JustPaste.it

Jakie uprawnienia dla copywriterów z zewnątrz?

W ostatnim tygodniu dwie osoby czytające Tako rzecze Shrew, napisały do mnie z tym samym pytaniem. Zanim napisze trzecia, może lepiej odpowiem publicznie :) Jeśli dwie osoby pytają o to samo tzn. że problem istnieje.



 

Istnieje, bo coraz więcej małych i średnich przedsiębiorstw, dostrzega korzyści wynikające z dobrych relacji z klientem.

Dwie firmy, ten sam problem

Obaj panowie, którzy do mnie napisali są właścicielami firm. Jeden pytał o newsletter, drugi o blog. Żeby zaoszczędzić swój czas, zaczęli zastanawiać się, czy nie dać większych uprawnień osobom piszącym na ich zlecenie, czyli to, co napiszą, od razu same wyślą w formie newslettera (lub wstawią na firmowy blog).

Samodzielnie, czy wspólnie ze mną

W przypadku pierwszego było to samodzielne “puszczanie” newsletterów do klientów. W przypadku drugiego samodzielne pisanie bloga. Do tej pory w obu firmach odbywało się to tak, że osoba napisała coś, a szef czytał i sam “puszczał” (lub wstawiał) na blog.

Uprzejmie informuję wszystkich, którzy mają podobny problem, żeby nie dawać 100% uprawnień.

Uzasadnienie

1. W obu przypadkach mamy do czynienia z osobami z zewnątrz, które na zlecenie firmy, mają pisać newslettery lub prowadzić blog.

2. Pamiętaj, że to TWOJA firma, TWOI klienci i to TY poniesiesz odpowiedzialność za poczynania osoby, której zlecasz pisanie bez nadzoru.

3. Relacje z klientem, to najważniejsze, o co powinna dbać firma. Jeśli nie chcesz, żeby ktoś z powodu jakiegoś “widzi mi się” lub bliżej nieokreślonego powodu (umyślnie lub nieumyślnie) popsuł cały dorobek TWOJEJ firmy, to nie dawaj mu 100% uprawnień.

4. Ile czasu zajmuje Ci przeczytanie i wysłanie (lub wstawienie) newslettera (lub notki na blogu)? 10 minut? Czy warto dla tych 10 minut, raz lub dwa razy w tygodniu, ryzykować utratę zaufania klientów i ponosić tego konsekwencje?

No dobrze, ale…

1. Co zrobić, kiedy zatrudniamy administratora, który ma dostęp do wszystkiego?

Otóż, jeśli jesteśmy małą firmą, to nie zatrudniamy kogoś z zewnątrz, zupełnie nieznanego, ale kogoś zaufanego, dobrego znajomego, który zna się na tym. Osoba, która ma dostęp do wszystkiego (dane klientów, informacje o naszych zyskach, całe oprogramowanie), nie może być osobą przypadkową!

2. Jak zatrudniam kogoś, to muszę mu ufać!

Tak, jeśli pisać do klientów ma osoba, która już pracuje w firmie, jest przeszkolona, mamy z nią kontakt na co dzień, znamy ją, to sprawa wygląda zupełnie inaczej.

Ja mówię o osobach, które:
- pracują dla nas na zlecenie (piszą teksty, bo my tego np. nie potrafimy)
- nie pracują tylko dla nas (copywriter pisze też dla naszej konkurencji)
- nie znamy ich (nawet, jeśli to znajomy znajomego)

Z moich doświadczeń

W firmach, z którymi ja współpracuję (właśnie na zlecenie), nie mam 100% uprawnień. Wyjątek to firma mojej drugiej połowy - to bardzo znaczący fakt, dla którego mam dostęp do wszystkiego od A do Z. Właściciele innych firm mają do mnie zaufanie, ale stosują słuszne zasady:

A. ograniczone zaufanie
“Moja firma, moi klienci i muszę wiedzieć, co dostają, kiedy podpisuję się pod tym moja firma, ja sam lub mój pracownik”.

B. co dwie głowy, to nie jedna
Czasami zdarza się, że klienci chcą coś dodać do mojego “dzieła”, bo właśnie im się skojarzyło z treścią i tam pasuje. Wtedy dopisują i wysyłają mi, żebym zobaczyła, jak to wygląda po modyfikacji.

C. umowa na pisanie
Od wysyłania lub wstawiania jest administrator lub właściciel (jeśli właściciel jest też adminem). Osoba pisząca ma za zadanie napisać (a nie napisać i łazić się po terenie, który nie powinien jej w ogóle interesować)

Ale to tylko moje zdanie :)



----------

Patrycja Kierzkowska jest właścicielem pierwszego w Polsce wydawnictwa ebooków http://www.escapemag.pl.
Od lat publikuje w ogólnopolskiej prasie komputerowej i biznesowej na temat komputerów, Internetu, marketingu, sprzedaży, obsługi klienta i biznesu internetowego. Autorka bloga o e-biznesie http://www.blog.shrew.pl

----------

Ten artykuł pochodzi z serwisu Artykularnia.pl - źródła darmowych artykułów do przedruku!

 

Źródło: Patrycja Kierzkowska