JustPaste.it

O stwarzaniu

Myślenie jest wyjątkowo ślamazarną metodą stwarzania. Lepiej po prostu BYĆ.

Myślenie jest wyjątkowo ślamazarną metodą stwarzania. Lepiej po prostu BYĆ.

 

 

O STWARZANIU…


Wróciłem około 10 minut temu z czytelni. Przed wejściem do bloku telefon. Matulka dzwoni z dobrym słowem. Fajnie…Rano, jeszcze przed moim wyjściem do miasta zadzwoniła Jadzia, abym koniecznie przestudiował V tom „Mistrzów” („Życie i nauka Mistrzów Dalekiego Wschodu”, Baird T. Spalding) zwracając szczególnie uwagę na słowa: „Wiem, co wiem” i wątki z tym związane. Nie miałem wówczas czasu, ale teraz już mWchodzę więc do mojego pokoju, otwieram książkę i od razu słowa skierowane do Jezusa:„Mistrzu, potrzeba chleba, ale są jeszcze cztery miesiące do żniw”. Jego odpowiedź brzmiała: „Spójrzcie na pola, są one JUŻ białe pod żniwo…” Dla mnie niesamowite!!! „…JUŻ…” „Proście wierząc, że otrzymaliście to TERAZ” (Jezus). Dlaczego niesamowite? A otóż dlatego, że nie musimy nic stwarzać myślą, wizualizacją. Jak mówi Bóg w „Przyjaźni z Bogiem” (Neal Donald Walsch) – myślenie jest wyjątkowo ślamazarną metodą stwarzania. Lepiej po prostu BYĆ.

UMYSŁ LUDZKI MYŚLI,

UMYSŁ BOŻY WIE.

Jezus

Baird T. Spalding, „Życie i nauka Mistrzów Dalekiego Wschodu”                                  

 

Niełatwo to zrozumieć bez głębszego zastanowienia się, ale właśnie po to otrzymaliśmy rozum, aby myśleć (choć często ten nasz rozum zawodzi nas). Dziś wiem, że stary klasyk Karol Marks nie miał racji powiadając, że „…byt określa świadomość”. Wolę genialnego Szekspira z jego „To be or not to be”
„Być, albo nie być.” Nie miał racji (wg mnie, oczywiście) również Kartezjusz z jego „Cogito ergo sum” – „Myślę, więc jestem…” A nie jest odwrotnie? „JESTEM, więc myślę…” Bycie, istnienie, jest warunkiem myślenia. I niech nikt nie mówi, że przecież rośliny, zwierzęta również istnieją, a przecież nie myślą…
A czy jesteśmy pewni, że takie właśnie  istnienia pozbawione są świadomości, innej niż nasza, ludzka? Jak więc stwarzać swoją rzeczywistość? Jak osiągać cele?

Kiedyś zaczytywałem się książkami, w których przedstawiano metody realizacji celów. Zaleca się w nich m.in. stosowanie afirmacji i bardzo dokładnych wizualizacji – ze wszelkimi szczegółami.Moje doświadczenia wskazują, że w ten sposób można wpaść we własne sidła.Dlaczego? Ponieważ przeprowadzenie bardzo szczegółowej wizualizacji jest wyjątkowo trudne. Wystarczy jakieś przeoczenie, jakiś błąd i może spotkać nas niespodzianka, ale nie taka, jakiej oczekiwaliśmy.Również układanie afirmacji jest sztuką. Tu również można popełnić pomyłkę. Jak to spotkało pewną panią, która afirmowała komfort – zależało jej na życiu w komforcie. W rezultacie miesięcznej pracy z afirmacjami otrzymała… kapcie z napisem „Comfort”… :). My również odpowiednim działaniem możemy np. sprawić, że staniemy się np. właścicielem „Toyoty Land Cruiser”. Co z tego jednak, jeśli nie przewidzimy, że potrzebne będą również pieniądze na jej utrzymanie – paliwo, ubezpieczenie, przeglądy itd.? „Boże! Toyotę dałeś. Nie przewidziałeś jednak, że będę potrzebował kasę na jej utrzymanie?!” „Synku! A prosiłeś o to?”

Czy więc nasze wybory, nasze decyzje są zawsze najlepsze? A może wspomniana „Toyota” w danym czasie, w danych okolicznościach absolutnie nie była nam potrzebna, choć my uparliśmy się za wszelką cenę, jak małe dziecko, aby ją mieć? Taka fajna zabawka… Może groził nam wówczas wypadek, którego uniknęliśmy, bo nie udało się zdobyć samochodu? Chcę przez to powiedzieć tylko, że nigdy nie znamy wszelkich okoliczności, motywów, uwarunkowań itd., więc właśnie dlatego warto prosić Boga o Jego Boskie prowadzenie nas po ścieżkach życia. Inaczej możemy popełnić całą masę błędów i ponosić ich konsekwencje. Jak widzisz, wizualizacje i afirmacje są prawdziwą sztuką, a mały błąd, gapiostwo lub nieprzewidzenie skutków realizacji naszych marzeń może nam sporo „namieszać”…:) 

UWAŻAJ NA SWOJE MARZENIA,

BO MOGĄ SIĘ SPEŁNIĆ!

Przysłowie chińskie

Moje doświadczenia wskazują, że lepiej zdać się na Siłę Wyższą. Uważam, że można powierzyć wszelkie nasze sprawy Bogu. Powiedzieć Mu o wszystkim i poprosić o doskonałe, Boskie zaspokojenie wszelkich naszych potrzeb w sposób optymalny, najlepszy z najlepszych, bez krzywdy dla innych i zgodnie z Najwyższym Dobrem wszelkich istot. Przecież Bóg doskonale wie, że mamy swoje potrzeby. Należy jedynie prosić i dziękować za spełnienie – taka jest prawidłowość. A najlepiej prosić – mówiliśmy już o tym, aby Bóg wypełnił nas Świadomością Chrystusową, abyśmy się stali prawdziwymi Synami Bożymi. O tę wielką Łaskę warto jedynie prosić. Dlaczego? Ponieważ Syn ma to, co ma Ojciec…

Czy w życiu jest inaczej? Czy nasi rodzice nie wiedzą, że potrzebujemy mieć nowe buty, nowe spodnie, nową sukienkę? Że potrzebujemy jeść? Czy nie otrzymamy od nich tego wszystkiego, jeśli wcześniej nie poprosimy, nie zasygnalizujemy swoich potrzeb? Zwykle przecież jest tak, że to jeszcze rodzice wołają nas do stołu albo proponują wyjście do sklepu po zakupy. Pomijam tu, rzecz jasna, zwykłe, ludzkie ograniczenia (zwłaszcza finansowe) lub przypadki patologiczne. Oczywiście, są również i takie sytuacje, że należy sygnalizować wyraźnie swoje potrzeby – zwłaszcza w relacjach z ludźmi pochodzącymi spoza rodziny.„Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą wam.” (Ew. św. Mateusza, 7.7). Nie oznacza to, oczywiście, że „zwalam” na Boga wszystkie moje sprawy, o nie! Przecież nic i nikt nie zwolni nas od własnego działania. Każdy ma myśleć i działać – z pełną ufnością w pomoc i moc Boga. Inaczej byłoby wówczas, jak w tym dowcipie o bardzo bogobojnym, religijnym Janie, który utonął podczas powodzi i miał później pretensje do Boga, że go nie uratował i że wyszedł ze swoją wiarą w pomoc Boga na głupca. „Janie! Trzy razy posyłałem ci łodzie, a ty czekałeś, że sam po ciebie przyjdę!” Niestety, wiara w Boga i pełna ufność w Jego opiekę nie oznacza, że mamy siedzieć z założonymi rękami. Mamy ufnie działać, wierząc i wiedząc, że Bóg jest z nami w każdym naszym doskonałym działaniu, że to Bóg w nas działa. Szkoda, że wcześniej, niestety, o tym nie wiedziałem… :) 

***

 Historyjka o Icku i „lotehii”…

 - Panie Bożie! Możie byś tak dał mi wyghać na ta lotehia? 

