JustPaste.it

Człowiek w kwantowej skrzynce biegów

Czy człowiek może wyglądać inaczej, niż go sobie wyobrażamy na podstawie anatomii i fizjologii? Człowiek musi mieć określoną budowę, funkcje organiczne, rysy twarzy, cechy charakteru.

Istnieje jednak świat nie dający się wyobrazić, lecz całkiem realny - kwantowy świat materii. Dający się opisać, dynamiczny, podstawowy, a jednak niewyobrażalny. A gdyby człowieka umieścić w takim świecie? Pomysł godny człowieka, czy jednak do zrealizowania? Można się zgodzić z ambitnym hasłem lorda Beaverbrooka charakteryzującym wolę i przedsiębiorczość: "Rzeczy niemożliwe wykonujemy natychmiast, cuda zajmują nam trochę czasu." Nazwijmy to przedsięwzięciem niemożliwym, wobec tego wykonalnym od zaraz. Przede wszystkim nie wymaga ono sprowadzenia człowieka do mikrorozmiaru, ponieważ uwzględnia się w nim tylko kwantowe podstawy rządzące elektronami metabolizmu i ruchliwymi elektronami struktur molekularnych człowieka.

Rozmiar jego zostaje ten sam, jak również funkcje. Zamiast szczegółów anatomicznych, w grę wchodzi jedynie masa elektronów, protonów i jonorodników uruchamiana przez procesy biologiczne. Zamiast określonych procesów fizjologicznych, ważne są jedynie zjawiska kwantowomechaniczne, a więc międzymolekularne przejścia tunelowe oraz kwantowa emisja fotonów i fononów. Wobec tego z anatomii i fizjologii wybieramy tylko "kwantową esencję" materii jako godną uwagi, reszta nas nie interesuje.

Kwantowy człowiek jest tym samym człowiekiem, co anatomiczny i fizjologiczny, tyle że żyjącym w statystycznym świecie kwantowego wymiaru. Tak jest w rzeczywistości, nie ma potrzeby więc niczego sobie wyobrażać. Kwantowy człowiek został wyekstrahowany z anatomiczne-fizjologicznej oprawy. Nie stworzono go sztucznie, wyjęto po prostu na światło badań. Wydobyto z człowieka coś nie znanego dotychczas, a niezwykle istotnego. Dowodem realizmu tej operacji jest fakt, że elektrony metabolicznie uruchomione znalazły swe miejsce w tak pojmowanym człowieku.

Okazuje się, że stworzenie człowieka kwantowego nie wymaga wyobraźni, raczej odpowiedniej wiedzy, dlatego człowiek kwantowy nie jest bynajmniej światoburczym pomysłem, lecz odkryciem nowej rzeczywistości jego natury w następstwie zastosowania bioelektronicznych zasad interpretacji. Ponieważ poziomu kwantowego nie da się pominąć w układach materialnych, nie jest wykluczone dojście do wcale ciekawych pokładów ludzkiej natury, niezrozumiałej tylko przy biochemicznych i molekularnych interpretacjach. Można więc człowieka bez szkody dla niego zamieszać do samego dna; zadanie pożyteczne, jest to bowiem kwantowa wiwisekcja nie naruszająca integralności organizmu.

Być może rozpoczynają się interesujące zabiegi wokół człowieka. Obojętne, jak je kto nazwie: humanista - operacją na kwantowym stole; biofizyk ostatecznym spulweryzowaniem człowieka; lekarz uzna niewyobrażalnego kwantowego pacjenta za absurd; psycholog wcale nie będzie reflektował na kwanty jakiejś świadomości; biolog molekularny jest już dawno, w swym mniemaniu, u celu; biochemik o krok od istotnych rozwiązań. Poszukiwanie nowych rozwiązań jest cechą nie tylko człowieka, ale również nauki. Analiza człowieka aż tak daleko posunięta może być przedmiotem nauki. Analiza człowieka stanowi jedyne perpetuum mobile, które się najzupełniej udało, jeżeli weźmiemy pad uwagę, że wszystko, co istnieje w nauce, sztuce i technice, jest dziełem człowieka, a liczba rozpraw o człowieku, łącznie z humanistycznymi, robi wrażenie szeregu, który nigdy nie będzie miał końca.

