JustPaste.it

Stado ludzkiego plemienia

Naprawdę cenną rzeczą w korowodzie ludzkiego życia jest dla mnie nie państwo jako twór polityczny, lecz wrażliwa, twórcza jednostka, osoba ludzka; zdolna sama tworzyć najszlachetniejsze i najwznioślejsze rzeczy, podczas gdy stado ludzkie w swej masie nie myśli i nie odczuwa. A...

Naprawdę cenną rzeczą w korowodzie ludzkiego życia jest dla mnie nie państwo jako twór polityczny, lecz wrażliwa, twórcza jednostka, osoba ludzka; zdolna sama tworzyć najszlachetniejsze i najwznioślejsze rzeczy, podczas gdy stado ludzkie w swej masie nie myśli i nie odczuwa. Albert Einstein

 


ce0a3108c592afae341aa11714847bd1.jpg


   Na temat tego czy człowiek jest istotą społeczną zdania są podzielone. Większość jest o tym przekonana, ale takie poglądy głoszą przede wszystkim politycy i różni przywódcy, którym szerokie rzesze są potrzebne do spełnienia swych potrzeb i pragnień, głównie  manipulacyjnych. Zapewne też za chęcią wcielania się i głoszeniem potrzeby przynależności stoją różne uległości samych członków jak wygodnictwo, bezradność czy sztuczne wcielenie - zniewolenie jako konsekwencja tychże oraz pogodzenie się z nimi i uważanie tego za normę .

     Powszechnie głosi się , że człowiek jest istotą stadną, bo bez innych żyć nie może, nie umie i nie chce. Tymczasem wg badań psychologów ludzie są podzieleni mniej więcej po połowie na tych, którym faktycznie życie w grupie pasuje i na samotników spotykających się z innymi jak przyjdzie im na to ochota. I jest to też zgodne z teoriami polaryzacji pól , grup i wszelkich systemów. Czy aby człowiek jako istota będąca na szczycie ewolucji  musi koniecznie żyć w stadzie jak antylopa ? W końcu człowiek ma wbudowaną samoświadomość oraz intuicje i potrafi żyć samodzielnie, a potrzeba przynależności świadczy raczej o niedojrzałości lub rezygnacji z siebie. I choć wiadomo populacje różnią się pod względem poziomu rozwoju to jednak czasy ciemnoty średniowiecza dawno za nami jak i za większością rozwiniętych narodów.

Czy więc tak strasznie potrzebne są tłumy i miliony do szczęścia?  Pewnie, że ludzie przydają się do nauki i rozwoju oraz by radować się życiem, cieszyć się nimi i uczyć przez poznawanie siebie w kontakcie z innymi. Jednak po piewsze wtedy kiedy ma się na to ochotę, po drugie w sposób wolny tzn. wynikający z wyboru motywowanego dobrem i miłością, a nie lękiem. A przede wszystkim każdy żyje sam tak jak sam rodzi się i umiera. Nie żeby koniecznie uciekać na pustynie , ale każdy ma prawo do wolności , w tym do samotności, a tymczasem jest to społecznie paranoicznie niekceptowane , populacje boją się tego jak wirusa , a przywódcy utraty owieczek. A w końcu samemu  się chyba decyduje w jaki sposób i na jakich zasadach przebiegają kontakty z innymi ?. A sprawę realizacji tych potrzeb isnienia i posiadania znajomych lepiej pozostawić Bogu, bo wtedy zdarzają się najlepsze dla nas znajomości.

       Według mistyka i jasnowidza z Tybetu - Lobsanga Rampy - człowieka, który miał zadanie pokazania światu duchowości Wschodu  - plemiona zamieszkujące bliski wschód  to bardzo stara rasa, która przez wieki skutecznie opierała się ewolucji robiąc wszystko by tylko nie rozwijać się duchowo - używali życia, robili wszelkie możliwe ekscesy .Walki między plemionami skłaniały do jak największego powiększania się ilościowego każdego z nich aby stać się silniejszymi od sąsiadów. Dodatkowym problemem tych ludów był zdaje się  silne zagęstrzenie , brak terenów i walka o nie oraz jakieś koszmarne upodlenie przez przywódców plemienia, ojców rodów itp.

