JustPaste.it

Niewolnicy seksu

Najcięższe do zniesienia jest to, że nie ma kogo obarczyć winą. No bo kogo: rodziców, którzy nie potrafili sobie z nim poradzić? Otumanionego burzą hormonów czternastolatka?

Najcięższe do zniesienia jest to, że nie ma kogo obarczyć winą. No bo kogo: rodziców, którzy nie potrafili sobie z nim poradzić? Otumanionego burzą hormonów czternastolatka?

 

Dla mnie to nie była przyjemność. To był przymus. Czasem po prostu przechodziłem obok miejsca, o którym wiedziałem, że tam się dzieją takie rzeczy i nagle musiałem tam pójść, musiałem to zrobić.

Davida spotykam w kościele Babtystów w pobliżu Tottenham Court Road. To między innymi tutaj odbywają się spotkania grup Sex Addicts Anonymous, czyli anonimowych seksoholików, do których należy.

52f62572c5449400cc7126a45a648e76.jpg


- Częścią terapii jest zawierzenie siebie wyższemu autorytetowi, Bogu czy Jezusowi - tłumaczy, dlaczego zajęcia często odbywają się w kościołach. - Kiedy jesteś bezsilny wobec własnych popędów, czujesz się bardzo nieszczęśliwy, potępiony i odrzucony przez ludzi, musisz uwierzyć, że ktoś jeszcze jest w stanie ci pomóc - wyjaśnia. Podobny dwunastostopniowy program stosuje się także w terapii alkoholizmu czy uzależnienia od narkotyków. Wielu uzależnionych od seksu musi się zresztą pozbyć najpierw tych właśnie nałogów, nim przystąpi do terapii ostatniego, najtrudniejszego do zwalczenia.

- Uzależnienie od seksu jest najbardziej skomplikowane, bo tu niczego w siebie nie wlewasz, niczego sobie nie wstrzykujesz, to po prostu w tobie jest - argumentuje David.
Jednym z punktów programu terapii jest nauczenie się mówienia z grupą otwarcie o swoich problemach i zachowaniach.
- Jestem gejem i jestem uzależniony od seksu - wyznaje więc otwarcie ten szczupły trzydziestoparolatek przejawiający zamiłowanie do piercingu na twarzy i dopasowanego odzienia w jaskrawych kolorach. Od razu zaznacza jednak, że do grup Sex Addict Anonymous należą osoby homoseksualne, heteroseksualne czy biseksualne, kobiety i mężczyźni. Nie orientacja jest źródłem problemów i uzależnienia, ale sposób, w jaki manifestują się same zachowania seksualne.

Miłość w klozecie

W przypadku Davida źródłem najbardziej poniżających i bolesnych doświadczeń był przez wiele lat wewnętrzny przymus odwiedzania parków, toalet czy saun, o których wiedział, że mają zwyczaj spotykać się tam homoseksualni mężczyźni, aby oddać się szybkiemu, anonimowemu seksowi z przygodnymi, zupełnie im nieznanymi, a często nawet nie widzianymi z twarzy osobami.


- W znanych wtajemniczonym publicznych toaletach w ścianach są wydłubane otwory, przez które można odbywać stosunek seksualny. W innych można po prostu łapać się pod ściankami oddzielającymi poszczególne kabiny, bo często pomiędzy nimi i podłogą pozostaje wolna przestrzeń - opisuje. Takie miejsca anonimowych schadzek mogą znajdować się w punktach bardzo zaskakujących dla osób postronnych, jak na przykład niegdyś w domu handlowym John Lewis czy Selfridges.
- Teraz zainstalowali tam kamery, więc seks byłby bardziej ryzykowny - zaznacza ze znawstwem David.


To jednak nawet nie same tego typu zachowania seksualne świadczą o uzależnieniu od seksu, ale wewnętrzne emocje, które im towarzyszą.
- Dla mnie to nie była przyjemność. To był przymus. Czasem po prostu przechodziłem obok miejsca, o którym wiedziałem, że tam się dzieją takie rzeczy i nagle musiałem tam pójść, musiałem to zrobić - opisuje. Za każdym razem czuł potem do siebie narastające obrzydzenie, bezustannie rozmyślał o tym, jak złe robi rzeczy i jaką sam jest złą osobą.

