JustPaste.it

Barcelona 2006 - relacja z wyprawy

Na początku kwietnia wyjechałem służbowo do Barcelony. W ciągu trzech dni starałem się wykorzystać każdą wolną godzinę przed i po targach na zwiedzanie Barcelony. Niewiele czasu miałem na sen i odpoczynek ale było warto.

Samolotem z Wrocławia przez Monachium dotarłem na lotnisko w Barcelonie wczesnym popołudniem. Do centrum miasta spod samego terminalu kursuje Aerobus, którym za 3,75EUR dostałem się w ciągu niecałych 30 minut na pierwszy przystanek - Placa de Espanya. Ogromny plac jest doskonałym miejscem na przesiadkę do metra, które jest najlepszym środkiem komunikacji w Barcelonie. Bilet na jeden przejazd za 1,20EUR można kupić w kasie lubZamek Montjuic automacie. Przejechałem tylko dwa przystanki zieloną linią metra i dotarłem do stacji Paral-lel, skąd udałem się do pobliskiego hotelu o tej samej nazwie. 

Nie tracąc czasu pospiesznie opuściłem hotelowy pokój i ruszyłem pieszo w stronę pobliskiego wzgórza Montjuic. Drogę na szczyt pokonałem zarówno ścieżkami jak i częściowo poboczem asfaltowej drogi. Droga pod górę jest stroma, przez co bardzo wyczerpująca ale im wyżej byłem, tym piękniejsze widoki mogłem oglądać. Na szczycie wzgórza znajduje się Zamek Montjuic do którego prowadzi zwodzony most. Wstęp na teren zamku jest bezpłatny z wyjątkiem wnętrz w których znajduje się muzeum wojskowe którego nie zwiedzałem. O ile z centrum miasta trudno jest wypatrzyć zamkowe wzgórze, to z samego zamku rozpościera się wspaniała panorama na miasto, port i morze.

Schodząc ze wzgórza przeszedłem przez opustoszałe już o godzinie 20 ogrody oraz obok stadionu olimpijskiego i dotarłem pod drzwi Pałacu Narodowego. Razem ze mną na kamiennych schodach przysiadło sporo osób. Zakładałem, że turyści podziwiają widok w stronę Placa de Espanya, ale po kilku minutach okazało się, że wszyscy czekają na spektakl wody i światła o którym wprawdzie wiedziałem, że się odbywa ale latem, a nie w kwietniu. Punktualnie o godzinie 20.30 fontanny wody trysnęły w górę. Zaczęło się ściemniać gdy wszystkie strumienie wody zostały oświetlone. W tym momencie doceniłem statyw który zabrałem ze sobą. Stopniowo Fontanna schodząc w dół po schodach na coraz to niższe poziomy mogłem robić zdjęcia kolorowych fontann, które z każdą minutą były coraz bardziej efektowne. Po godzinie spektakl zakończył się równie niespodziewanie co zaczął, a do hotelu wróciłem metrem.

Następnego dnia wcześnie rano ruszyłem na piechotę w stronę centrum. Na początek była opustoszała jeszcze aleja Las Ramblas. Od razu zrozumiałem, że muszę tu wrócić ale najlepiej wieczorem, a przynajmniej po południu. Bez turystów, artystów i sprzedawców Las Ramblas jest zwykłą ulicą, a nie deptakiem tętniącym życiem. Pobliskie stare miasto z katedrą zachwyca nawet o poranku, a spieszący wówczas do pracy Hiszpanie są liczniejszą grupą od pojedynczych turystów do których tego ranka można było mnie zaliczyć. Idąc dalej dotarłem do Parku Cytadela. Zanim jednak na dobre zagłębiłem się w ogrodowych alejkach opuściłem na chwilę park aby zobaczyć z bliska Arc del Triomf znajdujący się na końcu alei wysadzanej palmami. 

Park Cytadela był w remoncie i pewne części zostały ogrodzone płotem, ale i tak warto było przespacerować się w porannych promieniach słońca pośród zieleni, która tworzy oazę ciszy i spokoju w centrum miasta. Bardzo chciałem zobaczyć kaskadę wodną przy projektowaniu której pomagał Gaudi, ale i ona była niestety w remoncie. Bez tryskających i spływających strumieni wody kaskada nie prezentowała się oczywiście w pełni, ale już sama neobarokowa konstrukcja kaskady oraz rzeźby robią wrażenie i pozwalają wyobraźni usłyszeć plusk wody ożywiający artystyczne dzieło. Po położonym nieopodal jeziorze pływają zwykle łódki ale w czasie mojejPark Cytadela wizyty wszystkie były unieruchomione na środku wodnej tafli. Ponieważ czas mnie gonił miałem tylko kilka minut na oglądanie tego urokliwego oczka wodnego.

