JustPaste.it

Krypta

Od uderzenia pierwszego pocisku minęło dużo czasu, w krypcie nr.2 panował charakterystyczny odór, potu, brudu i jedzenia. Utopijna wizja rządowa na temat życia w schronie przeciw nuklearnym

Od uderzenia pierwszego pocisku minęło dużo czasu, w krypcie nr.2 panował charakterystyczny odór, potu, brudu i jedzenia. Utopijna wizja rządowa na temat życia w schronie przeciw nuklearnym

 

 

Od uderzenia pierwszego pocisku minęło dużo czasu, w krypcie nr.2 panował charakterystyczny odór, potu, brudu i jedzenia. Utopijna wizja rządowa na temat życia w schronie przeciw nuklearnym

powoli legła w gruzach... Na samym początku krypta została zalana przez tłumy, większość zgniła przed 10 metrową śluzą litego tytanu i stali. Ci którzy jakimś cudem dostali się do wnętrza krypty musieli spać na podłodze i walczyć o przeżycie, w krypcie powstały 2 grupy ludzi, ci którzy tam miejsca wykupili i ci którzy ich nie wykupili.....

Krypta dzieliła się na kilka części, dolną część zaopatrzeniową całkowicie wysprzątano i umieszczono tam tych gapowiczów którzy przedostali się do środka podczas szturmu cywili. Na poziomie drugim znajdowały się kwatery wszystkich gwiazd, polityków, pisarzy, malarzy, sportowców i naukowców, którym rząd zafundował owe miejsca, chodziło głównie aby potomstwo zawierało jak najlepsze geny.. tak cenne w tych czasach. Trzeci poziom zajmowali miliarderzy najbogatsi, teraz ich pieniądze nie były nic warte, większość z nich popełniła samobójstwo. Na ostatnim poziomie znajdowało się centrum dowodzenia objęte przez wojsko i paru polityków rządzących tym barłogiem. Na samej górze na poziomie 1 życie wyglądało jak w obozie tylko takim w którym obozowanie koncentruje się na burdelach, domowej roboty narkotykach i paru sklepach. Lepsze to niż przyjąć śmiertelną dawkę napromieniowania i świecić po nocach...

Przed wojną były organizowane szczyty G8, te jawne i te nie jawne... G8 był to szczyt 7 najbardziej rozwiniętych państw, i Rosji... Na owych szczytach omawiano nie tylko frazesy typu głód, triada nuklearna stanów zjednoczonych i prędkość na autostradach w Zimbabwe.

Podczas nieoficjalnych rozmów rozmawiano na tematy typu „ jak tu zrobić ludzi w hu^a”

„spalmy kościół” i „ inżynieria genetyczna podstawą szczęśliwej przyszłości narodów”

Spomiędzy tych pomysłów jeden zamiast omawiać wózki inwalidzkie z wyrzutnią rakiet mówi nam o kryptach, pojemnikach na ludzi którzy później powinni sobie z niego wyjść i szerzyć dobro i pokój za pomocą granatów ręcznych, noży, karabinów wsparcia piechoty, wyrzutni granatów i wielu innych pokojowych narzędzi, pod warunkiem ze będzie komu ten pokój nieść...

Krypty zostały tak stworzone aby mogły przetrzymać bezpośredni atak kilkunastu pocisków nuklearnych, zostały zlokalizowane koło złóż uranu, ropy, węgla tak aby mogły swobodnie produkować energie i wszystko inne podczas gdy na górze będą sobie latały rakiety peacekeeper*

Krypt powstało kilkanaście, krypta jeden była centrum dowodzenia i miała kontakt z resztą krypt, aby zapobiec nieoczekiwanym wypadkom nie było łączności pomiędzy kryptami które nie maiły oznaczenia „1”. Lecz skoncentrujmy się na tym o czym książka ta opowiadać ma....

W każdej krypcie było zlokalizowane pomieszczenie obok kwatery głównej gdzie przetrzymywano

osobników ze względu na ich wartościowość fizyczną i rozrodczą. Za hibernowani tam ludzie mieli stać się razem z potomkami ludzi poziomu 2 przyszłością, w dosłownym tego słowa znaczeniu świata.