 - Icchek! Dobrze! Ale jak ja cię zaraz kopnę w …  Ty chociaż kup ta los na ta lotehia!!!”

 No właśnie… :) 

***

W kontekście tego „zwalania” swoich spraw na Boga staje się jasne, dlaczego tak potężną moc posiadają afirmacje: JA JESTEM… JA JESTEM…  to stwierdzenie bycia w duchu Tym, Kim Jestem. Niełatwe może to być do zrozumienia, ale przecież nie niemożliwe.

Na początek zastanówmy się nad tym, jak rozumieć stwierdzenie „Jam jest…”, „Ja Jestem…”? W sensie matematycznym początkiem wszelkich działań jest liczba JEDEN – „1”. Źródłem wszelkich wyników matematycznych jest więc JEDNOŚĆ. Co jest w takim razie podstawą, źródłem wszelkich stwierdzeń? Co było pierwsze na świecie, w całym Wszechświecie?

 „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo [podkreślenie autora]. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, co się stało. W  Nim było życie, a życie było światłością ludzi  [czyżby mowa o fali elektromagnetycznej niosącej energię życia i świadomość?! – przyp. aut.], a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła ... ” (Ew. wg św. Jana).  Takie biblijne teksty wielu z nas czyta zwykle na klęczkach bez zbytniego dociekania, o co w tym chodzi. Inni z kolei odkładają go na półkę z mitami. A jednak tekst ma swoją moc. „Na początku było Słowo...”.  Oho! Pierwszy pojawił się więc ... DŹWIĘK! Przecież słowo – to dźwięk. I zauważ, jakie to wywarło później skutki – „...wszystko przez Nie się stało, co się stało...”.  

DŹWIĘK JEST PIERWOTNĄ ENERGIĄ

WYKORZYSTYWANĄ DO TWORZENIA.

„Wibracja tego pierwszego Słowa, które wydał Kosmos w chwili Wielkiego Wybuchu, jest obecna w całym doświadczanym przez nas świecie.Prymarny Boski Dźwięk, rozszczepiając się w pryzmacie Czasu i Przestrzeni stworzył nieskończoną ilość wibracyjnych planów. Niezwykle małą ich część odbieramy naszym zmysłem słuchu – od „amen” do „aum” przekazywanych przez świętych mężów, poprzez szum świata wokół, do odgłosów bicia naszego serca” (Sławomir Kulpowicz, pianista i kompozytor).

Myślę, że takie opisanie zagadnienia doskonale współgra z teorią strun, która przedstawia podstawowe zasady funkcjonowania całego Wszechświata. Otóż wg teorii strun podstawowym, elementarnym budulcem Wszechświata, podstawowymi ziarnkami „piasku” są swoiste tony wydawane przez super małe, jednowymiarowe obiekty zwane superstrunami. Tony – to dźwięki. Dźwięki – to energia i informacja. Energia – to materia i na odwrót. Materia może tworzyć konkretne formy i kształty (patrz: „Biomagnetyzm: cudowna moc w życiu”). Dźwięki przekształcają się więc w materię, konkretne kształty i formy.

Pierwsze na świecie było SŁOWO, a pochodziło ono od Boga. SŁOWO to BÓG. Nic nie było, a BÓG już był, zawsze był. Bóg jest zawsze obecny. I Bóg jest Duchem, Najwyższą Mocą Duchową. Wszystko bierze swój początek od Doskonałego Boga, który stwarza wyłącznie DOSKONAŁE. Jego Słowa są więc doskonałe, Jego dzieła są więc doskonałe. Jego działania są dobre, pozytywne, a ich pierwiastek jest duchowy. Słowo BÓG jest więc podstawą każdego pozytywnego stwierdzenia, każdego pozytywnego działania. Każde stwierdzenie, w którym używamy słowa BÓG jest stwierdzeniem wybitnie duchowo pozytywnym, ponieważ ze słowem tym można precyzować jedynie pozytywne stwierdzenia.

Jak mógłby przedstawić się Bóg? Od czego by zaczął? To proste – sądzę, że stwierdziłby  zwyczajnie – „JA”. Kiedy rodzi się nowy człowiek, niezgrabnie poruszające rączkami i nóżkami maleństwo, wówczas w kosmosie pojawia się nowa istota w ciele, nowe „JA”. Ta istota wzięła swój początek od Najwyższego „JA” – od Boga. Jego Ojcem-Matką jest Bóg – oczywiście  poprzez ludzkich rodziców obdarzonych stwórczą mocą poczęcia i urodzenia nowego człowieka.

KAŻDY Z NAS MA

BOSKIE, DUCHOWE  POCHODZENIE.

Z tego względu słowo „JA” przedstawia Boskość. JA – to przedstawienie siebie, stwierdzenie mojej obecności, mojego istnienia, którego źródłem jest Bóg,  to stwierdzenie Mojej Boskości – „Ja, Bóg…” Obrazoburcze i bluźniercze, prawda? Właśnie to zarzucali Jezusowi Jego przeciwnicy. A przecież całe życie Jezusa, Jego postawa, były dowodem bezkompromisowości wobec grzechu – czyli odstępstwa od Boga, niewiary w nasze boskie pochodzenie. Nie można odchylać się od faktu i zarazem wyrażać ten fakt. „Wierzę, że dla Boga wszystko jest możliwe, ale…” Nie ma żadnego „ale”. Dla Boga wszystko jest możliwe, więc również wszystko jest możliwe z Bogiem i w Bogu. Można wszystko w autentycznej JEDNOŚCI z BOGIEM. Nie możemy więc iść na żadne kompromisy. I tylko od naszego wyboru zależą dalsze skutki.

Zacytuję teraz moje własne słowa: „Nic nie było, a BÓG już był, zawsze był. Bóg jest zawsze obecny.” OBECNY… Słowo OBECNY – adsum (łac.) jawi się więc jako synonim słowa „JESTEM”. Jeśli „Jestem”, to istnieję, działam. Jak istnieje Bóg? Bóg istnieje zawsze, więc Bóg nie znika, nie umiera, Bóg nie choruje, Bóg nie cierpi. Słowem: Bóg nie ma żadnych ograniczeń. Jest to cecha wybitnie boska. Jak działa Bóg? Bóg działa w sposób doskonały, działa DOSKONALE. Słowo „JESTEM” wyraża więc doskonałość – Doskonałość Boskiego Istnienia, Doskonałość Boskiego Odwiecznego Trwania i Doskonałość Boskiego Działania. Logiczne w takim razie, że „JA JESTEM…”  wyraża Stan Boskiej Doskonałości we mnie. Każde stwierdzenie typu „Ja Jestem…” jest stwierdzeniem kategorycznym, niepozostawiającym żadnych złudzeń i stwarzającym stan taki, jaki zechcemy stworzyć słowem następującym po wyrażeniu „Ja Jestem…” Mówiąc więc na przykład „Ja Jestem Zdrowiem” wyrażamy Duchowy Boski Stan Zdrowia w sobie. Kiedy stwierdzamy: „Ja Jestem Bogactwem” to wyrażamy Duchowy Boski Stan  Bogactwa w sobie.

