JustPaste.it

Nieuleczalnie chora służba zdrowia

Od wielu już lat trwa spór między przedstawicielami służby zdrowia a rządem. Jedni walczą o podwyżki, drudzy o to by zachować twarz. Konflikt ten miewa lepsze i gorsze chwile, gdy sytuacja pozornie stabilizuje się lub zaostrza. Nie udało się jednak uniknąć strajków, manifestacji, protestów. W jakiej fazie sporu jesteśmy teraz?

Kilka miesięcy temu konflikt przybrał zdecydowanie na sile. Leczenie stało się dla pacjentów bardzo uciążliwe. Największą z manifestacji była ta zorganizowana latem przez pielęgniarki w Warszawie, na którą zjechały się kobiety z całej Polski. A jeszcze w maju tego roku zastanawiano się, czy można powstrzymać strajk służby zdrowia. Rząd pozostawił kwestię podwyżek dla pielęgniarek jedynie w sferze przypuszczeń i gdybań i dlatego strajk rozgorzał na dobre. Ignorowani lekarze i niedoceniane pielęgniarki upomnieli się o swoje. Zapragnęli większych funduszy na służbę zdrowia. Rząd nie znalazł jednak odpowiednich rezerw w budżecie.


Być może rozwiązaniem okazałaby się prywatyzacja służby zdrowia. Na to jednak nie chciał się zgodzić uprzedni rząd, a i większość Polaków mogłaby zgłosić swoje veto. Faktem jest, że prywatna służba zdrowia rośnie w siłę, zderzając swój profesjonalizm z borykającą się z problemami bezpłatną opieką. Ponadto pakiety zdrowotne są bardzo często argumentem przetargowym w negocjacjach pracodawcy o pozyskanie nowego pracownika.


Finansowa sytuacja lekarzy i pielęgniarek nie jest interesująca. Lekarze niekiedy muszą sobie radzić w niepewne etycznie sposoby, zaopatrując swoje gabinety w artykuły reklamowe firm farmaceutycznych (ulotki, notesiki czy długopisy) lub polecać pacjentom ich produkty. Póki co firmy te nie ubierają jeszcze medyków i pielęgniarek w fartuchy z logo firmy i ich odzież firmowa jest używana przez przedstawicieli innych zawodów.


Obecnie stan zdrowia sektora medycznego pogorszyła obawa lekarzy przed wprowadzeniem w życie unijnych dyrektyw dotyczących czasu pracy (unormowania go do 48 godzin tygodniowo). Sytuacja lekarzy musiałaby diametralnie ulec zmianie, gdyż oznaczałoby to przymusową rezygnację z dodatkowych dyżurów niosących ratunek niskim pensjom. Na przykład pomorscy lekarze już zapowiedzieli gotowość do strajku, jeśli dyrektywa wejdzie w życie, a oni nie otrzymają podwyżek.


Kilka lat temu pielęgniarki zamieniły na znak protestu na parę dni swoje fartuchy i mundurki na czarne koszulki. Może niedługo w ten sam sposób będą musieli postąpić lekarze i zrzucić swoje fartuchy lekarskie. Wszystko w rękach nowego rządu i premiera Donalda Tuska. Nie zapowiada się bowiem, by powtórzono to, co w Finlandii i zakazano służbie zdrowia strajków.