JustPaste.it

Polskie oddziały połoznicze-horror i Afryka dzika

Jestem na świeżo i zastanawiam się czy moje dziecko nie będzie miało jakiejś traumy. Ja ją mam. Oto historia o fabryce dzieci z której tylko uciekać i nigdy nie wracać

Jestem na świeżo i zastanawiam się czy moje dziecko nie będzie miało jakiejś traumy. Ja ją mam. Oto historia o fabryce dzieci z której tylko uciekać i nigdy nie wracać

 

Nie chodzi tu broń Boże o polską służbę zdrowia. Wiemy wszyscy jak to jest, wiemy dlaczego tak jest. Nie chodzi wcale o kasę albo o jej brak. Chodzi raczej o podejście takie bardzo czysto ludzkie. Chodzi o ludzi- szczególnie tych , którzy ledwo przyszli na świat.

Urodziłam w niedzielę 31sierpnia 2008. Moim założeniem było pójść do szpitala tak późno jak się da i nie zostawać w nim dłużej niż to konieczne. Być może mam jakies uprzedzenia, ale chyba nikt nie lubi szpitali. Tak więc moje marzenie się spełniło i na dwie minuty przed końcem akcji porodowej byłam w szpitalu. Poród szybki, sprawny, obsługa fachowa. Nie mogę złego słowa powiedzieć na położną i lekarza. Zajęli się mną i dzieckiem fachowo. Potem "głupi jasio" do żyły i po godzinie i na normalną salę. Był to ranek.

Ruch w szpitalu nie wiedzieć czemu zaczyna się o 6 rano. Zaczyna się gwałtownie , od wtargnięcia pielęgniarki na salę i krzykiem - "proszę mierzyć temperaturę".Potem przez kolejną godzinę nie dzieje się nic. Czyli Cię obudzą, każą mierzyć a przychodzą po godzinie i pytają ile masz stopni. Potem znów nic się nie dzieje. Nadal nie wiem dlaczego o 6 rano budzą chorych.

Śniadanie dla położnic, to bułka z masłem lub zupa mleczna. I jeśli trafisz na miłą obsługę to przyniesie Ci do łóżka tę bułkę, a jak nie trafisz, to się musisz zwlec z łożka ( 2 godz po porodzie) i przynieść sobie ją sama. Jak nie masz nic do bułki to trudno, w końcu kobieta po porodzie jeść nie musi. Ma tylko karmić. A bułka z masłem na pokarm najlepsza.

Potem obchód noworodkowy. Na ścianie jak byk napisane, że nikt nie może dziecka od piersi matki odrywać, bo dziecko dopiero uczy się ssać. Że trzeba czekać cierpliwie, aż matka skończy karmić. No i na ścianie się kończą miłe słowa, bo w praktyce trzeba dziecko oderwać i podać lekarzowi na obchodzie. Bo przecież on zaczekać nie może.

Po obchodzie przystawiasz dziecko ponownie do piersi. Zjadło, tyle co zasnęło i dawaj wpada pielęgniarka i zabiera dziecko na badania. Dziecko wraca tak wystraszone, że nie wiesz co z nim robili. Przystawiasz do cyca, dziecko je, a tu obchód ginekologiczny. Odrywasz dziecko od cycka i pokazujesz lekarzom, czy kolega "krawiec" dobrze Cię zszył. Słowa dalej tylko na ścianie.

Potem już nuda i można pospać, ale Twój sen jest przerywany takimi "kwiatkami" jak: - "dziecko przystawiać do piersi co dwie godziny"- krzyczy połozna. Fajnie, ale moje dziecko ma inny rytm, jeszcze jest trochę zmęczone po porodzie nie chce tak często jeść. Inna pielęgniarka:- " nich Pani daje wtedy kiedy dziecko chce jeść". To już lepiej.

Kolejny dzień. Inna zmiana pielęgniarek. Jedna mówi, żeby nie jeść pomidorów, bo za kwaśne. Druga za chwilę przychodzi i mówi, żeby jeść pomidory i jabłka. W końcu orgynator ginekologii na obchodzie stwierdził, żeby jabłek nie jeść, bo wzdymają. Uff....... co więc można jeść? Nie wiadomo. Każdy ma inną teorię

Obiadek dla położnic. Oczywiście koperkowa i bułka ( bez masła). Oczywiście zmiana kucharek taka, że trzeba zwlec się z łóżka po talerz zupy. Kolacja? Tak, tak........ bułka z masłem.

Ale za to nocy to jakoś sie wyśpię- myślę sobie. Akurat. To jest szpital, a nie sypialnia. W pierwszej dobie sen przerywany przez hasło:" dziecko do piersi" .W drugiej dobie pielęgniarki na zmianie życzą sobie aby światło w pokoju paliło się cały czas.  Nic nie spałam. W trzeciej dobie sen przerywany hasłem: "jak tam? W porządku?" I trzeba odpowiedzieć, bo jak nie, to jest wejście na salę, zapalenie światła i potrząsanie Tobą czy żyjesz. A przecież w nocy się śpi.

Wieczorem w drugiej dobie postraszyli mnie, że dziecko nie przybiera na wadze i będę musiała zostać w szpitalu kolejną dobę. Bo przecież dziecko ma przybrać na wadze na rozkaz. Więc co tu robić- pytam. Karmić w nocy co dwie godzimy. No to karmiłam. Wybudzałam dziecko, dawałam na siłę cyca. Przybrało 40 dkg. Uff......... wychodzimy do domu. To nic, że dziecko jest tak koszmarnie zmęczone, że jest niewsypane, że przeżarte na wskroś. Wszystko aby zadowolic ordynatora.

Inne "kwiatki "z połozniczego;

- dwa prysznice na 10 sal po 2 kobiety i 10sal po 3 kobiety. Dwa prysznice, ale tylko 1 czynny.

-porodówka nigdy nie zamykana, więc każdą rodzącą słychać, jak tylko wyjdziesz na korytarz. Jak w Afryce. W jednej chacie ze słomy się rodzi, a w innej już robią następnego członka plemienia. Godność rodzącej się nie liczy.

-prysznic w tym samym pomieszczeniu do ubikacja. a w ubikacji kobiety przed i po porodzie palą papierosy. Okno otwarte, ale Ty się myj, bo zimno konserwuje. Ani jeden lekarz, ani jedna pielegniarka się nie zainteresuje tymi papierosami.

-mycie dziecka przez pielęgniarki. Jak nie idziesz na tzw pokazówkę noworodka, to myją pod kranem, pod bieżącą wodą, z pełnym szarpaniem dziecka. A jak na pokazówkę to grzeczniutko wody napuszczają do umywalki i delikatnie myją dziecko.

I co tak naprawdę mi chodzi? Ubikację mam gdzieś, standardy jedzenia też, bo jeszcze mam rodzinę i mnie nakarmiła. ale chodzi o podejście do człowieka. O to, że każdy robi wszystko po swojemu, każdy mówi co innego, i nikt nie szanuje kobiety w połogu. Zwykła fabryka dzieci i tyle. Nie dowiesz się żadnej konkretnej informacji bo, co zmiana pielęgniarek to każda mówi co innego. Najbardziej zaś boli, że nie szanuje się mojego dziecka, które potrzebuje opieki i delikatności na starcie życia.

Wyszłam ze szpitala ze łzami w oczach, że ten koszmar się już skonczył. Że karmić będę jak dziecko będzie chciało, że spać będę bez światła, że nikt nie każe mi odrywać dziecko od piersi.

Niby mamy XXI wiek, a człowiek się czuje jak w średniowieczu.