JustPaste.it

Uzdrowić pamięć

Tym, co w sposób niewątpliwie znaczący ma wpływ na nasze ludzkie życie, tym, co nieraz wprost determinuje nasze dzisiaj i jutro jest pamięć.

Tym, co w sposób niewątpliwie znaczący ma wpływ na nasze ludzkie życie, tym, co nieraz wprost determinuje nasze dzisiaj i jutro jest pamięć.

 

 

 

 

 

       

 

Tym, co w sposób niewątpliwie znaczący ma wpływ na nasze ludzkie życie, na życie także duchowe, głęboko wewnętrzne, tym, co nieraz wprost determinuje nasze dzisiaj i jutro jest pamięć. Bardzo często wiele niepowodzeń, cierpień, które nas dotykają, problemów i trosk, z którymi nie potrafimy sobie poradzić, wynika z tego, że nie umiemy zapanować nad naszą pamięcią to znaczy ją właśnie uzdrowić. Stajemy się uwikłani we własną pamięć i to ona nad nami, a nie my nad nią, sprawuje władzę. To, że nie możemy zapomnieć, a bardzo byśmy chcieli, że pamięć minionych wydarzeń, niekoniecznie złych i traumatycznych, nie pozwala nam cieszyć się chwilą obecną; ciągłe rozpamiętywanie minionego czasu, nawet minionego dobra, którego już nie możemy oczekiwać i się spodziewać, a którego niemądrze i infantylnie nie przestajemy pragnąć, to wszystko świadczy nieomylnie o niewoli, w którą wpędza nas pamięć... Może nie zawsze w sposób jasny i wyraźny zdajemy sobie z tego sprawę. Może czasem po prostu nie chcemy o tym wiedzieć. Ale tak czy inaczej, czy jesteśmy tego świadomi czy nie, to właśnie pamięć jest tym, co niejednokrotnie decyduje o jakości, treści i sposobie  naszego życia.  I to nie tylko życia jednostki, konkretnego człowieka. Bardzo często pamięć zbiorowa, całych społeczeństw, a nawet narodów, konstytuuje istnienie wielkiej grupy ludzi.

 

W naprawdę, krótkim zarysie chciałbym przedstawić trzy „rodzaje” pamięci, które moim zdaniem istnieją, w każdym z nas, wzajemnie się przeplatając. I to od tego, który z owych „rodzajów” pamięci weźmie górę w naszym życiu, zależeć będzie tegoż życia jakość. Pierwszy z nich można określić mianem dobrej pamięci, (która jednak może wpędzić człowieka w pewną zasadzkę). To pamięć pozytywna, a więc taka, która wpływa korzystnie na nasze życie i nas samych. Dwa pozostałe określiłbym jako zła pamięć. Jest to pamięć negatywna, której istnienie bywa niekiedy niezwykle  destrukcyjne.  Oczywiście zdaję sobie doskonale sprawę, że podział na „rodzaje pamięci” jest niezwykle umowny i arbitralny, bo dokonany przeze mnie indywidualnie w sposób bardzo subiektywny, na własny użytek i w żadnej mierze nie można i nie należy traktować tego podziału jako jedyny możliwy i  jedynie prawdziwy.

 

Jest taki rodzaj pamięci, dzięki której możemy żyć; która sprawia, że życie w ogóle staje się możliwe, że jest do zniesienia. Ten rodzaj pamięci powoduje, że mimo wszystko i wbrew temu wszystkiemu, co nas spotyka, a co zbyt często łączy się z bólem, cierpieniem, czasem wprost ze śmiercią, nadal chce się nam trwać, być wiernym, iść dalej... Jest to pamięć miłości i o miłości, której kiedyś doświadczyliśmy, zaznaliśmy, która kiedyś raz na zawsze,   konkretnie i absolutnie przemieniła nasze życie choćbyśmy nawet do końca nie byli tego świadomi.

Każdy z nas ma w swoim życiu jakieś DOBRE miejsca, spotyka ludzi, którzy wprowadzają w jakąś bliżej nieokreśloną i tajemniczą przestrzeń DOBRA, którego już nie sposób zapomnieć! To właśnie dzięki pamięci tych wszystkich DOBRYCH miejsc naszego życia, możemy śmiało i bez żalu powiedzieć, że nic nie jest i nie musi być tak jak dawniej, że coś bardzo ważnego się zmieniło w nas i poza nami. To są miejsca, które rzucają światło na całą  teraźniejszość, przeszłość i przyszłość. One konstytuują bardzo mocno nasze bycie sobą właśnie, naszą tożsamość, tak wyraźnie, że czasem mówimy, iż to one nas ukształtowały, stworzyły takimi, jacy jesteśmy dzisiaj. I zapewne jest to prawda.

