Tłumaczenie filmów jest niewątpliwie pracą bardzo atrakcyjną i przyjemną, zwłaszcza dla tłumacza-kinomana, uchodzi też za zajęcie prestiżowe. Z drugiej strony, ponieważ przekład dociera w tym przypadku do najszerszego kręgu odbiorców, znajduje jednocześnie najwięcej krytyków, przekonanych, że oni zrobiliby to lepiej.
Tłumaczenie filmów jest niewątpliwie pracą bardzo atrakcyjną i przyjemną, zwłaszcza dla tłumacza-kinomana, uchodzi też za zajęcie prestiżowe. Z drugiej strony, ponieważ przekład dociera w tym przypadku do najszerszego kręgu odbiorców, znajduje jednocześnie najwięcej krytyków, przekonanych, że oni zrobiliby to lepiej. Wcale nierzadko jest to krytyka uzasadniona, gdyż polskie opracowania niektórych filmów rzeczywiście wołają o pomstę do nieba. Bywa jednak, że krytycy mają tylko pozorną słuszność, wynikającą z niezrozumienia, na czym polega specyfika tłumaczenia dialogów filmowych.
Filmy tłumaczy się w Polsce w trzech postaciach: napisów (głównie kino i DVD), listy dialogowej czytanej ciurkiem przez jednego lektora i będącej ewenementem na skalę światową (telewizja, wideo, niekiedy dodatkowa opcja na DVD) bądź dialogów dubbingowanych (kiedyś seriale i wybrane filmy fabularne w telewizji, obecnie głównie filmy dla dzieci). Każda z tych form opracowania polskiej wersji językowej ma swoich zwolenników i przeciwników, każda stawia też tłumaczowi nieco inne wymagania, tutaj jednak chciałbym się ograniczyć tylko do tłumaczeń realizowanych za pomocą napisów (subtitles).
Macie [to niby wołacz od imienia Matt], nie rób tego, nie, nie.
- Pamiętam, że filmowałeś drugą kamerą
i chciałabym zapytać, czy nie mogłabym
zerknąć na twój materiał?
- O nie, yyy, będąc szczerym, ja nie...
raczej, no wiesz...
Z problemem upchania rozbudowanego tekstu w ograniczonej przestrzeni entuzjaści "wiernych tłumaczeń" radzą sobie - jak pochwalił się któryś z nich na jednej z list dyskusyjnych - w ten sposób, że w razie potrzeby zapisują wszystko w trzech pełnych linijkach, nie przejmując się sprawdzaniem, czy będą one wystarczająco długo widoczne na ekranie. Cóż, przy odrobinie wprawy można w ciągu kilku sekund przeczytać nawet i pięć linijek, ale oglądanie filmu nie na tym przecież polega, by w szaleńczym tempie przelatywać wzrokiem takie elaboraty, przesłaniające w dodatku pół ekranu. A gdzie czas na przyjrzenie się grze aktorów, kompozycji kadru, ustawieniu kamery, scenografii czy plenerom, że nie wspomnę o zwykłym zrozumieniu i przeanalizowaniu tego, co mówią bohaterowie?
Zajmijmy się teraz bliżej podstawowymi zasadami, wedle których opracowuje się profesjonalne subtitles. Przede wszystkim ich czytanie ma zajmować jak najmniej czasu i jak najmniej utrudniać odbiór samego filmu. Jak już powiedzieliśmy, napisy nie mają nigdy więcej niż dwie linijki długości, przy czym każda z nich powinna albo być pełnym, krótkim zdaniem (pojedynczym, podrzędnym, nadrzędnym, współrzędnym bądź równoważnikiem zdania), albo przynajmniej stanowić pewną logiczną lub syntaktyczną całość. Z tego względu, o ile to tylko możliwe, nie rozbija się np. połączeń przymiotnika czy przyimka z rzeczownikiem, czasownika posiłkowego z pozostałym elementem orzeczenia imiennego itp. Napiszemy zatem:
jesteś bezpieczniejsza.
bezpieczniejsza.
wakacje w Hiszpanii.
a nie:
sobie wakacje w Hiszpanii.
I jeszcze jeden:
na studiach we Francji.
a nie:
z nią na studiach we Francji.
Aby skrócić tekst, w pierwszej kolejności wyrzucamy to, co niczego nie wnosi do akcji filmu:
- powtórzenia:
Na pomoc!
I can cook with this for 30, 40, 50 people with one other guy.
Z jednym pomocnikiem mógłbym na nim [chodzi o piec]
gotować dla 50 osób.
Ona jest na pewno wyjątkowa.