Boski Stan to – powtórzmy – stan DUCHOWY. Jezus twierdził: „Jeżeli wywyższycie wszystkie rzeczy do ducha, one już istnieją.” („Życie i nauka Mistrzów Dalekiego Wschodu”, Baird T. Spalding). Stan duchowy może więc zmaterializować się. Pojawia się zdrowie, pojawia się bogactwo. Nie wywołuje to w Tobie buntu? „Jak to, czegoś nie ma, a jakby jest? Nie, to nierealne, to jakaś bzdura…” Taka właśnie postawa jest charakterystyczna zazwyczaj dla tzw. realistów, czyli ukrytych pesymistów. Przypomina mi się w tym momencie jeden z odcinków polskiego serialu „Ranczo”, w którym jedna z głównych bohaterek, Lucy, stwierdziła, że Polska to bardzo dziwny kraj. Zbierają się ludzie i zastanawiają, co im się jeszcze nie uda :)). Jeśli stwierdzę o sobie, że „Ja Jestem Nieudacznikiem”, to stworzę dzieło doskonałe – staję się po prostu nieudacznikiem.

Ktoś powie może, że nigdy nie twierdzi w ten sposób. Ejże! A nie słyszymy wokół siebie często stwierdzeń typu: „Jestem chory…”, Ja do tego nie nadaję się…”, „To niemożliwe do zrobienia…” itd. Kiedy tak stwierdzamy, to stwarzamy w sposób doskonały stan, który zaistniał poprzez nasze słowa.  Niekoniecznie akt stworzenia w postaci zmaterializowanej nastąpi natychmiast. Jesteśmy stwórcami i mówiąc takie zdania przywołujemy określone stany do istnienia, materializujemy je, urzeczywistniamy, stwarzamy wzorzec w tzw. polu morfogenetycznym. Wzorzec ten utrwalamy powtarzając często stwierdzenia, o których mówiliśmy. W ten sposób przesiąkamy takimi stwierdzeniami, negatywnymi, pesymistycznymi, „czarnymi” i praktykowanymi dzień w dzień przez całe lata. Jakie daje to więc rezultaty? Czego nauczyliśmy naszą podświadomość? Dlatego należy bacznie zwracać uwagę na to, co myślimy, mówimy i jak postępujemy, bowiem naszym myśleniem, mówieniem, postępowaniem tworzymy swoiste matryce, wzory postępowań.

Chodzi więc o to, aby te wzorce były jak najlepsze. Mówi o tym m.in. tzw. teoria przyczynowości formatywnej Ruperta Sheldrake’a, który uznał, że tzw. „przyczyny kształtujące” odpowiadają za utrwalanie wszelkich wzorów kształtów, procesów rozwoju i zachowań (jest o tym mowa m.in. w mojej książce „Biomagnetyzm: cudowna moc w życiu”. Warto dodatkowo uświadomić sobie, że my, ludzie, jako istoty elektromagnetyczne o świetlistych ciałach, należymy do świata kwantów. To sprawia, że zarówno na nas jest wywierany natychmiastowy wpływ całego szeregu zjawisk, w tym  elektromagnetycznych, akustycznych i innych, jak również i my sami wywieramy kolosalny natychmiastowy wpływ na otaczający świat. W jaki sposób? Otóż poprzez wymianę informacji – zarówno wysyłanej przez nas w przestrzeń, jak i odbieranej przez nas z przestrzeni. Wymaga więc to szczególnej odpowiedzialności z naszej strony za nasze postępowanie, za każde wypowiedziane słowo i każdą powziętą myśl. Rozważmy: „Mowa jest srebrem, milczenie – złotem”. Wniosek wypływający z kwantowego postrzegania świata jest prosty:

CZYŃ INNYM TAK, JAKBYŚ CHCIAŁ,

ŻEBY INNI CZYNILI TOBIE... 

Złota Reguła

W dodatku jak wspomniałem mamy wpływ na zachowania cząstek elementarnych, ponieważ mogą się one zachowywać zgodnie z naszą wolą. Jest to szokujące nawet dla naukowców zajmujących się fizyką kwantową. Pozytywne słowa i zachowania rodzą więc pozytywne skutki. I odwrotnie. Złe słowa, złe myśli powodują straszne skutki. Nadmienię tu tylko, że drogą mentalną można wywołać stres u wybranej osoby, niezależnie od odległości, w jakiej się znajduje. 

WIELU PADŁO OD OSTRZA MIECZA,

ALE NIE TYLE, CO OD JĘZYKA.

                                               Mądrość Syracha (Biblia)

Właśnie dlatego – powtórzmy – każdy z nas jest odpowiedzialny za każde wypowiedziane słowo, za każdą podjętą myśl. Trzeba ważyć słowa i nie wypowiadać wielu z nich pochopnie. Mówienie jest więc sztuką. Podobnie z afirmacjami. Należy nauczyć się prawidłowego ich formułowania. Nie mogą zawierać stwierdzeń negatywnych. W przeciwnym wypadku nasze oczekiwania obrócą się w niwecz. Stwierdzajmy więc na przykład: „Ja jestem zdrowy” zamiast „Ja jestem w stanie wyleczyć się z mojej choroby”. Drugie stwierdzenie niesie ze sobą informację o negatywnym stanie Twojego zdrowia i wzmacnia ten stan.

Ktoś powie jednak: „Jak mogę stwierdzić, że jestem zdrowy, kiedy jestem chory? To chore!”  :))   I będzie miał  absolutną rację, zwłaszcza  wtedy, kiedy przystępuje dopiero do nauczania swojej podświadomości. Przechodziłem przez to i w moim przypadku afirmowanie dawało często odwrotne skutki do zamierzonych. Dlaczego? Dzisiaj jest to już dla mnie jasne. Mówimy na przykład: „Jestem bogaty, jestem bogaty!”  Nasze kieszenie są jednak, niestety, puste. Nasza podświadomość doskonale o tym wie, nie da się jej oszukać. Co więc robi? A otóż pokazuje nam „gest Kozakiewicza” i załatwia nas na „cacy”, jakby poprzez przekorę – tracimy nawet te resztki pieniędzy, jakie posiadaliśmy. Ona „krzyczy”:  „Wałka ze mnie robisz?! Jesteś biedakiem, mój miły, jesteś biedakiem!” W rezultacie stajemy się faktycznie biedakami. „Bo kto ma [pozytywne myślenie, pozytywne nastawienie do życia i wiarę – przyp. autora], temu będzie dodane. A kto nie ma, tego pozbawią nawet tego, co ma.” (Ew. św. Marka, 4.25). Po prostu nie posiedliśmy jeszcze mentalności bogacza. Rzecz więc w tym, aby już „BYĆ” przed „MIEĆ”.    „MIEĆ” nie zapewnia nikomu „BYĆ”. Jeśli więc nie przesycimy siebie odpowiednią mentalnością – mentalnością milionera, mentalnością człowieka pełnego zdrowia, mentalnością człowieka, któremu zawsze wszystko się udaje, to nigdy nic nam się nie uda. Nawet jeśli jakimś sposobem biednemu mentalnie człowiekowi uda się wygrać w totka kilka milionów, to i tak szybko je straci. Natomiast ten, kto czuje się milionerem, nawet gdyby stracił majątek, odzyska go. Będzie wiedział, jak to zrobić i będzie wierzył, że jest w stanie to zrobić.

