JustPaste.it

Ćwierćwiecze peceta?

Tekst ten opublikowała 9.08.2006 r. “Polityka” z pewnymi skrótami. Tytuł redakcyjny był “Pecet z myszką”. Poniżej tekst pełny.

Ćwierćwiecze peceta?

12 sierpnia 1981 nastąpiło wydarzenie, które zainteresowało wówczas w zasadzie tylko fachowców i stosunkowo nieliczną garstkę entuzjastów: firma IBM zaanonsowała wprowadzenie na rynek urządzenia o nazwie IBM PC.

Zaczęła się „era pecetów” – i nikt chyba w owym 1981 roku nie przypuszczał, że w dwadzieścia pięć lat później klony i mutacje tego urządzenia będą obecne niemal w każdym domu cywilizowanego świata, a umiejętność jego obsługi będzie uznawana za element wykształcenia podstawowego…

Mam przed sobą firmową notatkę IBM, poświęconą tej okazji. Zaczyna się tak: IBM Corporation today announced its smallest, lowest-priced computer system — the IBM Personal Computer… I dalej w swobodnym tłumaczeniu: Przeznaczony do użytku w przedsiębiorstwie, szkole i domu, łatwy w użyciu system sprzedajemy za niewielką sumę 1565 dolarów. Oferuje on użytkownikowi liczne zaawansowane właściwości i – z opcjonalnym oprogramowaniem – pozwoli na uruchomienie setek popularnych aplikacji. (…) „Jest to komputer dla niemal każdego człowieka, który chciałby mieć coś takiego w biurze, w uczelni czy w domu” – powiedział wiceprezes IBM, C. B. Rogers, Jr. „Wierzymy, że jego wydajność, niezawodność i łatwość użycia uczyni go najbardziej zaawansowanym komputerem osobistym na rynku”…

Zwróćmy uwagę na wytłuszczone zdanie. Mówi nam ono wprost – i to ustami wysokiego urzędnika firmy – że pojawia się oto nie pierwszy komputer osobisty, ale tylko najbardziej w danym momencie zaawansowany, co – jak sądzę – uzasadnia użyty w tytule znak zapytania. Komputery osobiste mają bowiem znacznie więcej niż ćwierć wieku historii; zanim jednak zrobimy w tę historię niedługą wycieczkę – określmy o czym właściwie mówimy.

Przyjmijmy więc, że za komputer osobisty uznamy elektroniczną cyfrową maszynę matematyczną, programowalną, przenośną, produkowaną masowo i względnie tanią, której używanie nie przekracza możliwości intelektualnych przeciętnego człowieka. Zauważmy, że w ten sposób wykluczymy z dalszych rozważań wszelkie ręczne arytmometry, suwaki, kostki Napiera, czy inne liczydła; gdyby nie to, musielibyśmy sięgnąć do prehistorii i uznać za osobisty sprzęt obliczeniowy rysowane na piasku linie prymitywnego abaka. Czy nawet pierwszy dostępny człowiekowi sprzęt obliczeniowy, jakim była ręka z jej pięcioma palcami.

Zanim jednak spróbujemy odpowiedzieć na narzucające się pytanie o nazwę pierwszego w dziejach komputera osobistego i datę jego narodzin – a okaże się, że nie jest to wcale pytanie łatwe – poświęćmy trochę miejsca naszemu „jubilatowi”, czyli maszynie IBM PC. Było to typowe i dziś prostopadłościenne kładzione poziomo (dzisiejsza obudowa typu „wieża” pojawiła się znacznie później) szare pudło o rozmiarach ok. 51 na 42 na 14 cm, i masie bez napędu dyskietek ponad 9,5 kg (mogły być dwa napędy, co powiększało masę o z górą 3 kg; dyskietki ówczesne miały zapomniany dziś rozmiar 5 ¼ cala, co i tak stanowiło duży postęp w stosunku do poprzedniego standardu 8 cali!).

Pierwszy pecet dysponował zabawną dla dzisiejszych maniaków komputerowych pamięcią ROM (czyli tą zapisaną przez producenta na stałe)… 40 kilobajtów. Jeszcze większe rozbawienie wywołuje dziś informacja o wielkości oferowanej pamięci operacyjnej RAM, która mogła wynosić – „wedle życzenia nabywcy” – od 16 do 256 kilobajtów; przypomnijmy, że dzisiejszy standardowy komputer domowy ma przeważnie 512 megabajtów, zaś te bardziej „wypasione” maszyny do obróbki filmów, profesjonalnej grafiki czy nawet bardziej wymagających gier potrzebują do komfortowej pracy pamięci jeszcze kilkakrotnie większej!