Zdrada i odrzucenie

- Czasem podczas stosunku w toalecie potrafiłem nagle zacząć tłumaczyć się temu komuś, że nie chcę go skrzywdzić. Kiedy indziej wyszukiwałem w parku mężczyzn i inicjowałem z nimi stosunek tylko po to, żeby oznajmić im nagle, że jestem uzależniony od seksu, że oni też są i powinni dowiedzieć się, jak bardzo Bóg ich za to potępia - wspomina. Ale czasem nie chodziło wcale o seks. Szedł w te miejsca, żeby znaleźć podobne sobie osoby, z którymi mógłby zamienić słowo, czy po prostu się przytulić.

David szczyci się, że w tym samym czasie potrafił pozostawać w długotrwałych związkach ze swoimi chłopakami. Trwały one po około cztery lata. Jest to dla niego dowód, że tkwią w nim ludzkie uczucia, że jest zdolny wieść normalne życie. Nie mógł być jednak ze swoimi partnerami szczery na temat swojego uzależnienia.
- W związkach gejowskich najczęściej twój partner również oczekuje od ciebie wierności - mówi. - Nie mogłem im powiedzieć o swoim uzależnieniu, zbyt bałem się odrzucenia - tłumaczy. Sam zresztą oczekuje od swoich partnerów wierności. On także nie chciałby pod tym względem zawodzić.
Fatum uzależnienia i podświadome dążenie do autodestrukcji niszczyły jego życie osobiste. Jego pierwsza wielka miłość, Ben, zostawił go po tym, gdy w jednej z publicznych toalet David odbył seks z przygodnym mężczyzną, który okazał się być przyjacielem jego chłopaka i nie omieszkał mu zdać relacji z tego spotkania.
- Chociaż z jego strony to i tak nie było prawdziwe uczucie. Spotykał się ze mną dla seksu, wykorzystywał mnie, a mi się to podobało - relacjonuje David.

Drugi, Steven, odszedł, gdy David spróbował się zabić łykając cały zapas jego tabletek przeciw epilepsji.
- Sam miał za sobą podobne problemy i pozostawanie w tej sytuacji w bliskim kontakcie ze mną było zbyt wielkim obciążeniem psychicznym i ryzykiem dla niego samego - tłumaczy. Kolejny, Henry, miał bulimię. Jadł bez umiaru, a potem biegł do toalety, aby sztucznie wywołać wymioty i zwrócić wszystko do muszli klozetowej. Nienawidził swojego ciała. Nienawidził seksu. Nie uprawiali go ze sobą przez trzy i pół roku trwania związku.
- W końcu musiałem odejść. Uzależniony od seksu nie może być w związku z kimś, komu sprawia on psychiczny ból - stwierdza David.

Czyja wina?

Po trzech próbach samobójczych Davida skierowano na terapię psychiatryczną. Od roku uczestniczy w spotkaniach grupy SAA. Udało mu się przestać odwiedzać ciemne zaułki miasta. Uzależnienie wciąż jednak nie daje za wygraną. Każe mu wyszukiwać w gazetach ogłoszenia męskich prostytutek i masturbować się obsesyjnie w trakcie telefonicznych rozmów z nimi. Wciąż ma silną depresję, nieprzeparty lęk wobec ludzi i ich potępienia, samobójcze myśli.

W życiu Davida łatwo można odnaleźć momenty, które mogły zadecydować o jego przyszłych problemach. Był trudnym dzieckiem, więc gdy miał osiem lat rodzice odesłali go do szkoły z internatem. Tam zgwałcił go starszy, czternastoletni uczeń. Gdy jako nastolatek powrócił wreszcie do wytęsknionego rodzinnego domu, jego matka zmarła na raka. Na jego oczach, jeszcze przed jej śmiercią, ojciec nawiązał romans z inną kobietą, z którą wziął ślub niedługo po pogrzebie.

- Sam odszedłem wtedy z domu. Wiedziałem, że ojciec już mnie nie chce, że tylko przeszkadzam w jego nowym życiu - wspomina początki swojej tułaczki po przytułkach i schroniskach dla rozbitków losu.
- Najcięższe do zniesienia jest to, że nie ma kogo obarczyć winą - zwierza się David. No bo kogo: rodziców, którzy nie potrafili sobie z nim poradzić? Otumanionego burzą hormonów czternastolatka? Chorobę matki? To, że ojciec chciał sobie po jej śmierci ułożyć życie?
- Jedyną drogą do uzdrowienia jest uznanie, że to jest w nas i sami musimy temu stawić czoła. Tylko Bóg może mi w tym pomóc - stwierdza. - Moim największym sukcesem jest to, że wciąż żyję i walczę.

Jaromir Rutkowski

Artykuł pochodzi ze strony laif.co.uk . Przedruk dokonany za zgodą autora.

 

Źródło: Jaromir Rutkowski