Co więc robić? Na początku warto byłoby zastosować bardziej neutralne stwierdzenia, których podświadomość nie odrzuci, np. mówmy często do siebie: „Bogactwo, bogactwo…”, „Zdrowie, zdrowie…”, „Powodzenie, powodzenie…” itd. . Nasycajmy się tym powoli, nasycajmy naszą podświadomość. Później przejdźmy na „wyższy stopień”: „Ja mam prawo być bogatym, zdrowym, pełnym wszelkiej pomyślności” itd. A co, nie mamy prawa być zdrowymi i bogatymi? Nikt temu nie zaprzeczy. Jeśli z kolei zastosujemy  po pewnym czasie z wiarą afirmacje typu JA JESTEM…, efekt będzie jeszcze lepszy. Dlaczego? Ponieważ zgodnie z tym, co powiedzieliśmy wcześniej, to nie ja, człowiek, syn ludzki, działam i stwarzam, tylko Bóg We Mnie działa i Stwarza. Trzeba jednak  – ciągle należy to powtarzać – wiary i praktykowania, jedności z Bogiem, przesycenia się Nim.

Obserwujmy cały czas, jakie efekty to przynosi. Chodzi w tym wszystkim o to, aby w naszym wnętrzu pojawiło się i zakorzeniło poczucie wszelkiego dobra, poczucie absolutnego dostępu do wszelkich skarbów świata. Jeśli to nie nastąpi, to „stwarzanie” czegokolwiek przy pomocy afirmowania będzie tylko odklepywaniem pustych formułek. W dodatku im większa była nasza dotychczasowa niewiara, im bardziej narzekaliśmy przez całe życie, im większymi byliśmy czarnowidzami, tym trudniej się z tego kokonu będzie wydobyć. Tym większą pracę, oczywiście, trzeba będzie w całe przedsięwzięcie włożyć. „Z królestwem Bożym dzieje się tak, jakby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. Gdy zaś plon dojrzeje, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo.” (Ew. św. Marka, 4.26-29).

Zasiejmy więc w sobie ziarno i nie biegnijmy po kilku dniach na pole, by grzebać się w ziemi  i przekonać się, czy naprawdę zaczyna już kiełkować. Chcemy się przekonać, że naprawdę skiełkuje? Ten, kto tak postępuje widocznie nigdy nie był rolnikiem, nie uprawiał nawet ogródka. Jakiego dowodu kto chce? Poczekajmy na końcowy efekt – ziarna w kłosie. Grzebanie się w ziemi będzie jedynie oznaką naszej niewiary. W ten sposób przerwiemy cały proces, a ziarno może zmarnować się.   Uwierzmy, że to ziarno wie, co ma robić. Ma ono przecież zakodowany w sobie Boski Plan Działania – charakterystyczny właśnie dla niego. I ono nie zastanawia się nad tym nawet, czy skiełkuje i czy wzejdzie i wyda plon. Ono postępuje zgodnie z zakodowanym w nim mechanizmem boskiego działania.

„Siej Moje Ziarna, które przyniosą owoc świętości. Bądź święty, ponieważ Ja Jestem Święty (por. Kpł.11.44). (…) Powiedziałem, że zroszę Mój sad  i mam zamiar nawodnić Moje kwietniki. Posłuchaj Mnie, mój strumyk przemieni się w rzekę, a Moja rzeka – w ocean. (por. Mądrość Stracha, 24.30; Ez.47.1-12). Sprawię, że zabłyśnie nauka, wszędzie rozprzestrzenią moje światło, otaczając chwałą Moje Ciało. Pójdź, weź Moją Rękę i pozwól Mi się prowadzić.” (Vassula Ryden, „Prawdziwe życie w Bogu”).

Zadajmy sobie teraz proste pytanie: co jest największą przeszkodą w materializowaniu stanów duchowych? Jest to przede wszystkim nasza niewiara, niepewność o wynik działania i wszelkie lęki wpajane nam od dzieciństwa i przenoszone z pokolenia na pokolenie. Tracimy wiarę, że jesteśmy w stanie osiągnąć nasze cele. Odchodzimy więc od ideału zamiast trwać w bezkompromisowości. Niewiara powoduje powstanie w nas stanu rozdwojenia, dualizmu. „Baczcie, bracia, aby nie było w kimś z was przewrotnego serca niewiary, której skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego, lecz zachęcajcie się wzajemnie każdego dnia, póki trwa to, co zwie się dziś, aby ktoś z was nie uległ zatwardziałości poprzez oszustwo grzechu. Jesteśmy bowiem współuczestnikami Chrystusa, jeśli pierwotną nadzieję do końca zachowamy silną.” (List do Hebrajczyków, 3.12-14).

Przesłanie jest, jak widzimy, proste: możemy stać się Chrystusami, Synami i Córkami Bożymi, cząstkami Boga, jeśli w to uwierzymy. Jeśli zaś wierzymy, to nasza jest moc dana od Boga – jak moc Chrystusa Jezusa. „Jeśli macie ideał i całkowicie weń wierzycie, trzymajcie go zupełnie dla siebie nie mówiąc o nim innym, dopóki się zupełnie nie skonsoliduje w formie. Zawsze utrzymujcie jasno w umyśle tę jedną rzecz, której MUSICIE dokonać, a nie które CHCECIE lub pragniecie dokonać. To utrzymuje umysł w jasności. Z chwilą, gdy pozwalamy wejść innej myśli stajemy się dwojako myślącymi i mamy «podwójny umysł».”(„Życie i nauka Mistrzów Dalekiego Wschodu”, Baird T. Spalding).

„(…) Każde królestwo od wewnątrz skłócone pustoszeje. I nie ostoi się żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócone. (…).” (Ew. św. Mateusza, 13.58)

Nie możemy więc pozwalać sobie na dualizm naszej postawy. To, co w naszej świadomości, musi być również i w podświadomości. „Dalej, zaprawdę powiadam wam: jeśli dwóch z was na ziemi zgodnie o coś prosić będzie, to wszystko otrzymają do mojego Ojca, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.” (Ew. św. Mateusza, 18.19-20). [podkreślenia autora].

Czy w ostatnim cytacie jest mowa wyłącznie o ludziach? A może chodzi raczej o wspólną akcję świadomości i podświadomości? Jeśli do tego dołączymy dodatkowo trzeci element – nadświadomość, to szczęście będzie zupełne. Zjednoczenie wszystkich trzech jaźni sprawia, że jest autentyczna wiara w nas – wszyscy chcą tego samego. Pojawia się więc Świadomość Chrystusowa i działa stwórcza moc Boga – „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.” [podkreślenie autora].