      Natomiast znany publicysta zajmujący się badaniem psychologii zachowań zwierząt Vitus.B Drecher w bestselerze "Reguła przetrwania" opisuje taki eksperyment kiedy to dzikie stado zwierząt ( bodajże koni ) zamknięto sztucznie na małej powierzchni.  I zastanawiające jest  co zaobserwowano : mianowicie wszystkie te same wynaturzenia, dewiacje i aberracje występujące w całej naturze jedynie u gatunku ludzkiego. Może więc jednym z głównych problemów współczesnych społeczeństw jest brak wolności i sztuczne zniewolenie. Aż nazbyt wyraźnie widać to w wielkich miastach.

 Czy miasto to taki genialne osiągnięcie ludzkości, czy może jedynie wypadkowa ludzkiej bezradności, wygodnictwa i złudzeń ? . Siłą rzeczy przynależność do środowiska miejskiego zmusza bądź do akceptacji mieszczańskiego wygodnictwa bądź do tęsknoty za "wolności kęskiem jada jakim" czy też nie wiadomo za czym. Miasto pozbawia kontaktu z naturą - rozumienia jej  praw. Wychowanie w środowisku miejskim tworzy więc kalekiego człowieka fermowego mającego wbudowane zamiast zdrowych zasad natury społeczne szaleństwo. Jedyną formą kontaktu z naturą połączoną z ucieczką od zniewolenia jest sex i może dlatego tyle z nim problemów, zakazów i nieporozumień i neurotycznego traktowania go.
b62412d7197de94be32e88938b3ac070.jpg


"miasto pochłania i przeżuwa
prędzej czy później wypluwa
wraki człowieka
lepiej się trzymaj od tego z daleka

wiem co mówię, mówię co wiem
sen nie jest jawą, jawa nie jest snem
jedną tylko mam radę dla ciebie:
powiedz nie! zawsze mów nie!


miassto fcionga!
miassto fcionga!
miassto fcionga!
miassto fcionga!"


   Owszem w ewolucyjnym rozwoju człowieka na ziemi przejście etapu życia miejskiego jako bieguna  przeciwnego wobec wolności i naturalności życia w zgodzie z naturą jest potrzebne jednak obecnie ludzkość najwyraźniej   na tym etapie fatalnie utknęła by niepowiedzieć wdepnęła i ma spore problemy z pójsciem do przodu, co niestety się zdarza przy doświadczaniu bieguna zniewolenia , który jest też najczęściej zaślepieniem i swoistym doświadczeniem pułapki , z której najczęściej wychodzi się dopiero po jakiejś tragedii i przymusowym otrzeźwieniu.

      Zarówno ludzie zajmujący się ekstremalnymi sportami jak i głęboko medytujący mówią , że w człowieku drzemią wręcz nieograniczone pokłady sił i możliwości . Ludzie ci odkrywają na nowo prawdziwy kontakt z naturą oraz swoją własną naturę i siły witalne. Wygodnictwo miejskie doprowadziło do skrajnego ich zaniku, w takich warunkach górę bierze lenistwo i marazm,  które pogłębiają jedynie cierpienie i frustrację i prowadzą do autodestrukcyjnego pragnienia śmierci. Nawet na duchowej ścieżce nawołuje się do wyrzucenia z siebie wszystkiego co niekomfortowe bez wyciągnięcia z tego właściwej nauki, aby tylko stać się społecznie użytecznym, żyć bogato i szczęśliwie. Paranoiczne gonienie za sukcesami dla samych sukcesów  jest wyraźną oznaką zniewolenia i nieuświadamianego buntu jako potrzeby wolności. A głoszenie takich poglądów oznaką przywiązania i pogodzenia ze zniewoleniem własnym i innych.

   
Co by ktoś nie mówił i tak jest częścią natury, a nie mózgiem podłączonym do komputera i mającym dla wygody i zabezpieczenia zgromadzone wokół siebie pewne stadko koleżków , kółko wzajemnej adoracji. Dlatego istnieje potrzeba zgodności z naturą , a nie odcinanie się w uznaniu swej wyższości . Warto też poznać swoją naturę, intencje i rolę w stadzie ludzkiego plemienia : czy jest się wilkiem czy owcą i dlaczego , a może kimś innym. Nawet bajki o zwierzętach są pouczające - np : Ludzie jak zwięrzęta wybierają się na wczasy : orzeł sam , lew z kociakiem , a osioł z całą rodziną... :) ,  lepszy wolności kąsek jada jaki ...
 I warto z natury czerpać mądrość bo wiele można skorzystać.

