JustPaste.it

Tajemnice Istnienia, cz. 10

Część dziesiąta – Przechodzenie do czwartej gęstości, czyli wielkie porządki  na naszej planecie.


Często dziś można usłyszeć stwierdzenia, że żyjemy w okresie wielkich przemian, że wkrótce cały otaczający nas świat w istotnym zakresie przeobrazi się i tym samym nasze życie nabierze w nim nowej jakościowo treści. Aby zrozumieć to, co aktualnie dokonuje się na naszej planecie, trzeba cofnąć się daleko wstecz i przyjrzeć rysom zasadniczych cykli rozwoju, jakie do tej pory przeszła nasza cywilizacja, gdyż to, czego doświadczamy dziś, jest bezpośrednim efektem naszych dotychczasowych działań i uwarunkowań. Jest bardzo dużo wersji powstania na Ziemi inteligentnego gatunku ludzkiego. Opowieści te, podawane przez różne religie, skrzętnie ukrywane przez tajemne organizacje i bractwa, przekazywane drogą channelingową przez przedstawicieli pozaziemskich cywilizacji, znacznie się pomiędzy sobą różnią, a często nawet wykluczają. Skąd biorą się te różnice? Gdy uświadomimy sobie, że owe relacje przez całe tysiąclecia podawane były z ust do ust, a przez to ubarwiane i zmieniane przez przekazujące je osoby, dostosowujące ich treści do własnego zasobu pojęć i terminów interpretujących rozgrywające się wokół życie, a także do ówcześnie obowiązujących religijnych i politycznych przekonań, łatwo zrozumiemy, że to, co do nas dziś dociera, ma co prawda za swoje podłoże faktyczne zdarzenia, ale przez wieloepokowy „głuchy telefon” zostały one mocno przeobrażone, reprezentując w efekcie raczej symboliczny mit tych odległych wydarzeń, niż autentyczne historycznie relacje.

Mając powyższe na uwadze, my również skorzystajmy z jednej z tego typu opowieści, koncentrując się nie na szczegółach rozgrywających się wówczas wydarzeń, ale na istotnych punktach zwrotnych rozwoju całej ludzkiej społeczności.

Cofnijmy się najpierw do czasów (setki tysięcy lat temu), gdy na Ziemi wśród naczelnych wyróżniał się jeden gatunek, którego już nie można było nazwać małpą, ale  którego również jeszcze nie można było nazwać człowiekiem. Istnienia te chodziły na dwóch nogach, miały swoją prymitywną kulturę, a nawet zaczątki religii, charakteryzujące się lękiem przed wszystkim, co nieznane i niezrozumiałe.

I w tym to właśnie okresie wylądowała na Ziemi ekspedycja z innej planety, poszukująca niezbędnych jej surowców. Kosmici ci, gdyż tak z perspektywy Ziemian trzeba ich określić, żyli nieporównywalnie dłużej, niż żyje współczesny dziś człowiek (średnia życia: ok. jednego miliona lat), byli humanoidami, dysponowali o wiele większą wiedzą i technologiami, niż najbardziej technicznie zaawansowane ziemskie państwa w XXI wieku, a także biegli byli w praktycznym wykorzystywaniu osiągnięć wysoko rozwiniętej inżynierii genetycznej. Kosmici szybko nawiązali kontakt z dominującym gatunkiem naczelnych, ale nie był to kontakt gwarantujący jakąkolwiek współpracę, a ta była niezbędna, choćby ze względu na ewentualną pomoc tubylców w wydobywaniu surowców. Aby „podciągnąć” lokalny gatunek, rozpoczęto genetyczne eksperymenty, które nie dały jednak pożądanych efektów, a utworzyły jedynie dziwaczne hybrydy. I wtedy ktoś z grupy genetyków wpadł na pomysł, aby tubylcom wszczepić swoje własne DNA. Eksperyment powiódł się. Powstała rasa szybko rozwijała się, wyręczając przy tym kosmitów w cięższych wydobywczych czynnościach.

