JustPaste.it

Czy Medytacja Transcendentalna jest techniką pozbawioną treści religijnych?

„Medytacja transcendentalna jest naturalną techniką, która pozwala świadomemu umysłowi doświadczać coraz to bardziej subtelnych stanów psychicznych, aż do momentu dotarcia do samego źródła psychiki, nieograniczonego zasobu energii i twórczej inteligencji. Ta prosta praktyka poszerza zdolności umysłu świadomego i człowiek może wykorzystać swój potencjał we wszystkich dziedzinach myśli i czynu.”

Tak brzmi oficjalna definicja TM, podawana do informacji publicznej przez lidera organizacji, Maharishiego Mahesha Yogiego. Przedstawia on założony przez siebie ruch jako instytucję naukową, której praktyki nie mają nic wspólnego z religią. Podobnie wypowiadają się na ten temat członkowie organizacji, którzy chcą zachować zgodność z wypowiedziami swego mistrza.

Czy jednak rzeczywiście mamy tu do czynienia tylko z jakąś, pozbawioną treści religijnych, techniką? Czy to, co głoszą przedstawiciele organizacji potencjalnym członkom, jest zgodne z prawdą? Aby odpowiedzieć na te i inne pytania, przyjrzyjmy się nieco bliżej temu zjawisku.

Medytacja Transcendentalna dotarła na Zachód w 1957 roku wraz z naukami Maharishiego, który, opracowawszy tzw. „Wytyczne Planu Światowego”, postanowił wdrażać go w życie. Założył on w Londynie Międzynarodowe Towarzystwo Medytacji (International Meditation Society), jednak dopiero w 1967 roku zaczął odnosić sukcesy.

Powodem znacznego wzrostu zainteresowania się świata technikami TM była znajomość Maharishiego z Georgem Harrisonem, jednym z Beatlesów. Członkowie zespołu byli przez pewien czas zafascynowani naukami hinduskiego mistrza, który gościł ich nawet w swojej rezydencji w Indiach. Szczególne zainteresowanie Beatlesów technikami TM można było zauważyć w tekstach ich piosenek z tamtego okresu.

Od tej pory setki osób zaczęły praktykować medytację, płacąc ogromne pieniądze za specjalne kursy, które miały zmienić na lepsze ich życie. Jednak gdy tylko fascynacja zespołu wschodnim mistrzem i jego naukami wygasła, TM straciła znaczną część swoich zwolenników.

Maharishi powrócił do rodzinnych Indii, gdzie wkrótce odniósł ogromne sukcesy finansowe. Niestety, w 1970 roku znów musi uciekać na Zachód ze względu na problemy z tamtejszymi władzami. Tym razem jednak powraca z udoskonalonym planem, który ma głównie na celu założenie licznych ośrodków kształcenia nauczycieli. W latach osiemdziesiątych TM przeżywa prawdziwy renesans.

Czy sukces ten byłby jednak możliwy, gdyby nie to, iż ruch mieni się jako organizacja naukowa, nie mająca nic wspólnego z religią? Sam Maharishi twierdzi, że: „Gdyby TM była religią, miałaby znaczenie tylko dla nielicznych”.

Rzeczywiście możemy upatrywać sukces TM właśnie w tym, iż potrafiono dostosować ją do realiów świata zachodniego, który potrzebuje nieco bardziej naukowego podejścia do życia i w tym również szuka sposobu na osiągnięcie szczęścia. Dowodem na to może być stosunkowo niewielkie zainteresowanie innymi wschodnimi sektami, które próbują przenosić na Zachód nie tylko swoją ideologię, ale również styl ubierania się, kulturę, itp.

Dla większości europejskiego społeczeństwa niemożliwe są do przyjęcia jako swoje, często „bajkowe” wierzenia Wschodu. Ludzie wolą tu zdecydowanie łudzić się, że można praktykować np. medytację jako pewnego rodzaju technikę, która ma ich doprowadzić do osiągnięcia wewnętrznej harmonii, czy rozwinąć jakieś stłumione zdolności.

Maharishi doskonale zdawał sobie z tego sprawę, dlatego celowo nadał swojej organizacji charakter naukowy. Dodatkowo, aby wzbudzić zaufanie potencjalnych praktyków, zgadzał się na przeprowadzanie badań nad stosowanymi w ruchu technikami.

