JustPaste.it

Selekcja i rekrutacja do jednostki specjalnej GROM

Każdy przystępujący do selekcji musi zdawać sobie sprawę, że nie startuje w jednorazowych zawodach, lecz stawia pierwszy krok ku wieloletniej, wymagającej i niebezpiecznej pracy.

Każdy przystępujący do selekcji musi zdawać sobie sprawę, że nie startuje w jednorazowych zawodach, lecz stawia pierwszy krok ku wieloletniej, wymagającej i niebezpiecznej pracy.

 

4c049e9bb8449f7d3069394e49bd59ab.jpgSelekcja do GROM-u opracowana została głównie na wzorcach brytyjskich. Każdy przystępujący do selekcji musi zdawać sobie sprawę, że nie startuje w jednorazowych zawodach, lecz stawia pierwszy krok - i to jeden z najłatwiejszych - ku wieloletniej, bardzo wymagającej i niebezpiecznej pracy. Już kilka osób przeceniło swoje siły, myśląc: "niech mi się uda dostać do jednostki, a później jakoś dam sobie radę".1 Jednak wymagania stawiane w oddziale sprawiają, że selekcja staje się później jedynie miłym wspomnieniem.

 

Drogę do Jednostki tak wspomina jeden z jego żołnierzy:

 

Przypomina mi się ta pierwsza chwila, jakby żywcem wyjęta z sensacyjnego filmu: zupełnie niespodziewane lądowanie śmigłowca, krótka rozmowa z jego głównym pasażerem [chodzi o podpułkownika S. Petelickiego], człowiekiem o żelaznym uścisku dłoni i jasnych spokojnych oczach. Zaproponował nam służbę w nowej jednostce. Nie agitował, nie namawiał, jak to w podobnych wypadkach bywa, lecz dawał szansę najlepszym. Tym, którzy przyjdą, nie obiecywał wiele, ale propozycja podziałała ludziom na wyobraźnię. Zapaleńcy, ci noszący nieustannie nóż przy nodze i beret na bakier, podjęli decyzję, zanim helikopter oderwał się od ziemi. Zaraz też rozpoczęła się gorąca dyskusja, przekrzykiwanie. [...] Wyszedłem wtedy na samotną przechadzkę, przemyśleć to wszystko. Potem była selekcja. Spotkali się na niej komandosi z 6. Brygady Desantowo-Szturmowej, z nieistniejących już 1. Samodzielnego Batalionu Szturmowego, 48., 56. i 62. Kompanii Specjalnych, płetwonurkowie z Marynarki Wojennej i antyterroryści z policji. Wielu z nich zakończyło swój marsz do GROM-u już na testach psychologicznych. Pozostali wyruszyli w Bieszczady. Odpadł Andrzej. Znałem go doskonale, wiedziałem, że jest piekielnie silny i nieludzko wytrzymały. Był już o krok od sukcesu i w pewnym momencie sam sobie powiedział: Nie! Ci, którzy przeszli przez sito, znaleźli się nagle w świecie, którego istnienia nie podejrzewali. Nie było czasu ani sił na szpan. Pracowali ciężko, bardzo ciężko. Każdy dzień był kolejnym etapem treningu wyczynowca, ćwiczeń na krawędzi ryzyka i wytrzymałości. Litry potu i tysiące, tysiące powtórzeń tych samych elementów...
Dostali wyposażenie i broń, o jakiej nie śmieli marzyć. Uczyli się od najlepszych, od Anglików i Amerykanów z jednostek, które tworzyły swój poziom i legendę w walce, znanych im dotąd jedynie z literatury reportażowo sensacyjnej, a to gorzej niżby nie wiedzieli nic. Teraz weszli na wspólną drogę, która miała zaprowadzić GROM do elity elit. Jednocześnie mieli pozostać w cieniu, poza świadomością społeczeństwa.
Oczywistością było to, że mogą być użyci do działań w każdej chwili... lub czekać latami w utajnieniu na pierwszą akcję. Przykładem była niemiecka jednostka GSG 9, o której istnieniu świat dowiedział się dopiero po akcji w Mogadiszu.
2