I w ten oto sposób powstał na Ziemi gatunek, będący bezpośrednim przodkiem współczesnego człowieka i posiadający „rodem z gwiazd” swoje DNA. Dokonany wówczas „genetyczny przeszczep” nie był jedyny – w późniejszym okresie miały miejsce następne, niezbyt już dla człowieka korzystne manipulacje na ludzkim DNA, powodujące nagły wzrost niekontrolowanej agresji i innych „negatywnych” emocji,  niekorzystnie wpływających na rozwój całej ludzkiej społeczności. Ludzkie emocje i myśli w pewnych wymiarach mają całkiem materialny charakter, a więc są przez zamieszkałe tam istnienia postrzegane, a także w pewnych przypadkach mogą służyć im za rodzaj pożywienia. I taki też był cel tych późniejszych, genetycznych manipulacji: zorganizowanie źródła pożywienia o odpowiednich wibracjach dla negatywnie spolaryzowanych istnień, będących inicjatorami genetycznych przemian ówczesnego człowieka.

Przenieśmy teraz punkt naszych obserwacji na szósty poziom gęstości (świadomości) do grona Istot odpowiedzialnych za niesienie światła w rozwijające się we Wszechświecie cywilizacje. Nosiciele Światła zainteresowali się nową ludzką rasą, gdyż rokowała ona w swoim dalszym rozwoju przebudzenie się do duchowości, a więc do uświadomienia sobie obecności w sobie i we wszystkim Źródła, pochodzącego bezpośrednio od samego Stwórcy. Pojawiły się jednak wśród Nosicieli Światła całkowicie uzasadnione obawy, że ziemska ludzkość nie poradzi sobie sama z tym rozwojowym tematem. Lider jednej z tych świetlanych grup zaproponował wówczas, że on i jego współpracownicy wcielać się będą wśród ludzi i mając świadomość swojej prawdziwej wielkości, a tym samym dużo większe możliwości działania, wspomagać będą duchowe budzenie się nowopowstałego gatunku. Pomysł ten, choć wynikał z autentycznej chęci pomocy, miał jednak jedną wielką wadę – gdyby został zrealizowany, na Ziemi funkcjonowałyby dwa ludzkie gatunki, z których jeden drugiemu wydawałby się prawie że boski, a to w znacznym stopniu zahamowałoby rozwój rdzennych Ziemian, ograniczając przy tym ich wolną wolę poprzez niewątpliwe, ślepe podporządkowanie się ludzi przebywającym wśród nich „półbogom”.  Z tego też powodu pozostali Nosiciele Światła nie zaakceptowali proponowanego eksperymentu, a ponieważ pomysłodawcy nie zamierzali zrezygnować ze swoich poglądów, doszło do ostrego konfliktu. W zaistniałej sytuacji  spór musiał być rozstrzygnięty przez Istoty z siódmej gęstości (świadomości). Za chęć ograniczenia wolnej woli ludzkości domagano się odsunięcia wnioskodawców od dalszych prac i działań. Decyzja Istot z siódmej gęstości była kompromisowa: nie pozwolono na ograniczenie wolnej woli rozwijającego się gatunku, lecz uznając dobre intencje pomocy, wyrażono zgodę na przeprowadzenie przez pomysłodawców proponowanego eksperymentu, ale w innej już galaktyce i na rasie istnień, którą wnioskodawcy mieli dopiero sami tam stworzyć. I tak też się stało – „odszczepieńcy” przenieśli się do odległej galaktyki, aby tam zrealizować swoje pomysły, zaś nam do dziś pozostał mit o upadłych Aniołach i Lucyferze, jako ich przywódcy.

