JustPaste.it

O koncentracji mediów - jestem za, a nawet przeciw...

Jako konserwatywny liberał jestem w niektórych sferach życia gospodarczego przeciwny pełnej wolności. Dotyczy to na przykład mediów lokalnych, które – gdyby nie ustawowe zakazy – łączyłyby się w większe podmioty medialne. Rachunek ekonomiczny jest bowiem prosty i zachęcający: znacznie taniej byłoby utrzymać jedną redakcję prasowo, radiowo, telewizyjną niż trzy osobne. Jeden newsroom, jeden samochód reporterski, a w nim trzej dziennikarze różnych specjalności. Jeden zarząd, jedna księgowość i w gruncie rzeczy jeden przekaz - czyli nóż w plecy społeczeństwa obywatelskiego. Bez formalnych zakazów z pewnością dochodziłoby do masowych fuzji w mediach lokalnych (w ogólnokrajowych jeszcze szybciej). Zakaz koncentracji w mediach jest słuszny, ale nie do końca. Czyli jestem za, a nawet przeciw...

Lokalne media są biedne i zaniedbane technologicznie. Jeśli nie postawią na innowacje i rozwój, to za jakiś czas zeżre je internet. Nie obronią się w pojedynkę. Internet to walec, który nie zwraca uwagi na naziemne przepisy anty koncentracyjne. Rozwój technologii web 2.0 sprawia, że portal jest dzisiaj prasą, radiem i telewizją. Internet społecznościowy w niesłychanym tempie odbiera klasycznym mediom czytelnika, widza i reklamodawcę – dobrodzieja. Jest wiele na to dowodów, badań i opracowań. Nie będę ich przytaczał, bo w sieci wypowiedzi na ten temat jest masa. Dość powiedzieć, że nadchodzące nowe technologie tylko ten proces przyspieszą: lada moment będziemy trzymać w ręku elektroniczny papier, zasilany baterią cienką jak zapomniana żyletka, a szerokopasmowy, bezprzewodowy dostęp do sieci stanie się standardem.

Lokalne media powinny szybko myśleć o przyszłości i nabierać prędkości przed rozpędzonym walcem internetowym. Lokalna prasa, radio i telewizja powinny skoncentrować swój potencjał i zawiązywać internetowe spółki medialne, które byłyby operatorem regionalnych portali informacyjnych. Problemem internetu nie są technologie, a treść zwana przez niektórych zawartością. Problemem poszczególnych redakcji, które dysponują zawartością są z kolei siermiężne technologie. Oba zjawiska można skanalizować powołując dobrze zarządzane spółki internetowe. Z pewnością pierwszym problemem takiego lokalnego start – up będą pieniądze. Te, moim zdaniem, można znaleźć chociażby w programach Unii Europejskiej, która na sztandarach wpisane ma hasło społeczeństwa informacyjnego. Pieniądze może wyłożyłaby i władza samorządowa, ale od niej media powinny trzymać się z daleka. Tam, gdzie łapę na przedsięwzięciu trzyma władza, tam porażka wpisana jest statut spółki. Są też anioły biznesu, prywatne fundusze typu VC, które mogą być zainteresowane projektem.

Dobrze zarządzany, niezależny, społecznościowy portal informacyjny wsparty reklamowo przez udziałowców, a merytorycznie przez dziennikarzy obywatelskich, z czasem dawałby zyski. To co na reklamie naziemne media, tak czy inaczej, stracą w najbliższych latach, mogłyby odzyskać w udziałach w spółce. Podstawą działania spółki internetowej byłaby wspomniana zawartość. Prasa dostarczałaby materiały tekstowe i zdjęcia, a radio i telewizja kablowa podcasty dźwiękowe i video. I wcale nie musiałyby być to te same materiały, które zostały wykorzystane w mediach naziemnych ograniczonych przecież powierzchnią gazety lub ramówką programową.

 

Źródło: http://blog.pumo.pl/2007/08/o-koncentracji-w-mediach-jestem-za.html