Kandydaci do Jednostki to najczęściej komandosi z innych jednostek specjalnych Wojska Polskiego tj. Formoza, Pułk Specjalny Komandosów z Lublińca i innych jednostek. Przyjmowani są także ochotnicy z jednostek specjalnych policji oraz, pod warunkiem spełnienia odpowiednich warunków (uregulowany stosunek do służby wojskowej i uzyskany tytuł magistra) absolwenci wyższych uczelni, np. lekarze i informatycy.3

Żołnierze GROM-u to nie przybysze gdzieś z kosmosu. Są to ludzie, którzy trafili z najlepszych jednostek Wojska Polskiego. Warto zauważyć, że do jednostki GROM trafiają ludzie wyselekcjonowani. Wyszukujemy najlepsze rodzynki z Wojska Polskiego - mówi płk Polko.4

Kandydat pragnący służyć w Formacji na początek pisze list motywacyjny. Wybrani zostają zaproszeni na selekcję.

 

Z 300-400 podań część od razu odrzucamy. Gdy ktoś pisze z błędami ortograficznymi, a charakter pisma wskazuje, że ledwo ukończył podstawówkę - nie ma szans. Wybieramy jakieś 10 proc. Potem sprawdzamy tych ludzi dyskretnie przez kolegów w jednostkach wojskowych - opowiada instruktor.5

W czasie selekcji sprawdza się sprawność fizyczną kandydata, wytrzymałość. Test w górach jest potwierdzeniem przeprowadzonych na początku testów psychologicznych. Z selekcją wiążą się anegdoty, dramaty, ma ona swoich weteranów. Niektórzy stają do niej po kilka razy, nie załamują się niepowodzeniami, wierzą, że w końcu uda im się pozytywnie zaliczyć test. Tak było ze "Studentem", któremu udało się wreszcie przejść selekcję za czwartym razem. Przebieg selekcji jest podobny. Najpierw kandydaci przechodzą testy psychologiczne, drugim etapem jest seria testów sprawnościowych w siedzibie Jednostki. Na początku każdy dostaje opaskę z numerem. Nie może jej zgubić, oprócz pływania musi ją mieć cały czas na ramieniu.6

 

Kandydaci m.in. biegają na 100 metrów i 3 kilometry, podciągają się na drążku, uginają ramiona na poręczach, wykonują skrętoskłony, pływają, nurkują, skaczą do wody z wieży, wspinają się po linie, metalowej drabince. Sprawdzana jest umiejętność walki wręcz oraz orientacja przestrzenna, oceniana jest odwaga i odporność na lęk, podatność na klaustrofobię. Po etapie warszawskim następuje tydzień morderczych marszów w Bieszczadach. Jedną z górskich konkurencji jest przekroczenie potoku  po zawieszonej nad nim linie - tzw. "most komandosa". Kolejnymi konkurencjami są marsze. Kandydaci zależnie od konkurencji zostają podzieleni na kilkuosobowe zespoły, bądź też muszą radzić sobie samemu. Często budzeni w samym środku nocy, po morderczym marszu za dnia, mają kolejną trasę do pokonania. Na trasie sprawdzana jest znajomość topografii, jednym z ćwiczeń jest np. odnalezienie wyznaczonych przez instruktorów punktów. Bardzo ważna jest przy tym znajomość topografii gdyż każdy zostaje wyposażony w mapę. Te pierwsze ćwiczenia to tylko rozgrzewka, a także swoisty test na inteligencję. Podczas marszów kandydaci często muszą forsować rzekę. Zdarza się, że maszerujące bez dokumentów grupki zatrzymuje straż graniczna.7

 

Niemal każdy dzień przynosi kolejnych, którzy odpadli z różnych względów. Z czasem trzeba walczyć nie tylko z trasą, zimnem, ale także z obolałym ciałem, kontuzjami. Czuje się ból wszystkich mięśni, głowa staje się ciężka otępiała. Najgorszy jest ostatni dzień, podczas, którego kandydaci muszą przejść w określonym limicie czasowym jakieś pół setki kilometrów. Trasa jest zazwyczaj znakomicie oznakowana, ale są to najgorsze z możliwych tras, pełne wybojów i tłuczonego kamienia. W czasie tego marszu odpadają kolejni. Czasem po zakończeniu tego marszu kandydaci są przesłuchiwani przez instruktorów.8