Jeszcze małe wyjaśnienie: „na ziemi”, czyli w sferze materii,  „w niebie” – czyli w sferze ducha. Czyli to, o co prosimy z wiarą „na dole”, trafia do „góry”, a później wraca do nas jako urzeczywistnione, ucieleśnione, zmaterializowane – „Chleba naszego powszedniego [Twoją Boską naukę, Twoją Prawdę, Twoją Łaskę] daj nam dzisiaj [tu i teraz], i bądź wola Twoja [wysłuchałeś przecież, Boże, naszej dobrej prośby zgodnej z Najwyższym Dobrem wszystkich istot; dlaczego więc miałaby się nie spełnić? niech się spełnia…] jako w niebie tak i na ziemi…”. „Jeśli macie ideał i całkowicie weń wierzycie, trzymajcie go zupełnie dla siebie nie mówiąc o nim innym, dopóki się zupełnie nie skonsoliduje w formie.[podkreślenie autora] Powtórzony cytat dobrze koresponduje ze znanym rosyjskim powiedzeniem: „Tisze jediesz, dalsze budiesz…” – „Jesteś cicho, jedziesz po cichu, zajdziesz dalej…”  Dlaczego? Ponieważ przeszkodą dla nas są często również „życzliwi” wokół nas, którzy zrobią wszystko, aby nic nam się nie udało. Myśli, słowa, czyny, sugestie innych mogą po prostu (i zazwyczaj tak jest) zakłócić naszą myśl pierwotną. Jeśli dodamy do tego negatywne uczucia tych osób (nawet przez nie nieuświadamiane) – zazdrość, niechęć, nienawiść, chciwość, pazerność, chęć upokorzenia, wyszydzenia, wyśmiania, chęć wywyższenia siebie przez poniżenie innego – to prawdopodobnym jest, że cała nasza praca pójdzie albo na marne, a wysiłki ulegną rozproszeniu, albo osiąganie sukcesów będzie odbywało się ogromnym wysiłkiem. Złośliwcy  i wszelcy inni „życzliwi” nie zdają sobie sprawy, że działając w ten sposób, działają przede wszystkim przeciw sobie uruchamiając kosmiczne prawo akcji-reakcji.

                                „Oko złe zazdrości chleba,

                                   i brakuje go na jego stole.”

Mądrość Syracha, 14.10

O poruszanych sprawach wiem sporo, ponieważ doświadczyłem tego na sobie wielokrotnie. Trzeba było ogromnego hartu i siły woli, aby iść ciągle do przodu w otoczeniu, w jakim przyszło mi dawniej żyć. Przecież codziennie były wysyłane do mnie stosy nienawistnych myśli i słów, których cel był jeden: zniszczyć mnie. Tylko dzięki MOCY BOŻEJ, która jest we mnie, którą otrzymałem z łaski Boga, trwałem i dokonywał się powolny, ale stały postęp. Wzrastałem mimo trudności, wielu porażek, upadków  i cofnięć. Nie można mnie pokonać, nie można nikogo pokonać, dopóki Bóg jest w nas. Zwyciężam, bo to On zwycięża we mnie. Piszę o tym również dlatego, abyśmy jako dorośli, umieli właściwie wychować nasze dzieci. Wychować je na świadomych obecności Boga w nich i wskutek tego otwartych na świat, na innych ludzi, na przepełnionych miłością i radością życia oraz  niebojących się nikogo i niczego. Nie stawiajmy naszym dzieciom barier utrudniających im później życie.

Takie bariery i ograniczenia tworzone są zwłaszcza w trakcie dorastania. I to jest już nasza zasługa – dorosłych. Potrafimy naszym dzieciom doskonale wytłumaczyć, że coś jest niemożliwe, że nie da się czegoś osiągnąć. Potrafimy zagłuszyć naturalny instynkt działania i odnoszenia sukcesów. „Nie rób tego!”. „Przecież się do tego nie nadajesz!”. „To nie dla ciebie!”. „Inni też już próbowali i nic im z tego nie wyszło!”, „Ależ ty jesteś głupi!”, „Ty idioto, nic z ciebie nie będzie!” itd. itp. Jakiego człowieka wychowamy w ten sposób? Czy ktokolwiek z nas chciałby słyszeć podobne odezwania? Oho! Trzeba być wyjątkowo odpornym, mieć skórę hipopotama, aby nie dać się złamać takim „argumentom” i robić swoje.

„Nie zniechęcaj się, gdy świat ci się sprzeciwia, ponieważ nie należysz do świata, jak i Ja nie należałem do świata, kiedy byłem w ciele (por. Ew. św. Jana, 17.16). Pochodzisz ode Mnie, Jestem twoim Ojcem i w tobie żyję, jak ty żyjesz we Mnie (por. Ew. św. Jana 6.56). Czcij Moje Imię, uwielbiaj Moje Ciało [Ciało Duchowe, Ducha Ożywiającego, Słowo Boże, przez które wszystko się stało, czyli Naukę, Prawdę Boga głoszoną przez Jezusa – przyp. autora], idź za Moimi pouczeniami i trwaj w Mojej Miłości. Ja cię nie zawiodę ani nie opuszczę. Nie lękaj się więc nikogo, umiłowany.” (Vassula Ryden, „Prawdziwe życie w Bogu”).

Większość ludzi „kupuje” nieprawdziwe, negatywne opinie o sobie i ma później często z tego powodu kłopoty do końca życia. Ktoś  im to „sprzedał”, wmówił, że są źli i do niczego, a ono w to uwierzyli. Przeszkodą stają się nasze początkowe porażki umacniające w nas stan niewiary. Dobrze, że małe dziecko nie wie, jak trudno nauczyć się chodzić. W przeciwnym razie po kilku upadkach na pupę nigdy nie nauczyłoby się chodzić.  Czy zauważyłeś już, że małe dzieci osiągają zazwyczaj to, czego chcą? Stosują najprzeróżniejsze metody „sprzedaży” –  przymilanie się, drobne szantażyki, czasem nieznośny płacz, aż rodzice to „kupią” i spełnią ich zachcianki. Charakterystyczne dla dziecka jest zwłaszcza jego  niezrozumienie, co to znaczy odmowa, co to znaczy porażka. Dziecko chce zaspokoić swoje pragnienie, więc działa bez namysłu. Nie kombinuje, nie myśli za dużo, tylko działa. I zazwyczaj jest wyjątkowo skuteczne. Małe dziecko nie wie po prostu, że coś jest niemożliwe, ponieważ dorośli nie zdążyli go jeszcze tego nauczyć. Dziecko jest również absolutnie skoncentrowane na osiągnięciu założonego celu.

W naszych działaniach mamy więc być jak te małe dzieci. Może warto zastanowić się nad słowami Jezusa wypowiedzianymi do Nikodema: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego.” Reakcja Nikodema była tzw. „normalna”: „Jakżesz człowiek się może narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? (…) [Jezus:] „To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba nam się powtórnie narodzić. [z Ducha, ma nastąpić odrodzenie duchowe – przyp. autora] (Ew. św. Jana, 3.3-6).

Podobnie i w innych opowieściach:W owym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa, pytając: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto więc się uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. A kto by jedno takie dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje».” (Ew. św. Mateusza, 18.1-5).

„Wtedy przyniesiono Mu dzieci, aby położył na nich ręce i pomodlił się za nie, a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie, do takich bowiem należy królestwo niebieskie».” (Ew. św. Mateusza, 19.13-14). 

Dziecko symbolizuje czystość duchową, wolność od ograniczeń, czystą wiarę. Dla małych dzieci my, rodzice, jesteśmy jak Bóg – jesteśmy pełni wszelkich możliwości. Dopiero później w trakcie dorastania, nasz obraz w oczach dzieci zmienia się, kiedy zaczynają widzieć nasze wady i słabości. Nauka Jezusa jest prosta – pozbądźmy się wszelkich ograniczeń, wiary, że coś jest niemożliwe. W ten sposób stajemy się takim czystym, naiwnym wręcz w wierze dzieckiem. Przyjmujemy więc dziecięcą postawę – „Bóg jest we mnie i Bóg wszystko może”. Przyjmując dziecięcą postawę – przyjmujemy Świadomość Chrystusową.

