JustPaste.it

Jak gołębie nie zdobyły świata

8a70f971b6bb9bf912eed12f0168a7f6.jpgW czasie II wojny światowej armia amerykańska mogła dysponować samonaprowadzającymi pociskami, które były zdolne do atakowania celów naziemnych, wykonywania manewrów w powietrzu i precyzyjnego trafiania w cel. Pociski miałyby być sterowane przez… gołębie. Najdziwniejsze jest jednak to, że działały.

Historia pocisków sterowanych przez umieszczone w kabinie gołębie została właśnie ujawniona i opisana przez amerykańską autorkę Courtney Humphries. Książka nazywa się Superdove: How Pigeon took Manhattan… and the World (Supergołąbek: Jak gołąb zdobył Manhattan… i cały świat).

Według autorki, pomysł użycia gołębia, jako pilota wojskowej maszyny przyszedł do głowy amerykańskiemu specjaliście od psychologii behawioralnej B. F. Skinnerowi w 1940r., podobno w chwili gdy obserwował stado tych ptaków wykonujących w powietrzu skomplikowane ewolucje.

Skinner był pionierem badań nad procesami uczenia się i warunkowania instrumentalnego u zwierząt. Stosując proste systemy nagród zdołał wyuczyć swoje laboratoryjne szczury bardzo złożonych i kompleksowych zachowań. Ponieważ gołębie są doskonałymi lotnikami z natury, uznał, że przystosowanie ich do pilotowania samolotów nie powinno przysparzać kłopotów. skonstruował specjalny rękaw krępujący nogi i skrzydła ptaka i wyuczył ich, by wskazywały dziobem kierunek do celu — budynku, skrzyżowania ulic lub innego punktu. Okazało się, że wystarczyła nagroda w postaci garści ziarna, by ptaki opanowały tę sztukę bez większych trudności. Specjalne mechaniczne urządzenie rejestrowało ruchy głowy i szyi gołębia i przekazywało je elektrycznym siłownikom, które tłumaczyły je na ruchy sterów. Projekt Gołąb był gotowy i został zaprezentowany Komitetowi Badawczemu Obrony Narodowej. Nie znalazł jednak zrozumienia. Koncept uznano za absurdalny i zbyt dziwny i odrzucono go. Prawdopodobnie uznano, że nikt zdrów na umyśle nie wsiądzie do samolotu pilotowanego przez ptaka.

Po Perl Harbor Skinner zmienił nieco koncepcję i opracował system, w którym ptaki nie miały już pilotować samolotów, ale samobójcze latające bomby. Narodził się pomysł samonaprowadzającego pocisku. Fundusze na dalsze prace zdobył od prywatnej firmy General Mills, produkującej produkty zbożowe. Była to niezbyt oszałamiająca suma 5000 dolarów. Zbiegiem okoliczności w tym samym okresie w Siłach Powietrznych USA w lotnictwie bombowym służył w stopniu generała majora, niejaki John S. Mills.

Innym ironicznym chichotem historii było to,  Skinner odkrył dzięki funduszom firmy sprzedającej produkty zbożowe, że jego gołębie uczą się najszybciej i najlepiej, jeśli są niedokarmione. Głodne ptaki w nadziei otrzymania pożywienia uczyły się pilotażu tak szybko, że zespół Skinnera miał więcej problemów z mechanicznymi sterami rozpoznającymi ruchy gołębi niż z umiejętnościami samych ptaków.

Armia wyraziła wreszcie ostrożne zainteresowanie i uczony otrzymał kolejne fundusze na prace nad systemem, który nazwano tajemniczo organicznym urządzeniem naprowadzającym. W tym samym czasie wojsko prowadziło badania nad skrzydlatym pociskiem Pelican i Skinner postanowił przerobić go tak, by mógł być sterowany w powietrzu przez gołębie umieszczone w kokpicie. Zdecydował się użyć trzech ptaków równocześnie sterujących maszyną na zasadzie, na jakiej wspólnie wykonują one ewolucje w stadzie.

Nauczył je rozpoznawać cele na poligonie w New Jersey, a następnie przeprowadzono próby w obecności członków komisji rządowej. Zdumieni urzędnicy stwierdzili, że ptaki istotnie potrafią precyzyjnie naprowadzać pocisk i trafiać w cel. Tyle, że cały czas pamiętano, że to po prostu tylko gołębie i sceptycyzm wziął górę. System działał, rakieta trafiała w cel, gołębie umiały go pilotować i naprowadzać. A jednak to wszystko przerastało wyobrażenia polityków i uczony pozostał ze stertą bezużytecznych urządzeń oraz stadem gołębi obsesyjnie zainteresowanych rzeźbą terenu na poligonie New Jersey. Gołębie nie zdobyły świata.

(Scientific American; Courtney Humphries: Superdove: How Pigeon Took Manhattan… And the World)

 

Autor: Jarosław Grzędowicz