Maszyna nie była również szybka. Jej serce stanowił proces firmy Intel, nazywany 8088, a taktowany zegarem o częstotliwości 4,77 MHz; miliony razy wolniejszym od dzisiejszych. Była dostarczana wyłącznie wraz z klawiaturą; monitor (kolorowy – jeśli kolorem można nazwać pisanie na ekranie wyłącznie liter i cyfr w ośmiu barwach na 16 rodzajach tła) i prostą, wolną drukarkę trzeba było nabywać oddzielnie. Nawiasem mówiąc, taka decyzja była dość kosztowna: rozbudowany pecet kosztował 4500 dolarów. „Rządził” maszyną dostarczony firmie IBM przez niejakiego Billa Gatesa – dziś najbogatszego człowieka świata – system operacyjny MS-DOS w wersji 1.0; warto zaś w tym miejscu przypomnieć komu trzeba (a zwłaszcza młodzieży), że onże Gates wcale tego systemu nie stworzył: on tylko dostosował do potrzeb IBM nabyty czujnie przez jego raczkującą wówczas firmę za śmieszną sumę 25 000 dolarów system QDOS autorstwa T. Patersona. Ów Paterson zresztą też tylko udoskonalił i przerobił jeszcze starszy system CP/M, stworzony dla innego typu procesora w roku 1974 przez Gary’ego Kildalla i Gordona Eubanksa…

Ale wróćmy do pierwszego peceta i jego oprogramowania. Mimo zabawnych dla współczesnego człowieka parametrów technicznych, za pomocą tej maszyny dało się rzeczywiście sporo zrobić. Przede wszystkim miała ona wbudowany na stałe prosty tzw. interpreter języka programowania BASIC; i znów zauważmy, że powszechne przypisywanie tego rozwiązania i autorstwa samego języka Gatesowi jest niezupełnie słuszne: wielki Bill dostosował tylko do potrzeb IBM i konkretnego mikroprocesora język, stworzony w roku… 1964 przez Johna Georga Kemeny’ego i Thomasa E. Kurtza. No, ale to dzięki temu właśnie dostosowaniu dziesiątki tysięcy ludzi nauczyły się samodzielnie tworzyć programy, nie tylko rozwiązując w ten sposób jakieś ważne dla siebie czy własnych firm zadania, ale i czerpiąc z tej działalności ogromną satysfakcję intelektualną. Ale i bez samodzielnego programowania można było sięgnąć po gotowe już aplikacje o całkiem sporych możliwościach; przypomnijmy, że już wówczas istniał zupełnie przyzwoity program do opracowywania tekstów EasyWriter czy świetny protoplasta dzisiejszego arkusza kalkulacyjnego Excel o nazwie VisiCalc. Nie mówiąc już o sporym stosiku oprogramowania biznesowego i naukowego.

Tak więc – pierwszy pecet był niewątpliwie maszyną udaną i przydatną. Ale – jak powiedzieliśmy – nie był z pewnością pierwszym w historii komputerem osobistym. Wspomnijmy choćby niezwykle popularne – również w Polsce – i tanie komputerki sir Clive’a Sinclaira, których udaną serię rozpoczął sławny ZX-80 (1980 rok).

„Peceta” poprzedza historycznie także… polski mikrokomputer K-202, konstrukcji Jacka Karpińskiego, pierwszy w naszym kraju wykorzystujący układy scalone, pod względem wydajności obliczeniowej – zdaniem ekspertów – nie ustępujący w niczym pierwszym maszynom IBM PC, produkowany w latach 1981-83. Ta niezwykle udana konstrukcja została z pełnym sukcesem pogrzebana w polskim piekle zawistników; nie może się jednak ubiegać o pierwszeństwo. Kolejka pretendentów dopiero się zaczyna.

Przed pecetem i przed K-202 oraz maszynkami sir Cilve’a był już bowiem także na rynku choćby Apple (w wersjach I i II), pradziadek dzisiejszych wysoko cenionych przez profesjonalistów „makówek”, sprzedawany już w latach 1976-1977; można go nazwać pierwszym komputerem osobistym masowo produkowanym – ale też nie po prostu pierwszym. Bo z kolei przed nim była cała seria stosunkowo niewielkich maszyn produkcji… samego IBM; peceta poprzedził bezpośrednio model 5150, a przed nim były Datamaster, 5120, 5110, 5100 Wszystko to były maszyny w układzie „all-in-one”, z wmontowanym niewielkim monitorem. Jeśli jednak można je uznać za nieduże, i od biedy uznać za wytwarzane seryjnie – to z dostępnością jest raczej kiepsko: potrafiły kosztować do 20 000 dolarów…

