JustPaste.it

Ewolucja - fakt czy przypuszczenie?

  Parę uwag wstępnych 

    Na tej stronie przedstawiam bardzo zwięzłą i wyrywkową argumentację przeciwko poglądom kreacjonistów i różnych UFO-logów (do tych ostatnich zdumiewająco często należą ludzie wściekle walczący z "ciemnogrodem religijnym" i Bogiem). Wyjaśnić też muszę, że choć słowo kreacjonizm etymologicznie dotyczy każdego wierzącego w kreację (boską), to tu dyskutuję tylko z tymi, którzy kreację traktują jako proces bezpośredni, przebiegający dosłownie wg opisu ksiąg świętych. Nie odnoszę się do tych kreacjonistów, którzy widzą kreację jako siłę sprawczą, poza czasem i przestrzenią, gdyż taki sąd jest nieweryfikowalny ani pozytywnie ani negatywnie. 

    Wymieranie gatunków jest oczywistością, gdyż jak inaczej wyjaśnić brak dziesiątków tysięcy gatunków znajdywanych w skałach? Przy obecnym stanie rozpoznania Ziemi nie ma możliwości by wszystkie one żyły sobie gdzieś w ukryciu w odludnych zakątkach. Pewna, niewielka ilość gatunków uważanych za wymarłe teoretycznie mogła gdzieś przetrwać, ale nie tysiące (pomijam tu owady i pajęczaki, które do dziś nie są jeszcze dostatecznie rozpoznane, a w stanie kopalnym tym bardziej). Poza tym na naszych oczach wymiera tak dużo całych grup organizmów, że spokojnie można odrzucić wszystkie tezy o niezmienności w czasie świata organicznego.

    Również pojawianie się nowych gatunków jest faktem oczywistym. Trudno inaczej wyjaśnić, dlaczego żadnego ze współczesnych gatunków nie znajduje się w osadach starszych niż setki tysięcy czy parę milionów lat, a jednocześnie w tych samych osadach mamy mnóstwo skamieniałości wymarłych zwierząt i roślin. Oczywiście tylko znikoma część żyjących w danym czasie i miejscu organizmów zachowuje się w stanie kopalnym, w dodatku proces tworzenia się skamienielin jest silnie wybiórczy (jedne grupy mają większe szanse, inne prawie nie mają szansy na utrwalenie w skale), no i oznaczenia gatunkowe dawnych organizmów nie zawsze są pewne ale przy wielkiej bioróżnorodności dzisiejszej fauny i flory nie ma możliwości by nic się nie zachowało w stanie kopalnym.

 


 

Poglądy przeciwników ewolucji dzielą się na parę grup

  • człowiek powstał znacznie wcześniej niż mówi nauka (miliony lat wcześniej), jednocześnie z innymi gatunkami zwierząt

  • człowiek powstał znacznie później niż mówi nauka (jakieś 6 tys. lat temu), jednocześnie z innymi gatunkami zwierząt

  • człowiek (i życie) dostał się na Ziemię z kosmosu lub kosmici ukształtowali rozwój miejscowej fauny (małp) w kierunku wzrostu inteligencji i produkcji narzędzi.

  • gatunki nie przechodzą jeden w drugi, wszystkie gatunki istniejące dziś istniały w przeszłości i powstały jednocześnie. Przeważnie zwolennicy tego poglądu dopuszczają wymieranie gatunków

Poglądy te mają wspólny problem - dlaczego nie ma na nie dowodów? Jeśli Homo powstał wcześniej, to dlaczego w osadach starszych niż parę milionów lat brak narzędzi czy kości ludzkich ? To samo dotyczy wpływu kosmitów i istnienia zaginionych cywilizacji o współczesnej lub lepszej technologii - czemu nie ma ich wytworów w osadach? Jeżeli współczesne gatunki były "od zawsze" to dlaczego brak ich szczątków w osadach? A jeśli Homo powstał 6 tys. lat temu, to skąd się biorą czaszki i szkielety starsze.