*peacekeeper – międzykontynentalny pocisk balistyczny w arsenale USA przenosił nowoczesne ładunki nuklearne, tłm. „gwarant pokoju” Jak można nazwać broń atomową tak milutką nazwą?, prawdopodobnie odnosi się to do powiedzenia: „chcesz pokoju? TO SIĘ ZBRUJ!

 

II


W komorze zaczynała opadać temperatura, ułożone w poprzek nagie ciała zaczynały ożywać, niczym lodowy golem powstający otrzepywały się z szronu i kawałków lodu. Powoli rozprostowując mięśnie odżywiane do tej pory specjalnymi odżywkami które miały na celu utrzymać ich organizmy w dobrym stanie. Do komory weszło kilka osób, opatuliło naszych hibernantów jakimiś szmatami i wyszli.


#

-Ty podobno wyciągają tych zmarzluchów z komór...

-No to dobrze, może nadszedł czas...

-Minęło dopiero ze 30 lat a oni już chcą wychodzić? Szaleństwo...

-Po pierwsze to oni wyjdą a po drugie w naszej okolicy nie było bezpośredniego uderzenia, sam opad pochodzi z daleka może dlatego, a po drugie to oni wyjdą nie ty.

-A co jeśli nas wyrzucą? Tam nie ma nic!!!


##


-Dobra mamuty, koniec obijania się czeka was pojutrze ważna misja, byliście zamrożeni w tej bryle lodu właśnie do tego. Czyli wyleziecie z tej nory na powierzchnie... W każdym razie to nie moja decyzja.

Z końca długiej i wąskiej sali dobiegał cichy głosik... -Przepraszam, ile lat minęło...

Na i tak już bladej twarzy oficera pojawił się wyraz podobny do tego kiedy wiemy ze musimy powiedzieć babci ze zakosiliśmy jej rentę....

-35, minęło 35 lat.

Na sali a raczej korytarzu zapanowała cisza...

-To znaczy ze jak wyjdziemy to jeszcze będziemy się potykać o zgniłe wątroby i kawałki kończyn?

-E.. W zasadzie tak.

-A to dziwne nie uważa pan?

-Dlaczego, zazwyczaj nikt się o takie małe rzeczy nie potyka....

Dobra koniec tego biadolenia, za niedługo wychodzicie, a narazie jesteście zieloni, każdy z was dostanie na te kilka dni przewodnika, oprowadzi was po krypcie i pokaże niebezpieczeństwa jakie na was czyhają...

-Niebezpieczeństwa? Tutaj?

-Chodzi mi głownie o gwałty, napady, kradzieże, morderstwa, pobicia, wymuszenia, narkotyki alkohol, i inne zabawki.

-Tutaj? Skąd świństwo w wojskowym bunkrze?! Przecież tutaj miało być jak w Walhalli! Gdzie Odyn i Walkirie przenosząca nas do upragnionego raju?!?!

-Przewodnika potraktujcie jako Odyna, jego pistolet jako Walkirie..

-A Walhalla?

-Walhalla to będzie jak po 35 latach zamrożenia się wysracie.


###


Spośród wszystkich spanikowanych i wystraszonych zmarzluchów wyróżniała się jedna osoba.

Siedziała spokojnie i nie słuchała, pewnie dlatego siedziała spokojnie, do wiadomości przyjęła tylko tyle że minęło 35 lat, 35 lat podczas których w mgnieniu oka znikło wszystko co znała, przyjaciele, rodzina, pies, chomik a nawet sąsiad który łapczywie na nią patrzył kiedy wychodziła z mieszkania.

Dziewczyna siadła na jakiś krześle pośrodku korytarza prowadzącego na sale gimnastyczną, podszedł do niej tajemniczy typek.

-Ty, ty jesteś Sofka?

-Tak, wiem, też tego imienia nie lubię..

-To dobrze ze nie znasz mojego...

-Zanim mi je wyjawisz, skąd znasz moje?