W tym szeregu można z powodzeniem zmieścić jeszcze człowieka w kwantowej skrzynce biegów. Ale ten niedopuszczalny przeskok szokuje normalnego badacza. Zapomina on, że tyle już razy badano człowieka w sposób odbiegający od przyjętego i na ogół nie podnosiła się wrzawa w nauce. Nie należy czynić wyjątku dzisiaj. Zresztą w imię dokładności historycznej należy przypomnieć, że podnoszone protesty kończyły się częściej kompromitacją opozycjonistów niż skrajnych twórców pomysłu. Tak było z anatomicznym badaniem zwłok (sekcja), z włączeniem przez Darwina człowieka do ewolucji, z zoopsychologią, z psychofizyką. Można sobie pozwolić na badanie człowieka bez zachowania kolejności badanych poziomów, a więc, wobec braku innych, sięgnąć od razu do poziomu kwantowego, nie czekając na dalszy rozwój wypadków.

Drogę do kwantowej lokalizacji człowieka przetarła już bioelektronika i jej model życia. Bioelektronika musiała wprowadzić uproszczenie modelowe niezbędne dla najogólniejszych ujęć złożoności. Model antropoelektroniczny musi uogólnienia posunąć znacznie dalej. Poszukujemy bowiem funkcjonalnej syntezy w bioelektronice zarówno dla życia, jak i dla człowieka. Mała dygresja metodologiczna jest w tym miejscu konieczna. Gdyby wszystko miało być w nauce metodologicznie poprawne, żadna nauka by się nie rozwinęła. Dlatego metodologicznego polerowania dokonuje się po rozwinięciu określonej dziedziny naukowej, nie na jej początku. Zresztą, nie można metodologicznie opracowywać "niczego", musi się najpierw "coś", zwane nauką, rozwinąć do odpowiedniego poziomu. Trwa to zwykle bardzo długo, a w przypadku biologii w ogóle jeszcze jej metodologia nie istnieje. I jakoś się biologia obywa bez tego detalu. Na wypadek zaś orbitowania w stronę bioelektroniki zbędne jest wtedy metodologiczne hamowanie, co pozwala na pełną swobodę myśli, tak znamienną znów dla człowieka.

Człowiek zawiera przeciętnie 70 kilogramów białkowego półprzewodnika o właściwościach piezoelektrycznych. Jest to półprzewodnik niejednorodny, występują w nim zjawiska elektroniczne na płaszczyznach nieciągłości, na przykład w postaci zagęszczenia ładunków. Nieciągłość półprzewodnikowej masy jest posunięta jeszcze dalej, całość jej bowiem jest zdezintegrowana co najmniej na 3,4 X 10do potęgi13 komórek, nie licząc komórek mózgu. Półprzewodnik w całej masie ulega ustawicznej odbudowie, dzięki temu jest ciągle świeży, ponadto procesy elektroniczne są zasilane chemiczną energią metabolizmu.

Strukturalna odbudowa masy półprzewodnika oraz chemiczne zasilanie są zjawiskami ciągłymi o rytmice anaboliczno-katabolicznej. Wymieniona masa składa się więc z 3,4X10do potęgi13 elementów stanowiących układ scalony, funkcjonuje bowiem jako sprzężona jedność. Masa biologiczna półprzewodników jest zorganizowana nie tylko chemicznie, jak dotychczas mniemano: Procesy biochemiczne realizują się w środowisku piezoelektrycznych półprzewodników. Muszą więc wystąpić sprzężenia między uruchomionym metabolicznie strumieniem elektronów, kwantową emisją fotonów w następstwie elektroluminescencyjnych zjawisk i kwantową falą akustyczną w piezoelektrykach.