Wielkość tych miejsc, ich szczególna wyjątkowość i nadzwyczajność polega w pierwszej kolejności na tym, że są, a przecież wcale nie musi ich być. Nie musi ich być w tym świecie, w którym żyjemy a jednak pojawiają się, są i są na zawsze, bo nawet, kiedy ich już nie ma na sposób materialny, kiedy przemijają, niszczeją, sczezną,  odchodzą w niebyt to trwa  pamięć o nich. Ta właśnie pamięć daje nadzieję i siłę do tego by nie zgłupieć z bólu, z żalu, by wbrew wszystkiemu i wszystkim mieć nadzieję silniejszą od śmierci...

            Mówiąc o miejscach trzeba mówić o ludziach, bo wyjątkowość tych miejsc polega na tym, że spotykamy na nich właśnie takich, a nie innych ludzi. Tych ludzi też wcale nie musiałoby być, wcale nie musielibyśmy ich spotkać. Przecież tak naprawdę rzadko, kiedy mamy realny i rzeczywisty wpływ na to, kogo i kiedy spotykamy(T. Węcławski). A jednak ich spotkaliśmy, a jednak z nimi połączył nas los czasem na lata, na całe życie, czasem tylko na małą chwilę, która jednak wystarczyła by już nic nigdy nie było takie samo.

Pokusą jest dziś rozpacz. I to właśnie dzięki pamięci tych wszystkich dobrych miejsc tej rozpaczy może być i rzeczywiście jest jakby mniej. Stanowi ona bardzo często azyl, swego rodzaju oazę spokoju i nadziei, do której nieustannie można i trzeba powracać, jak powraca się do dobrego początku, do życiodajnego źródła, do rodzinnego domu po karkołomnych i niebezpiecznych wędrówkach po manowcach... I rzeczywiści powracamy! Nabieramy nowych sił by móc dalej żyć. Naszym obowiązkiem jest pozostać tym miejscom i tym ludziom wiernymi do końca.. Ich nie możemy zdradzić to znaczy zapomnieć, bo w ten sposób zdradzamy to, co jest w naszym życiu najważniejsze; coś, co świadczy niepodzielnie o pięknie i wartości naszego życia. „Żadnego dobrego miejsca, na którym się znaleźliśmy lub znajdziemy, nie wolno zdradzić”(Tomasz Węcławski). Pewne zagrożenie jakie może wypływać dla człowieka „ze strony tej pamięci” o którym wspomniałem na początku polega, tutaj na tym, że my wcale możemy nie chcieć tych miejsc opuścić, a wtedy skazujemy się na wieczne życie przeszłością.

 

Jest taki rodzaj pamięci, dzięki której wcale nie żyje się lepiej, ale która powoduje, że trzeba żyć. Jest to pamięć odpowiedzialności, pamięć, która zobowiązuje. Taka pamięć często może stać się i staje się, jeśli nie przekleństwem dla człowieka to na pewno wielkim jego obciążeniem. Pamięć tego wszystkiego, do czego się zobowiązałem. Pamięć na wierność obietnicy, raz dokonanemu wyborowi, ideałom, drugiemu człowiekowi. To wszystko zobowiązuje. Ale staje się źle, kiedy jest to pamięć doznanej urazy, krzywdy, niezawinionego cierpienia, niesprawiedliwie zadanego bólu szczególnie ze strony ukochanej osoby. Wtedy pamięć staje się siłą destrukcyjną, niszczącą, nie pozwalającą normalnie i szczęśliwie żyć. Człowiek staje się zakładnikiem własnej pamięci.