Są na to podawane trzy odpowiedzi:

  1. Dowody są, ale naukowcy je ukrywają lub niszczą.

  2. Ignoruje się luki i braki w dowodach lub metodach "oficjalnej nauki" i odrzuca się alternatywne dowody lub metody potwierdzające poglądy przeciwników ewolucji.

  3. Wszystkie dowody naukowe są prawdziwe, nikt z badaczy ich nie fałszuje, a to że przeczą one dosłownej interpretacji np. Biblii jest testem na naszą wiarę. Bóg specjalnie stworzył te wszystkie naukowe dowody (np. skamieniałości, wiek skał), które przeczą tekstom biblijnym by sprawdzić czy pójdziemy za Objawieniem i Jego słowem czy będziemy raczej podążać za świadectwem swych zmysłów i rozumu.

 Z tą ostatnią odpowiedzią nie będę tu dyskutował, gdyż najpierw trzeba by udowodnić, że Bóg istnieje, potem że interweniuje na Ziemi, a na koniec że lubi żarciki w kiepskim stylu (podłożę fałszywkę i zobaczę jak się człowiek męczy i jakie wizje snuje na jej bazie). Ponieważ żadnej z tych tez nie można naukowo udowodnić, a już zwłaszcza ostatniej, to sprawę pozostawiam. Choć muszę powiedzieć, że w swoisty sposób teoria ta ma dużo zabawnego wdzięku.

Ad. 1. Z zarzutami o ukrywanie dowodów polemizuje się ciężko. Przede wszystkim ich fałsz w pewnym sensie jest nie do udowodnienia. Nie da się bowiem udowodnić, że nie ukrywa się dowodów. Nawet gdyby każdy naukowiec wpuścił do gabinetu, mieszkania i garażu śledczych, to przecież mógł je zakopać w tysiącach miejsc na Ziemi lub utopić w morzu czy rzece. Co prawda trzeba być skrajnym fanatykiem, by sądzić, że kilkaset tysięcy ludzi, działających w różnych krajach, systemach i latach, związanych finansowo i organizacyjnie z różnymi instytucjami i jeszcze większa rzesza amatorów - zbieraczy skamieniałości, dopuszcza się stałych fałszerstw. Poza tym, każdy może sam przetestować słuszność twierdzeń przeciwników ewolucji. Proszę spróbować znaleźć np. szczątki współczesnych zwierząt w osadach paleozoiku. Byle mapa geologiczna pokaże Państwu, gdzie te osady się znajdują na powierzchni, wystarczy więc szukać w warstwach, w których mamy dużo skamieniałości (bo to dowodzi nam, że w tym miejscu były dobre warunki do konserwacji padłych organizmów). Przy takiej różnorodności dzisiejszej fauny jej szczątki powinny być bez trudu znalezione w paleozoicznych osadach. O ile były!

Ad. 2. Dowody potwierdzające twierdzenia przeciwników ewolucji można podzielić na 3 grupy:

1. typu daenikenowskiego - rozstrzygające bezdyskusyjnie o słuszności twierdzenia autora... gdyby nie to, że są całkowicie fałszywe. Bo rzeczywiście, jeśli Däniken podaje, że pod takim a takim numerem inwentarzowym w Muzeum Kairskim jest model statku kosmicznego wydobyty z grobu starożytnego Egipcjanina, to rozstrzyga wszystkie spory. Niestety, kiedy naukowcy poprosili w muzeum o pokazanie eksponatu opisanego przez Dänikena, okazało się że to mumia jakiegoś chłopca. Tak samo, autor ten opisuje, że w ścisłej tajemnicy i z zawiązanymi oczyma zaprowadzono go do podziemnych komór w Andach, gdzie zobaczył wytwory supercywilizacji i ciała nieludzi, nawet zrobił zdjęcia, ale nie wie gdzie to było, nie może tam trafić, a zdjęcia nie wyszły. Do tej samej kategorii należą słynne kamienie z Ica przedstawiające starożytne rysunki współczesnych maszyn lub modeli atomu czy chromosomu. Otóż rzeczywiście, od lat w tym rejonie znane są rzadkie płytki kamienne ze starożytnymi rysunkami bogów czy innych "standardowych" tematów kultur prekolumbijskich. A te cuda techniki na kamieniach zaczął produkować miejscowy biznesmen - najpierw podrabiał oryginały, potem zaczął je rozbudowywać (bogatsze i wyraźniejsze rysunki lepiej się sprzedawały), a potem domalowywać nowe elementy. Kiedy zobaczył, że niektórzy dopatrują się tam nieziemskich wpływów, odpowiedział na zapotrzebowanie stopniowo. Nawet kupił podręczniki technologiczne i medyczne, by rysunki były idealne.

2. typu "Zakazana Archeologia" - dowody bazujące na prawdziwych danych o narzędziach sprzed pliocenu, ale nieaktualnych. W XIX wieku nauka była w powijakach, zarówno jeśli chodzi o rozpoznawanie artefaktów (wyrobów ludzkich) jak i ich datowanie. Dlatego ówcześni naukowcy opisali dużo paleolitycznych narzędzi, które narzędziami nie były (naturalne odłupki krzemieni itp.) lub też narzędzi prawdziwych, ale błędnie datowanych. W istocie rzeczy, aż do początku XX wieku nie istniały metody datowania izotopowego, wiec trudno tamte oznaczenia wiekowe, szczególnie osadów lądowych (bez fauny morskiej) brać na poważnie. Do tej grupy zaliczyć można szacowania wieku skał (i Ziemi) na bazie tempa gromadzenia się osadów. Faktycznie takie próby robiono w XIX w i otrzymywano bardzo młody wiek planety. Od dawna jednak wiadomo, że metoda ta jest błędna, gdyż tylko krótkie odcinki czasu w danym profilu dokumentowane są zachowaniem osadów (osad reprezentuje 1 % czasu w jakim się tworzył), poza tym tempo gromadzenia się osadu jest niezwykle zmienne i trudno tu o jakąś "przeciętną" i wreszcie osady oceaniczne są co jakiś czas pochłaniane w strefie subdukcji (patrz też dyskusja poniżej).

3. Trzecią grupą dowodów są wskazania, że "nauka dawno obaliła albo przynajmniej podała w wątpliwość" tezy Darwina i jego kolegów. Otóż tu zwolennicy tego poglądu popełniają dość cwane oszustwo. Wszystkie tezy Darwina nie zostały co prawda obalone, ale część jego twierdzeń jest dziś faktycznie nieaktualnych, zwłaszcza jeśli chodzi o zakładany mechanizm ewolucji. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż Darwin w XIX wieku nie mógł nic wiedzieć o genetyce, a tylko niewiele o paleontologicznych danych. Te nauki powstały lub rozwinęły się po jego śmierci. W ogóle wszystkie przyrodnicze teorie z XIXw są w jakimś stopniu nieaktualne. Tak więc prawdą jest, że niektóre aspekty teorii Darwina okazały się błędne lub nie były wówczas dobrze uzasadnione. A oszustwo przeciwników ewolucji leży w tym, że z twierdzenia "nauka obaliła darwinizm" (co też jest nadużyciem) wyciągają wniosek, iż oznacza to obalenie teorii ewolucji. Tymczasem teoria ewolucji ma się świetnie, bowiem wszystkie wnioski Darwina dotyczące istnienia ewolucji i faktu powstawania gatunków, ich zaniku, wpływu konkurencji, pochodzenia człowieka od małp (nie dzisiejszych oczywiście) zostały wielokrotnie potwierdzone. Zmieniono tylko zakładany mechanizm ewolucji, no i oczywiście mnóstwo rzeczy uściślono, dodano itd. Nieznajomość czy błąd w określeniu przyczyny zjawiska nie jest dowodem na nieistnienie samego zjawiska. Przykładowo, 200 lat temu naukowcy uważali pożary węgla kamiennego za przyczynę świecenia Słońca. To twierdzenie obalono, ale choć wytłumaczenie przyczyn świecenia gwiazdy było bzdurne, nikt nie wyciąga z tego wniosku, że Słońce nie świeci lub nie istnieje.