Rekombinacja nawet w zwykłych półprzewodnikach, jeśli nie dokonuje się promieniście, to przebiega z akustycznym wzbudzeniem siatki. Czy tak jest rzeczywiście? Przecież zjawiska bioluminescencyjne stwierdzono już dawno, znał je nawet Pliniusz Starszy. Wyjaśniono je w końcu chemicznie, przyjmując enzymatyczne działanie lucyferyny i lucyferazy. Zjawiska elektryczne towarzyszące czynności układu nerwowego były znane już w połowie wieku XIX (Du Bois-Reymond). Wyjaśniono je należycie elektrochemicznie. W ówczesnej skali ocen i rozpoznania było to wystarczające. Luminescencyjny i elektrofizjologiczny margines można było wtłoczyć w schemat biochemiczny z zadowalającym skutkiem.

Odkryto jednak fakty nowe. Półprzewodnictwo znalazło swą teorię pasmową dopiero w roku 1931, a wyjaśnienie złącza p-n - w roku 1949. W roku 1941 zaledwie przypuszczano, że istnieje półprzewodnictwo białek. Powstał więc w biochemicznym schemacie rozległy margines faktów trudnych do zinterpretowania bez wyjścia poza jego podstawowe ramy. Półprzewodnictwo wykazane dla białek, kwasów nukleinowych, porfiryn, melaniny czy karotenów było dalekie od interpretacyjnych możliwości chemii życia. Obok tego kształtował się drugi empiryczny front: piezoelektrycznych właściwości aminokwasów, białek, DNA i FNA, cukrowców, nawet całych tkanek. Powstająca biologia molekularna musiała uwzględnić nie tylko przestrzenną konfigurację drobin organicznych, ale również ich elektryczne właściwości.

W kolejnych badaniach wykazano ferroelektryczność związków organicznych i tkanek oraz piroelektryczność tkanek związanych gównie z ruchem, a więc chrzęstnej, nerwowej i mięśniowej. Ostatecznie wykazano nadprzewodnictwo dla karotenu oraz, z dużym prawdopodobieństwem, dla tkanek i to w normalnych temperaturach, a więc niebywały spadek oporu elektrycznego równoznaczny z przewodnictwem przerastającym o wiele rzędów wielkości odpowiednią wartość dla półprzewodników.
Zaczynałyby się więc sytuacje stawiające "na głowie" nawet bioelektronikę. To wszystko przesądziło o uznaniu elektronicznych właściwości masy biologicznej. Biologia molekularna bez uwzględnienia elektronicznych cech byłaby utknięciem w biochemicznym schemacie wbrew faktom. Wreszcie odkrycie transferu elektronowego związanego z efektem tunelowym niedwuznacznie wskazywało, że chodzi o nową rzeczywistość elektroniczną.

Kwantowe skutki emisji fotonowej potwierdziły jedynie to oczywiste przypuszczenie. Jeśli doszłyby do tego magnetyczne i fotoelektryczne właściwości związków organicznych, to niewątpliwie należy przyjąć, że obok biochemicznej rzeczywistości istnieje jeszcze druga - bioelektroniczna. Tak przyszło do powstania modelu elektronicznego układów biologicznych. Pogranicze dwóch procesów, chemicznego i elektronicznego, w tym samym ośrodku półprzewodnikowym nie było zauważalne dopóty, dopóki stosowano wyłącznie metodę analizy chemicznej. Interesowano się bowiem reakcjami chemicznymi, a nie elektronicznym tłem, które było nadal tylko związkami chemicznymi, niczym więcej, a metabolicznie produkowana masa biologiczna uchodziła za magazyn energii związanej chemicznie. Tymczasem wyprodukowane drobiny mają jeszcze charakterystykę piezoelektrycznych półprzewodników, mogą więc warunkować ruchliwość elektronów w molekularnej masie.