Dobrze, że Kolumb nie wiedział, że Ameryki nie da się odkryć i nie jest możliwe dopłynięcie do jej brzegów. Dobrze, że pierwsi twórcy machin latających nie wiedzieli, że nie da się ich wytworami latać. Dobrze, że Lech Wałęsa nie wiedział, że zmiana ustroju w Polsce jest niemożliwa i niemożliwe jest wyzwolenie się z zależności od Związku Radzieckiego. Inaczej nie zdołałby przeskoczyć przez płot stoczni gdańskiej i inaczej nie byłoby dziś III (IV, V, ?!) RP. Dobrze również, że tygrys nie wie, jak trudno upolować uciekający posiłek. Statystycznie tylko jeden na siedemnaście jego ataków kończy się sukcesem. Gdyby tygrys przyjął nasze ludzkie podejście do wielu spraw, to zdechłby z głodu. „Jeśli początkowo człowiek nie osiąga powodzenia w swych usiłowaniach, musi jednak pozostać wierny swym postanowieniom. Nazywa się to ćwiczeniem woli, próbą zaufania do samego siebie albo wyrazem wiary kierującej wysiłki ku ideałowi. Ideał nigdy nie może być osiągnięty bez ćwiczenia woli, czyli świadomego kierowania wysiłków.” („Życie i nauka Mistrzów Dalekiego Wschodu”, Baird T. Spalding). 

Jakże inaczej od nas działał Jezus! U Niego każde słowo było już utwierdzone, już istniejące. Przywoływał wszelkie rzeczy i stany w taki sposób, jakby już były. Od razu również Jezus dziękował Bogu-Stwórcy, że dał mu wykorzystać do działania i stwarzania Boską Moc: „Ojcze, dziękuję Ci za to, że mnie wysłuchałeś i że zawsze mnie wysłuchujesz.” I Jezus uczył właśnie tego, dzielił się z innymi posiadaną wiedzą i umiejętnościami. Nie ukrywał ich dla siebie. Jezus jednak – niezależnie od posiadanych przymiotów – również ćwiczył, praktykował przez wiele lat ćwiczenie woli.

Czy człowiek mający trzydzieści, czterdzieści lub więcej lat, który nigdy nie uprawiał gimnastyki, jest w stanie zrobić od tak, od zaraz, prawidłowy szpagat? Nawet po miesiącu treningów tego nie zrobi. Raczej prędzej rozerwie się w kroczu… :) . Wytrwałości więc trzeba i wiary. „Cegła po cegle, Rzymianie, cegła po cegle…” – jak odpowiedział cesarz Hadrian na wątpliwości zgłaszane przez jego poddanych, a dotyczące niemożliwości – wg nich – stworzenia pewnej budowli.

Czy wiesz, że nauczenie się prawidłowego wyprowadzania jednego z podstawowych ciosów w karate wymaga przynajmniej 100.000 (sto tysięcy!) powtórzeń? A może ktoś powie, że jest to niemożliwe? Jest możliwe… Dziecko małżeństwa Kowalskich ma wszelkie geny swoich rodziców, czyli dziedziczy po rodzicach wszelkie cechu rodów, z jakiego wywodzą się obecna pani Kowalska i pan Kowalski. Naszym prawdziwym, duchowym rodzicem jest Bóg-Stwórca. Jesteśmy Jego dziedzicami. W takim razie: Bóg Jest Miłością – ja jestem dzieckiem Boga – Ja Jestem Miłością.

Nauczmy się wreszcie wszyscy wyrażać Najwyższe Boskie Stany i praktykujmy je codziennie.

JA JESTEM Miłością,

JA JESTEM Radością,

JA JESTEM Mądrością,

JA JESTEM Taktem, Dyplomacją i Rozwagą,

JA JESTEM Pełnią Harmonii,

JA JESTEM Wewnętrznym Spokojem,

JA JESTEM Mocą Uzdrawiającą,

JA JESTEM Obfitością Wszelkich Dóbr Duchowych i Materialnych…

To trzeba ciągle powtarzam praktykować, nauczyć się, nauczyć naszą podświadomość, przesycić siebie całego, a rezultaty przejdą najśmielsze oczekiwania. Trzeba do tego wiary i wiedzy, wiedzy i wiary, utwierdzenia wiary poprzez wiedzę.

ROZUM I WIARA TO DWA SKRZYDŁA

DZIĘKI KTÓRYM ZMIERZAMY KU BOGU.

Jan Paweł II, Encyklika „Fides et Ratio”

Dlatego powracamy ponownie do istoty  „JAM JEST”.

„Prawdziwe znaczenie określenia «JAM JEST…», to stwierdzenie pierwotnej identyczności człowieka ze swoim źródłem, niepozwalające mu na zniżenie się i włączenie do swej natury tego, czym nie jest. Człowiek, to nie są jego doświadczenia; jest on tym, czym jest. Doświadczenia, które wydają się czymś mniejszym od niego, nie powinny być nigdy brane pod uwagę przy ocenie człowieka. «Jestem zawsze tym, czym JA JESTEM W DUCHU», a nie tym, czym zdaję się być w doświadczeniu lub też tym, czego doświadczyłem w świecie. Wszystko jedno, co przeszedłem lub zdaję się przechodzić – zawsze pozostaję tym, czym jestem w znaczeniu pierwotnym – obrazem i podobieństwem Boga [podkreślenie autora].(„Życie i nauka Mistrzów Dalekiego Wschodu”, Baird T. Spalding).

Stwierdzenie, że Jestem Tym, Kim Jestem daje świadectwo o mnie, powiadamia cały Wszechświat i mnie samego o zaistniałym fakcie Bycia Tym, Kim Postanowiłem Być. Teraz należy tylko podziękować Bogu za ten wspaniały, Boski dar mojego zaistnienia w takiej postaci, w jakiej chciałem zaistnieć. Jakie to już jasne właśnie dziś! Kiedy już wiemy, jaka jest teoria, można przystąpić do praktyki. Trzeba tego po prostu nauczyć się, zazwyczaj w żmudnym, długim procesie, choć nie jest niemożliwym osiągnięcie sukcesu bardzo szybko. Uwierz więc, że jest możliwe osiągnięcie sukcesu. „Kiedy wierzę – jest to prawo, i cokolwiek bym w modlitwie pragnął, modlitwa moja spełni się. Tak samo wierzę, że to otrzymam lub będę miał. Jeśli kategorycznie zaufam, że o co bym prosił, jest już w moim posiadaniu, mogę być pewien, że działam zgodnie z prawem. Życzenie spełnione przekonuje mnie, że prawo wypełnia się. Jeżeli zaś życzenie się nie spełnia winienem rozumieć, że źle prosiłem. Muszę zdać sobie sprawę, że błąd jest we mnie, nie w Bogu.” (Jezus, „Życie i nauka Mistrzów Dalekiego Wschodu”, Baird T. Spalding).

„Ufność, jaką w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą. A jeśli wiemy, że wysłuchuje naszych próśb, pewni jesteśmy również posiadania tego, o cośmy Go prosili.” (I List św. Jana, 5.14). 

