JustPaste.it

10 grzechów polskiego kierowcy

Polska nie jest krajem, gdzie jeździ się bezpiecznie. W niespełna 40-milionowej Polsce rocznie przydarza się więcej wypadków niż w 80-milionowych Niemczech.

Polska nie jest krajem, gdzie jeździ się bezpiecznie. W niespełna 40-milionowej Polsce rocznie przydarza się więcej wypadków niż w 80-milionowych Niemczech.

 


Podczas sierpniowego długiego weekendu na polskich drogach w 561 wypadkach zginęło 56 osób, czyli w uproszczeniu co dziesiąty wypadek miał skutek śmiertelny. Równocześnie 827 osób zostało rannych.W całym 2007 roku zarejestrowano 49 536 wypadków drogowych, w których zginęło 5583 osób. To dane z raportu „Wypadki Drogowe 2007” Komendy Głównej Policji. Natomiast Polscy kierowcy winą za wypadki obarczają najchętniej zły stan infrastruktury drogowej, niemoc polityków odpowiedzialnych za jej rozwój, a nawet przepisy kodeksu drogowego mające służyć przede wszystkim poprawie bezpieczeństwa. Dopiero na samym końcu gotowi są przyznać, że i na nich spoczywa przynajmniej część odpowiedzialności.
 
Oczywiście, nie podchodzimy do prowadzenia pojazdów tak lekkomyślnie, jak to jest przyjęte np. we Włoszech czy w krajach arabskich, gdzie przepisy regulujące ruch drogowy postrzegane są raczej jako wskazówki niż polecenia. Ale i w Polsce wielu, zbyt wielu kierowców woli nie pamiętać o obowiązującym prawie i, ignorując zdrowy rozsądek, pofolgować głęboko zakorzenionym przyzwyczajeniom.

Jakie więc grzechy polskich kierowców można wymienić?

1. Jazda po alkoholu. To zapewne najbardziej rozpoznawalna przywara Polaka za kierownicą, a przynajmniej najgłośniej roztrząsana przez opinię publiczną. W niektórych kręgach wciąż panuje przekonanie, że jazda po niewielkiej ilości alkoholu nie mija się z rozsądkiem. Podejście to przyczynia się do obniżenia poziomu bezpieczeństwa na drodze, przy okazji dokładając grosik do stereotypu Polaka-pijaka, który siada za kółko po kielichu jak gdyby nigdy nic.

2. Brawura. Nieodłącznie powiązana z dwiema siostrami: głupotą i bezmyślnością. Wkradając się do umysłu kierowcy, czyni go na moment królem szos, nieodkrytym następcą Kubicy, który niestety pozostanie nieodkryty, dopóki nie zakryje go czarna płachta po zderzeniu czołowym po wyprzedzaniu na trzeciego. Bo przecież „jak to, nie wyrobię się? Ja się nie wyrobię?”

3. Pośpiech. Policyjne dane podają, że wskutek niedostosowania prędkości do warunków ruchu miało w ubiegłym roku miejsce 1 076  wypadków drogowych. Ale to nie jedyna twarz pośpiechu za kierownicą – dochodzi do tego chęć dotarcia do celu jak najprędzej, bez pozornie zbędnych postojów, choćby trzeba było jechać w nocy i mgle. Skutkuje to przekroczeniem czasu jazdy, jaki może bez nadmiernego zmęczenia wytrzymać za kierownicą przeciętny człowiek, szczególnie ten nieprzyzwyczajony do długotrwałej jazdy.

4. Przyzwolenie na łamanie przepisów. Ten problem nie ogranicza się wyłącznie do sfery ruchu drogowego. Każdy Polak, w każdych okolicznościach, dostrzega w przepisach prawnych próbę zamachu na złotą polską wolność. W tej sytuacji nikt nie zaprotestuje przeciwko „naginaniu” przepisów; świetnym przykładem jest ograniczenie prędkości w terenie zabudowanym do 50 km/h, co skutkuje przeciętną prędkością 70 km/h. Niestety, ignorowanie regulacji służących poprawie bezpieczeństwa nie kończy się najlepiej. Wystarczy, żeby jakiś pieszy zdecydował się przebiec przez jezdnię w niedozwolonym miejscu, i wypadek ze skutkiem śmiertelnym gotowy.

