JustPaste.it

Gra Entera

Spełnione i niespełnione wizje z Gry Endera O. S. Card a - czyli o tym jak w Sieci, coraz młodsi użytkownicy, bez niezbędnej jeszcze niedawno wszechstronnej wiedzy i społecznego przyzwolenia są w stanie wykonywać zadania do niedawna zarezerwowane dla wykwalifikowanych dorosłych.

Spełnione i niespełnione wizje z Gry Endera O. S. Card a - czyli o tym jak w Sieci, coraz młodsi użytkownicy, bez niezbędnej jeszcze niedawno wszechstronnej wiedzy i społecznego przyzwolenia są w stanie wykonywać zadania do niedawna zarezerwowane dla wykwalifikowanych dorosłych.

 

24263ae2d57cddfb1ac99b14fa81021e.jpg"Gra Endera" była prawdopodobnie pierwszą książką która gwałtownie zmieniła mój sposób patrzenia na świat. Tak jak Ursula Le Guin była ze mną od początków czytelniczej kariery i traktowałem ją zapewne nieco jak powietrze - punkt odniesienia, na który nie zwraca się należytej uwagi - tak książka Card'a wdarła się w moją nastoletnią świadomość jako jakieś druzgoczące novum i brutalnie zerwała garść neuronowych misternie tworzonych połączeń by zaraz utworzyć sieć zupełnie nowych.

Na początku lat 90-tych wydawać się to mogło dziwne, ale w blogosferze z pewnością znajdzie zrozumienie fakt, że na wyobraźnię czternastolatka silniej niż opisy taktycznych gier i kosmicznych potyczek - zadziałała wizja Demostenesa i Locke'a - wirtualnych tożsamości stworzonych przez nastoletnie rodzeństwo głównego bohatera, za pomocą których dzieci anonimowo zmieniły losy świata.

W czasach gdy Card pisał swoją powieść, Internet nawet w Ameryce był w powijakach, ale dla części "zwykłych śmiertelników" istniała już modemowa sieć BBS'ów - FidoNet. Nie zmienia to faktu, że wizja Sieci stworzona przez pisarza brzmiała jak pokolorowana bajka. Niewiele osób zapewne myślało o nich jako o futurologicznych przewidywaniach - przewidywaniach, które w wielu aspektach stały się prawdą szybciej niż mogliśmy się tego spodziewać.

W globalnej Sieci, coraz młodsi użytkownicy, bez niezbędnej jeszcze niedawno wszechstronnej wiedzy, doświadczenia i co najważniejsze: społecznej pozycji i przyzwolenia - są w stanie wykonywać zadania do niedawna zarezerwowane dla absolwentów wyższych uczelni. Z powodzeniem uruchamiają duże i złożone serwisy internetowe. Na blogach piszą teksty czytane przez dorosłych do porannej kawy zamiast przysłowiowej gazety. Uruchamiają przedsięwzięcia komercyjne o milionowych dochodach. Czy w końcu - od najmłodszych lat - sami tworzą i administrują swoim wizerunkiem traktowanych jak firmowy brand, realizując kariery nie tylko jako artyści ale nawet jako specjaliści z wąskich dziedzin.

System prawny i społeczne zrozumienie w nieunikniony sposób są wobec tych faktów spóźnione. Dlatego niepełnoletni napotkają ciągle duże przeszkody gdy tylko zechcą rozwinąć swoją działalność nieco poza ramy wirtualnego świata. Tutaj - w skostniałym świecie dorosłych muszą szukać wśród nich sojuszników i ambasadorów by zrealizować najprostsze cele.

W Sieci jednak są wolni. I dlatego zapewne większość wybiera inną drogę - rozwijają swoją działalność w ścisłych granicach Internetu - do czasu osiągnięcia pełnoletniości, a wtedy w bardzo krótkim czasie są w stanie wypłacić gromadzony przez lata dzieciństwa kapitał w różnej formie - wreszcie bez przeszkód. Jednak nawet i to nie jest często konieczne.

Orson Scott Card nie przewidział bowiem jednego. W Sieci - to dorośli coraz częściej mogą poczuć się wyobcowani. Nie mogąc nadążyć za geometrycznie przyspieszającymi zmianami - zamykają się w swoich enklawach, ale gdy ciekawi nowego zapuszczają się rejony "tubylców dzieciństwa" - to oni częściej ukryją swoją tożsamość i wiek. Bycie dzieckiem czy nastolatkiem nie jest w Internecie faktem, który warto ukrywać. Wręcz przeciwnie - to o względy młodszych użytkowników walczą najwięksi internetowi gracze: serwisy, sklepy, telewizje, artyści.

Demostenes i Locke mogą więc nigdy nie nadejść. Za to z każdym dniem przybywa coraz więcej dorosłych, którzy ukryci pod cool-pseudonimami Tomik, Niunia, Tygrysek, Wojtas... ciągle próbują zapamiętać co oznaczają akronimy IMHO, i AFK by - gdy się to w końcu uda - nadużywać ich przy każdej okazji.

Czy dziecko zostanie więc kiedyś prezydentem? Nie wiem. Ale na razie to dorośli coraz więcej uwagi poświęcają niepełnoletnim twórcom wirtualnego świata, a orędzie prezydenta ma coraz mniejsze szanse w walce o ich uwagę. Nie przyszła góra do Mahometa, Mahomet przyszedł do góry - mówi przysłowie. Jak dotychczas, nieletni raczej nie są zainteresowane prezydenturą. Za to prezydent niechybnie pewnego dnia będzie musiał pojawić się w YouTube.

IMHO.

 

Źródło: http://sinuscamera.com/pl/gra-endera-fidonet-i-youtube/

Licencja: Creative Commons - użycie niekomercyjne - na tych samych warunkach