Każdy może osiągnąć to, co czynił Jezus. Trzeba najpierw jednak dojść do Świadomości Chrystusowej. Czy jest to możliwe? A do kogo wypowiedział następujące słowa Jezus: „Te i większe rzeczy czynić będziecie…”(Ew. Św. Jana)? Przecież to obietnica Jezusa skierowana do WSZYSTKICH dzieci Boga. Jezus stwierdził wyraźnie – „…będziecie czynić…”. Czyżby łudził nas miałkimi obietnicami? W jakim celu? Zwłaszcza On, który z niewyobrażalnej dla przeciętnego człowieka miłości do człowieka dał się świadomie umęczyć i ukrzyżować, aby później zmartwychwstać i dać w ten sposób świadectwo podstawowej prawdzie: wszystko jest możliwe dla DZIECKA BOŻEGO – nawet przezwyciężenie śmierci cielesnej. Zmartwychwstanie po uprzedniej strasznej śmierci, śmierci w potwornych męczarniach, a więc niepodlegającej dyskusji, było aktem przedstawienia możliwości tkwiących w tych, którzy ponownie zjednoczyli się z Bogiem. „Wybrałem drogę krzyżową. Nie był to wybór Ojca mego dla mnie, lecz moja własna decyzja, by dać świadectwo wszystkim ludziom, iż przez odpowiednie życie ciało można tak wydoskonalić, że nawet jeśli zostanie zabite, może być zawsze przywrócone do życia i stać się jeszcze bardziej triumfującym i radosnym.” (Jezus, „Życie i nauka Mistrzów Dalekiego Wschodu”, Baird T. Spalding). 

Boga nie można zabić. W takim razie, czy można zabić DZIECKO BOGA? Przecież DZIECKO BOGA jest również Bogiem. Boska Świadomość, świadomość, że każdy z nas jest DZIECKIEM BOGA DOSKONAŁEGO stworzonym na Jego obraz i podobieństwo, świadomość Jedni z Bogiem, która pojawiła się w Jezusie sprawiła, że Jezus stał się Chrystusem. W taki sam sposób każdy z nas może stać się Chrystusem. Ta świadomość obecności Boga w nas, wiara, że z Bogiem możemy wszystko, że przepełnia nas Boska Miłość, że jesteśmy Doskonałymi Dziećmi Doskonałego Boga, że jesteśmy podobnie jak Bóg – źródłem dobra i miłości dla każdego stworzenia, świadomość jedni z Bogiem – ta właśnie świadomość jest Świadomością Chrystusową. Przypomnijmy: „Chrystus Boży – to cząstka Boga w nas identyczna Bogu, nadająca nam wszelkie cechy Boskości, Dziecięctwa Bożego. W rezultacie Chrystus – to człowiek boski, człowiek wyrażający Boga bez zastrzeżeń i ograniczeń, z absolutną wiarą, prawdziwy Syn-Córka Boga. Chrystus – to ideał, geniusz przejawiony w nas. To Bóg przejawiający się w nas.”

Cudownie jest więc – Chrystus Janusz, Chrystus Helenka, Chrystus Józek, Chrystus Jadwiga, Chrystus Piotrek, Chrystus Ania, Chrystus Elżbieta, Chrystus Jerzy, Chrystus Nineczka, Chrystus Bożusia,  Chrystus „zoolwik”, Chrystus Iza, Chrystus Ewunia, Chrystus Amelka i niezliczone grono innych ludzi. Wszyscy jesteśmy Chrystusami…

 W jaki sposób mamy stać się Chrystusami? W jaki sposób osiągnąć Jednię z Bogiem? Jezus powiedział: „Bądźcie i wy doskonali, jak Ojciec nasz jest DOSKONAŁY…”  Łatwo to powiedzieć Jezusowi. Jest przecież Bogiem, bo Synem Bożym. A my, czyż  nie jesteśmy  bogami? Czyż nie zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga? Czy każdy z nas nie otrzymał wspaniałych darów, talentów, łask i błogosławieństw? Otrzymaliśmy je wszyscy. Możemy więc stwarzać. I to robimy. Często jednak to nasze stwarzanie daje mierne rezultaty – przynajmniej w naszych oczach. „Nie udało się…” Jeśli twierdzimy, że nie udaje się, to bardzo się mylimy. Udaje nam się doskonale. W sposób doskonały stwarzamy to, co powołujemy do życia poprzez nasze intencje, myśli, czyny i emocje. 

 Czy jesteśmy w stanie wykonać dokładne ich fotografie? Ile znajdzie się tam szaro-czarnych plam niskich myśli? Te plamy przysłoniły barwną paletę możliwości danych nam przez Boga. Te bure zacienienia, to zasłona, która oddziela, odgradza wszystkich od Boga, powoduje w nas swoisty dualizm. A przecież ciągle pierwiastek Boski jest w naszym wnętrzu. Odnajdźmy go w sobie. Czy wierzymy, że możemy tego dokonać? Czy uważamy, że możemy usłyszeć głos Boga w sobie? Jak można go jednak usłyszeć w potwornym zgiełku galopujących myśli, zwłaszcza tych o najniższych wibracjach? Czy usłyszymy głosy naszych matek mając słuchawki walkmanów na uszach? Jak może dotrzeć do nas w takim razie zaproszenie na oczekujący już na stole gotowy posiłek? Czy możemy usłyszeć telefony od naszych ojców, kiedy jedziemy samochodem, w którym na full dudnią basy naszej ulubionej kapeli? Jak może dotrzeć do nas w takim razie wiadomość od naszego ojca, że ma dla nas doskonałą pracę, bardzo dobrze płatną i zgodną z tym, co lubimy robić? Sami stworzyliśmy bariery odgradzając się, odcinając od rodziców, nie chcąc słyszeć tego, co do nas mówią.

„Nie mów:«Wystarczam sam sobie i jakie zło może mnie odtąd spotkać»?”

Mądrość Stracha, 11.24

Zlekceważyliśmy ich, bo przecież jesteśmy tak bardzo zajęci sobą, jesteśmy zaambarasowani tym, co sami robimy. Pogrążyliśmy się w tym samorobieniu. Uważamy pewnie, że sami do wszystkiego dojdziemy, że sami wiemy najlepiej, że sami najlepiej potrafimy. Nie chcemy słuchać nikogo innego poza wyłącznie sobą. Dlaczego narzekamy więc później, że jesteśmy głodni, albo, że posiłek jest zimny? Dlaczego narzekamy, że mamy marną, niskopłatną pracę, której nie znosimy? Pewnie nie ma tu naszej złej woli. Pewnie daliśmy się po prostu zaprząc do machiny tzw. „cywilizacji” wymuszającej na nas udział w codziennym morderczym  wyścigu. A może poddajemy się presji innych, podobnie jak my, uczestniczących w tych samych zawodach? Może zatracamy poczucie rzeczywistości i tego, co naprawdę w życiu jest istotne? Dajemy się zaprząc w kierat: pobudka – pospieszne śniadanie – poganianie płaczących dzieci (przecież nie mogą spóźnić się do przedszkola, szkoły, a my do pracy…) – poranne stanie w korkach – nerwówka w pracy – popołudniowe stanie w korkach – kolacja – coś tam w „tiwi” – może pośpieszny seks – ciężki sen… I tak praktycznie codziennie.

Zapominamy tak naprawdę, Kim Jesteśmy. Nie zauważamy nawet, kiedy daliśmy się uwieść, kiedy staliśmy się niewolnikami.m Niezależnie jednak od przyczyn stwarzamy dla siebie to, co stwarzamy. Miało być tak dobrze, mieliśmy najlepsze intencje, a co wyszło? A może przyczyna naszego doskonałego stwarzania niedoskonałości tkwi jeszcze gdzie indziej? „…gdy wymawiamy słowo «nie mogę», to zapieramy się wewnętrznie Chrystusa. Dziś możemy dowieść, iż przy każdym negatywnym słowie, jakie wypowiadamy, zapieramy się Chrystusa w nas” (Jezus, „Życie i nauka Mistrzów Dalekiego Wschodu”, Baird T. Spalding). 