Jest to taki rodzaj pamięci, który jest wewnętrznie sprzeczny. Z jednej, bowiem strony wolelibyśmy nieraz zapomnieć; nie pamiętać o tym czy innym naszym zobowiązaniu, co pozwoliłoby nam żyć w sposób bardziej wolny, absolutnie własny, nieskrępowany przeszłością, od której chciałoby się ( ale nie można) uciec. Z drugiej jednak strony niejednokrotnie ta właśnie pamięć staje się jedynym powodem i racją ostateczną, dla której się w ogóle żyje. Nie chcemy zapomnieć, nie możemy zapomnieć, bo pamięć stanowi o naszej tożsamości. To czy i jak długo pamiętamy dowodzi naszej wierności samym sobie, a jeszcze bardziej, wierności tym, których już z nami nie ma. „Umarli mówią stanowią większe lub mniejsze zobowiązania. Czasami umarli zobowiązują bardziej niż żywi. Nad grobem zmarłego człowiek uświadamia sobie, że jest dziedzicem” (Józef Tischner). To oni nieraz każą nam pamiętać... 

 

Jest taki rodzaj pamięci, przez którą nie sposób już żyć. Pamięć, która nie daje nam żyć, która krzyczy: „Czego chcę? Żeby było. Co? Czego już nie ma”( Czesław Miłosz). To największy dramat człowieka uwikłanego w pamięć. Ktoś taki mówi wtedy: „Gdybym nie pamiętał, gdybym potrafił zapomnieć byłoby o wiele lepiej. Nie mogę żyć, bo za dużo pamiętam. Nie umiem już żyć, bo pamięć tamtych dni, wydarzeń, osób, miejsc, uczuć, namiętności jest zbyt żywa, zbyt realna...”

I taka pamięć, takie miejsca w pamięci wcale niczego nie ułatwiają. Wtedy człowiek błaga o dar zapomnienia! Wtedy zapomnienie jawi się jako jedyne, choć niemożliwe wyzwolenie. A niemożliwość zapomnienia staje się dramatem człowieka, z którego może uratować go tylko śmierć, ale ona też nie nadchodzi... A powinna nadejść, bo już nie ma, po co i dla czego żyć. Wszystko, co było piękne, dobre, prawdziwe, wartościowe się skończyło. Nam już nic nie zostało. To, co jest teraz to nie jest prawdziwe życie, ono było kiedyś, teraz jest tylko fantasmagoria, cień prawdziwej rzeczywistości, karykatura szczęścia, pozór zadowolenia i spełnienia.

Pamięć minionego szczęścia w zderzeniu z dzisiejszą rzeczywistością tego szczęścia pozbawioną sprawia, że to, co jest teraz wydaje się być zupełnie bezsensowne. Nie ma już tego, co mogłoby organizować moje istnienie tu na ziemi; coś, co miało trwać wiecznie odeszło, więc nie powinno też być mnie, który cały należę do przeszłości.

 Człowiek staje się więźniem własnej pamięci. Pamięć staje się więzieniem, z którego można się wydostać tylko przez śmierć... Stajemy się wtedy- jak mówi Odo Marquard w „Apologii przypadkowości” - naiwnymi marzycielami „wyczekiwaczami”, czekającymi zwłaszcza na to, czego już doświadczyć nie możemy. To, co było dobre odeszło. Pamięć staje się wtedy cierniem wbitym w skroń, który co prawda nieznośnie uwiera sprawiając niewyobrażalny ból, ale jednocześnie stanowi jedyne realne uosobienie tego, za czym tak bardzo tęsknimy...

 

Człowiek, właśnie, dlatego, że jest człowiekiem, pozostaje na zawsze uwikłany w pamięć. Problem zaś tkwi w tym czy potrafimy się od tej pamięci uwolnić, zdystansować. Czy pamięć nie będzie brała nas w swe absolutne władanie powodując, że stajemy się jej zakładnikami, niewolnikami bądź więźniami, czy będziemy umieli tak „przepracować” własną pamięć, abyśmy to my nad nią panowali, a nie ona nad nami? Pamięć, jak to zostało pokrótce przedstawione, może stać się dla człowieka błogosławieństwem, ratunkiem, prawdziwym wybawieniem. Może też, dla tego, kto nie potrafi się z nią uporać, być przekleństwem, od którego nie sposób się uwolnić. To jest bardzo trudne zadanie wymaga wiele wysiłku, ale człowiek duchowy, który żyje życiem wewnętrznym to człowiek prawdziwie wolny. A człowiek prawdziwe wolny to ten, kto jest wolny także od swojej pamięci.

 

Zbigniew Głos