Choć spór został rozstrzygnięty, to  problem pomocy pozostawał dalej, a nawet, po opuszczeniu Ziemi przez kosmitów, znacznie się pogłębił. Gdy przebywali oni na Ziemi, ludzkość rozwijała się szybko, mając pomoc ze strony „bogów”, którzy chodzili wśród nich, a nawet brali sobie ziemskie żony, jeszcze bardziej w ten sposób wzbogacając genetyczny materiał następnych pokoleń. Gdy ich zabrakło, tempo rozwoju znacznie spadło, zaś ludzie z utęsknieniem spoglądali w niebo, czekając na powrót swoich wybawców. Jeszcze do dziś funkcjonuje wiele mitów, związanych z tamtym okresem. Funkcjonują też do dziś religie, których wyznawcy parząc w gwiazdy również wyczekują ponownego przybycia swoich zbawicieli.

Nosiciele Światła zdawali sobie sprawę, że tego typu tendencje należy odwrócić, kierując politeistyczne wierzenia Ziemian najpierw w kierunku wiary w jedynego, zewnętrznego w stosunku do człowieka Boga, a następnie w kierunku Boga, będącego Źródłem wszystkiego, co istniało, istnieje i będzie istniało.

Rozpoczął się pierwszy etap pomocy.

Na Ziemi, co pewien okres czasu, pojawiali się Wielcy Nauczyciele, pochodzący z wyższych gęstości świadomości, którzy swoim życiem i przykładem, a także głoszonymi naukami, nie naruszając wolnej woli żadnego człowieka, głosili nowe prawdy, poszerzające pole widzenia ówczesnych ludzkich społeczności.  Podejście do nich było bardzo różne. Jednych traktowano jak bogów, w spuściźnie po nich tworząc wielkie religie, innych okrutnie mordowano, obawiając się naruszenia, poprzez głoszone przez nich nauki, obowiązującego politycznego, światopoglądowego i ekonomicznego porządku. I choć prawdy tych Nauczycieli w niewielkim tylko stopniu były rozumiane, cały proces posuwał się powoli do przodu, skutkując w efekcie wiarą w jedynego Boga, którego jednak trzeba było się bać i w razie potrzeby oddać życie za niego bądź wyznawaną w związku z nim religię. Lęk przed Bogiem, karą, a w szczególności przed wiecznym potępieniem wywoływał w człowieku potrzebę przyjścia Zbawiciela, który swoją krwią odkupi i zbawi całą ludzką zbiorowość, w końcowym rozrachunku zapewniając jej wieczną już łaskę u Stwórcy. Taki obraz duchowego poziomu rozwoju człowieka jest aktualny w dużym stopniu również i dziś.

Nosiciele Światła zdawali sobie sprawę, że oczekując na Mesjaszy, czy też Zbawicieli, człowiek jeszcze długo nie zrozumie swojej duchowej natury. Dlatego też rozpoczął się drugi etap pomocy, mający na celu uświadomienie ludzkości jej autentycznych, boskich korzeni.

Postanowiono, że ochotnicy z szóstego poziomu gęstości świadomości, niezależnie od misji prowadzonych przez Wielkich Nauczycieli, wcielać się będą, z pełnym zapomnieniem swojej dotychczasowej tożsamości, w formy ludzkie i w efekcie tego poprzez tysiące lat reinkarnować i rozwijać się będą w tym samym jakościowo procesie, co każdy inny człowiek. Ryzyko tego przedsięwzięcia dla ochotników było takie, że oprócz trudów codziennego, ziemskiego istnienia, groziło im całkowite pogrążenie się w ludzkiej fali życia bez możliwości przebudzenia się do swojej poprzedniej tożsamości. Mimo, że było wiadomo, że tylko niewielka grupa ochotników poradzi sobie z zadaniem, wielu Nosicieli Światła podjęło się tego tematu, aby swoim ewentualnym przebudzeniem stać się źródłem inspiracji dla pragnącego duchowego zrozumienia człowieka, a przy okazji doświadczyć całkowicie zindywidualizowanego istnienia w trójwymiarowej rzeczywistości. I właśnie przełom II i III tysiąclecia naszej ery jest okresem, w którym niektórzy z nich już rozpoznali lub wkrótce rozpoznają swoją misję, stając się tym samym katalizatorami przebudzenia dla tych, którzy gotowi są samego Siebie, takiego, jakim każdy z nas jest naprawdę, uznać za jedyny autorytet i niewyczerpalne źródło wiedzy o otaczającym nas wszechświecie.

