JustPaste.it

O wyprowadzeniu z ziemi egipskiej

O WYPROWADZENIU Z ZIEMI EGIPSKIEJ

 

 

 „JAM JEST PAN, BÓG twój, który cię wyprowadził  z ziemi egipskiej, z domu niewoli…”

Obrazek "https://jpcdn.it/img/2839e5d3266229ba720abf3f9aabd8d3.jpg" nie może zostać wyświetlony, ponieważ zawiera błędy.

 

Te znane słowa zawarte w Starym Testamencie – to swoiste INVOCATIO DEI, gdzie Bóg mówi: „Uwolniłem cię, jesteś wolny, koniec z ograniczeniami! Już nie jesteś zniewolony.”

Nieraz zastanawiam się, jak to jest, że w mojej głowie pojawia się jakaś myśl i nie daje mi spokoju. Później po prostu biorę długopis, a słowa same cisną się na papier. O co tu chodzi?

Więc mam teraz zastanawiać się, czym była ziemia egipska dla ziomków Mojżesza? Boże, o co Ci chodzi?

Spływają myśli:

Była prawdziwym domem niewoli.

Była domem ciężkiej pracy.

Była domem poniżenia.

Była domem knuta dozorców spadającego na nagie plecy niewolników.

Była domem jarzma.

Była domem codziennego, przejmującego bólu.

Była domem, w którym to nie Izraelici podejmowali decyzje we własnych sprawach.

Była domem zniewolenia we wszelkich dziedzinach życia.

A tymczasem zaświtała wolność. Nareszcie wolni! Euforia! Zachłyśnięcie się smakiem dopiero co odzyskanej wolności.

Przypominam sobie tę historię i szukam analogii z nami, obecnymi tu i teraz.

Czy jesteśmy wolni? Czy jesteśmy raczej w niewoli? W niewoli czego, czyjej?

Co za pomysł roi mi się w głowie? Gdzież tu analogia z historią opisaną w „Starym Testamencie”? A jednak jest analogia. Bo przecież wielu z nas znajduje się w niewoli – nawet o tym nie wiedząc.

W niewoli nielubianej, czasem znienawidzonej pracy.

W niewoli przebywania z tymi, których nie lubimy.

W niewoli obcowania z ludźmi, którzy nas wykorzystują.

W niewoli poczucia krzywdy.

W niewoli żalu, zawiści i nienawiści.

W niewoli zazdrości.

W niewoli codziennych przyzwyczajeń.

W niewoli utartych schematów myślowych.

W niewoli dogmatów naukowych i religijnych.

W niewoli absurdalnych nakazów i zakazów.

W niewoli wyścigu szczurów do lepszego kąska.

W niewoli poganiających nas różnorodnych terminów.

W niewoli strachu o wygraną w przetargu.

W niewoli chęci z-„fuck”-owania innego kierowcy stojącego w tym samym korku.

W niewoli strachu o życie, o zdrowie, o przyszłość dzieci, o bezpieczeństwo własnych dóbr, o… , o…, o…

Lęk przesyca każdą komórkę naszych ciał, każdy obszar naszej świadomości. Myślę o sobie i moich lękach – ile ich jest, jakie, dlaczego… Mam wrażenie, że czasem noszę kajdany. Czasem? Zaczynam zastanawiać się nad tym.

Czy czujemy ciążące nam kajdany? Pewnie nie, bo nawet już ich nie dostrzegamy. Przyzwyczailiśmy się po prostu. Nie widzimy prętów klatki. Nie zdajemy sobie sprawy z ograniczeń naszego życia.

Tymczasem przychodzi Człowiek, syn prostego cieśli i wzywa nas do zerwania pęt. Naświetla wizję wspaniałego życia na wolności. Mówi: „Pójdź za mną. Nie lękaj się…”

Nawet podoba się nam taki obraz. Bo mamy już dość poprzedniego życia. Bo chcielibyśmy wyrwać się nareszcie na swobodę, której jeszcze nie znamy, ale do której odczuwamy niewytłumaczalną tęsknotę.

Nawet chcemy zasmakować nowego życia, o którym nic jeszcze nie wiemy. Więc krzyczymy: „Prowadź, Jezusie, prowadź Mojżeszu!” Zaczynamy czuć się wielcy, bo wolni.

