JustPaste.it

Sportowe podsumowanie roku 2007

W kolejną sylwestrową noc wspólnie pożegnaliśmy rok 2007. Pewnie niektórym było go żal, a inni chcieli szybko następnego, aby zapomnieć o smutnych i nieszczęśliwych chwilach.

W kolejną sylwestrową noc wspólnie pożegnaliśmy rok 2007. Pewnie niektórym było go żal, a inni chcieli szybko następnego, aby zapomnieć o smutnych i nieszczęśliwych chwilach.

 

 

Dla mnie,  jako wiernego kibica te minione 365 dni było bardzo dobre. Oczywiście nie obyło się bez rozczarowań i bólu biało-czerwonego serca. Rozpoczęło się nadzwyczaj dobrze. W dniach 19.01.-04.02. w Niemczech miały miejsce Mistrzostwa Świata w Piłce Ręcznej Mężczyzn. Nie wiązaliśmy z tą imprezą jakichś szczególnych oczekiwań. Nasz szczypiorniak od dobrych kilkunastu a nawet kilkudziesięciu lat nie błyszczał na międzynarodowych arenach. Na mistrzostwach Starego Kontynentu w 2006 roku zajęliśmy odległą, 11. pozycję. To nie nastrajało optymizmem przed mundialem. Podopieczni Bogdana Wenty grali jak starzy mistrzowie, którzy wiedzą co to znaczy zwycięstwo. Szli przez turniej jak burza, niestraszny był im każdy rywal. Doszli do finału, w którym zmierzyli się z gospodarzami- Niemcami. Niestety przeciwnik okazał się silniejszy i musieliśmy uznać ich wyższość. Jednak kiedy zobaczyłam rozradowane twarze polskich szczypiornistów wiedziałam, że to jest ogromny sukces. Że nie ma się co dąsać. Przecież jesteśmy wicemistrzami świata!

Marcin Lijewski
To była udana inauguracja roku. Nikt w końcu nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. Kilka miesięcy później, tj. w październiku, Polacy potwierdzili swoją światową klasę i wygrali prestiżowy turniej QS Supercup. To tyle co do piłkarzy ręcznych.
Lato miało należeć do innych wicemistrzów globu- siatkarzy. A to za sprawą rozgrywanej u nas Ligi Światowej. Byliśmy jednymi z faworytów, ustępowaliśmy tylko wielkiej Brazylii. Zaczęło się wyśmienicie. Zaliczyliśmy 14 wygranych pod rząd i to umiejscowiło nas w półfinale. Właśnie. W półfinale Ligi Światowej. Naszym przeciwnikiem byli podopieczni słynnego trenera Rezende. Mecz przegraliśmy w czterech setach. To był koniec marzeń o triumfie. Na pocieszenie została tylko walka o brązowy medal, co na pewno nie zaspokoiłoby oczekiwać milionów kibiców. To już była porażka. Jakby tego było mało, to w spotkaniu o 3. miejsce ulegliśmy Stanom Zjednoczonym, których wcześniej pokonaliśmy w imponującym tylu 3:0.
Od tego momentu zaczęło się wszystko psuć. Potem pojechaliśmy na Memoriał Wagnera. To także była porażka. Ten turniej nie był wcale mocno obsadzony. Niemcy, Holandia, Słowacja, Wielka Brytania... Co to jest dla wicemistrzów świata? Każdą z tych drużyn powinniśmy pokonać w trzech setach. Ale było inaczej. Z każdą z nich męczyliśmy się niemiłosiernie. Zawodnicy robili dobrą minę do złej gry. Zakończyliśmy udział na trzeciej pozycji. Nic nie było dobrze. Nic nie funkcjonowało tak jak powinno. Kibice nie chcieli mówić, ze coś jest nie tak, bo na horyzoncie były mistrzostwa Europy, z których mieliśmy przywieźć co najmniej brązowy krążek. Ta impreza była jedną z najgorszych w naszym wykonaniu jaką widziałam. To nie była ta drużyna, która w Japonii świętowała wielki sukces. Coś się zepsuło w tej maszynie, ale nikt nie wiedział co. Zajęliśmy fatalne 11. miejsce. Teraz musimy się męczyć w turniejach pre i kwalifikacyjnych, aby móc zagrać na igrzyskach w Pekinie. Tak swoją drogą, to nie rozumiem czemu wicemistrz świata nie ma automatycznego awansu na igrzyska...
Honorów polskiej siatkówki przyszło bronić naszym lekko zardzewiałym Złotkom. I nas nie zawiodły. Wprawdzie nie przywiozły ze sobą medalu, ale zajęły czwarte miejsce i pokazały się z bardzo dobrej strony.