-Jestem twoim przewodnikiem, choć nie marnujmy czasu. Przewodnik pociągnął ją za rękę, i w locie zrozumiał ze nie potrafi fruwać... Upadek był bolesny. Zdezorientowany wstał i popatrzył na abażur który ktoś postawił na środku korytarza szybkiego ruchu...

-Patrz abażur z metką, pisze ze kosztował siedem złotych.

-O kurde, serio!? Co tu robi? Czy to nie dziwne?

-A patrzyłaś na metkę?

-Ta, pisze ze z tesco...

-To możliwe tylko tam sprzedają abażury po 7 zł...

Gdzie idziemy? Zapytała najbardziej wnikliwie jak tylko potrafiła.

-Pokaże ci to i to.

-Ty zboczeńcu!

-Mówię o krypcie... Matko boska, trafiłem na zboczoną dziewczynę...

-dobra nie chce mi się łazić z tobą po tych katakumbach, tutaj jest tylko jedna winda i nie działa od wojny. Zatem mnie słuchaj na samej górze, na poziomie pierwszym są cywile którzy tutaj się dostali w nielegalny sposób, jakimś cudem na zewnątrz dowiedzieli się o schronie i próbowali sie dostać, weszło tylko paręset osób, ale to wystarczyło żeby zrobić burdel, tam nie wychodź, nawet żandarmeria tam nie wchodzi, jedynie jak jakaś strzelanina. No resztę powinnaś znać z szkolenia przed za hibernowaniem. Teraz idź tam <pokazuje na pokój nr. 77> to jest tymczasowo twój pokój, umyj się, zjedz coś za niedługo wychodzimy.


Parę dni później.....


-Dobra! Broń jest? Granaty? Paralizatory? Łoki toki?

-Mamy tylko krótkofalówki proszę pana oficera.

-Dlaczego nikt mi nie powiedział ze mam krótkofalówki! Za niedługo się okaże że jeszcze mamy całe agd i rtv tutaj...

-EEE.... Nikt panu nie powiedział? Koło centrum dowodzenia jest Euro, Saturn i Media Markt...

Oficer zdziwiony nie znał tych sklepów i nie wiedział co do niego mówił drużynowy Józek.

-Dobrze, zatem... Aha zapomniał bym, prosił bym o nie dotykanie i nie zbliżanie się do wszystkiego co wygląda jak niewybuchy miny, lub tubylcy którzy jakimś cudem przeżyli atomową nawałnicę.

OTWIERAĆ ŚLUZĘ.

Nie otwierana śluza powoli ale konsekwentnie otwierała się wpuszczając do środka jasne światło, dla naszej bohaterki światło zdawało się promykiem nowej nadziei, świeciło jasno jednak nie raziło jej po niebieskich oczętach, w tym momencie zmieniło się wiele, dla wszystkich stojących światło zdawało się mieć ponad naturalne zdolności, oświeciło ich niczym świetlik w słoiku. Morale wzrosło, duch bojowy się podnosił, karabiny aż prosiły się o wystrzały w końcu to pokojowa misja.

-Aha i jeszcze jedno! To jest misja ratunkowo-pokojowo-zasiedlczo-zwiadowczo-rekonensanswoa.

Więc proszę o nie zabijanie się na wzajem, naprawdę nie możemy sobie pozwolić na kolejne stary jakże cennych naboi!


Kilka godzin później... (Oo chyba się przenieśliśmy za mało do przodu.. przenieśmy się o jeszcze kilka godzin do przodu... Teraz za dużo cofnijmy się o jakieś 45 minut.... O idealnie)


-Dobrze, skażenie jest na tyle małe że w tych super komfortowych wdziankach powinniście przetrwać, ale nic nie gwarantuje bo kombinezony są z przeceny, wiecie armia nie miała pieniędzy żeby wydawać pieniądze na coś co jest niepewne, zawsze mogliśmy nie przetrwać, woleli kupić 300 pocisków wodorowych..... haha żartowałem, ściągać te łachy i tak dawno temu się podarły podczas transportu. Skażenie jest umiarkowane. Oficer popatrzył na dziwny licznik Geigera

i zobaczył strzałeczkę na czarnym tle z napisem „Jeśli możesz to przeczytać to rób co chcesz”.