        W naturze każde zwierzę zna swoje miejsce w grupie - bo tak dla wspólnego dobra jest najkorzystniej.  W niewoli wszelkie instynkty samozachowawcze zwykle biorą w łeb, albo kompletnie wariują i dla zrekompensowania poczucia zniewolenia większość chce być przywódcą : provide'rem ,  choć tak naprawdę skapitulowała i zrezygnowała z siebie byle przeżyć. Ta rezygnacja + brak wiary w swoje siły jest chyba główną dolegliwością dzisiejszej ludzkości.
       Dlatego szanuję ludzi, którzy ani nie dali się zwariować wyścigowi szczurów, paranoi bycia szefem, ani też nie skapitulowali tylko potrafili znaleźć właściwe sobie miejsce i być  dobrym w tym co robią. Szanuję i doceniam gdy ktoś mówi : jestem tylko fachowcem od przetykania zlewu, a robi to naprawdę dobrze , bo to lubi i robi to z sercem , ciągle się ucząc. Ale jeśli od razu uważa się za mistrza życia czy polityki i ma jakieś wymagania i dogmatyczne oczekiwania wobec innych - to cóż : sorry ...
 
  Dzisiaj człowiek jest tak już cywilizowany, że potrafił ułożyć sobie życie eliminując wszelkie zagrożenia i w miłym komforcie upatruje swój postęp i wyższość nad światem przyrody.      Jakoś tej wyższości jednak wogóle nie widać gdy przyjrzeć się dokładnie motywom kierującym jego zachowaniem i powszechną walką o przeżycie bez żadnych reguł. Co ciekawe im wyższa pozycja społeczna tym lęk o przetrwanie wyższy i metody walki o byt mniej cywilizowane lub bardziej zniewolone, choć ładnie zakumuflowane. Stosowanie samej inteligencji do walki o przeżycie kosztem innych jest domeną nie ludzi , ale bestii . Sorry więc, ale takiego zdziczenia i zwyrodnienia w świecie przyrody się nie znajdzie bo zwyczajnie by wyginęła. Natura rządzi się twardymi prawami. Tylko człowiek potrafi łamać prawa natury i to przeżyć uważając to jeszcze za postęp cywilizacyjny, społeczny i za swoją wyższość.
 
       Wiadomo, że kto żyje w zniewoleniu od urodzenia smaku wolności raczej nie zna. Jeśli orła podrzucić do kurnika będzie chodził jak kura. Trudno wtedy zauważyć, że do stada zostało się wcielonym siłą i uważa się to za naturalny porządek rzeczy. Gorzej kiedy to przekonanie przekazuje się dalej, a to się dzieje również na duchowej ścieżce. Wyraża się to wtedy uznawaniem hierarchii i systemem podległości psiej sfory mimo głoszenia wolności od autorytetów i dawania jej sobie i innym. Wyraźnie widać to u ludzi głoszących , że rozwijają się duchowo jaki jest rozdźwięk pomiędzy ich poglądami, a formą relacji i przejawiania w życiu codziennym bazujących na typowych społecznych stereotypach. Połączenie mieszczańskich , asekuranckich norm i obyczajów z rozwojem duchowym , który z założenia powinien się opierać na odwadze wolności daje bardzo niesmaczną mieszankę niespotykaną chyba dotąd w dziejach ludzkości.

   Motywacje człowieka mogą sie opierać na strachu lub miłości , innej możliwości poprostu nie ma . Gloryfikowane w dzisiejszych czasach myślenie to nie sam rozwój mentalny związany z rozwojem świadomości, a więc duchowością lecz zwykłe uciekanie od bycia sobą od odwagi życia prawdziwego oparttego na odwadze opowiedzenia się za prawdą . Większość tworów inteligencji , naukowców to zwykła ucieczka od rzeczywistości podobnie jak motywacje zdobywania wyższego wykształcenia oparte na strachu o przeżycie i przed byciem sobą. Wszystko co opiera się na strachu pogłębia problemy osobiste , przekazywane dalej własnym dzieciom , a to co oparte o odwagę miłości problemy rozwiązuje i prowadzi do autentycznego holistycznego rozwoju, a nie tylko do przeżycia podszytego strachem .