 

Trudno było to wytrzymać fizycznie. Od marszów po górach siadały kolana, jak ołów ciążyły plecaki. Wielu ludzi odpadło. Albo dotarli na miejsce postoju po czasie, albo zniechęceni i zmordowani sami oddawali opaski z numerem. Całość wieńczył nocny pięćdziesięciokilometrowy maraton. Z mojej grupy do końca dotrwało 12 osób. Ja byłam gdzieś na 5.- 6. miejscu - opowiada jedna z kandydatek.9

Aby się zakwalifikować, trzeba osiągać wyniki w miarę sprawnego człowieka - mówi szef selekcji.10

 

Na selekcji zawsze jest lekarz oraz psycholog. Bada codziennie rano każdego uczestnika, sprawdza tętno, kontroluje by nikomu nic się nie stało. Psycholog natomiast obserwuje cały czas zachowania kandydatów w czasie wykonywania kolejnych zadań.

 

Wbrew pozorom selekcja nie doprowadza do skrajnego wyczerpania organizmu. Trasa jest tak ułożona aby kandydaci maszerowali po 8-10 godzin dziennie. Nie śpią, nie dojadają, maszerują w śniegu, słońcu, deszczu. Uczestnicy selekcji są odwodnieni, zmęczeni, odnoszą drobne kontuzje, ale cały czas balansują na krawędzie swoich możliwości.

 

Selekcja to jedynie wstęp do bardzo trudnej i wyczerpującej służby. Jednostka oczekuje, że trafią do niej ludzie dojrzali emocjonalnie, spójni wewnętrznie, wiedzący, dokąd i po co zmierzają. Lubiący, wręcz potrzebujący pracy, której towarzyszy podniesiony poziom adrenaliny, posiadający rodzinę i kształcący się. Niebagatelny jest poziom inteligencji, który nie powinien być niższy od średniej lub wyższy. W trakcie testów kandydaci reprezentujący poziom inteligencji wyższy od średniej wykazują siną motywację, potrafią doskonale skoncentrować się na zadaniu. Zadania wykonywane przez żołnierzy GROM-u wymagają intensywnego myślenia w stresie i powodują skrajne wyczerpanie. Człowiek z zaburzoną strefą emocjonalną miałby kłopoty i nie znalazłby czasu na eksperymentowanie ze sobą.
Nie szuka się również wybitnych intelektualistów. Mogą oni stać się przyczyną sporych kłopotów, gdyż tacy ludzie mają zazwyczaj problemy integracyjne, są zbyt wielkimi indywidualnościami. Między innymi, dlatego w jednostkach tego typu na świecie nie służą młodzi żołnierze z poboru, lecz żołnierze zawodowi.
Dużym problemem są też zachowania grupowe. Człowiek, który znajduje się w niebezpieczeństwie, szuka kontaktu z innymi. To naturalny odruch. Zwiększa to ryzyko niepowodzenia akcji, wina rozkłada się na cały zespół. W sumie jednak ten instynkt stadny jest pozytywny, gdyż żołnierz GROM-u będzie zazwyczaj działać w małej, doskonale zintegrowanej grupie, w której każdy może zaufać sobie i innym. Testuje się zachowania członków takiej grupy w sytuacji zagrożenia. Normalnym ludzkim odruchem jest ratowanie samego siebie, lecz żołnierz GROM-u musi zacząć od ratowania kolegów.

 

Podczas długich i skomplikowanych testów bada się głównie predyspozycje psychiczne. Reakcje operatora muszą być szybkie, ale i opanowane. Sprawdza się na przykład zdolność rozpoznawania celu. W akcji nie można strzelać szybko na oślep, strzał oddaje się w ostateczności. Wyrobieniu właściwych reakcji służy następujące ćwiczenie: wpuszcza się żołnierza do ciemnego pomieszczenia pełnego kukieł, uosabiających zakładników i terrorystów. Gdy strzeli w kierunku manekina uosabiającego kobietę z aparatem fotograficznym, bo weźmie go za porywacza z pistoletem, to zarobi wiele ujemnych punktów. Inny test polega na tym, że żołnierzowi pokazuje się zdjęcie celu. Po chwili komandos ma wpaść do zadymionego pokoju pełnego rozmaitych fotografii i strzelić do właściwej.