Tak, jak wspomnieliśmy już w czwartej części „Tajemnic Istnienia”, żyjemy w okresie wielkich przemian, w których diametralnie zmieniają się warunki życia na naszej planecie. Ziemia w dwudziestoczterogodzinnym okresie obraca się wokół własnej osi, wywołując w ten sposób efekt dnia i nocy, do którego człowiek dostosować musi  aktywność swojej codziennej egzystencji; z kolei w rocznym cyklu przemieszcza się wokół Słońca, powodując tym samym zmiany pór roku, które również w zasadniczy sposób wpływają na jakość naszego  istnienia; zaś w czasie około dwudziestu pięciu tysięcy lat, razem z całym układem słonecznym, okrąża jedno z galaktycznych centrów, wprowadzając nas w jakościowo nowe wibracje kosmicznej energii, do których, podobnie jak do warunków dnia i nocy, a także do poszczególnych pór roku, człowiek również dostosować musi swoje życie. I właśnie mniej więcej w obecnym okresie mija siedemdziesiąt pięć tysięcy lat (trzy centralne obiegi) od czasu, gdy nasza planeta z drugiej gęstości przeszła do trzeciej i znajduje się obecnie w bardzo zaawansowanej, a w zasadzie końcowej już fazie przejścia do czwartej gęstości (w sensie świadomości). Oznacza to, że po upływie okresu przejściowego (kilkaset najbliższych lat) na Ziemi kontynuować swój rozwój, poprzez kolejne ludzkie inkarnacje, będą tylko ci, którzy potrafić będą sprawnie przetwarzać energię czwartego czakramu i w konsekwencji efektywnie posługiwać się energią serca, albo inaczej mówiąc energią miłości. Natomiast pozostali, którzy umiejętności tej nie opanują, nie skorzystają z możliwości rozwoju, jaką dawać im będzie czterogęstościowa ludzka fala życia i z konieczności przeniosą się na inną, funkcjonującą jeszcze w trzeciej gęstości planetę, posługując się w tym celu dostępnymi na niej trójgęstościowymi formami przejawionego istnienia. Zapowiedzi tych wydarzeń od dawna już dostrzec można w symbolicznych mitach o dniu sądu ostatecznego i o końcu świata. Swego rodzaju sąd istotnie będzie miał miejsce, ale nikt nie zostanie potępiony, lecz ci, którzy nie przejdą na wyższy poziom samoświadomości, będą kontynuować dotychczasowy rozwój w zupełnie innych warunkach i miejscu, niż dotychczas. Końca świata również oczywiście nie będzie, choć definitywnie zakończy swój żywot obecnie obowiązujący na naszej planecie model trójgęstościowego, trójwymiarowego istnienia.

Obserwując to, co obecnie ma miejsce na naszej planecie, może się wydawać, że do jakichkolwiek zmian jest jeszcze daleko, bo przecież cały świat pogrąża się w coraz to większym chaosie przemocy, agresji, egoizmu, a zatem gdzie są te pozytywne przemiany, gdzie jest jakakolwiek dobra wola człowieka przeobrażenia swojej rzeczywistości na inną, bardziej sprzyjającą szczęśliwemu istnieniu?

Aby odpowiedzieć sobie na powyższe pytanie, wyobraźmy sobie, że chcemy odnowić bardzo duży, stary dom. Cóż wtedy robimy? Ze wszystkich zakamarków wygarniamy śmieci, wieloletnie brudy, segregujemy nasze rzeczy na te potrzebne i na te do usunięcia, a następnie palimy wszystkie niepotrzebne przedmioty i nieczystości. Gdy to już zrobimy, bierzemy się za odnawianie ścian, podłóg, stropów, wymieniamy okna i cały dach, a także fundujemy sobie nową, zewnętrzną elewację. Potem wstawiamy świeżo zakupione meble, tworząc tym samym nowy jakościowo, wewnętrzny wystrój naszego mieszkania. Podobnie i w naszym obecnym życiu, jesteśmy na etapie odnowy całej Ziemi, a zatem na światło dzienne musimy wywlec wszystkie brudy, śmieci i wszystko, co niepotrzebne, aby móc je usunąć z naszego dalszego istnienia.