5. Brak kultury na drodze. Tradycyjnie przypisywany „Warszawce”, w której życie toczy się dwa razy szybciej i kierowcy również dwa razy szybciej chcą wyjechać z dwa razy większego korka. A najskuteczniejszą metodą osiągnięcia celu jest zajeżdżanie drogi, omijanie korka, skręcanie ze środkowego pasa. Nieumiejętność poruszania się po drodze zgodnie z zasadami jest jednym z czynników zwiększających ryzyko dla wszystkich uczestników ruchu, nawet tych, którzy prowadzą kulturalnie.

6. Niewystarczające umiejętności. Niosą za sobą śmierć, gdy kierowca nie potrafi w kryzysowym momencie opanować samochodu. Poślizg, jazda w deszczu, po gołoledzi – wszystkie wymagają nabycia umiejętności, których nie dostarcza standardowy kurs na prawo jazdy. Polski system szkolenia kształtuje kierowców, którzy przynajmniej w założeniu doskonale radzą sobie na placu manewrowym, ale nie mają wiedzy pozwalającej na wyjście z niebezpiecznej sytuacji na drodze.

7. Brak wyobraźni. Czyli nieumiejętność przewidzenia nawet najprostszych zachowań i konsekwencji tychże. Inni uczestnicy ruchu są traktowani jako bierne i statyczne istoty, poruszające się ruchem prostoliniowym jednostajnym, którym nie zdarza się np. nagle zwolnić. A jak już zwolnią, to przecież pomimo niezapiętych pasów na sto procent nie uderzymy twarzą w deskę rozdzielczą.

8. Brak dbałości o stan techniczny pojazdu. W 2007 roku stan techniczny pojazdu był przyczyną 114 wypadków, w których zginęło 21 osób. Polscy kierowcy, jak drogowcy w pierwszym dniu zimy, na sprawność swoich aut zważają jedynie podczas kontroli drogowej. Bo przecież poza okresem badań technicznych światła mijania mogą mieć wypaloną żarówkę, a z lewej strony pod maską coś może terkotać do woli – przecież od samego terkotania nic się nie stanie, prawda?

9. Egoizm. Polski kierowca jest jedynym uczestnikiem ruchu, pozostali funkcjonują jako dekoracja. Nie zasługują na to, by nie zajechać im drogi, by ich przepuścić, ułatwić włączenie się do ruchu. Jeżeli mają z czymś problem – co z nich za matoły! A jeśli komuś się ten stan rzeczy nie podoba, to może zjechać z drogi, a najlepiej wcale do samochodu nie wsiadać.

10. Przekonanie, że „mnie to nie dotyczy”. Najgorsza wada ze wszystkich. Bo przecież każdy zna powyższe dziewięć punktów, nie jest to wiedza tajemna. Ale mimo że każdy wiele razy słyszał, jakie błędy popełnia za kierownicą on i wielu innych, nikt jakoś nie bierze tego do siebie. Bo przecież on wcale tak bardzo nie łamie przepisów, to inni powinni się zastanowić nad swoim zachowaniem. On, świetny kierowca, ma o sobie świetne mniemanie i zrobi wiele, żeby je utrzymać. Każdego skrytykuje, każdemu służy dobrą radą, a sam na wszelki wypadek nie weźmie do auta apteczki, bo i tak nie ma takiej możliwości, żeby mu była potrzebna.

Innymi słowy, wszyscy są świadomi problemu, ale mało kto robi coś, by problemowi zaradzić, nawet pomimo licznych apelów w mediach i kampanii społecznych typu „Zwolnij, szkoda życia”,  „Alkohol nieźle konserwuje”, „Piłeś, nie prowadź”, „Bezpieczne powroty do domu”. Wciąż jednak oczekujemy pierwszego kroku od innych. Tymczasem przysłowie mówi „jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie” - ale to jest zbyt wielkie wyzwanie dla królów polskich szos.