A później pojawia się strach. W biblijnej opowieści słychać krzyk zwątpienia: „A jak dogonią? Przecież pozabijają nas!”

Okazało się jednak, że prześladowcy sami zginęli. Więc nabraliśmy ufności i ponownie budzi się w nas duma. Maszerujemy przez pustynię. Najpierw raźno, a później z coraz większą niechęcią. „Mojżeszu! Daj nam wody!”  „Mojżeszu! Jesteśmy głodni. Nakarm nas!”

Narasta w nas bunt i złość. Mówimy sobie: „Po jakie licho uciekałem? Jak dureń dałem się namówić jakiemuś przybłędzie! Jednak tam, w Egipcie, może i nie było najlepiej, ale jeść dali, i lepianka była, i kawał maty słomianej do snu…”

Nie pamiętamy już wcześniejszej euforii. Przytłacza nas ponownie strach. Co z nami będzie? Co będzie ze mną?

W Egipcie JAKOŚ się żyło…

W Egipcie może KIEDYŚ mogłoby być nam lepiej?

W Egipcie może GDZIEŚ znalazłoby się lepsze miejsce do życia, z lepszymi nadzorcami?

Gdzie podział się entuzjazm? Gdzie chęć zerwania kajdan? Dlaczego już nie chcemy zburzyć zmurszałych murów naszego lochu? Nagle przeszył nas lęk? Lęk o to, co będzie dalej? Jak znajdziemy się w nowej sytuacji?

W efekcie już nie chcemy niczego zmieniać. Wycofujemy się z powrotem do klatki.

Jest to przykład swoistej „homeostazy życiowej” – pewnych mentalnych przyzwyczajeń. Ta swoista „homeostaza życiowa”, pewna równowaga, ustabilizowana pozycja - to koleiny, w których porusza się nasz mentalny wóz. Najczęściej więc spotykanym paradygmatem jest „postawoskleroza” – czyli po prostu skostnienie, zaskorupienie się.

Czy nie przyjmujemy takich postaw? Czy ja również nie przyjmuję takiej postawy?

Często musimy przejść dopiero metamorfozę wyobrażeń i pojęć. Musimy wyprowadzić siebie z głębokich kolein przyzwyczajeń, szablonów i utartych, stereotypowych pojęć, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić, mimo niewygody poruszania się w koleinach. Jednak większość z nas odrzuca zdecydowanie to, co kłóci się z ich światopoglądem. Nawet nie próbując się nad tym zastanowić.

 

NASZE OGRANICZONE UMYSŁY

CZYNIĄ NAS SWOIMI WIĘŹNIAMI.

 

 

Zapominamy często słowa Boga skierowane do nas. Słyszę właśnie te słowa – skierowane przecież nie tylko do mnie…

Uwolniłem Ciebie!

Przestałeś być zależny.

Przestałeś być niewolnikiem.

Koniec więc z ograniczeniami, które Cię zniewalały. Porzuć je.

Przypomnij, skąd się wywodzisz.

Przypomnij sobie, jaki jest Twój ród.

Przypomnij sobie, jakie jest Twoje dziedzictwo.

Od tej chwili wiedz, że jesteś wolny!

Ja nigdy nie łamię przyrzeczeń,

więc wiedz również,

 że Ziemia Obiecana jest od zawsze Twoja.

 

Czy nie jesteśmy DZIEĆMI BOGA DOSKONAŁEGO, który jest w nas? Czy  odkrywamy Go w sobie? Czy przyjmujemy to Boskie dziedzictwo? Czy naprawdę wierzymy, że Bóg jest naszym Stwórcą? Czy raczej jest to werbalne wyznanie wiary?

Gdybyśmy tylko mogli, chcieli, wypełnić się Bogiem całkowicie, to nie pozostawilibyśmy najmniejszej nawet przestrzeni na myśl nie-boską, na ograniczenia, na słowa «nie mogę», «nie potrafię», «nie umiem», «nie jestem zdolny».

MYŚLENIU LUDZKIEMU

NIE MOGĄ BYĆ POSTAWIONE ŻADNE GRANICE,

GDYŻ POCHODZI ONO OD BOGA.

                                                                                                                      Spinoza

 

Każda pusta, niezagospodarowana przestrzeń – to miejsce, które mogą zasiedlić pasożyty niskich myśli i negatywnych emocji. Takie miejsca stają się przyczółkami, skąd następują ciągłe ataki ciemnych sił pochodzących z naszego wnętrza.

