JustPaste.it

Szymon Gramocząsteczka

Właśnie zmarł Simon Mol. Facet, który mógł być symbolem braterstwa, a stał się symbolem śmierci. Szkoda! Oto artykuł sprzed 22 miesięcy.

Właśnie zmarł Simon Mol. Facet, który mógł być symbolem braterstwa, a stał się symbolem śmierci. Szkoda! Oto artykuł sprzed 22 miesięcy.

 

    Od paru tygodni trwa medialna zawierucha na temat przyjaźni polsko-kameruńskiej. A nawet idzie o wyższe jej stadium - o miłość. Okazało się, że to niezbyt trwałe uczucie, ale za to oparte na egzotycznym pociągu seksualnym, no i z bardzo ciekawymi bohaterami tego jednak skandalu.
    Od kilkunastu dni drżą o swe życie (bo z czcią to sobie jakoś wcześniej poradziły) warszawianki, które miały bliższy kontakt z przystojnym poetą a dziennikarzem. To bojownik o prawdę i o równouprawnienie - Simon Mol. Parę dni temu okazało się, że także mieszkanki Trójmiasta mogą mieć powody do obaw, a za nimi (na zasadzie domina) - grono nadmorskich panów. Oczywiście - z tego samego powodu (bliższy kontakt), a ponieważ rzecz dotyczy bodaj najgroźniejszej choroby ostatnich lat, a przy tym delikatnej natury, piszmy równie szczerze - "całkowicie ścisły kontakt".
    O uchodźcy z Afryki głośno jest w polskich mediach od początku roku, albowiem wyszło na jaw, że jest on nosicielem wirusa HIV. I żeby on sobie to nosił i tłamsił w sobie, ale on ukrywając ten niecny stan, zarażał wirusem dziesiątki co wrażliwszych polskich dziewczyn. Pośród nich znalazły się trójmieszczanki, zaszczycone przez walczącego z fobiami rycerza, który był uprzejmy wziąć udział w gdańskim Festiwalu "Muzyka Przeciwko Nietolerancji i Przemocy".
    Prawdopodobnie panny zauroczone hasłami walki z nietolerancją i z przemocą, chciały udowodnić, że są wręcz przesadnie tolerancyjne, zatem bez jakiejkolwiek przemocy ulegały przemożnym wpływom uroczego zamorskiego poety. Festiwal był zorganizowany przez Nadbałtyckie Centrum Kultury, co miało wielce kulturalny wpływ na uczestników pofestiwalowych zajęć. Nie wiadomo, jak długo trwały owe dodatkowe zajęcia, dość, że po aresztowaniu pisarza, zamiast zwyczajowych kilkunastu badań w Trójmieście, codziennie zgłasza się niemal setka osób, o czym informuje (nomen omen) doktor Ewa Zarazińska, kierownik/kierowniczka Wojewódzkiej Przychodni Skórno-Wenerologicznej w Gdańsku.
    Pan Mol został aresztowany z powodu zarażenia wielu kobiet (o panach nie wspomniano) wirusem HIV. Postawiono mu zarzut narażenia na ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci nieuleczalnej i długotrwałej choroby. Grozi za to do 10 lat więzienia. Aresztant, jak widać nie tylko polskim zwyczajem (chyba że już posiadł polską kulturę zaprzeczania faktom) w pierwszych oświadczeniach twierdził, że jest zdrów (może nie jak ryba czy rydz, bo to trudne dla niego związki frazeologiczne, znacznie trudniejsze niż związki z Polkami).
    Bo cóż to się takiego stało? Polska, jako cywilizowany kraj, przyjęła do swej społeczności młodego i politycznie szykanowanego obywatela Afryki. A że Murzyn (chyba nie za bardzo poprawna forma) był dziennikarzem, poetą i sympatycznym człowiekiem, a do tego czuł wielki pociąg do przygód ze Słowiankami nad Wisłą, to łatwo mu się wiodło na przesadnie gościnnej ziemi polskiej, no może na ziemi cokolwiek wygodnie... posłanej.