    Kreacjoniści często wskazują, że użycie przez naukowców słowa teoria w zwrocie "teoria ewolucji" zakłada jej spekulatywność. Ignorują przy tym fakt, iż nikt z tychże naukowców nie ma żadnych wątpliwości co do słuszności tej teorii, a wręcz traktują ją oni jako fakt. Tak więc, po prostu naukowcy rozumieją termin teoria inaczej niż kreacjoniści - na pewno nie jako "pogląd o wątpliwej wiarygodności". W każdym razie, spór jest czysto filologiczny.

Kwestia braków i luk oficjalnej nauki. Przeważnie wskazuje się tu na następujące sprawy:

a) liczy się współczesne tempo erozji kontynentów, tempo gromadzenia się osadów w oceanach, tempo znoszenia soli z lądów do oceanów itp. itd. i na tej podstawie stwierdza się, przy tak obserwowanym tempie w/w procesów to w ciągu dziesiątek czy setek tysięcy lat kontynenty powinny być zerodowane, oceany zasypane, a woda morska zasolona tak silnie, że nawet najbardziej wytrwałe organizmy by nie wytrzymały. Skoro tak nie jest, to Ziemia musi być bardzo młoda i nie może mieć postulowanych przez naukę 4,6 mld lat.
Odpowiedź:
nie dyskutuję tu poprawności obliczeń kreacjonistów (z reguły bardzo pobieżnych i niedokładnych), gdyż ewentualne popełniane przez nich przeszacowania nie wystarczą do obalenia tezy o młodości Ziemi. Podobnie drugorzędnym problemem jest, że tempo w/w procesów nie jest stałe i w przeszłości mogło być np. niższe. Odpowiedź na ich twierdzenie jest następująca: Ziemia nie jest statyczna, a obieg materii jednokierunkowy. Na miejsce skał usuniętych przez erozję, przybywa nowa materia, wydźwignięta z głębin ziemi tektonicznie (ruchy fałdotwórcze, uskoki), wylewająca się w postaci lawy wulkanicznej czy tworzona przez organizmy, zwłaszcza w trakcie zalewania lądów przez morza (pomijam tu inne, drobniejsze dostawy materii, m.in. pyłu z kosmosu). Z kolei osady i sole deponowane w oceanach są pochłaniane w strefie subdukcji, a także rozpuszczane i w postaci różnych związków wykorzystywane do budowy szkieletów lub zużywane przez organizmy. Niezależnie od tego, w strefach spredingu (rozszerzania się dna morskiego) część osadów jest przemieszczana na nowo tworzące się dna. Trzeba pamiętać, że nie każdy kawałek kontynentalnej skorupy ulega zniszczeniu (erozji), niektóre pogrzebane w głębi Ziemi mogą przetrwać miliardy lat i vice versa, czasami bardzo młode fragmenty skorupy ulegają destrukcji. Dlatego argumenty typu, "skoro kontynenty erodują to dlaczego są tam bardzo stare skamieniałości" są bez sensu.