Ale i przed nimi było coś ciekawego: słynny Altair firmy MITS. Ta historyczna maszyna – o bardzo niewielkich zresztą możliwościach obliczeniowych – znalazła się w 1975 roku na okładce znanego pisma „Popular Electronics” i z miejsca zdobyła niesamowitą popularność; może dlatego, że oferowano ją w pakietach do samodzielnego składania po niewiarygodnie niskiej cenie 439 dolarów za komplet; jeśli ktoś zaś nie czuł zapału do chwytania za lutownicę, musiał wybulić niewiele więcej, 621 dolarów. Altair jest maszyną historyczną również z tego względu, że jest on pierwszym komputerem, na którym działało oprogramowanie firmy Microsoft.

Jednak i jemu daleko do pierwszeństwa. Również w… obecności na okładce czasopisma bije Altaira maszyna o mało romantycznej nazwie „Mark-8, oparta na jednym z pierwszych mikroprocesorów Intela – 8008, opisana w lipcowym numerze z roku 1974 „Radio Electronics”. Tyle, że trudno ją jednak z czystym sumieniem uwzględnić w wyścigu o pierwszeństwo: istniała tylko w postaci planów konstrukcyjnych. Plan taki można było nabyć za 5 dolarów, reszta – zakup niezbędnych elementów i montaż – należała do nabywcy. Nie mamy informacji o liczbie zmontowanych maszyn.

Z listy pretendentów do pierwszeństwa wypiera z kolei „Marka” mikrokomputer Scelbi-8H, zaprojektowany przez niejakiego Nada Wadswortha, także oparty o mikroprocesor Intel 8008, podobnie jak Altair dostarczany na rynek i w postaci pakietu do składania, i już zmontowany. Kosztował 565 dolarów, kariery nie zrobił; seria, niestety, nie był długa. Pojawił się w roku 1973.

Niektórzy – a zwłaszcza specjaliści PR związani z firmą Hewlett-Packard – uważają zatem, że zaszczytne pierwszeństwo należy się… kalkulatorowi HP-65 (też z roku 1973). Był – jak to kalkulator – malutki, kosztował 795 dolarów, produkowano go masowo – i, co najważniejsze – można go było programować. Ale z pewnością nie była to maszyna całkowicie uniwersalna, choć można było używać jej także do gier, a w swojej klasie była świetna i dla rozwoju techniki i sztuki inżynierskiej wielce zasłużona. Zresztą… także nie była pierwsza, co kończy spór. Także bowiem w roku 1973, tylko nieco wcześniej, pojawił się Xerox Alto.

Xerox Alto to istotnie bardzo poważny kandydat. Konstrukcję tej maszyny uważa się za jedną z najbardziej innowacyjnych w dziejach informatyki; nie wdając się w szczegóły techniczne, powiedzmy na przykład, że po raz pierwszy użyto w niej tak popularnej dzisiaj myszki. Zastosowano też graficzny interfejs użytkownika, skądinąd mocno podobny do pierwszych wersji Windows, co zresztą było potem przyczyną sporów o prawa autorskie. Maszyna była też przystosowana konstrukcyjnie do używania w sieci, co wówczas było absolutną rewelacją. Słowem, była to maszyna wspaniała i nowatorska. Miała tylko jeden poważny defekt, który – niestety – każe nam ją wymienić w tej liście jedynie jako ciekawostkę: nie była nigdy produkowana komercyjnie…

Wobec tego, może palma pierwszeństwa należy się… Francuzom? W tymże – jak widać, obfitującym w ciekawe konstrukcje – roku 1973, pojawił się na rynku słynny nad Sekwaną Micral. I byłby też poważnym kandydatem do pierwszeństwa, wyprzedzał bowiem wszystkie dotychczas wymienione konstrukcje, wykorzystywał procesor Intel 8008, nie kosztował zawrotnie wiele (1750 dolarów), ale… są od niego starsze konstrukcje. Choćby Intel Sim 4, własne rozwiązanie słynnego producenta mikroprocesorów, wykorzystujące bardzo archaiczny układ 4004; maszyna pojawiła się w roku 1972 i przez specjalistów klasyfikowana jest jako pierwszy w dziejach mikrokomputer. Odmawia się jej jednak miana komputera osobistego. Podobnie jak odmawia się tego miana datowanej na tenże rok 1972 maszynie Hewletta-Packarda HP 9830, która z kolei uznawana jest za pierwszy w dziejach komputer biurkowy („desktop”) typu „wszystko w jednym” (miała nawet prymitywny kilkuwierszowy monitor, miała też w pamięci zapisany BASIC). Historycy informatyki odmawiają jej jednak także przymiotnika „osobista”, bowiem jej sprzedaż kierowana była wyłącznie do inżynierów; a i do uniwersalności zastosowanej w niej klawiatury są też jakieś zastrzeżenia.