U podłoża wszystkich dzisiejszych społeczeństw  dalej funkcjonują mechanizmy oparte o zniewoleniu i zwięrzęcym lęku o przetrwanie jako spadek po niewolnictwu, dyktaturach, zbrodniczości i są ich raczej kiepską i nietrwałą  podstawą. Funkcjonują nie tyle w strukturach państwa , co w umysłach członków, bo wypadkowa tego co reprezentują członkowie jest przyczyną tego co się dzieje w społeczeństwie podobnie  jak też  jest to przyczyną wojen . I trzeba mieć tego świadomość, że większość społeczeństw została utworzoną siłą poprzez zniewolenie jednostek, bo to wpływa na zachowania społeczne, które przejmuje się automatycznie gdy się do nich należy. I dzisiejsza demokracja niewiele zmienia gdyż decyduje karmiczna spuścizna  członków. Sama demokracja wywalczona siłą , czyli buntem to też żadna wolność tylko chwilowa zmiana układu sił i zamiana jednego zniewolenia na inne .


  Za szczyt demokracji uważa się demokrację St. Zjedn. Ameryki , która też wiele tejże na świecie dzielnie wprowadziła , lub jest właśnie dopiero w trakcie. Jednak gdy przyjrzeć się dokładnie Stanon jest jedno z bardziej zniewolonych systemem państw na świecie, gdyż praktycznie wszystko jest kontrolowane. Manipulacja, kłamstwo, oszustwo i brak szacunku dla jakiegokolwiek życia, walka bez żadnych praw bije o łeb każdą dżunglę. Wolność głoszona to zwykła iluzja bazująca na naiwności bądź skrajnie niskim poczuciu wartości obywateli, którzy dają się na to nabrać i jeszcze gotowi są za to zginąć. Faktem jest , że zdecydowana większośc żyje poprostu strachem, który motywuje do głupiej walki lub uległości i zatracania siebie w walce o przyszłość , która nigdy nie nadchodzi.

  
     Konsekwencje  wynikające z tej przynależności opartej na lęku są nie człowieka , a pożałowania godne . Powszechny syndrom dezaprobaty czyli paniczna chęć udowadniania , że jest się w porządku, że jest się przydatnym, że spełnia się normy , neurotyzm , nerwice i depresje to właśnie społeczne wynalazki. No i dalej nacjonalizm - nieakceptacja "odmieńców" i nietoleracja "obcych" - tych z innego stada...  Sztuczne przekonanie o swej wyższości i wolności , wprowadzanie siłą "demokracji" na całym świecie... Zamiast więc cieszyć się innym człowiekiem i rozwijać się przez wspólne wolne spontaniczne kontakty - to na takie zagrywki i wojny marnowana jest zdecydowana większość czasu, energii i pieniędzy.

  Sytuację obecną ludzkości można by podsumować snem jaki mi się przydarzył. Ludzkośc była w nim przedstawiona pod postacią bezkresnego stada antylop gnu zmierzającego zwartą falą do ogromnej rzeki , w której prawie wszystkie ponosiły śmierć na miejscu po zejściu z wysokiego brzegu . Stałem tam z boku i miałem intencje pokazania im bezsensu tej drogi , ale z miejsca odgonili mnie lokalni "osiedlowi" providerzy , tłumacząc , że tak musi być , że tak głosi Kościół , że to jedyna droga i nikt lepszej nie wymyślił , że tal właśnie trzeba... Takie gadanie to właśnie powtarzanie myśli pochodzących z matrixa i utwierdzanie się we śnie , do którego każdy ma oczywiście prawo ...
  

