JustPaste.it

Prawdziwy artykuł — prawda ludu a prawda nauki

Wstęp

Dzieje pojęcia „prawda” są tak długie, że trudno znaleźć prawdziwy początek tych rozpraw. Stanowi jednak wartość intuicyjną i jako pojęcie tylko tak może być rozpatrywana, albowiem wszystkie próby absolutyzacji kryteriów prawdziwości kończyły się fiaskiem.

Rozmowy o prawdzie są więc rozumowaniem skojarzeń i, na mocy uwag Hume’a (1748), doświadczeń. Ponadto wszelkie poszukiwanie prawdy zawiera w swoich twierdzeniach implikacje, że dokładnie te twierdzenia są prawdziwe. Jest to więc swoiste idem per idem, czyli wyjaśnienia tego samego przez to samo, choć trudno jakąkolwiek inną metodę obrać.

W tej pracy zajmiemy się prawdą jako pewnego rodzaju fenomenem logicznym tylko na początku tekstu, bo będzie to jedynie wstępem do rozważań o jej osiągnięciu w normalnym życiu. Często bowiem rozważania logiczne są zupełnie obce zwykłemu człowiekowi i kompletnie dla niego nieprzydatne — dlatego właśnie w tym artykule odniesiemy je do rzeczywistości.

Prawda i logika1

Sprzeczność, jaką jest tłumaczenie prawdziwości prawdziwością, zauważył Alfred Tarski, który stwierdził, że za podobne antynomie odpowiada fakt, iż definicja prawdy jest wyrażana w tym samym języku, co twierdzenia należące do zbioru prawdziwych.

Wychodząc z tego założenia, zmodyfikował klasyczną definicję prawdy, wynikiem której było twierdzenie: Zdanie, że A, jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy A wyrażone językiem przedmiotowym, gdzie oba człony — czyli zdanie i twierdzenie były jednakowe.

Tarski postuluje, by nazwy wyrażeń języka przedmiotowego tłumaczyć na tzw. metajęzyk. Jego zasada brzmi: Zdanie, że A, jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy b, gdzie b jest metajęzycznym przekładem słowa z języka przedmiotowego, a A nazwą rozpatrywanego zdania.

Prawdę według Tarskiego osiągnąć logicznie możemy, gdy na gruncie logiki zrekonstruujemy język dla którego definicję prawdy budujemy, a następnie wyposażymy go w interpretację, a zatem przede wszystkim określimy, do jakich pozalogicznych przedmiotów się odnosi, gdzie przedmiotem może być każdy, dowolny, indywidualny obiekt, jak i zbiór owych obiektów.

Faktem tyleż intuicyjnym, co dość logicznym jest, że istnieje tzw. „prawda absolutna”, tj. zbiór czynników z rzeczywistej sytuacji, które, mimo że odkrycie ich może być trudne (lub nawet niemożliwe), to pozostają one sobą bez względu na wszystko. Oczywiście taki pogląd jest tyleż wygodny dla przeciętnego człowieka (bo intuicyjny), co nieprzydatny z punktu widzenia np. metodologii nauk, gdyż definicja prawdy w tym przypadku nie ma dodatkowej roli wskaźnika sposobów weryfikacji.2 Stąd też powstanie kryterialnych teorii prawdy. Zgodnie z nim, prawda jest wtedy, gdy zgodna jest z jakimś kryterium, a to kryterium z kolejnym kryterium, i tak w nieskończoność. To doprowadziło oczywiście do… chęci absolutyzacji, czyli chęci powołania absolutnego kryterium prawdy — zrobienia więc w istocie rzeczy, przeciw której uprzednio występowano. Dziś nie wykorzystuje się raczej kryterialnych teorii, bo niosą one zbyt dużo dogmatyzmu, a co za tym idzie, prawda będąc weryfikowaną na całkowicie dogmatycznych, apriorycznych kryteriach, wcale nie musi być „tą” prawdą, której szukamy.

Prawda a możliwości

Wiemy zatem, że biorąc rzecz na logikę matematyczną, jak najbardziej da się prawdę osiągnąć. Jednakże ludzkie losy, tylko w niewielkim stopniu wypełniają logiczną możliwość. Ogólnie bowiem wiadomo, że na ludzkie bytowanie, które w znacznym stopniu składa się z myślenia i emocji, nieustannie oddziałuje przeszłość, doświadczenie, dzięki któremu człowiek analizuje, syntetyzuje, katalizuje to co już przeżył, oraz kreuje własne zdanie.