TM w rzeczywistości kryje w sobie mnóstwo hinduistycznych praktyk, których trudno nie zauważyć.

Już na samym początku, podczas inicjacji, spotykamy się z obrzędem o charakterze czysto religijnym, tzw. pudżą. Jest to ceremonia, którą odprawia dla ucznia jego nauczyciel. Osoba, która ma być poddana inicjacji przynosi ze sobą podarunki w postaci owoców, kwiatów, opłaty i białej chusteczki. Dary te są składane w ofierze w czasie rytuału sanskryckiego, podczas którego wypowiada się imiona hinduskich bóstw i oddaje nabożną cześć zmarłym mistrzom duchowym (największym szacunkiem, równym Bogu, cieszy się Guru Dev - nauczyciel Maharishiego).

Wszystko to przypomina adorację, zwłaszcza gdy przetłumaczymy wypowiadane modlitwy. Fragment jednej z nich brzmi: „Guru w chwale Brahmy, Guru w chwale Wisznu, Guru w chwale wielkiego Pana Siwy, Guru w chwale osobowej transcendentalnej pełni brahmana, jemu, Sri Guru Devowi przystrojonemu chwałą, kłaniam się.” Warto również zastanowić się dlaczego osobom wprowadzanym nakazuje się zachowanie w ścisłej tajemnicy tego, czego doświadczyli w czasie obrzędu.

Następną rzeczą, która świadczy o religijnym zabarwieniu TM, jest mantra, którą adepci ruchu otrzymują w czasie inicjacji. Zwolennicy Maharishiego twierdzą, że jest to tylko dźwięk posiadający właściwości wibracyjne, które wywołują określone skutki psychofizyczne. Jednak w rzeczywistości mantra odwołuje się do hinduskich bóstw i jest jedną z powszechnych form oddawania im czci. Niestety, niewiele osób praktykujących w TM zdaje sobie sprawę ze znaczenia słów, które powierzono im w sekrecie. Przyczyną tego jest nieznajomość sanskrytu, jak również obowiązująca tajemnica (nie można nikomu wyjawić swojej mantry).

Zastanawiający jest to fakt, nawet jeżeli Maharishiemu nie zależało na tym, czy ktoś odkryje prawdziwe znaczenie mantry czy nie. Jak wytłumaczyć więc tą tajemniczość? Jeżeli nie chodzi o religię, a tylko naukową metodę, to jaką rolę odgrywają tutaj te wszystkie obrzędy?

Próby wykazania czy TM jest praktyką religijną, czy też nie, podjął się sąd okręgowy w New Jersey. W 1976 roku zaniepokojeni obywatele wnieśli sprawę o łamanie konstytucji przez nauczanie w szkołach publicznych TM, która według nich wiąże się z religią. W 1977 roku został wydany wyrok, w którym jednoznacznie stwierdzono, iż praktyki TM rzeczywiście mają charakter religijny.

Sam Maharishi niejednokrotnie zdradził prawdziwą tożsamość swojej organizacji. W tajnym dokumencie „The Holy Tradition”, który otrzymują nauczyciele TM, możemy przeczytać takie oto pouczenie Maharishiego:

„Może się zdarzyć, że ktoś, kto zobaczy, jak spełniamy ofiarę przed wizerunkiem, będzie dowodzić, że określanie nas jako sekty jest słuszne, a zatem próbowałby rzucić cień na powszechność Ruchu Odnowy Duchowej... Podejmujemy to wyzwanie mówiąc:... Tak, jesteśmy z siebie dumni, że tak mocno trzymamy się pnia będącego źródłem pożywienia dla każdej gałęzi; jeśli z tego powodu określa się nas jako sektę lub „izm” to niech ta powszechna sekta, ten powszechny „izm” będą pozdrowione”.

To nie jest jedyny przykład, gdy publiczne wypowiedzi Maharishiego różnią się od tych, zamieszczonych w publikacjach dostępnych jedynie członkom ruchu. Dlatego może zamiast wierzyć ślepo we wszystko, co podaje się nam na „tacy” w licznych ofertach i reklamach kierowanych do nas, jako potencjalnych „klientów”, warto nieco dokładniej prześledzić działalność organizacji.

Joanna Chaberska
Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacj

 

Źródło: Joanna Chaberska