Jak pomyślał tak zrobił...

Sofia siedziała na jakimś dużym kawałku opony kiedy reszta drużyny rozbijała obóz i się rozmnażała.

-Co zamulasz, czeka cię dużo pracy. Musisz zaludnić ziemię o z tamtym wytypowanym przez komputer kolesiem. Tym samym przewodnik wskazał na typka w różowym wdzianku gniecącym karaluchy i drapiącym się po jajach.

-Dzięki nie skorzystam... Podeszła do skarpy i skoczyła. Jednak zamiast spaść w przepaść spadła na drzewo które wyrastało na skale.

-Ja to mam pecha nawet sie zabić nie potrafię...

-Co ty robisz! Dziewczyno! Dobiegało z góry.

Sofia wdrapała się z powrotem na górę i już miała skakać ale zauważyła ze ma rozwiązane sznurowadło, schyliła się aby je zawiązać, w tym czasie przewodnik pochwycił ją i zaniósł od namiotu.

No i co ty robisz?

-To pytanie retoryczne?

-No dobrze może inaczej, po co skaczesz na krzaki?

-Nie skacze na krzaki!

-To co ty u licha robisz?

-Próbuje się zabić...

-O, no co ty patrz jakie masz perspektywy! Jesteś jedną z nielicznych osób na ziemi które dostąpiło zaszczytu chodzenia po świecącej w nocy ziemi! I będziesz mogła się swobodnie rozmnażać, w krypcie tak nie można! Same plusy!

-Dziekuje, oddam ten zaszczyt komu innemu.. Nie mam zamiaru (teraz bohaterka wylewa się na ramieniu przewodnika że nie ma zamiaru żyć w świecie przesiąkniętym uranem i plutonem, że nie chce znać świata w którym nikogo nie zna.. ble ble ble.... kilka odcinków później...

-Posłuchaj mnie, jest coś co mogę dla cibie zrobić, pod warunkiem że na piśmie mie potwierdzisz ze dostaje przywilej zaludniania planety.

-Ok.

-Zatem słuchaj, tak całkiem przypadkiem mam ze sobą andrzeja, nazwałem tak maszynę do przenoszenia się w czasie, mogę cię cofnąć w czasie w wybrane miejsce, jednak pamiętaj jeśli cię cofnę będziesz tam mogła żyć tylko 24 godziny później twoja osoba zginie.

Pomyśl nad datą a ja sporządzę umowę....

Przewodnik pogrążył się w pisaniu umowy, Sofia rozważała możliwość, do jakiego momentu swojego jakże ciekawego życia się cofnąć? Może do tego kiedy powiedziała chłopakowi ze się z nim nie umówi? Niee... Szkoda czasu, co mi z tego jak i tam mam tylko 24 god... I wtedy w jej oczach widać było zboczoną iskrę...

-No to ja już... Albo nie pisz pisz ja jeszcze pomyśle...

Fakt, może były lepsze momenty? Może o cofnę się do momentu jak sąsiadka opieprzyła ją za zdeptane orchidee za 20 tysięcy euro? I wygarnąć co o niej myśli? (podobno od i się zdania nie zaczyna)

Wtedy przewodnik znalazł jakiś stary gramofon, podpiął do swojej bateri atomowej przy pasku ustawił napięcie na 220v i dmuchając na winyla zapuścił bita.

Z gramofonu wydobywało się trzeszczące ...trees of green.... red roses too... I see them bloom for me and you... And i think to myself, what a WONDERFULL WORLD...

-E szajs jakiś jazz przedwojenny

-NIE zostaw!! Krzyknęła i zasłoniła gramofon, ostanie dwa słowa, „wonderfull world” krążyły jej po głowie... Czy nie warto? Czy nie warto zostać na tej splugawionej krwią i wojną ziemi aby jednak odbudować tą cywilizację? Jednak bądź co bądź, to miło bylo by być zapamiętaną przez miliony jako ta która wraz z grupką śmiałków dała za hibernować się na 35 lat tylko po to aby później oddać się tworzeniu nowego świata...


dedykacja dla panny Karoliny. :D