To sprawia, niestety, że niemal z każdej strony, oprócz słabości zmysłów (słynna i wyświechtana już zaginająca się pod wpływem wody, obserwowana z lądu łyżka) jesteśmy narażeni na nie-obiektywizm emocjonalny — wobec jednych rzeczy czujemy niechęć, wobec innych lubość. Do tego dochodzi jeszcze intuicja, wewnętrzne przekonanie (też kreowane doświadczeniem) — czy potrafi ktoś intuicyjnie wytłumaczyć dlaczego 0,(9) = 1?

Pal sześć, jeśli chodzi właśnie o nauki ścisłe, gdzie do rzędu cyfr i symboli złe lub skrajnie dobre nastawienie może mieć chyba tylko napalony fetyszysta. Poza tym, tutaj najłatwiej przeprowadzić dowód, bo mamy bardzo jasne reguły i nie ma możliwości odstępstw. Gorzej, gdy chodzi o sprawy zahaczające o spory doktrynalne i ideowe — i to zarówno liberalne, jak i konserwatywne.3

W sferze idei, emocje działają niezwykle silnie, będąc podsycane przez różnorakie dyskusje, powodujące często nieświadomą radykalizację swojego stanowiska.4 To tylko maleńki przykład wypaczeń, jakich, nieświadomie dla nas, dokonuje mózg, by nie obciążyć się „zbędnymi” danymi. Podobną funkcję mają na przykład stereotypy (znaczna większość autorów, pomimo drobnych rozbieżności, uważa że są one niezbędnym i uniwersalnym zjawiskiem5), czy fanatyzm względem pewnych rzeczy. Trudność polega na często nieświadomym, lub nawet niechcianym (!) działaniu danego fenomenu kulturowego, pozornie przeciwko któremu występujemy.6

Psychika ma też jeszcze jedną właściwość zniekształcającą rzeczywistość, a mianowicie przyjmujemy z puli idei takie poglądy, z którymi emocjonalnie najlepiej się czujemy. Ale to, że najlepiej się z nimi czujemy, nie znaczy że są one prawdziwe. Dzieje się to oczywiście z kilku powodów:

  1. uproszczenia i zniekształcenia są nieodłącznym elementem kultury ludzkiej, której członkowie nie osiągnęli na tyle dojrzałości umysłowej, by poradzić sobie w życiu bez irracjonalnych dogmatów kulturowych, pomagających przecież w kontaktach międzyludzkich;
  2. prawda stoi niekiedy w opozycji do szablonowych i intuicyjnych przekonań;
  3. jej odkrycie grozi zburzeniem ładu społecznego, a na polu indywidualnym — zburzeniem własnych przekonań kreowanych od dawna świadomymi lub nieświadomymi czynnikami, które zdążyły stać się częścią świadomości, częścią „ja”.

Kolejną sprawą jest też uproszczone rejestrowanie rzeczywistości w jej naturze fizycznej — jak stwierdza Erich Fromm: Nawet takie rzeczowniki jak stół czy lampa, wprowadzają w błąd. Słowa zdają się wskazywać, iż mówimy o niezmiennych substancjach, chociaż wiemy, że rzeczy nie są niczym innym niż procesami przemian energii, które powodują określone wrażenia w naszych systemach cielesnych.7 Oczywiście jest tak, że — jak twierdzi dalej filozof — wrażenia te, są wynikiem kulturowego procesu socjalizacji, który powoduje, że określone wrażenia przybierają formę poszczególnych przedmiotów. To wszystko sprawia, że nauczyciel biologii najczęściej nie myśli o „procesie defekacji” ze wszystkimi szczegółami, tylko po prostu chciałby skorzystać z toalety, a chemik nie praktykuje w każdej chwili sprawdzania jakie pierwiastki zawiera nowy samochód, a jakie oddech żony. Sprawa ma się oczywiście nieco inaczej z ludźmi mającymi głęboko zakorzenione wyuczone cechy, do których grona można zaliczyć na przykład lekarzy czy psychologów, którzy dość często mogą korzystać z nabytych zawodowo umiejętności, w codziennym życiu. Tak czy inaczej, można jednak zaryzykować stwierdzenie, że wielokroć częściej myślimy, mówimy nieprawdę (ulegając setkom, tysiącom złudzeń) niż prawdę. Nazbyt wierzymy swoim zmysłom, ulegając tym samym instynktom. A przecież tak naprawdę wzrok czy słuch są jedynie pewnymi wrażeniami wytworzonymi ewolucyjnie, a wykorzystywanymi do odbioru i badania rzeczywistości. Panuje jednakże intuicyjne przekonanie, że fakt iż widzimy coś lub słyszymy, jest niejako obiektywną własnością doświadczanego obiektu, a nie jedynie reakcją naszych zmysłów na owe właściwości (czyli np. wysyłane promieniowanie elektromagnetyczne) i pewnego rodzaju złudzeniem pomocnym w kontaktach z rzeczywistością. Jednak nie wiemy, czy pojęcie promieniowania również nie jest pewnym uproszczeniem naszej wątłej aparatury poznawczej.

