JustPaste.it

O dwóch typach postawy onirycznej

Jestem głęboko rozczarowany, ba! rozsierdzony nawet, tym jak media potraktowały śmierć Piotra Skórzyńskiego

Jestem głęboko rozczarowany, ba! rozsierdzony nawet, tym jak media potraktowały śmierć Piotra Skórzyńskiego

 

O dwóch typach postawy onirycznej

 

 

Piotr Skórzyński

Piotr Skórzyński

Zasnął wspaniały człowiek, ale dlaczego zasypiają niektórzy blogerzy BMPL (też być może wspaniali)?

621d6b10a4de249abda8040dfeead741.jpg

Jestem głęboko rozczarowany, ba! rozsierdzony nawet, tym jak media potraktowały śmierć Piotra Skórzyńskiego. Porządnie i w miarę obszernie odniosły się do tego faktu „Rzeczpospolita” (piórem Teresy Bochwic) i "Nasz Dziennik". Reszta albo jego tragiczną śmierć przemilczała, albo odfajkowała krótkimi notkami.

1. W BMPL tematem bardzo poważnie zajęła się Maryla. To dzięki tej autorce doznałem wstrząsu, uświadamiając sobie, że mamy do czynienia z dramatem na miarę śmierci Witkacego. Dramatem wielce symbolicznym, przerażającym, wzbudzającym sprzeciw i wściekłość. Odszedł od nas bowiem człowiek, którego w potrzebie porzucili przyjaciele. Tak, właśnie! Człowiek, który nie parał się wątpliwymi kompromisami, nie zabiegał – jak to jest w wielu przypadkach ludzi głoszących podobne poglądy - o sławę i pieniądze. On czerwonym, różowym i quasi-prawicowcom mówił nie!!! Aż kiedyś jedna z najważniejszych osób polskiej lewicy liberalnej zapowiedziała mu: „Nie znajdziesz sobie miejsca w tym kraju”. I nie znalazł.

2. Historia Piotra Skórzyńskiego jest niewymazywalna z pamięci takich ludzi jak ja. Może dlatego, że moje losy cudem tylko nie potoczyły się tak jak jego. Świetnie rozumiem jego sytuację i motywacje. Uważam, że jego odejście jest gigantycznym oskarżeniem rzuconym w twarz wszystkim tym, którzy po 1989 roku roztrwonili zdobycze „Solidarności”. Ale nie mam na myśli tylko mutantów ROAD, ludzi mi obcych pod każdym względem. Mam pretensje także – a może przede wszystkim - do karierowiczów spod znaku prawicy. Kim są dzisiaj tzw. pampersi? Ilu polityków prawicy uwiło sobie ciepłe gniazdka w PRL-bis? Ile sław dziennikarskich tzw. prawicy porobiło gigantyczne kariery prestiżowe i materialne, prostytuując się jawnie we wrogich im ideowo mediach i środowiskach? Kto z nich zawracałby sobie głowę problemami życiowymi Piotra Skórzyńskiego, który nie chciał pisać i występować byle gdzie!

3. W latach 2001-2006 byłem bezrobotnym. Pracowałem na budowie i w wypożyczalni książek. Imałem się dorywczych prac. A wielu było wtedy ludzi prawicy, którzy znali moje teksty i twierdzili obłudnie (jak ostatnio p. Janke), że są one bardzo, bardzo, ale... Ale co? Ano to, że ludzi, którzy się zbytnio narazili lewackiemu establishmentowi, nie ma co brać pod swoje skrzydła. Mogą zepsuć wizerunek umiarkowanego medium. Niech sobie piśnie taki co najwyżej od czasu do czasu. Żeby nie było, że go w ogóle zapomnieliśmy. Tylko trzech ludzi związanych z mediami próbowało mi wówczas szczerze pomóc. Reszta pławiła się w swoim prestiżu, czerpanym z wystąpień w często kłamliwych i szkodliwych mediach. I rośli. I mieli na swój sposób rację. Bo to o nich się mówiło i mówi często i gęsto, a nie o Piotrze Skórzyńskim.

4. Od niedawna piszę własny blog w BMPL. Napisałem tu czternaście tekstów. Średnio każdy z nich miał 744 wejścia i 26 komentarzy (licząc także moje odpowiedzi). Były to teksty na różne tematy. Doraźnie polemiczne lub ogólniejsze (spiskowa teoria dziejów, kwestia de gustibus non est disputandum itp.). Za najważniejsze z nich uważam dwa: „Piotr Skórzyński i Wallenrodowie” z 9 czerwca oraz „Sokrates – ani błazen, ani noblista”. Ten ostatni cieszył się znikomym zainteresowaniem (171 odsłon i 5 komentarzy). Ale prawdziwą katastrofą okazał się tekst najważniejszy – jeden z najważniejszych, jakie kiedykolwiek napisałem (tak sądzę). To wczorajszy tekst o Piotrze Skórzyńskim, którego postawę heroiczną zderzyłem z życiowymi strategiami podszytymi obłudą i cynizmem, a jednak przynoszącymi działającym tak podmiotom najczęściej akceptację prawicowych czytelników. Pod tym tekstem pojawił się tylko jeden komentarz (drugi to moja nań odpowiedź) autorstwa Mayday (dzięki!). I tyle. Tyle mają do powiedzenia w tej sprawie blogerzy i czytelnicy BMPL. Być może mój tekst był fatalnie napisany? Nie, nie był. Zrezygnowałem całkowicie – co jest złamaniem mojej żelaznej zasady – z odniesień personalnych. Nie wymieniam w tekście żadnej nazwy medium (poza „Gazetą Wyborczą”). Nie chciałem w tak smutnych okolicznościach wdawać się w ideowe i polityczne potyczki. Chciałem ogólnie pokazać tchórzostwo wielu wpływowych ludzi prawicy, którzy wiedząc o zdolnościach i kłopotach Piotra Skórzyńskiego, przez lata wstydliwie – albo i nie wstydliwie - odwracali się do niego plecami (ostatnio Piotr Skórzyński znalazł przyjazne miejsce w "Naszym Dzienniku"). Pisałem o dwuznacznej moralnie strategii, która ma tłumaczyć takie postawy: o współczesnym polskim wallenrodyzmie.

5. I co? I nic prawie. Mało kogo to interesuje. Ciekawsze są doraźne nawalanki. Gdybym napisał mocny tekst o liderach Salonu24, mój blog pękałby w szwach. Ale gdy pisze się w sposób wyważony o sprawach prawdziwie ważnych, zainteresowanie jest mizerne. Takie teksty nudzą. Nuda wyłamuje szczękę, aż wreszcie część czytelnków zasypia. W tych przypadkach na szczęście nie jest to sen wieczny.

Paweł Paliwoda

 

Źródło: Paweł Paliwoda