b) skoro ewolucja to ciągłe ulepszanie swego przystosowania do środowiska, bezustanna walka o byt, z której wychodzą najlepsi to dlaczego na świecie jest tak dużo prymitywnych organizmów. Np. dlaczego jest tak dużo prymitywnych bakterii czy gąbek, a znacznie mniej ssaków?
Odpowiedź:
nie ma uniwersalnego i stałego zestawu cech, które powinien mieć organizm "dobrze przystosowany". W takim razie nie może też być jednokierunkowego rozwoju takich cech i ich dominacji. Dzieje się tak dlatego, ze środowisko  zmienia się w czasie i w przestrzeni. A więc pewne cechy bardzo przydatne w danym środowisku, w innym miejscu lub czasie mogą być szkodliwe. Np. biały kolor niedźwiedzia polarnego będzie mu poważną zawadą, gdy Arktyka się zazieleni. Po drugie mutacje są przypadkowe i nie ukierunkowane. A więc jeśli jakaś mutacja okazała się użyteczna dla lepszego dostosowania się danej grupy organizmów do środowiska, to nie wynika z tego, że była ona jedyną czy najlepszą możliwością rozwiązania problemu dostosowania się. Hipotetycznie inne mutacje, mogły dać taki sam albo jeszcze korzystniejszy efekt, tyle że akurat w danym miejscu i czasie nie zaszły (ale mogą zajść u innej izolowanej grupy tego gatunku w innym miejscu jego występowania). Po trzecie, możliwości adaptacji czy rozwiązania danego problemu adaptacyjnego zależą też od dotychczasowej budowy danego organizmu. A więc jeśli mamy dużego, ciężkiego ssaka, z krótką szyją i zaczątkową trąbą, to odpowiedzią na dużą ilość niewykorzystanego pokarmu w koronach drzew będzie wydłużanie tej trąby, a nie np. wydłużanie nóg i szyi czy wykształcenie skrzydeł by podlatywać sobie do liści. Ale przy innym planie budowy zwierzęcia, rozwiązanie problemu dostępu do pokarmu wysoko w koronie drzew może doprowadzić do zupełnie innego rozwoju. Po czwarte, wykształcenie się nowych linii rozwojowych często wynika z tego, ze dana nisza pokarmowa czy ogólnie ekologiczna była już zapełniona i osobniki które się tam nie mieściły musiały sobie znaleźć nową (lub zginąć). A więc wyjście na ląd pierwszych płazów w dewonie nie znaczyło, że bycie płazem było czymś lepszym od bycia rybą, lecz po prostu powstały możliwości kolonizacji lądu (był już tam pokarm i nie było już niszczącego promieniowania kosmicznego), co mogły wykorzystać te ryby, które i tak żyły na pograniczu tych środowisk, a jednocześnie konkurencja w nowym środowisku była dla nich mniej dotkliwa niż w starym wodnym.

    Podsumowując, bakterie nie są gorzej przystosowane do życia w swoim środowisku niż ssaki czy ptaki. Wszystkie te grupy równie dobrze sobie radzą i równie skutecznie ulegają ewolucji. Jednakże istnieją bardzo liczne nisze, środowiska, tryby życia, źródła pokarmu itp. których np. bakterie nie mogą zapełnić. W takich sytuacjach rozwijają się tam inne grupy organizmów, adaptując się do nich. Nie znaczy to, ze są one lepsze od bakterii. Są po prostu inne. Podobnie ssaki nie mogą żyć wewnątrz czyichś komórek albo w kiszkach kręgowców. A bakterie mogą. Nie wynika z tego przecież, że ssaki są gorzej przystosowane niż bakterie.

Poniżej są podane odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania i zarzuty kreacjonistów:

Czy datowania izotopowe są prawdziwe ?

Brak przykładów ewolucji

Jak mogą powstać organy złożone? Jaka jest korzyść z połowy oka?