Te ciemne siły są produktami naszego EGO, niskiego „ja” –  tworu będącego wynikiem odłączenia się od Boga. To nasze EGO powoduje powstanie klasycznego DUALIZMU w nas – równoległego istnienia „syna ludzkiego” i pierwiastka Bożego w jednej istocie.

I to właśnie „syn ludzki”, z dominującym w nim EGO, stworzył następny dualizm – wiarę w zło i dobro. I z tym złem walczy najczęściej przez całe ziemskie życie przechodząc przez wszelkie cierpienia i tragedie oraz kończąc ziemski żywot śmiercią ciała.

Im bardziej walczy ze złem, tym bardziej zło się umacnia, rozrasta się. Jak w tezach głoszonych kiedyś przez Stalina: „W miarę postępów komunizmu walka klas nasila się.”

 Wiele kościołów również wyznaje podobną filozofię twierdząc, że szatan nasila ciągle swoje ataki, więc coraz więcej wysiłków trzeba wkładać w walkę z nim.

Uważam, że taka filozofia jest wytworem albo chorych, zdegenerowanych i sfanatyzowanych  umysłów albo przejawem celowego działania mającego na celu utrzymywanie tzw. „wiernych” w ciągłym strachu. A może mamy tu do czynienia i z jednym i drugim… Pamiętajmy – z czym walczysz, to umacniasz to.

Tymczasem u Boga dualizmu nie ma i właśnie dlatego Bóg jest stwórcą WSZELKIEJ DOSKONAŁOŚCI. Bóg również nie musi walczyć z żadnym tzw. „złem”, bo w istocie ono nie istnieje. Bóg nie stworzył „zła” – Bóg stwarza wszystko DOSKONAŁYM. „Zło”  jest wytworem wyłącznie umysłu ludzkiego i tylko iluzją. Temat ten warto byłoby, oczywiście,  rozwinąć szerzej przy innej okazji.

Mamy więc tylko złudzenie, że jesteśmy całością, że jesteśmy „JEDEN”. Niestety – zostaliśmy podzieleni, a w zasadzie ulegamy podziałowi – na dwie części. W każdym z nas pojawia się wspomniany dualizm. Oddzielamy Boga od siebie. Sami tego dokonujemy. Porzucamy więc naszego Boga…

Czy to nieprawda? Przecież wielu z nas uczestniczy w cotygodniowych nabożeństwach w świątyniach. Wielu z nas jeszcze częściej.

Co tam czujemy? Co przeżywamy? Jakie myśli przychodzą nam wówczas do głowy?

Czujemy się mali, czy też wielcy w obliczu Boga? A może najpierw odpowiedzmy sobie sami – „A jacy powinniśmy być?”

Jesteśmy nędznymi robakami, czy też wspaniałymi istotami? „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz…”

Czasem słyszymy takie słowa na pogrzebach naszych bliskich, znajomych, przyjaciół. O czym wówczas myślimy? O marności wszelkiego żywota, czy też raczej o jego wspaniałości?

Przypomnijmy, przywołajmy wszelkie nasze myśli, jakie wówczas mieliśm „Śmierć…” , „Szarość…” , „Beznadzieja…", "Smutek..."

 

                         https://jpcdn.it/img/84948a845ba2555887acf5f3d9a30d92.jpg      Tylko tyle?  To wszystko? 

 

 

Obrazek "https://jpcdn.it/img/6c7e33934eb53080a8d1a4e28e0b07b6.jpg" nie może zostać wyświetlony, ponieważ zawiera błędy.

 

Nie! Na Boga, NIE!

     NA BOGA… ŻYCIE!  PALETA TĘCZOWYCH BARW!    PEWNOŚĆ!

Wyobraźmy sobie, że pozwalamy zapanować nad sobą tym pierwszym doznaniom. Dziwimy się więc później, że coś nam nie wychodzi w życiu?  Że sypią się nasze plany?

Czy te zamierzenia były Boskie? Czy nasze myśli były doskonałe? Czy były piękne? Czy raczej szare i mdłe, pełne cierpienia i smutku, po prostu nijakie?

 

„Nie wydawaj duszy na pastwę smutku

ani nie zadręczaj się mędrkowaniem.