Kolejne miejsce które udało mi się zobaczyć tego poranka to Barceloneta, gdzie przyjazny klimat tworzą wąskie uliczki i niewysokie domy z licznymi balkonami. Dzielnica Barcelony położona jest nad samym morzem i dzięki temu mogłem udać się na plażę. Udało mi się znaleźć kilka muszelek i spotkać kilka osób, które mimo wczesnej pory opalały się na piasku. Wróciłem do hotelu przechodząc obok przystani portowej i kolumny Krzysztofa Kolumba, a także przez krótki odcinek Las Ramblas, która zaczynała już tętnić życiem. Do zwiedzania miasta mogłem powrócić dopiero po wizycie na targach na które przyjechałem do Barcelony.

Po południu pojechałem metrem na stację Lesseps z której udałem się do Parku Guell. Dzieło Antonio Gaudiego znajduje się na liście UNESCO i spodziewałem się opłaty za wstęp, a tymczasem dzięki mojej wizycie w Barcelonie poza sezonem wstęp do parku był bezpłatny. Znane rzeźby - motywy charakterystyczne dla Prku Guell wyłożone mozaiką oraz taras widokowy z długą ławką były niestety oblegane przez tłumy młodzieży do tego stopnia, że ciężko było zrobić zdjęcia. Zwiedzanie centralnej części parku straciło przez to na atrakcyjności, ale na szczęście park jest na tyle duży, że udało mi się oddalić od tłumów i obejrzeć efekty pracy Gaudiego. 

Przez resztę popołudnia i wieczoru przemierzając Barcelonę na piechotę udało m isię zobaczyć kilka innych dzieł Antonio Gaudiego wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Casa Mila Niektóre z nich jak Casa Vicens oglądałem tylko z zewnątrz, ale słynną Casa Mila zwiedziłem także wewnątrz. Wstęp jest oczywiście płatny - bilet kosztuje 8EUR. Dopiero w środku okazało się, że środki bezpieczeństwa stosowane na turystach są porównywalne z odprawą na lotnisku. Prześwietlanie bagażu oraz przejście przez bramki może i są konieczne ale jak zwykle odbierają w jakiej części przyjemność zwiedzania. Na dodatek plecaki i torby trzeba zostawić w przechowalni. Przy tym wszystkim aż dziwne, że można zabrać ze sobą aparat i robić zdjęcia bez dodatkowych opłat. Poruszać po Casa Mila można się tylko po wyznaczonej trasie i w określonym kierunku - porządku pilnuje niezliczona ilość osób, których w niektórych miejscach było więcej niż turystów. 

Pierwszy etap to wjazd windą na najwyższą kondygnację z której przechodzi się na dach. W przeciwieństwie do dachów "zwykłych" domów można z wysokości podziwiać nie tylko okolicę ale również finezyjnie ukształtowane kanały wentylacyjne i kominy. Z dachu Casa Mila widoczna jest Sagrada Familia - kolejny punkt na liście mojej wędrówki. Wcześniej jednak program zwiedzania przeprowadził mnie przez kilka pomieszczeń Casa Mila urządzonych w dawnym stylu, które wyglądały tak jakby nadal były zamieszkane. Sypialnie, salony, łazienki, pokoje służby, kuchnia i pokój dziecinny wyposażone we wszystkie sprzęty są swego rodzaju skansenem dla tego niesamowitego domu.

Sagrada Familia jest bez wątpienia jednym z symboli Barcelony który trzeba zobaczyć, ale niestety z braku czasu udało mi się obejrzeć tą budowlę tylko z zewnątrz. O ile z daleka Sagrada Familia wydaje się ogromna, to z bliska aż trudno ją porównać z czymkolwiek, bo widać tylko poszczególne części świątyni. Nie sposób ogarnąć wzrokiem całe dzieło Antonio GaudiegoSagrada Familia któremu poświęcił ostatnie lata swego życia. Obecnie nadal trwają prace przy budowie którą rozpoczęto ponad sto lat temu. Pomimo wyznaczenia zakończenia prac na rok 2020 wydaje się, że Sagrada Familia nigdy nie zostanie ukończona. I może właśnie taki ma być los największego dzieła wielkiego mistrza, który wielokrotnie zmieniał i poprawiał projekt swojego życia.

Było już późno gdy wracając do hotelu mijałem kolejny dom Gaudiego - Casa Batllo. Doskonale oświetlony budynek wyróżnia się spośród sąsiednich domów charakterystyczną formą i stylem. Udało mi się też wreszcie przejść całą Las Ramblas wypełnioną nocnym życiem. Dopiero w trzecim podejściu przekonałem się dlaczego tyle osób wybiera w Barcelonie ten właśnie deptak. Dla mnie był to ostatni akcent Barcelony w tym trzydniowym spotkaniu ponieważ kolejnego dnia nie miałem już możliwości odkrywania nowych miejsc. Rano musiałem się spakować, aby bezpośrednio po targach udać się prosto na lotnisko. Moja pierwsza przygoda ze stolicą Katalonii dobiegła końca ale mam nadzieję na kolejne spotkanie w przyszłości.

 

Źródło: http://www.adamski.pl/podroze/barcelona/