 

Najbardziej pożądanymi cechami fizycznymi u przyszłych żołnierzy GROM-u są wytrzymałość ogólna i siłowa. Ze specyfiki działań jednostki wynika, że najpierw występuje długotrwały wysiłek pod znacznym obciążeniem, a potem, kiedy żołnierz jest już zmęczony, krótki etap niezwykle dynamicznego działania. Dlatego preferowany jest trening wytrzymałościowy, jednocześnie dynamizujący żołnierzy. Kolejnym elementem jest walka wręcz i dlatego najlepiej, jeśli kandydat uprawia któryś ze sportów lub sztuk walki. Bardzo ważna jest tez umiejętność pływania, i to na bardzo wysokim poziomie, oraz praktyczna wiedza z zakresu alpinistyki.

 

Selekcja wbrew pozorom, nie doprowadza do skrajnego wyczerpania, co potwierdzają lekarze biorący udział w ćwiczeniach. Jej uczestnicy odnoszą drobne kontuzje, są zmęczeni, trochę odwodnieni. Pierwsi odpadają ci, którym przeszkadza wilgoć i ubranie śmierdzące potem. Odbierają to jako poważny dyskomfort. Kandydatów eliminują także kontuzje związane z brakiem odpowiedniego treningu i złym doborem wyposażenia, zwłaszcza butów. Najważniejsza jednak okazuje się psychika oraz przecenienie własnych możliwości. Zawsze bowiem niezbędna jest pewna doza samokrytycyzmu, aby wiedzieć, kiedy trzeba powiedzieć: dość.

 

Selekcję można przejść przy odpowiednim samozaparciu. To tylko tydzień zwiększonego wysiłku. Potem następują lata ciężkiej pracy, kiedy już niczego nie można udawać.11

 

Jednostki specjalne, w odróżnieniu od jednostek ogólnowojskowych, wymagają odpowiedniego doboru ludzi, który w GROM prowadzony jest poprzez selekcję. Nie może się ona ograniczyć tylko do fizycznego sprawdzianu wydolności organizmu - mówi płk Roman Polko, dowódca GROM-u. - Kandydaci powinni być inteligentni (wskazane wyższe wykształcenie), profesjonalni w różnych dziedzinach. W najbardziej stresujących sytuacjach muszą zachować trzeźwe i analityczne myślenie, a nawet pogodę ducha. Poza tym jednostki specjalne wymagają odmiennego szkolenia, funkcjonowania i kierowania, specyficznej struktury pododdziałów i specjalistycznego sprzętu. Inaczej nie ma sensu zawracać sobie głowy ich formowaniem i utrzymywaniem. Straci się tylko czas i pieniądze podatników.12

 

 

Przypisy

1. Hubert Królikowski, "Wojskowa Formacja Specjalna GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej 1990-2000", Gdańsk 2002, s. 145.
2. Ibidem, s. 145-146.
3. Carl Schulze, GROM Poland's elite counter-terrorist force, "Combat & Survival", kwiecień 2002, nr 4, http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?wid=4942975
4. http://www.gentleman.pl/06.2002/czarno.shtml
5. Jarosław Rybak, Inna selekcja.
6. Hubert Królikowski, op. cit., s. 147, http://czat.wp.pl/zapis.html?T[page]=6&id_czata=970.
7. Jarosław Rybak, op. cit., Hubert Królikowski, op. cit.
8. Hubert Królikowski, op. cit., s. 162.
9. http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?wid=4942975
10. Jarosław Rybak, op. cit.
11. Hubert Królikowski, op. cit., s. 162-164.
12. Aleksander Rawski, Zawieszeni komandosi.

Sebastian Miernik & Gdański Dom Wydawniczy. Przedruk dokonany za zgodą autora.

 

Źródło: Sebastian Miernik & Gdański Dom Wydawniczy