Człowiek, aby mógł oczyścić swoje wnętrze, musi najpierw zrozumieć, co ma oczyścić, a zatem w pierwszej kolejności niezbędne jest wyciągnięcie na jaw i przyjrzenie się naszym wszystkim negatywnym, wewnętrznym uwarunkowaniom, a dopiero potem wzięcie się za generalne porządki.

I dlatego też właśnie teraz ma miejsce powszechne ukazywanie się wszystkich brudów i śmieci, które muszą zostać z naszego życia usunięte, zanim przeprowadzimy się do nowego mieszkania, jakim z każdym dniem coraz bardziej staje się czterogęstościowa Ziemia –  stąd też dziś na Ziemi tyle agresji, nienawiści i przemocy.  Generalne porządki dotyczą dziś wszystkich, od pojedynczego człowieka, aż do supermocarstw, od indywidualnego spojrzenia na świat, aż do wierzeń wielkich religii. Kto nie dostosuje się do wymogów obecnych czasów, nie będzie mógł zamieszkać w odnowionym w ten sposób domu.

Analizując Schemat Tworzenia (omówiony w drugiej części cyklu „Tajemnice Istnienia”), można zauważyć, że wspomniany wyżej proces oczyszczania, w przypadku pojedynczego człowieka,  bierze się stąd, iż w miarę upływu czasu poszczególne warstwy ludzkiego nośnika zasilane są energią o coraz to wyższych wibracjach, co powoduje, że nisko wibrujące, wewnętrzne „zanieczyszczenia” nie wytrzymują potencjału otrzymywanej energii, co stwarza podświadomości bardzo uciążliwy problem, którego rozwiązania domaga się ona od świadomości, wyciągając w świadome pole oglądu i odczuwania wszystkie swoje, coraz to bardziej „nadpalane prądem” obwody, co poprzez Matrycę Tworzenia (PNM) bezpośrednio przenosi się na przejawiającą się wokół rzeczywistość powodując, iż człowiek coraz częściej napotyka na swej drodze mroczną stronę swojej własnej osobowości.

Zastanówmy się teraz, co w zasadniczy sposób odróżniać będzie człowieka czwartej gęstości od dzisiejszego przedstawiciela gatunku ludzkiego. Zadaniem trzeciej gęstości było ewolucyjne zapoznanie się człowieka z samym sobą w szeroko rozumianym procesie samoidentyfikacji, co często skutkowało jego zamknięciem się w obszarze własnych potrzeb, a także podejmowaniem prób kontrolowania innych w celu obrony zdobytej w życiu pozycji, a w szczególności władzy, prestiżu i bogactwa, bądź też w celu zdobycia tego typu wartości – stąd też mamy obecnie tyle patologii, ogarniających sobą nie tylko pojedyncze osoby, ale i całe zbiorowości ludzkie; stąd też rządy większości państw XXI wieku naszej ery nie działają w interesie swoich obywateli, lecz swoich własnych, politycznych formacji, podporządkowując się również w niektórych przypadkach tajnym, międzynarodowym, sprawnie funkcjonującym organizacjom, dążącym, poprzez manipulowanie lokalnymi rynkami gospodarczymi, do podporządkowania sobie całej gospodarki światowej, a tym samym posiadania wpływu na wszystkie kluczowe światowe decyzje. Dostrzegana powszechna niesprawiedliwość społeczna wielokrotnie stanowiła już motor napędowy systemowych zmian, które, choć dokonywane w imię szczytnych ideałów, realizowane były przez „trójgęstościowych rewolucjonistów”, którzy bardzo szybko odchodzili od głoszonych przez siebie haseł, wprowadzając jeszcze bardziej restrykcyjne systemy kontroli swoich współobywateli w imię zapewnienia im dobrobytu i bezpieczeństwa.

