JustPaste.it

Abstynent? To brzmi dziwnie.

Nie boję się nie pić alkoholu, nie wszystkich stać na taki luksus

Nie boję się nie pić alkoholu, nie wszystkich stać na taki luksus

 

 Mój bunt ma wymiar osobisty i zrodził się  bardzo wcześnie. Ojciec od zawsze nadużywał alkoholu. Śpiewał wtedy pieśni partyzanckie i opowiadał podniesionym głosem o swoich wyczynach łowieckich. Z racji tego, że nie podzielałem jego myśliwskiej pasji oraz stroniłem od utworów o tematyce kombatanckiej, starałem się odciąć za pomocą poduszki od źródła dźwięków. Niestety nie osiągałem satysfakcjonujących mnie efektów.  Dosyć wcześnie zdałem sobie sprawę, że główną przyczyną moich kłopotów ze snem jest płyn w półlitrowych butelkach, tak ochoczo spożywany przez moich rodaków. Zauważyłem bowiem, że kiedy mój antenat nie raczył się płynem z małego naczynia, nie śpiewał pieśni partyzanckich. Niestety w każdym wypadku mówił głośno o swoich wyczynach łowieckich. To już nie była wina alkoholu.

Jako nastolatek byłem przerażony, kiedy moi najlepsi kumple z wypiekami na twarzy opowiadali o eksperymentach z grzanym piwem. Usiłowałem im tłumaczyć, że to za wcześnie, o szkodliwości etc. Oni nie chcieli słuchać, patrzyli na mnie z politowaniem. Ich wzrok zdawał się mówić : „Z jakiej planety do nas przyleciałeś, i kiedy nas wreszcie opuścisz kosmito?” Ale lubili mnie nadal, bo miałem ciekawą osobowość, nieźle grałem w nogę i wreszcie byłem posiadaczem namiotu- „czwórki z tropikiem”.

 Nie czułem się źle z tą swoją odmiennością. Nawet wtedy, gdy dojeżdżając do szkoły w innym mieście, musiałem wysłuchiwać jakie to ilości alkoholu potrafili wlać w siebie młodzieńcy na dyskotece. Co ciekawe nie tracili przy tym na swej seksualnej sprawności i ich dokonania na tym polu wymykały się racjonalnemu osądowi. Ile by mogły ciekawych rzeczy opowiedzieć krzaki rosnące przy remizach Ochotniczych Straży Pożarnych.

Przyszedł jednak moment kiedy zażądano wprost, abym się opowiedział za większością społeczeństwa. Rzecz miała miejsce na wycieczce szkolnej. Kolega o rok starszy zaproponował mi wypicie kieliszka wódki. Kiedy odmówiłem, nastąpiła konsternacja. Młodzieniec ów był tak zaskoczony, że przez chwilę stał się jednym wielkim znakiem zapytania. Nie byłem przygotowany na taki obrót sprawy, więc zacząłem improwizować. Kazałem swojej wątrobie zachorować i na tym oparłem linię obrony. Ratunek przyniosła mi interwencja kolegi z klasy. Charyzmatyczny sportowiec, mający duży szacunek wśród braci szkolnej, obwieścił : „Skoro nie chce, to niech nie pije”. Wydawać by się mogło, że zdrowy rozsądek zwyciężył. Po tej wycieczce jednak przylgnęła do mnie opinia dziwaka. I nawet moja niebanalna uroda tudzież osobowość nie mogła tego zmienić.

Studia to najpiękniejszy okres w życiu człowieka. Nie inaczej było ze mną. Dodatkowo mam o wiele więcej wspomnień niż moi koledzy. Z racji mojego stylu życia, "nie urywał mi się film. "Operator musiał być ciągle na posterunku." Nie dawałem mu odpocząć. Żadna rolka z filmem nie poszła na marne.

 Muszę przyznać, że studenci się mniej dziwili, tyle tylko, że ich wzrok był bardziej nasycony współczuciem. Pewnie dlatego, że wśród żaków nigdy nie brakowało wszelkiego rodzaju odmieńców. Inna sprawa, że się przydawałem. Pomagałem odprowadzić nasyconego metanolem delikwenta do ubikacji, albo do łóżka w zależności od rodzaju trunku i jego stężenia. Byłem traktowany niemal z czcią, ponieważ w akademiku, zamieszkiwanym w większości przez płeć piękną, trudno było znaleźć drugiego takiego. Czułem się taki potrzebny.

Życie zawodowe nie dostarczało już tylu atrakcji. Przyzwyczaiłem się do komentarzy w stylu :  „Wiem dlaczego nie pijesz. Jak byłeś młody to piłeś za trzech i musieli ci wszyć esperal.”. Kiwałem wtedy głową na potwierdzenie i chwaliłem pomysłowość interlokutora. Nawet gdy słyszałem to po raz dwudziesty. Niebanalna osobowość do czegoś zobowiązuje. Inna sprawa, że moi rozmówcy byli może mniej przystojni, za to więksi, silniejsi i nie znosili przemądrzałych dupków. Nie chciałem uchodzić za tego ostatniego.