Można więc dojść do przekonania, że prawdę można osiągnąć tylko i wyłącznie przypadkiem — gdy przekonaniem będzie prawdziwa chęć jej znalezienia, wspartym jeszcze odpowiednio przygotowanymi emocjami i intuicją — nieodłącznymi składnikami, a jednocześnie producentami świadomości.

Nauka drogą do prawdy?

Po tym, co sobie powiedzieliśmy, nie trudno dojść do wniosku, że te frakcje, które nie dopuszczają możliwości pomyłki (a zatem przypisują sobie elementy doskonałości) stoją, jeśli chodzi o szukanie prawdy, na straconej pozycji, bo nie dostrzegają oczywistych niedoskonałości swoich zmysłów i (przede wszystkim) psychiki.

Religie oraz absolutystyczne systemy etyczne są używane wtedy, gdy są potrzebne społeczeństwu. W innych wypadkach ich działanie nie ma zbyt wielkiego zasięgu — z tego punktu widzenia, a także dość dużej demagogii, zacietrzewienia i stwierdzania rzeczy bezsensownych poznawczo, bo w żadnym razie nieweryfikowalnych, roztrząsanie tych zagadnień w kategoriach prawdy w istocie mija się z celem.

Dlatego właśnie jedyną formą działalności, jaka do prawdy może doprowadzić, jest nauka, która zakłada swoją omylność i nieustannie się usprawnia. Zamiast więc „prawd objawionych”, mamy tutaj do czynienia z nieustannym poszukiwaniem. Nikt nie jest tu nieomylny, pomimo dużej wiedzy, doświadczenia i autorytetu.

Systemy przyjmowane na wiarę, w samej istocie nie mają żadnej możliwości weryfikacji — a co za tym idzie — prawdopodobieństwo że akurat jedna z kilku tysięcy religii albo filozofii, opartych na dogmatyce i utrzymywana tylko przez tradycję, lub wątłą dedukcję jest tak niskie, że nie warto nawet o tym rozmawiać. Dlatego tutaj ujawnia się przewaga systemów weryfikowalnych, które są nieustannie sprawdzane, gdzie każdy naukowiec ma niemal takie same możliwości, gdzie nie ma absolutystycznych autorytetów.

Oczywistym jest, że nie osiągniemy pełni wiedzy — a więc i pełni prawdy o otaczającym nas świecie. Musielibyśmy zdobyć bowiem informacje o budowie i zachowaniu wszystkich elementów składających się na nasz mózg. Zdobywanie tej wiedzy jednak zmodyfikowałoby nieco procesy neurologiczne, więc musielibyśmy zmodyfikować nasze teorie, ale to również wiązałoby się ze zmianami w mózgu, i tak na zasadzie regressus ad infinitum…

Problemy z teoriami naukowymi

Doszliśmy zatem do wniosku, że jedynie nauka może doprowadzić do prawdy8, jednak z takim stwierdzeniem wiążą się pewne problemy. Mianowicie kwestią sporną może być, czy prawda może zostać znaleziona jedynie przez nauki ścisłe. Dla przykładu weźmy teorie Pierra Bourdieu. Uważa on, w koncepcji konstruktywizmu strukturalistycznego, że społeczeństwo wytwarza symbole, pojęcia i kategorie myślowe dzięki którym indywiduum może poruszać się niczym pająk na pajęczynie, w obrębie pewnych schematów. Taka sieć nazwana jest przez niego: konfiguracją obiektywnych relacji między pozycjami.