330daca38a3a92867f435f4b287bcbda.jpg
Ostatnim sportem drużynowym, którym żyła cała Polska jest piłka nożna. Celem w tym ubiegłym roku było wywalczenie pierwszego w historii awansu na piłkarskie mistrzostwa Europy. I udało się. Zajęliśmy pierwsze, premiowane miejsce w grupie, wyprzedzając m.in. czwartą drużynę globu- Portugalię, której nie udało się nas pokonać. Po nieudanym początku eliminacji nastąpił szybki przełom. Nowy trener zupełnie odmienił naszą kadrę. Z meczu na mecz graliśmy coraz lepiej, a eliminacyjnym hitem było zwycięstwo na chorzowskim stadionie z podopiecznym Felipe Scolariego. Niewątpliwie bohaterem tych rozgrywek był Ebi Smolarek. Zdobył 9 bramek, w tym 5 ostatnich padło pod rząd. Sam piłkarz przyznaje, że sam nigdy by tego nie osiągnął. Na brawa zasługuje cała drużyna, bo wszyscy przyczynili się do końcowego sukcesu. Niedługo po awansie poznaliśmy naszych grupowych rywali. Zmierzymy się z Austrią, Chorwacją i wreszcie z Niemcami. Niech komentarzem do tego losowania będzie dobra gra naszych piłkarzy na EURO. Kilka dni wcześniej S-kadra poznała swoich przeciwników, z którymi zmierzą się w eliminacjach do MŚ 2010. Losowanie było dla nas bardzo pomyślne. Najtrudniejszym chyba rywalem będą nasi południowi sąsiedzi- Czesi. Oprócz nich zagramy jeszcze z Irlandią Północną, San Marino, Słowacją i Słowenią. Myślę, że z awansem nie powinniśmy mieć najmniejszego problemu.
Jeszcze jednym bardzo ważnym wydarzeniem nie tylko dla piłkarskiej części Polski był wybór organizatora piłkarskich ME w 2012 roku. Do finału przeszły trzy kandydatury- włoska, chorwacko-węgierska i nasza wspólnie z Ukrainą. Większość szans dawano Włochom, w końcu mają oni nowoczesne stadiony i wszystko czego potrzeba do organizacji tak wielkiej imprezy, jaką niewątpliwie jest EURO, ale UEFA wybrała inaczej. Za 4 lata to do nas będą zjeżdżać się wszyscy kibice z Europy. I chociaż jest wiele osób, które twierdzą, że ośmieszymy się tylko i nie zdążymy przygotować wszystkiego na czas ja jestem optymistą i wierzę, że to będą jedne z najlepszych mistrzostw w ostatnich latach.
Na przełomie lutego i marca fani skoków narciarskich z zapałem śledzili poczynania Adama Małysza podczas MŚ w Sapporo. A było co oglądać. Nasz Orzeł z Wisły po niezbyt udanym początku sezonu zaczął znów daleko latać. Mieliśmy cichą nadzieję, że i z tych mistrzostw przywiezie on jakiś krążek. Po konkursie na dużej skoczki nadzieje legły w gruzach. Adam zajął pechowe 4. miejsce. Nie nastrajało nas to zbyt dobrze przed konkursem na średniej skoczni. Adam był sam zły na siebie i ta sportowa złość przerodziła się w złoto. W tak upragnione i długo wyczekiwane złoto. Cała Polska oszalała. Po MŚ został jeszcze tylko Puchar Świata, w którym prowadził fantastyczny Anders Jacobsen. Małysz rozpoczął szaleńczy pościg za Norwegiem. Do końca sezonu zostało jeszcze kilka dobrych konkursów, a nasz świeżo upieczony mistrz był w wyśmienitej formie. Przeżywał najwidoczniej swoją drugą sportową młodość. Wszystko mu wychodziło. Skakał jak chciał. Nikt poza nim się nie liczył. Był pewny siebie i wiedział, że jest najlepszy. Wygrał prawie wszystkie konkursy i po raz czwarty sięgnął po Kryształową Kulę, wyrównując tym samym rekord legendarnego Nykaenena.

