JustPaste.it

Kłamstwa Internetu

Czy internet oznacza tylko demokrację, wolność i kreatywność? Ma kilka poważnych grzechów - twierdzą jego krytycy. Najważniejsze z nich to egoizm, amatorszczyzna, agresja i kłamstwo.

Czy internet oznacza tylko demokrację, wolność i kreatywność? Ma kilka poważnych grzechów - twierdzą jego krytycy. Najważniejsze z nich to egoizm, amatorszczyzna, agresja i kłamstwo.

 

    Dyskusję rozpętał Andrew Keen, autor książki "Kult amatorstwa. Jak współczesny internet zabija naszą kulturę". Ta publikacja to długa lista grzechów internetu. "Opinie stają się ważniejsze od faktów" - pisze Keen. "Amatorzy wypieraja ekspertów, anonimowość ma większą wartość od odpowiedzialności. Panuje mentalność oparta na zasadzie: najpierw strzelaj, potem zadawaj pytania". Jest w tym trochę przesady, ale dzięki "Kultowi amatorstwa" od jego publikacji miesiąc temu o wartościach w internecie dyskutuje się w najważniejszych angielskich i amerykańskich mediach.

    Kto jest człowiekiem minionego roku? Nie Benedykt XVI, nie Bill Gates, ani nawet Al Gore. Magazyn „Time" zdecydował, że ty i umieścił na okładce lustro. Nie wpisywałeś jeszcze swojego nazwiska do Google? Robią to wszyscy internetowi egoiści. Jednym z najbardziej znanych jest Noah Kalina , student sztuk wizualnych w Nowym Jorku. Zrealizował popularne w YouTube wideo złożone z ponad dwóch tysięcy swoich zdjęć, które zrobił w ciągu ostatnich sześciu lat. Nakręcenie kilkuminutowego filmu zajęło mu cztery godziny i przyniosło sławę. Jego praca pokazywana jest na wystawach współczesnej fotografii.

    "Co pan myśli o wideo w internecie?" - dziennikarz "The Wall Street Journal" zapytał niedawno George'a Lucasa. "Są dwie formy rozrywki - cyrk i sztuka" - odpowiedział Lucas. "W cyrku najważniejsza jest akcja. Wyrzuć chrześcijanina na pożarcie lwom. Albo - zgodnie z zasadami Hollywood - połóż kukłę na autostradzie. W uproszczeniu o to chodzi w YouTube". W uproszczeniu, bo w serwisie zaczęły pojawiać się wyreżyserowane seriale albo reklamy udające amatorskie filmy. To jeden z najcięższych grzechów internetu - kłamstwo.

    Klip "Tea Party" w YouTube obejrzano ponad trzy miliony razy. Angielska młodzież z bogatych domów gra w golfa i planuje imprezę. Internauci wymieniają opinie o zespole, dziewczynach z teledysku, nocnych klubach, drogich ubraniach, dobrym jedzeniu i piciu. Wideo nie zostało umieszczone w serwisie tylko dla rozrywki. To reklama drinka Raw Tea. Za produkcję zapłacił Smirnoff. Tego rodzaju filmów jest w YouTube coraz więcej.

    Wikipedia, najbardziej znany efekt pracy amatorów, również krytykowana jest jako zbiór ukrytych reklam i propagandy. Każdy może tam wpisać swoją wersję prawdy. Pracownicy sieci McDonald's w opisie swojej firmy mogą likwidować linki do krytykujących ją filmów "Fast Food Nation" albo "Super Size Me". Ludzie ze sztabu wyborczego Hillary Clinton mogą redagować artykuł o jej przeciwniku Baracku Obamie.

    Ale kłamstwo w Wikipedii bywa prostsze. Niedawno jeden z jej najbardziej aktywnych redaktorów ujawnił amerykańskiemu dziennikarzowi, że nie jest profesorem teologii, jak napisał w swoim profilu. Ma 24 lata i żadnego uniwersyteckiego wykształcenia. W Wikipedii rozstrzygał spory autorów jako autorytet.

    Na jednym z rysunków w "The New Yorkerze" dwa psy siedzą przed komputerem. Jeden z nich trzyma łapę na klawiaturze, drugi patrzy na niego z zainteresowaniem. "W internecie - mówi ten pierwszy - nikt nie wie, że jesteś psem".

    Możesz krytykować, kogo chcesz i jak ci się podoba. Wpis o książce Doroty Masłowskiej na forum poświęconym literaturze: "Po odcedzeniu rozbudowanej formy, to - przepraszam - kaszana jest. Gdyby to samo napisać po ludzku, pies z kulawą nogą by się nie zachwycił". Dyskusja w portalu Filmweb: "Axlette: Polecam zacząć oglądać prawdziwe filmy, a nie gnioty. Szyndler: Sam oglądasz gnioty. Jesteś pewnie zwykłym zakompleksionym lewakiem, Gibson to aktor i reżyser wszechczasów! Salo: A co to? Stowarzyszenie kretynów pozbawionych mózgu? Ortalion: Jak tak dalej pójdzie, moje posty będą wyglądały jak gryzmoły tego palanta Szyndlera". Wpisy o Andrzeju Wajdzie w tym samym serwisie: "Złodziej pomysłów, może niech już zostawi kręcenie i zajmie sie akwizycją, już tylko na Festiwalu Kultury Chrześcijańskiej może opowiadać swoje farmazony".

    Daniel Goleman, autor "Inteligencji emocjonalnej", trzy tygodnie temu napisał na swoim swoim blogu esej o agresji na forach internetowych: "Kiedy rozmawiamy, wysyłamy sygnały, które informują, jak powinniśmy zareagować i co powiedzieć, żeby uszanować czyjąś wrażliwość. W internecie brakuje głosu, ekspresji twarzy, gestów. W dyskusjach online trudno panować nad emocjami". Ale, jak się okazuje, czasem wystarczą jasne zasady. Trudno znaleźć przejawy agresji na forum kibiców Górnika Zabrze, bo administrator ostrzega: "Bezwzględny zakaz pisania na tematy chuligańskie".

    Internet, niezależnie od egoizmu, amatorszczyzny, agresji i kłamstwa, będzie się rozwijał. Ale pozostanie maszyną - nie dba o to, czy prowokuje dobre, czy złe zachowania, czy ogłupia kulturę, czy ją rozwija. Wszystko zależy od użytkowników.

 

Źródło: Marta Strzelecka