Grzęznąc w trzeciej gęstości ludzkość, poprzez demokratycznie wybranych i wysoko opłacanych przedstawicieli swojej władzy, walcząc z przestępczością, wprowadza przy okazji coraz większy terroryzm na swojej planecie, w imię zasad ekonomii doprowadza coraz szersze rzesze ludzkie do skrajnego ubóstwa, a także pod hasłem światowego rozwoju niszczy Ziemię, stanowiąc tym samym zagrożenie dla całego rozwijającego się Wszechświata.

Przejście części ludzkości do czwartej gęstości definitywnie zakończy funkcjonowanie tego typu modelu destrukcyjnego społecznego istnienia. Ponieważ w czwartej gęstości energia serca stanowić będzie zasadniczą, życiową energię, zainteresowanie losem drugiego człowieka ulegnie znacznemu zwiększeniu, a podstawowa zasada „kochaj bliźniego swego, jak siebie samego” nie będzie już tylko czczą regułą, jaką w większości przypadków jest obecnie. Również i całe społeczności, organizując swoje funkcjonowanie, starały się będą zapewnić każdemu człowiekowi godziwe warunki istnienia, jako podstawę jego dalszego, duchowego rozwoju, w przeciwieństwie do dzisiejszych realiów, w których coraz to węższe i bogatsze elity żyją kosztem coraz to szerszych i biedniejszych mas ludzkich.

Oprócz tych intensywnych przemian, mających na celu dostosowanie się do wymogów czwartej gęstości, mamy na naszej planecie również i inne zmiany, które obecnie zachodzą bardzo powoli i w swojej istocie dotyczą procesu przygotowania ludzkości do przejścia w odległą jeszcze piątą gęstość świadomości, którą krótko określić można gęstością mądrości. Aby każdy z nas mógł przebudzić się do duchowego istnienia, niezbędne jest odczucie własnej prawdziwej tożsamości duchowej i mocne stanięcie na własnych „duchowych nogach”. Nasze obecne wierzenia w większości przypadków nie pozwalają na tego typu przemiany, gdyż traktują człowieka jak „proch marny”, jak totalnego grzesznika, niegodnego zwrócenia swojego spojrzenia w stronę Boga, a zatem wymagającego pomiędzy Nim, a sobą pośredników, umożliwiających ten jakże pożądany kontakt. Taka formuła rozwoju wymaga zatem Zbawicieli, śpieszących rodzajowi ludzkiemu na ratunek i odkupujących go często swoją własną krwią od ogniem piekielnego i wiecznego potępienia. Ponieważ w takiej sytuacji trudno jest wymagać, aby objęty tego typu wierzeniami człowiek mocno mógł ugruntować się w swojej prawdziwej, duchowej tożsamości,  w dalszym rozwoju ludzkości konieczne jest przyjęcie formuły pośredniej, w której zewnętrzne pośrednictwo do zbawienia zastąpione zostanie formułą samoprzewodnictwa, w której zbawienie będzie co prawda potrzebne, ale jego źródło nie będzie na zewnątrz, lecz wewnątrz, w samym już człowieku, a konkretnie w jego Wyższym Ja. Aby stało się to powszechnie możliwe, również i religie przejdą transformacje, w wyniku których zachęcać będą człowieka do szukania w swoim własnym wnętrzu swego osobistego i indywidualnego duchowego przewodnictwa. Taki stan rzeczy będzie trwał dotąd, aż człowiek uświadomi sobie, że Zbawiający i Zbawiany są tak naprawdę tym samym i zakończy w ten sposób swój czterogęstościowy etap duchowego rozwoju.

                                                                                                                         Cdn.

Powyższy artykuł, opracowany został przy wykorzystaniu książki Waldemara Witkowskiego „Tworzenie Rzeczywistości – praktyczny podręcznik obsługi człowieka”, której treści zainspirowane zostały naukami Jezusa, wiedzą Hermesa i filozofią „Stwórców Skrzydeł”.