a2a398b0b9a4ffafc8ccd979105934b7.jpg
Sezon 2007/08 nie rozpoczął się zbyt dobrze. Adam jak sam przyznaje jest trochę zmęczony, brakuje mu tej świeżości i powera w nogach. Jednak ja już nic od niego nie wymagam. Zrobił swoje, dostarczył nam tyle radości, osiągnął tak wiele, że nie mam prawa mieć do niego o cokolwiek pretensji. On już jest wielki.
Na przełomie marca i kwietnia śledziliśmy poczynania naszych pływaków, którzy reprezentowali nas na MŚ w Melbourne. W klasyfikacji medalowej zajęliśmy 7. miejsce, z dorobkiem czterech krążków, w tym 2 złotych. Najlepszy na dystansie 1500m stylem dowolnym został Mateusz Sawrymowicz. Na dystansie 800m również stylem dowolnym triumfował Przemysław Stańczyk. Nasza multimedalistka Otylia Jędrzejczak przywiozła z tej imprezy srebro i brąz. Na ME na krótkim basenie, które odbyły się w grudniu w Debreczynie wywalczyliśmy łącznie 8 medali- 3 złote, 3 srebrne i dwa brązowe. Otylia Jędrzejczak wygrywając wyścig na swoim koronnym dystansie pobiła rekord świata. To był w miarę dobry występ, chociaż wiadomo, że stać nas na lepsze wyniki. Te mistrzostwa pokazały, że zaliczamy się do ścisłej czołówki w tej dyscyplinie i na igrzyskach na pewno będziemy groźni.
Na MŚ w lekkoatletyce, które rozgrywane były w Osace zdobyliśmy trzy medale. Wszystkie były koloru brązowego, wszystkie były zdobyte przez biegaczy i to na dystansie 400m. Marek Plawgo, Anna Jesień i sztafeta mężczyzn. Liczyliśmy na medal w skoku o tyczce, jednak Monika Pyrek zajęła pechowe, 4. miejsce. Te mistrzostwa nie były zbytnio udane, w końcu mamy wielu sportowców, których stać na lepsze wyniki. Miejmy nadzieję, że na igrzyskach w Pekinie nasz dorobek będzie trochę większy.
W tym roku kibice Formuły 1 mieli więcej powodów do śledzenia kolejnych GP. W końcu w szeregach najlepszych kierowców na świecie mamy także Polaka- Roberta Kubicę. Zawodnik BMW Sauber- trzeciej siły w F1 (pomijając dyskwalifikację McLarenu) zajął ostatecznie dobre, 6. miejsce. Wydawało się, że mistrzem świata zostanie rewelacyjny debiutant, reprezentant Wielkiej Brytanii- Lewis Hamilton. Jednak tak się nie stało. Na najwyższym stopniu podium stanął doświadczony Fin, kierowca Ferrari- Kimi Raikkonen. Robert w tym sezonie nie miał niestety okazji zająć miejsca w pierwszej trójce, ale pewnie uczyni to już niebawem. Trzymajmy kciuki.
Jak dla mnie to wszystko co było najważniejsze dla polskiego sportu w ubiegłym, 2007 roku. Warto jeszcze wspomnąć o zdobywcach Drużynowego Pucharu Świata- naszych żużlowcach, o mistrzu Europy- Szymonie Kołeckim, o Justynie Kowalczyk, która dzielnie sobie radzi w PŚ, o Leszku Blaniku, który zdobył złoty medal na MŚ, o Agnieszce Radwańskiej, która pokonała samą Marię Szarapową, o naszych najlepszych na globie wioślarzach, o mistrzu Jacku Czachorze, o naszych florecistkach, które są najle
9497a2de943a6c28c8431926c2bc121a.jpgpsze na świecie, o 5-krotnym szybowcowym mistrzu świata, o mistrzyni globu Zofii Klepackiej. Chyba nikogo nie zapomniałam, a przynajmniej tyle pamiętam. Jak widać nasz sport rozwija się i to bardzo prężnie. Mamy nowych, młodych sportowców, którzy za parę lat pokażą światu gdzie leży Polska. Jestem dumna z moich rodaków, z tego, że mogę śpiewać razem z nimi Mazurek Dąbrowskiego. Bez sportu życie nie byłoby tym samym. Niech ten 2008 rok przyniesie jeszcze więcej sukcesów i chwil radości. Dziękuję Wam wszystkim za te 365 dni, które mogłam przeżyć razem z Wami.