JustPaste.it

Podręcznik latania

Są płyty, które zmieniają życie. W różny sposób. Po wysłuchaniu niektórych zaczynamy inaczej patrzeć na najbliższych, zauważamy samotnego sąsiada z parteru. Odmiennie przyglądamy się światu, który nas otacza. Spostrzegamy nagle, że życie oferuje nie znane nam dotąd barwy. Gdy znajdziemy taki album rozpoczynamy podróż inną ścieżką muzyczną. Szperamy po naszych półkach z płytami i stwierdzamy nagle, że to co kiedyś uznawaliśmy za znakomite, wybitne; jest mniej warte niż myśleliśmy kiedyś (to „kiedyś” było tuż przed włożeniem Tej płyty do odtwarzacza). 8 listopada na nową ścieżkę wrażliwości naprowadziła mnie Kate Bush swoją płytą „Aerial”, którą wręcza słuchaczom po 12 latach nieobecności w świecie muzyki.

 

 „Aerial” to materialnie i metaforycznie płyta o dwóch twarzach. Dostajemy bowiem nie jedną, a dwie płyty od Kate Bush. Pierwsza zatytułowana jest „The Sea Of Honey”. Nie znajdziemy na niej oczywistych przebojów. Promujący wydawnictwo „Aerial” utwór „The King Of The Mountain” (tekst inspirowany życiem Elvisa Preasley’a) w niczym nie przypomina słynnej „Babooshki”. Jest to spokojny utwór, który z czasem trwania nabiera dynamiki. W swojej stylistyce i budowie przypomina bardziej „Running Up That Hill” („Hounds Of Love” z 1985). Atutem piosenek zebranych na pierwszym CD jest nastrojowość, która powoduje, że są one pełne ciepła i szczerości. Bush opowiada o pięknie codzienności, o swoich małych radościach. Brzmienia instrumentów renesansowych wypełniają utwór ”Berti”, który jest poświęcony jej synowi. Drugą ważną piosenką dla Kate jest aksamitny „The Coral Room”, w której żegna się ze swoją zmarłą matką. „Mrs. Bartolozzi” to utwór, za który zostanie zapewne przeklęta przez feministki, śpiewa w nim bowiem o tym, jaką radość sprawia jej sprzątanie i pranie. „The Coral Room” jaki i „Mrs. Bartolozzi” wypełnione są głównie dźwiękami fortepianu i głosem Kate. W kameralnym „How To Be Invisible” znajdziemy przepis na niewidzialność. „The Sea Of Honey” jak mówi Bush, ma być kontynuacją albumu „Hounds Of Love”.

 

Syn Kate, Berttie wita nas na początku drugiej płyty słowami: The day is full of birds. Sounds like there saying words”. Tym zdaniem zaczyna się dziewięcio - częściowa suita, jaką przygotowała dla słuchaczy Kate Bush na drugim krążku – “The Sky Of Honey”. Użycie tej nie popularnej zbyt dla muzyki formy muzycznej może zaskoczyć wielu słuchaczy (znane suity muzyki popularnej nagrali: Mike Oldfield - Tubular Bells 1973 i Ommadawn 1975, Rick Wakeman - The Six Wives of Henry VIII 1972 oraz Pink Floyd - Atom Heart Mother Suite 1970 i Echoes 1971). Kate wspominała, że inspiracją dla tego albumu były trele ptaków. Słychać to w „The Sky Of Honey”. Przez trwanie całego albumu towarzyszy nam motyw ptaków – w każdym z utworów słyszymy ich śpiew pomiędzy poszczególnymi suitami. Na drugim krążku Bush oprowadza nas po świecie widzianym oczami dziecka. Stara się nakłonić do tego, byśmy przestali patrzeć na wszystko, co nas otacza, jak dorośli. A zaczęli tak, jak jej syn, czy też ona. Używa w tym celu celnych argumentów. Muzyka jest magiczna, refleksyjna (dużą rolę odgrywają tu partie orkiestrowe nagrane przez nieżyjącego już Michaela Kamena). Dźwięki zapraszają do tego, by położyć się na trawie i rozmarzyć się („Somewhere in Beetween”, „Architect’s Dream”). Kate Bush zaprasza słuchaczy na wycieczkę. Mamy okazję popatrzeć na malarza, który właśnie tworzy obraz. Obejrzeć miodowy zachód słońca w trakcie latynoskiego „Sunset”, poczuć ciepło letniego słońca, spojrzeć na ocean i popływać w nim. Na koniec tej wyprawy możemy pofrunąć razem z Kate i przypomnieć sobie jak śmialiśmy się będąc dziećmi (kulminacyjny „Aerial”, w którym słyszymy śmiech Kate).

 


Ta płyta to muzyczna przeciwność albumu „Hounds Of Love”, który jest pełen samplingu, syntezatorów czy też komputerowych perkusji. W dobie powszechnego używania komputerowych instrumentów, „Aerial” zachwyca orkiestrowymi i fortepianowymi aranżacjami (przypomina on nieco album „Never For Ever”). Nie musimy się tu obawiać festiwalowych nieco aranżacji z płyty ”Kick Inside”. Na „Aerial” nie usłyszymy zbędnych dźwięków, czy słów. Jednym z największych atutów tej płyty jest to, że nie znajdziemy na niej typowych radiowych przebojów. Wynajdziemy tu inne, trudniejsze „hity” (choćby piosenka „Pi” w trakcie, której Bush wyśpiewuje ciągi liczb składających się na tą tajemniczą liczbę). Gdyby znalazł się na tych dwóch płytach, choć jeden „przebój”, „Aerial” straciłby całą swoją wartość.

Co zrobimy z zaproszeniem? Czy odważymy się i skorzystamy z niego? Śmiałości trzeba przecież, by porzucić to czym się żyło przedtem. I spojrzeć na świat i ludzi inaczej niż przedtem. Ale skoro jej się udało, to czemu nie miałoby się to udać nam? Nauczyciela mamy znakomitego, wtedy o jakże świat byłby piękniejszy i prostszy. Życzyłabym sobie, by choćby 10% procent muzyków wracało po 12 latach z takimi płytami. I miało na uwadze słowa Kate Bush:Nie chcę żyć w oślepiającym blasku reflektorów. Moja twórczość rodzi się w ciszy i wymaga dużo czasu – to logiczne, chociaż niektórym wydaje się bardzo dziwne. Nie wiem jak Wy, ale ja idę polatać.

Licencja: Creative Commons - bez utworów zależnych