Radość serca – to życie człowieka,

a wesołość męża przedłuża dni jego.

Przetłumacz sobie samemu, pociesz swoje serce

i oddal długotrwały smutek od siebie;

bo smutek zgubił wielu

i nie ma z niego żadnego pożytku.

Zazdrość i gniew skracają dni,

a zmartwienie sprowadza przedwczesną starość.

Serce pogodne szczęśliwe jest też przy posiłkach,

troszczy się o pokarm dla siebie.”

Mądrość Syracha, 30.21-25

 

 Czy konsultowaliśmy nasze plany z Bogiem? Czy słyszeliśmy Jego głos i czy usłuchaliśmy podpowiedzi?

A jakie są nasze myśli o nas samych, o naszych życiowych peregrynacjach?

Czy zdarza się, że myślimy z rozgoryczeniem, że Bóg stworzył nas poprzez ziemskich rodziców, obdarzył życiem, tchnął w ziemskich nas Ożywiającego Ducha, abyśmy tylko pełzali? A może myślimy czasem, że Bóg to okrutny żartowniś? Powołał nas do życia, aby przyglądać się z jakimś niepojętym okrucieństwem, jak się męczymy, jak cierpimy?

Nie zostaliśmy stworzeni po to, aby chorować i cierpieć. Ludzkość nie powstała po to, aby ją karać bezustannie i w końcu zniszczyć. Przecież takie myślenie jest absolutnie bezsensowne.

Stwórca stworzył nas ku swojej chwale i radości. Jak rodzice, którym rodzi się dziecko, które obdarowują pełnią swojej miłości i które ma być dla nich źródłem ogromnej radości, szczęścia i dumy.

 Czy w takim razie z jakąś kompletnie niepojętą premedytacją, niezrozumiałym zamysłem skazalibyśmy je na cierpienie i śmierć?

Jeżeli w takim razie szukamy przyczyn naszych cierpień, szukamy winnego, to czy nie jesteśmy my sami źródłem naszych nieszczęść? Oskarżamy zazwyczaj jednak Boga – „BÓG TAK CHCIAŁ” – jakżeż bezsensowne takie słowa widnieją na wielu cmentarnych nagrobkach.

„Dlaczego mielibyście umrzeć? (…) Ja nie mam żadnego upodobania w śmierci. Zatem nawróćcie się, a żyć będziecie.”

Księga Ezechiela, 18.31-32

„(…) Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył.”

        Księga Ezechiela,33.11

To jaki jest w końcu Bóg? Czy taki, jakiego nam się często przedstawia w starotestamentowych opowieściach? Bóg mściwy, karzący?

Czy raczej jest to jedno z naszych wyobrażeń Boga? On stworzył nas na OBRAZ i PODOBIEŃSTWO SWOJE, a my stwarzamy Boga na OBRAZ i PODOBIEŃSTWO NASZE.

Jeśli obrazem naszego Boga jest Bóg Wspaniały, Doskonały, Kochający nas bezgraniczną miłością, to jaki jest więc obraz Nas w oczach Boga? Jakich Nas chciał stworzyć Bóg?

Jesteśmy DZIEĆMI BOGA DOSKONAŁEGO, Boga Dobra, Boga Miłości, Boga Wszelkiej Obfitości Dóbr Duchowych i Materialnych.

Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga Doskonałego. DOSKONAŁOŚĆ stwarza wyłącznie DOSKONAŁE. Wyłącznie.

Dlaczego więc uciekamy od doskonałości? Dlaczego sami zachlapujemy błotem własne wizerunki wspaniałych dzieci bożych?

Dlaczego za wszelką cenę uciekamy od Boga, staramy się pozostać sami? Dlaczego uciekamy się w samorobienie? Dlaczego pozwoliliśmy się wtłoczyć w wąskie ramy różnorodnych ograniczeń?

Bóg nie narzuca się nam. Nie narzuca nam własnej woli. Nie narzuca się z własnym towarzystwem. Nie odbiera nam naszych marzeń. Wprost przeciwnie. Przecież dał nam WOLNOŚĆ – „Róbta, co chceta, dzieciaki…” Tylko niepojęta dla człowieka Miłość decyduje się na taki boski dar.

                „On na początku stworzył człowieka

                i zostawił go własnej mocy rozstrzygania.”