Również pochodząca z 1971 roku dziwaczna dziś (pudło o niezwykłym kształcie, bez klawiatury, bez monitora) maszynka Kenbak-1 konstrukcji Johna Blankenbakera, opisywana jednak z zachwytem jako nader wydajna obliczeniowo i sprzedawana po 750 dolarów chętnym wabionym ogłoszeniami w „Scientific American”, nie jest dobrym kandydatem. Ani Imlac PDS-1 z roku 1970, pierwszy w dziejach komputer graficzny. Ani kosztujący 1000 dolarów oparty o technikę przekaźnikową Arkay CT-650 z roku 1969, w którym wyniki obliczeń były ładnie drukowane na papierowej taśmie. Ani (niezbyt udany) Honeywell Kitchen Computer za 7000 dolarów (tak jest, kuchenny) z roku 1966, choć jego udoskonalona wersja weszła w skład sławnej sieci ARPANET, przodka dzisiejszego Internetu. Nie wchodzą też w rachubę DEC PDP-8 (1965), ani taniutki przekaźnikowy i wysoce niedoskonały Minivac (1961), ani zrodzone w Berkeley w Kalifornii – i ślicznie, przyznajmy, nazwane – Geniac, Tyniac, Weeniac i Brainiac z lat pięćdziesiątych.

Pora na rozstrzygnięcie zagadki. Oto ono: historycy informatyki przyznają pierwszeństwo w konkurencji o tytuł pierwszego w dziejach komputera osobistego maszynie przekaźnikowej, o której zapewne oprócz nader wąskiego grona specjalistów nie słyszał nikt. Ta maszyna, to SIMON, skonstruowany w roku 1950 i sprzedany w ciągu dekady w 400 egzemplarzach po około 300 dolarów za sztukę. Wymyślił ją niejaki Edmund C. Berkeley, opis konstrukcji zaś ukazał się w roku 1949 w jego znanej książce Giant Brains, or Machines That Think. Plany opublikowano w latach 1950-1951 w „Radio Electronics” i natychmiast ruszyła produkcja. SIMON spełniał wszelkie warunki definicji komputera osobistego: był tani, przenośny, niewielki, produkowany w stosunkowo długiej serii, uniwersalny i programowalny.

Panie i panowie, nie ma wątpliwości: The winner is SIMON!

Ale, panie i panowie, nie wynika stąd wcale, że powinniśmy obchodzić nie ćwierćwiecze, ale z górą półwiecze komputera osobistego. Nie jest bowiem przypadkiem, że dopiero po pojawieniu się na rynku peceta IBM-u ruszyła lawina, która nasyciła dzisiejszy świat nie tylko technika obliczeniową, ale i różnego rodzaju gadgetami informatycznymi o kolosalnym w wielu wypadkach znaczeniu cywilizacyjnym (żeby wymienić choćby telefon komórkowy). Firma IBM zastosowała bowiem w wypadku swego PC pewne wysoce niestandardowe rozwiązanie… handlowe: pozwoliła mianowicie bezkarnie i bezpłatnie owo urządzenie kopiować, uczyniła jego konstrukcję własnością publiczną. Apple tego nie zrobił – i potem był bliski upadku. Natomiast „klony” peceta podbiły planetę. I dlatego właśnie data 12 sierpnia 1981 roku rozpoczyna jednak nową erę. Skreślamy z tytułu znak zapytania.

Inna sprawa – to odpowiedź na pytanie, kto na tym zrobił największy interes. Klonować pecety można było bowiem do woli; ale do każdego klona trzeba było przecież przez pewien czas wsadzić jakiś układ scalony Intela (pierwszy beneficjent, dopiero potem pojawili się konkurujący producenci mikroprocesorów, jak choćby AMD), a przede wszystkim zainstalować w nim – i to już za pieniądze – system operacyjny, bez którego komputer jest jeno kupą żelastwa i kabli. A ten system dostarczał i dostarcza do pecetów jedynie Microsoft; i dlatego właśnie to Bill Gates, a nie twórca na przykład systemu do nieklonowanej „makówki”, jest od lat najbogatszym człowiekiem świata.

Ale to już zupełnie inna opowieść.

 

Źródło: http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3346275

Licencja: Creative Commons - na tych samych warunkach