     Na koniec inna sprawa podnoszona czasem w dyskusjach. Prawdą jest, ze wiele wczesnopaleolitycznych narzędzi kamiennych jest tak prymitywna, że istnieją olbrzymie trudności w odróżnieniu ich od naturalnych tworów. Czasami dotyczy to i bardziej zaawansowanych dzieł ludzkich (patrz np. dyskusję nad tym czy flet znaleziony w Jugosławii był fletem czy kością z naturalnymi dziurkami, albo czy pyłki kwiatów przy szkieletach neandertalczyków oznaczają pochówek z ceremoniałem czy też wiatr nawiał trochę pyłku do jaskini). Dlaczego więc, niektóre kamienie o dość problematycznych śladach obróbki uznaje się za narzędzia, a inne, podobne, ale pochodzące z warstw starszych niż akceptowany wiek pojawienia się Homo, uznaje się za naturalne kamienienie? Czy gdyby niektóre z "narzędziopodobnych" kamieni znajdywanych w eocenie czy paleocenie umieścić w wąwozie Olduvai w warstwach z Homo, to czy naukowcy nie uznali by ich za dzieło rąk ludzkich? Osobiście sądzę, że tak. Jednak problem polega na tym, że obok okazów wątpliwych, które przypisywane są ludziom na zasadzie prawdopodobieństwa (bo leżą w miejscu, gdzie już były znajdywane inne) i chęci odkrycia (trzeba coś wykazać, by dostać nowy grant, więc odrobina autosugestii robi cuda), na stanowiskach plioceńskich i plejstoceńskich są też znajdywane okazy niewątpliwie obrobione ręką ludzką (lub australopitecką). Tymczasem w starszych utworach nie ma żadnych niewątpliwych znalezisk ! Poza tym, w nauce obowiązuje zasada, że nadzwyczajne twierdzenia wymagają nadzwyczajnych dowodów. A więc znaleziska, które potwierdzają fakty już wcześniej udowodnione nie są poddawane takiej krytycznej ocenie jak znaleziska przełomowe. I dlatego kawał krzemienia z odłupaną byle jak krawędzią ze żwiru eoceńskiego nie będzie uważany za dzieło ludzkie, choć gdyby był w plejstocenie, to jakiś entuzjasta mógłby go opisać jako narzędzie. 

Olbrzymia liczba argumentów kreacjonistów lub ich zarzutów wobec ewolucji doczekało się odpowiedzi naukowej. Niestety po angielsku: Evowiki

Osobom zainteresowanym UFO, Daenikenem itp. polecam zapoznanie się z książką przedstawiającą argumenty naukowe obalające takie tezy : Artymowski D. et al., 2000: Z powrotem na Ziemię. Prószyński i S-ka.


Trochę statystyki o różnych hochsztaplerkach, niekoniecznie kreacjonistycznych :
    Komenda Główna Policji [Metro VIII 2006; dane potwierdzone przez KGP w mailu do mnie] poinformowała, że porady jasnowidzów i różdżkarzy nt. m.in. miejsca przebywania zaginionych osób lub zwłok udzielone policji okazały się nieprawdziwe w 98,18 % ! 1,82 % trafności jest wybitnie znikomym rezultatem, jeśli zważyć, że czasami lokalizacje są dość oczywiste (jeśli 2-latek znikł z domu na wsi, rodzice i sąsiedzi przeszukali już okolicę, a 100 m od domu jest spore jezioro, to istnieje znaczna szansa trafienia, gdy wskaże się na jezioro).


UWAGA. POWYŻSZY TEKST LUB JEGO CZĘŚĆ MOŻNA UMIESZCZAĆ NA SWOICH STRONACH WWW TYLKO POD WARUNKIEM PODANIA AUTORA I ADRESU MOJEJ STRONY. POŻĄDANE, ACZ NIEKONIECZNE JEST POINFORMOWANIE MNIE O WYKORZYSTANIU MOICH MATERIAŁÓW. W PRZYPADKU STRON O ZASTRZEŻONYM DOSTĘPIE WYMAGAM UZYSKANIA MOJEJ ZGODY I UMOŻLIWIENIA MI WSTĘPU NA TĘ STRONĘ.

 

 

Autor: Robert Niedźwiedzki