Though we are destined to perish,
to be washed away, to be forgotten...
Choć czeka nas śmierć i zapomnienie...
Nigdy nie widziałam broni z bliska.
Look, I'm sorry. Can I call you tomorrow?
Przepraszam. Mogę oddzwonić jutro?
Jesus, you can't even stand.
Ledwo się trzymasz na nogach.
Oliver!
Hi, I'm Steve Wilson.
Nazywam się Steve Wilson.
Tu wysiadam.
It must be some kind of a mystery. I can't...
Coś mi tu nie gra.
Słuchasz mnie?
So how long you guys been friends?
Długo się znacie?
Poznaliśmy się w przełomowym momencie.
Come on, McClure,
he's a fucking head-the-ball.
Przecież to kompletny przypał.
Special delivery, right?
Specjalna dostawa?
But inside it hurts you that they don't care
about you, doesn't it?
Ale w głębi ducha cierpi pan,
bo oni mają pana gdzieś.
hate each other so much.
Dlaczego się tak bardzo
nienawidzicie?
You know, if anyone talked to me
the way I heard...
Gdyby ktoś w ten sposób
odezwał się do mnie...
I think you're not surprised.
Nie jest pani zaskoczona,
- I see. What a pity.
- Zmieniłam plany.
- Jaka szkoda.
Well, this was a cool coincidence.
Co za zbieg okoliczności.
You need a weekend in Las Vegas,
the playground of the world.
Przydałby ci się
weekend w Las Vegas.
- Right.
Spotkajmy się o siódmej.
- Good old Gregor.
- Yeah.
Poczciwy Gregor.
Mogę cię przedstawić znajomym?
They cluck their tongues
and shake their heads.
Cmokają, kręcą głowami.
(Czy) Mogę cię przedstawić znajomym?
Are you being bullied?
(Czy) Ktoś się nad tobą znęca?
Wpadniesz?
It's Friday anyway, and hot.
Jest piątek i do tego upał.
All right, you better come over.
Lepiej tu przyjedź.
Well, she arrived rather late.
Przyjechała dość późno.
Jednocześnie upraszczamy struktury gramatyczne (np. łącząc zdania czy zmieniając mowę niezależną w zależną), wyrażenia idiomatyczne oraz nieczytelne dla polskiego odbiorcy odwołania do tła kulturowego:
O której przynieść śniadanie?
I said, "Come back tomorrow, my son."
Kazałem mu przyjść jutro.
You don't have to be Albert Einstein
to know the cause of death.
Gołym okiem widać,
od czego zginął.
Wow. It's as hot as fresh milk.
Ale gorąc.
A highly respected Harley Street physician.
Wybitny londyński lekarz.
W dalszej kolejności stosujemy uproszczenia logiczne, czyli eliminujemy informacje mało ważne i możliwe do wydedukowania z szerszego kontekstu (fabuły bądź innych wypowiedzi bohaterów). Na przykład cytowane wyżej zdanie "Mama zaprzyjaźniła się z nią na studiach we Francji" brzmiało w oryginale: "My mom met her on her junior year in France and they kept in touch" i trwało niecałe trzy sekundy. Najmniej ważne jest tu sprecyzowanie roku studiów - wyrzucamy zatem "her junior year". To jednak nie wystarczy. Ponieważ z treści filmu i tak wiemy, że obie panie utrzymują ze sobą kontakty, możemy zrezygnować z całej drugiej części wypowiedzi ("and they kept in touch"), podkreślając jedynie zażyłość, jaka je łączy (stąd czasownik zaprzyjaźniła się zamiast poznała).
Przykład drugi. Ktoś dzwoni, słyszy jedynie automatyczną sekretarkę i mówi z przekąsem: "Oh, yes, how could I forget - you're in Majorca". Cały wtręt o zapominaniu jest tu jedynie nieistotnym ozdobnikiem, a jego ironiczny podtekst w pełni oddamy krótkim "Ach, prawda - jesteś na Majorce".
Przykład trzeci. Dziewczyna pyta: "Where are we?", na co chłopak odpowiada: "I can't tell you that - yet. It's a surprise, OK?". Od razu widać, że zupełnie zbędne jest końcowe "OK", ale i resztę można oddać lapidarnym "To ma być niespodzianka", w którym zawiera się przecież wyjaśnienie "Nie mogę ci tego na razie powiedzieć".
marzec 2004
Część 1 (Translation Journal, październik 2002)
Część 2 (Translation Journal, styczeń 2003)
Przedruk za zgodą autora
Źródło: Arkadiusz Belczyk