Powyższy mały wycinek teorii konstruktywizmu strukturalistycznego nasuwa kilka uwag: oczywiście fizycznie sieć nie istnieje, ale nasunęła nam pewne skojarzenia (co świadczy o tym, że ma sens pragmatyczny). Mimo że sens poznawczy jest wątpliwy, to jednak teoria ta pozwala zrozumieć mechanizmy rządzące społeczeństwem, a autor z powodzeniem potrafił wyjaśnić nią zawiłości społecznych zachowań. Załóżmy więc na tą chwilę, że teoria ta od strony praktycznej jest poprawna i da się nią, przy odpowiedniej analizie, wytłumaczyć wszystkie zachowania, nawet te przyszłe. Czy jednak jest ona prawdziwa, jeśli nie ma sensu poznawczego? Innymi słowy — czy prawdę osiągniemy dopiero wtedy, gdy wszystkie zachowania wyjaśnimy już na poziomie pojedynczego neuronu? A może jest to jeszcze zbyt wysoki poziom? Pytanie wcale nie jest pozbawione sensu, bo może dotychczasowe socjologiczne, psychologiczne próby wyjaśniania zjawisk za pomocą koncepcji przemocy symbolicznej, pół socjologicznych i setek innych zagadnień, jest tylko prostym ludzkim uproszczeniem rzeczywistości, która zawarta jest pomiędzy miliardami neuronów?

Podsumowanie

Nie ma najmniejszych szans, by przeciętny człowiek znalazł prawdę. Zbyt dużo jest złudzeń, którym w żaden sposób nie umie się przeciwstawić. Również wszelkie systemy absolutystyczne, które są niejako jedynie racjonalizacją własnych chęci i pragnień, spełniające doskonale swoją socjologiczno-psychologiczną rolę, nie mają szans na znalezienie prawdy, bo zbytnio bazują na życzeniach, chęciach oraz instynktach. Mimo że świetnie wpasowują się w pewną lukę psychiki większości, to jednak pomagają tylko przeżyć z nadzieją życie.

Bo i należy stwierdzić, że prawda wymyka się nieustannie spod kontroli, jakby nie chciała zostać poznana. Należy się cieszyć jednak, że wiemy coraz więcej i że potrafimy już brać poprawkę na pewne niedogodności i problemy wynikające z jej szukania. Oczekiwać możemy, że prawdę poznamy przynajmniej w pewnych aspektach, wydaje się jednak, że zainteresowanie jej znalezieniem, niestety nigdy nie będzie domeną wszystkich. Większość i tak będzie podążała swoją, łatwą wytyczoną przez życzenia ścieżką.

© 2007 Łukasz Remisiewicz

Bibliografia

  • P. Bourdieu & L. Wacquant, Zaproszenie do socjologii refleksyjnej, Warszawa 2001.
  • D. Hume, Badania dotyczące rozumu ludzkiego, Lwów, 1919.
  • R. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, Warszawa 2002.
  • Ł. Remisiewicz, Najczęstsze błędy w dyskusjach, s. 5920, [w:] Racjonalista.pl (2007, marzec 4).
  • A. Tarski, Pisma logiczno-filozoficzne (Tom I — Prawda), Warszawa.

1 Polecam tekst Krzysztofa Kapulkina zamieszczony na stronie 3573 Racjonalisty.pl, w którym bardzo szczegółowo autor omawia pojęcie prawdy w logice Alfreda Tarskiego.

2 Oczywiście jest to pewnego rodzaju ułatwienie sobie życia, jednak jest w tym niezła myśl — jeśli bowiem prawda jest nieodkrywalna, to mówienie o niej jest bezsensowne poznawczo, a więc niecelowe.

3 Wiadomo, że liberalizm jest lepiej nastawiony do postępu, dlatego też nauka stoi przed wielkim wyzwaniem, by nie popierać swoich protektorów, tylko zostać dziedziną obiektywną. To będzie naprawdę bardzo trudne.

4 Zob. Remisiewicz, Najczęstsze Błędy w Dyskusjach/Radykalizacja poglądów, na str. 5290 w Racjonalista.pl.

5 Widać to w pracach Bourdieu & Wacquanta oraz Mertona.

6 Za przykład niech służy fanatyczne występowanie przeciwko fanatyzmowi.

7 Mieć czy być?, 1976, s. 140.

8 Nie zaprzeczam oczywiście, że istnieje mikroskopijny ułamek procenta odpowiadający prawdopodobieństwu, że któraś z religii bądź absolutystycznych systemów etycznych jest prawdziwa, ale jest on zbyt mały, by brać go na poważnie.

Przedruk dokonany za zgodą autora 

 

Źródło: Łukasz Remisiewicz