„Nie mogę…”, „Nie umiem…”, „Nie potrafię…”, „Nie jestem zdolny…”, „Nie wierzę…. Kto: „nie może”, „nie umie”, „nie potrafi”, „nie jest zdolny”, „nie wierzy…? Dziecko Boga DOSKONAŁEGO? Posiadamy wszelkie najwspanialsze dary, zostaliśmy wyposażeni w wiedzę, umiejętności, wszelkie talenty i twierdzimy, że nic nie mamy, nic nie posiadamy, niczego nie potrafimy? Jak długo mamy żyć jeszcze w takim stanie niskiej świadomości? Czy nie nadeszła pora na przebudzenie? W jakim celu Bóg obdarzył nas świadomością? Czym ona jest? Jakie daje nam możliwości? Zastanówmy się jeszcze i nad tym.

Jesteśmy przecież żywym układem, ale myślącym, posiadającym świadomość i uczucia. Jak to potraktować? Czy świadomość jest dostrzegalna? Czy można ją zmierzyć, zważyć, zarejestrować? Oczywiście, że nie – przynajmniej dostępnymi nam metodami i w naszym wymiarze. W innych wymiarach – owszem, być może jest to możliwe.

Okazuje się, że świadomość to również forma energii. Energia jest niewidoczna, niewyobrażalna. Dostrzegalne są jedynie jej skutki. Świadomość człowieka wykazuje działanie – jest w stanie spowodować ujemne, względnie dodatnie skutki w tkance łącznej i nerwowej, ba! – w całym ustroju człowieka.

Świadomość nie odgrywa li-tylko roli poznawczej, świadomość jest stwórcza – nie tylko od-twórcza. Warto tu wspomnieć o wnioskach wynikających m.in. ze wspomnianej już  tzw.  hipotezy przyczynowości formatywnej Ruperta Sheldrake’a  i  wizji Pierre’a Teilharda de Chardin (piszę o tym obszernie w opracowaniu „Biomagnetyzm: cudowna moc w życiu”). Jest więc tak, że:

MYŚL STWARZA.

                   Myśl jest energią, a my sami zmaterializowaną, czyli bardzo gęstą postacią energii obdarzoną świadomością. Świadomość jest więc stanem energetycznym (ks. prof. W. Sedlak), a nie tylko poznawczym,  nosi więc cechy materii. Energetyczna strona materii to dynamika i działanie, to siły oraz ich zależności.

ŚWIADOMOŚĆ JEST BYĆ MOŻE

NAJSUBTELNIEJSZĄ FORMĄ MATERII I RUCHU,

BARDZIEJ SUBTELNYM ASPEKTEM

 RUCHU CAŁOŚCIOWEGO.

David Bohm, słynny fizyk

To z kolei powoduje, że świadomość bezustannie komunikuje się. Bowiem świadomość wibruje lub można ją zmusić do wibracji. Kluczem tej komunikacji i wibracji jest spektrum elektromagnetyczne działające na bioelektroniczny układ naszego organizmu. Ponieważ myśl jest energią, więc myślą (a także uświadomieniem sobie źródła naszej mocy, tj. obecności Boga w człowieku – „JAM JEST...”) –  możemy zmieniać i tworzyć naszą rzeczywistość, nasz świat zgodnie z naszymi potrzebami i intencjami (ale w zgodzie z Najwyższym Dobrem wszystkich istot – inaczej negatywne intencje i działania obrócą się wcześniej czy później przeciw ich twórcom). Mówi o tym m.in. Giennadij Iwanowicz Szypow, rosyjski fizyk, twórca tzw. Jednolitej Teorii Pola, zaliczany do najniezwyklejszych współczesnych umysłów.Według niego materia powstaje z wcześniejszych planów, pierwotnej idei, pomysłu, intencji, które dokładnie przetworzone w naszym umyśle, ułożone w mentalny projekt zamieniają się w projekt rysunkowy, aby później przeobrazić się w konkretny materialny kształt. W celu realizacji takich marzeń czy idei potrzebna jest jednak do tego myśl – gorąca, pełna pozytywnej emocji (o negatywnej nawet nie wspominajmy...), pozbawiona niezdrowego egoizmu, samolubstwa, myśl pełna niezachwianej wiary. Efektem będzie podporządkowanie energii naszej woli, co umożliwi stworzenie tego, co pragniemy. Jedna uwaga jednak – nie może to być myśl stricte rozumowa, „zimna”, wykalkulowana. I te wynurzenia autora nie są czystą, myślową spekulacją – to wnioski z fizyki kwantowej, wg której cząstki elementarne, np. fotony zachowują się tak, jakby były obdarzone świadomością, potrafią przekazywać sobie informacje – nawet na olbrzymie odległości i są w stanie podporządkować się naszej woli (piszę o tych zagadnieniach w książce „Biomagnetyzm: cudowna moc w życiu”).

 Pora kończyć temat. Jeśli więc mówimy lub myślimy, że czegoś nie możemy, to już to stworzyliśmy. Stworzyliśmy więc NIEMOC. Zacznijmy więc JUŻ OD TERAZ stwarzać MOC…

„MOGĘ…”, „UMIEM…”, „POTRAFIĘ…”, „JESTEM ZDOLNY…

„Jeżeli nie zaakceptujesz Prawdy, że masz zdolności, aby to osiągnąć, nigdy tego nie osiągniesz.”

(„Złota Księga”, Saint Germain).

***

Jest 30.06.2007 r., godzina 19.08. Właśnie na „Polsacie” podglądam – pisząc jednocześnie – „Wydarzenia”. Prezentowana jest historia młodego mężczyzny, bez obu rąk (ramion i przedramion). Mirosław Jeznach stracił je w wypadku wiele lat wcześniej, po porażeniu prądem. Twierdzi: „Marzenia można spełniać, tylko trzeba wykazać odrobinę dobrej woli”. Jest informatykiem-grafikiem, pracuje w urzędzie miasta, a klawiaturę komputera obsługuje stopami. Ma ukochaną i kochającą żonę oraz  małe dziecko. Przygotowuje się właśnie do egzaminu na prawo jazdy, bo już czeka na niego specjalnie przystosowany samochód sprowadzony z USA, który można prowadzić wyłącznie przy użyciu stóp. Jego instruktor od nauki jazdy, twierdzi, że „…pan Jeznach będzie mistrzem w prowadzeniu samochodu, no, może nie rajdowym, ale mistrzem…”

***

„Dziecko, jeżeli zechcesz, będziesz wykształcony,

jeśli się przyłożysz, zdolny będziesz zrobić wszystko.

Jeżeli będziesz lubił słuchać, nauczysz się,

I jeśli nakłonisz ucha, będziesz mądry.”

 

Mądrość Syracha, 6.32-33

Fragment książki  "Nie samym chlebem żyje człowiek - Jak odkryć Boga w sobie?"

Autor: Janusz Dąbrowski

 

Inne artykuły tego typu – autor: Janusz Dąbrowski

http://www.eioba.pl/a78744/o_tobie_lustrze_bogu_hologramie_i_innych_sprawach

http://www.eioba.pl/a78362/o_chrztach

http://www.eioba.pl/a78137/o_autorytetach

http://www.eioba.pl/a78129/szczegolny_list

http://www.eioba.pl/a78127/krzyz_i_zbawienie

http://www.eioba.pl/a78109/esej_o_zlotym_cielcu

http://www.eioba.pl/a78087/cialo_i_krew

 

http://www.eioba.pl/a78078/swiadomosc_niezwykla_postac_energii