Środowiska chemiczne i elektroniczne nie mogą istnieć obok siebie w stanie obojętnym, skoro są predysponowane do dynamicznych oddziaływań. Pogranicze chemicznych reakcji i elektronicznych stanów jest sferą kwantowomechanicznych sprzężeń, które ostatecznie sprowadzają się do relacji "elektronfoton-fanom". Są one już dobrze poznane w elektronice technicznej i kwantowych podstawach akustyki. Masa biologiczna jest więc jedynym w przyrodzie przypadkiem urządzenia elektronicznego, którego półprzewodniki powstają w tym samym zespole wskutek metabolizmu, a urządzenie elektroniczne jako funkcjonalna całość jest zasilane energią chemiczną. Tak to wygląda, w dużym oczywiście przybliżeniu, gdy posługujemy się jeszcze biochemicznymi ideami systemowymi.

Obecnie wiadomo, że w bilansie energetycznym bioukładu, prócz zasilania chemicznego w postaci uruchomionej metabolicznie strugi elektronów, występuje jeszcze energia elektromagnetyczna autogennych fotonów i energia kwantowej fali akustycznej generowanej w piezoelektrykach i półprzewodnikach (w tych ostatnich w razie bezpromienistych przejść ze stanu wzbudzonego do podstawowego).

Istnieją więc empiryczne podstawy do uważania masy biotycznej nie tylko za przetwórnię chemiczną, lecz również za urządzenie elektroniczne. Nie mogą te dwa procesy istnieć obok siebie w stanie obojętnym. Wobec tego 70 kilogramów masy półprzewodników organicznych jest zorganizowanym układem elektronicznym zasilanym reakcjami chemicznymi metabolizmu. W dodatku jest to półprzewodnik nieciągły, podzielony na mniejsze podzespoły nazywane komórkami. Te mikroukłady elektroniczne stanowią funkcjonalne jednostki. W ich obrębie co najmniej 1,5 procent stanowią jeszcze mniejsze jednostki, są to mitochondria.

Cała więc masa półprzewodnikowa jest układem scalonym, który zróżnicowania pocięły w toku ewolucji na podzespoły określone jako struktury subkomórkowe, komórki, tkanki, narządy. Człowieka można sobie wyobrazić jako elektroniczny zrąb funkcjonalny włączony bezpośrednio w chemiczne zasilanie metabolizmu, natomiast pośrednio podłączony do energii środowiska. A zatem ma on dwa przełączniki energetyczne. Dla nas w tej chwili jest bardziej interesujący przełącznik elektroniczny na pograniczu biologii molekularnej i biochemii. Znaleźliśmy się tym samym w kwantowej skrzynce biegów. Właśnie o nią chodzi. Nie stanowi ona wprawdzie nic nowego dla bioelektroniki, jest jednak zupełną nowością dla antropologii, poszukiwanie bowiem człowieka w owej skrzynce jest rzeczą niezwykłą.

Czytelnik rozgląda się za konkretem w świecie wyobraźni. Czym jest lub czym być może kwantowa skrzynka biegów? Kojarzy się z pojazdem mechanicznym, lecz co więcej? Należałoby podać definicję, zaczynając ją od słów uświęconych tradycją naukową: "Kwantowa skrzynka biegów jest to taka skrzynka, w której..." - i tu właśnie zaczyna się kłopot, nie dla skrzynki, ani dla jej konstruktora, tylko dla ludzkiej wyobraźni, ponieważ kwantowy świat jest niewyobrażalny. Czy wobec tego w ogóle realny? Bez wątpienia. Chciałoby się tu użyć zwrotu "kwant życia", czyli najmniejsza jednostka biologicznego działania.