    Byłoby jednak spokojniej, gdyby to był Francuz, Niemiec czy Rosjanin, choć w pierwszym przypadku byłyby zarzuty lecenia na faceta słynącego z zamiłowania do... miłości, drugi przypadek - poleciała na kasę, bo czymże innym (wg panów Polaków) mógłby zaimponować zachodni sąsiad. W przypadku Rosjanina, to okazalibyśmy całkowity brak zrozumienia, bo w bulwarowych pismach to raczej Rosjanki "przyjaźnią" się z Polakami, a nie Polki z Rosjanami. A tu czarno-brązowy Murzyn... I to zaimportował jakąś szczególnie agresywną odmianą tego wstydliwego choróbska! Niestety, w ten ton uderzają rasiści!
    No i masa niewybrednych komentarzy o leceniu na egzotykę (ciała), na oryginalność (któraż to z Polek mogła się pochwalić znajomością z afrykańskim poetą...), no i na zagadkową i intrygującą długość... Te wszystkie domysły i pomyje lecą na nasze biedne rodaczki, jednak najczęściej z "dobrych domów", na dziewczyny całkowicie nieprzygotowane do nowej roli, w której się znalazły - śmiertelna choroba u początku życia i kariery, spadek wagi, utrata urody, pretensje rodziny, wytykanie palcami przez znajomych. Z posiadanym wykształceniem, ze swoim pochodzeniem i koneksjami, ze swoją urodą mogłyby zawojować świat, zwłaszcza z wyczekiwanym księciem z bajki - wszak każda panna takiego wypatruje, a cóż dopiero wspomniane nasze rodaczki.
    Zapewne informacje o całej sprawie okrążą cały świat chciwy obyczajowych sensacyjek, być może nawet mieszkańcy Kamerunu dowiedzą się, gdzie leży Polska. Szkoda, że wszyscy wezmą na języki nasze panie. Wielu Polaków karczemnie wyraża się o swych rodaczkach, które nam wstyd przyniosły, ale gdyby to im trafiła się ciemnoskóra piękność... Pewnie, że od pań jednak wymagamy większego dostojeństwa, bo równość może i dobra jest w pracy, ale nie w obyczajach...
    Jak podaje "Rzeczpospolita" powołując się na jedną z warszawskich afrykanistek, "wśród Afrykanów rozpowszechnione są szamańskie praktyki polegające na leczeniu się z AIDS przez seks, przez oddawanie go innej osobie. Niewykluczone, że wierzenia te podziela Simon Mol". To ponadto podzieli celę z podobnymi sobie przestępcami.
    Żal faceta, w szczególności w aspekcie jego powiązań z paroma szczytnymi ideami i szkoda tych idei, które wprawdzie się obronią, jednakże wpływ tej sprawy na nasze społeczeństwo będzie odczuwany przez dziesiątki lat, o czym (niestety) już niebawem się przekonamy. Minusem tej głośnej sprawy jest wątek rasistowski, który będzie bezlitośnie rozwijany wraz z toczeniem się śledztwa i procesu.
    Przy okazji - z najnowszych informacji Krajowego Centrum ds. AIDS wynika, że w latach 1985-2006 w Polsce zarejestrowano ponad 10 500 osób zakażonych wirusem HIV. Szacowana liczba żyjących z HIV i AIDS może sięgać 35 tys., z czego 20 proc. to kobiety (jednak panów jest 4 razy więcej). Podano także, że roczny koszt leczenia to ok. 40 tys. złotych - koszmarne pieniądze, zważywszy, że podobne kwoty są publicznie, z rozgłosem i z mozołem zbierane na niewinne dzieci, na których należy niezwłocznie przeprowadzić operacje ratujące ich życie.
    I cóżeś to nam uczynił, Szymonie Gramocząsteczko - musiałeś swymi chorymi molami zatruwać słowiańskie życiodajne kwiaty?