Mądrość Syracha, 15.14

 

Robimy więc, co chcemy, co tylko nam przyjdzie do naszych głów, a raczej naszych mózgów, naszych rozumków. Mamy je przecież wspaniałe. Na wiele elementów naszych ciał słyszy się narzekania, ale na swój rozumek jakoś nikt z nas raczej nie narzeka. I polegamy  na tych naszych rozumach.

Czy nie nazbyt często nas zawodzą? Ja sam również zbyt długo polegałem na sobie i na swoim „rozumku”…J.

„Róbta, co chceta, dzieciaki…” Jednak prawdziwa wolność potrafi sama siebie ograniczać. Źle pojmowana wolność jednych powoduje często krzywdę i zniewolenie drugich.

„Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyści. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę.” (I List do Koryntian, 6.12).

Wszelkie wybory powinny być więc mądre. Czy wyłącznie rozum  warunkuje prawidłowość podejmowania naszych decyzji?

Myślę, że trzeba byłoby polegać na czymś, a w zasadzie na KIMŚ innym, niż my sami, z naszym ciemnym EGO:

„Jeśli Mnie miłujesz, dochowaj Moich przykazań, a Ja zamieszkam w twoim sercu, co znaczy: «Tak wypełnię twój umysł mocą dobra, aż przegnam wszystko inne».” („W pierścieniu nieśmiertelności”, Robert C. Smith).

Trzeba więc po prostu przede wszystkim wypełnić się Bogiem, pozwolić działać MU w nas.

Trzeba również zmienić sposób myślenia – przede wszystkim o nas samych. Zacznijmy polegać na naszych sercach. Słuchajmy podszeptów naszych dusz.

One wiedzą, czego chcą. One wiedziały od początku, po co przyszliśmy na świat. To one ustaliły z Bogiem, jakie będą podstawowe cele naszych żywotów i co mamy sobie PRZYPOMNIEĆ.

 

„Następnie radź się swego serca,

gdyż nie masz nad nie nic godniejszego wiary.

Dusza bowiem człowieka zwykła niekiedy lepiej ostrzegać,

niż siedmiu wartowników, co wypatrują, siedząc wysoko.

A ponad to wszystko proś Najwyższego,

aby twą drogę kierował w stronę prawdy.”

Mądrość Syracha, 37.13-15

 

Słuchajmy duszy w ciszy. Bóg przemawia do nas w nas szeptem…

Posłuchajmy więc siebie…

 

Ja Jestem Dzieckiem Boga Doskonałego…

 

Ja Jestem dziedzicem mojego Niebiańskiego Ojca-Matki…

 

Ja Jestem Miłością…

 

Ja Jestem Radością…

 

Ja Jestem Mądrością…

 

Ja Jestem Pełnią Harmonii…

 

Ja Jestem Światłością…

 

Ja Jestem Wewnętrznym Spokojem…

 

Ja Jestem Źródłem Życia…

 

Ja Jestem Mocą Uzdrawiającą…

 

Ja Jestem Obfitością wszelkich dóbr duchowych i materialnych…

 

Czy już sobie przypomniałeś, Kim Jesteś?

 

PRAWDZIWYM ZADANIEM CZŁOWIEKA

JEST MANIFESTACJA PIĘKNA I SIŁY,

KTÓRYMI ZOSTAŁ OBDARZONY

ORAZ PRAWDZIWEJ TOŻSAMOŚCI:

JEDNOŚCI Z WSZECHOBECNYM

I WSZECHMOCNYM STWÓRCĄ.

Sri Chinmoy, Ambasador Pokoju ONZ

 

 

Fragment książki „Nie samym chlebem żyje człowiek – Jak odkryć Boga w sobie?”.

Autor – Janusz Dąbrowski.

 

Inne artykuły tego typu – autor: Janusz Dąbrowski

http://www.eioba.pl/a78362/o_chrztach

http://www.eioba.pl/a78137/o_autorytetach

http://www.eioba.pl/a78129/szczegolny_list

http://www.eioba.pl/a78127/krzyz_i_zbawienie

http://www.eioba.pl/a78109/esej_o_zlotym_cielcu

http://www.eioba.pl/a78087/cialo_i_krew

http://www.eioba.pl/a78081/o_stwarzaniu

http://www.eioba.pl/a78078/swiadomosc_niezwykla_postac_energii