Byłoby to funkcjonalne minimum życia i jednocześnie najmniejszy element reaktywności bioukładu. Ponieważ jest to niejako wycinek procesów chemicznych i elektronicznych, oddzielonych molekularną wkładką, można tę jednostkę określić jako kwantowe złącze życia. Czy nie jest to dawno poszukiwaną istotą życia, sprowadzalną ostatecznie do elektronów, fotonów i fononów? Kwantowy świat jest wprawdzie niewyobrażalny, ale możliwy do przedstawienia. Jeśli za kwant życia przyjęlibyśmy najmniejszy wycinek - powiedzmy bardziej obrazowo, plasterek - metabolizmu, procesów elektronicznych i świadomości rozumianej jako zdolność odbierania zmian parametrów energetycznych otoczenia, mielibyśmy chyba wszystko.

Oczywiście ten obraz kwantu życia jest całkowicie błędny, lepsze to jednak niż brak wyobraźni, mylny bowiem obraz można skorygować, natomiast całkowity brak wyobraźni jest kresem wszelkiej twórczej działalności. Spróbujmy więc przestrzennie przedstawić kwantową skrzynkę biegów życia jako całkiem poprawną skrzynkę z punktu widzenia wytwórcy opakowań. Jest to skrzynka zbudowana w połowie z białka metabolizującego, w połowie - z białka półprzewodnikowego. Na ich spojeniu dokonuje się przerzut strumienia elektronów uruchomionych w obu procesach. Wnętrze skrzynki wypełniają fotony, natomiast sama obudowa jest ustawicznie wstrząsana spazmem generującym fonony. Elektrony raz uruchomione kursują w obudowie skrzynki do chwili śmierci nie tyle bioukładu, ile owego kwantowego urządzenia - skrzynki biegów.

Ten element jest świadomy zmian energetycznych, jakie dokonują się zarówno w nim, jak i w otoczeniu. Może "rosnąć" i nawet dzielić się na dwa następne. Chciałoby się powiedzieć - kwantowa skrzynka biegów jest "nieśmiertelna", jak dzieląca się bakteria. A jeśli ten układ jest nadprzewodzący i cyrkulacja elektronów dokonuje się bez strat energetycznych? Czy nie za dużo wyobraźni? Teoria nadprzewodnictwa zakłada, że obejmuje ono oddziaływanie dwóch elektronów z fononem. Jeden elektron wchodzi w oddziaływanie z siecią, generując w ten sposób fonom ten z kolei jest absorbowany natychmiast przez inny elektron. W pewnych okolicznościach oddziaływanie dwóch elektronów na siebie może być przenoszone przez fonon. Istnieją sygnały o możliwości nadprzewodnictwa w układach biologicznych. A może nasza wyobraźnia trafiła w "dziesiątkę" problemu? Może na skutek nadprzewodnictwa w elementarnym układzie łatwiej o śmierć kliniczną całego organizmu niż o śmierć kwantową tejże skrzynki biegów? Skrzynka biegów życia zaprowadziła nas niechcący dalej, niż zamierzaliśmy. Ale - biada narodom bez wyobraźni! Okazuje się, że aby rozszyfrować człowieka, odrobina wyobraźni jest absolutnie potrzebna.

Czyżby więc w kwantowej skrzynce biegów dokonywało się tworzenie człowieka w jego całej złożonej i przedziwnej funkcjonalności? Między wielkością kwantowej skrzynki biegów a makropostacią człowieka jest znaczniejsza rozpiętość niż między działaniem skrzynki biegów a życiem człowieka. Kwantowa skrzynka działa już przeszło pięć miliardów lat i jako taka jest rzeczywiście nieśmiertelna, raz bowiem uruchomiona nie tworzy się od nowa, lecz jest przekazywana genetycznie następnym pokoleniom.

Kwantowa konstrukcja Homo electronicus nie różni się więc od konstrukcji żadnej żywej istoty. Do tożsamości życia wszedł on wcześniej, nim się genetyczny kod narodził. Dlaczego zastał nazwany Homo electronicus? Ponieważ on pierwszy nachylił się nad własną naturą i dojrzał jej kwantowe podstawy, wymodelowane kilka miliardów lat wcześniej, zanim mógł się nazwać człowiekiem.

 

Źródło: http://www.sm.fki.pl/Sedlak/x_sedlak.php?nr=6