Póki należy się do stada z racji przynależności przejawia się czy się do tego przyznaje czy nie , swiadomość, mentalność stadną , mieszczańską opartą na zniewoleniu. Nawet jeśli zrozumiesz swą wolność w sensie odpowiedzialności i tworzenia swojego bytu to jest to dopiero życie satysfakcją i wolnym tworzeniem, ale nie wolnością zrealizowaną bo podstawy nadal są jakie były i samo rozumienie tego to za mało , choć rozumienie wolności umysłu jest pierwszym krokiem do poczucia bezpieczeństwa , samostanowienia , a nawet tworzenia własnego świata to nadal podlega się społecznemu uwarunkowaniu . Dlatego jedynie całkiem samodzielne stworzenie siebie od nowa daje wolność, a do tego potrzebny jest dystans i samodzielne odkrycie jak się chce żyć i kim się jest.

        Aby złapać dystans wobec tej przynalezności może warto choć raz i przez jakiś czas pobyć naprawdę samotnym  pustelnikiem, trzeba uwierzyć , że bez wsparcia  stadka też da się żyć i też może to być ciekawe. Tylko przez chwile samotności jako przeciwności zniewolenia można poznać nature , siebie i absolut . Tylko przez doświadczenie samotności można poznać przeciwieństwo przynależności. Jednak nie może to być ucieczka, ani też szukanie atrakcji , odlotów i lepszych jazd. A więc jak to zrobić ? Zwykle nic nie trzeba robić , tylko pozwolić w odpowiednim momencie i uważać by nie przegapić. Ale jak już chodzi o szczegóły to można przytoczyć powiedzenie : " Nie pragnienie , lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera "
 
Im bardziej poznaje się prawa mieszczańskiego społeczeństwa tym bardziej ma się ochotę być wolnym dzikim zwierzęciem odkrywającym samemu swą prawdziwą naturę, godność,  czego się naprawdę pragnie i jak się chce żyć i co robić, kim się jest i chce być. Jednak do tego potrzebna jest odwaga odrzucenia tego co się już ma , za kogo się uważa,  decyzji spróbowania i zaczęcia inaczej, od podstaw, postawienia na szali wszystkiego. Kto ma odwagę to zrobić ? Ten kto ma odwagę się przyznać czy obecne życie naprawdę go zadowala w pełni.  Ale przede wszystkim potrzebne jest pytanie czy możliwe jest inne życie ? Większość młodych ludzi zadaje sobie takie pytanie jednak społeczny matrix dość skutecznie od tego odciąga i to wszystko uniemożliwia. Ale oczywiście  jest to przecież możliwe , więc wszystko przed Tobą , znajdziesz rozwiązanie jeśli tego naprawdę chcesz ! Odpowiedź istnieje i szuka Cię ! :)
 
Największym mieszczańskim ogranicznikiem postępu jest w końcu trwanie w bezpiecznym status quo, w takim kokonie gotowców na każdą możliwą okazję - zorganizowania życia tak aby mieć nad nim kontrolę , zabezpieczać się przed wszystkimi możliwymi klęskami , głodu , chłodu , nieszczęścia i braku towarzystwa, przeciwko skrajnościom, ale też tym samym przeciwko rozwojowi.

Po części czemuś to służy, ale czy taka mała stabilizacja się opłaca ?  Jeśli uważasz to za zło konieczne , które należy kontrolować to o czym to świadczy ? Czy życie wg społecznych wzorców daje satysfakcję,  pełnię życia , spełnienia ?

Czy jest się wtedy wolnym  naprawdę i szczęśliwym ?
Czy można wtedy powiedzieć , że żyje się miłością : godnie , prawo, odważnie i całym sobą ?
Czy napewno wiesz co w życiu jest najważniejsze ? Czy masz odwagę to realizować?
Odpowiedz sobie sam , to jest tylko Twoje życie !


"wiem , że tam jesteście , wyczuwam Was
wiem , że się boicie
boicie sie Nas i zmian
AWARIA SYSTEMU !
nieznam przyszłości
nie moge wam powiedzieć jak to się skończy,
ale powiem jak się zacznie
pokażę ludziom to co przed nimi ukrywacie
pokaże im świat bez Was
świat bez nadzoru , nakazów i granic
świat , w którym wszystko jest możliwe
co się stanie później ?
decyzję pozostawiam Wam "
     neo


383c2b1bcec8e9eea33e30123f6e3590.jpg