JustPaste.it

Bóg – błąd logiczny

 Słowo „bóg” jest najbardziej wieloznacznym pojęciem w historii całej kultury ludzkiej. Oznaczało już starca z brodą ciskającego piorunami z góry Toreb, istotę wszechmocną, transcendentalną, wszechmocną i miłosierną, w trójcy jedną, pierwszą przyczynę, konieczność, jednię, rozumność wszechświata, zasadę kosmiczną, cel ostateczny, absolut, Brahmana, Iśtwara, Tao, miłość do wszystkiego itd.; a to tylko podstawowe znaczenia. Każdy teolog rozumiał je inaczej, każdy kościelny mentor różnie rozumiał wywody każdego z nich, każdy ksiądz tłumaczył wykładnie dygnitarzy kościelnych inaczej. (choć w ogólnej wersji doktrynalnej spisane były w ten sam sposób) Wierni klesze, słowa rozumieli różnie, bądź nie rozumieli wcale i podchodzili do nich emocjonalnie. Aby więc móc cokolwiek napisać w tym artykule, przyjmijmy najbardziej narzucającą się definicję.

           „Autorytety” kościelne z ogromną lubością wypowiadają się o tym, jak Bóg, którego wyznają, kocha świat i jaki jest. Pomimo tego, że nigdy nie mieli z nim kontaktu, nie rozmawiali z nim, to jednak przypisują mu takie cechy jak „wszechmoc”, „wszechmiłosierdzie”, „wszechbyt” i kilka innych – jeszcze bardziej bezsensownych. Bezsensownych nie tylko ze względu na ten brak kontaktu, lecz przede wszystkim ze względu na ich własne zdanie na temat poznawalności ich posiadacza. Głoszą na wszystkie strony, że istota, o której mówią, jest zbyt wielka, aby ją pojął marny człowiek… co nie przeszkadza im głosić o nim nauk. Dziwne? Być może, jednak zawieszamy na potrzeby tego artykułu te problemy i je przemilczymy. Postulujemy, aby Bogiem nazywać wszechmocnego (w tym wszechwiedzącego), wszechdobrego stwórcę świata.

           Dygnitarze kościelni nie zważają, że w tych wypowiedziach tkwi tzw. paradoks omnipotencji (dalej PAO). Na początek dwie rzeczy: co to w ogóle jest ten paradoks oraz co to takiego „wszechmoc” – bez tego nie będziemy mogli kontynuować naszych rozważań.

           PAO występuje, kiedy moce wszechmocnego są wzajemnie sprzeczne a więc jego wszechmoc wewnętrznie sprzeczna. Takimi właśnie są odpowiedzi na przykład na następujące pytanie „Czy byt wszechmogący może stworzyć kamień, którego sam nie będzie potrafił unieść?”. Żeby rozwiązać ten problem, przejdźmy najpierw do słowa „wszechmoc”. W naszym artykule wszechmoc to możliwość każdego modyfikowania rzeczywistości we wszystkich miejscach przestrzeni, chwilach czasu i wymiarach. Pod każdym względem – w każdym aspekcie. Możliwość robienia dokładnie wszystkiego. Tak też kreują sobie Boga ludzie kościoła.

           Teraz ze spokojnym sercem możemy wrócić do kamienia. Powtórzę pytanie: „Czy Bóg wszechmogący może stworzyć kamień, którego nie będzie potrafił podnieść?”.
1. Bóg jest wszechmocny
2. Bóg tworzy kamień, którego nie jest w stanie podnieść
Ano właśnie – pozbawia się wszechmocy. W tym wypadku odpowiedź na to pytanie brzmi „tak” – a zatem Bóg nie jest wszechmogący, gdyż nie będzie mógł podnieść stworzonego kamienia.
Wariant drugi:
1. Bóg jest wszechmocny
2. Bóg nie może stworzyć rzeczonego kamienia
Jak widzimy nasz byt znowu wykazuje słabość, tym razem nie będzie mógł stworzyć żądanego kamienia. A zatem jakby nie patrzeć wszechmoc – przynajmniej w obowiązującym rozumieniu nie istnieje.

           Pytanie to zresztą można zastąpić analogicznym, prostszym pytaniem „Czy bóg może dokonać aktu pozbawienia się wszechmocy?”. Jeżeli nie może, z pewnością wszechwładny nie jest. Jeśli może, to sami odpowiedzcie, czego się pozbawił…i w związku z tym, jaki nie jest?

           Teraz jeszcze inaczej. Czy Bóg może unicestwić samego siebie? Jeśli nie – to oczywiste, że nie jest wszechmocny. Ale jeśli tak, to co będzie dalej. Skoro nie będzie nic, to znaczy, że nie jest wszechmocny, ponieważ wszechmoc obejmuje również działanie po unicestwieniu samego siebie. (Jeśli mógłby się unicestwić i działać samemu, to również nie byłby wszechmocny bo mógłby działać zawsze i żadna, siła nie byłaby w stanie mu w tym przeszkodzić – nawet on sam sobie.)

           A czy bóg jest w stanie samego siebie całkowicie zneutralizować? Czy jest w stanie unicestwić również swoje przeszłe jestestwo? Jeżeli nie, to rzecz jasna nie jest wszechmocny. Jeśli tak, to pojawia się nie tylko pytanie, co będzie dalej, lecz również pytanie, co było wcześniej? Skoro nie było nic, to co prawda nic nie przeczy możliwości (bezsprzeczności) samego efektu działania i nie zachodzi brak tej możliwości (świadczący o niemożliwości wszechmocy boga); ale za to samo działanie jest niemożliwe, gdyż boski byt w chwili jego wykonywania nie mógłby zaistnieć z powodu braku wcześniejszego boskiego istnienia, którego jest następstwem ten jego późniejszy byt (paradoks podróży w czasie). (Jeżeli bóg mógłby dokonać swojej destrukcji a mimo to istnieć w przeszłości, to z następstwem zdarzeń wszystko byłoby w porządku, ale za to efekt działania byłby nie do osiągnięcia –byłby sprzeczny z tym, że bóg istniał.)

           Przyznać trzeba, że absurd ten jest jaśniejszy, kiedy boga traktuje się jako pozaczasowego, którą to urojoną koncepcję wierni jak na ironię spreparowali sobie jako obronę przed takimi paradoksami. Zgodnie z nią jego jestestwo nie dzieli się na przed, teraz i po, nie występuje on w tych okresach, nie ma go w czasie. W takim wypadku po prostu istnienie boga jako posiadającego możliwości wynikania z niego (nie powodowania przez niego; nie występuje tu następstwo czasowe) czegokolwiek (wszystkiego) zawiera w sobie możliwość nieistnienia boga, czyli swoje zaprzeczenie. Jest więc paradoksalne, jego koncepcja dowodzi swojej fałszywości.

           A teraz spójrzmy na inny aspekt powyższych rozważań. Jeśli Bóg unicestwiłby się, powiedzmy, teraz – to w przyszłości nie byłoby go. Natomiast jeśli unicestwiłby się w przeszłości, to nigdy by go nie było! Boska wszechmoc jest nie tylko wewnętrznie sprzeczna (czym przeczy istnieniu Boga jako istoty wszechmocnej), ale jest też sprzeczna z samym boskim bytem (przecząc jego istnieniu wprost).

           Te rozważania nasuwają kolejne pytania. Co by było, gdyby w pierwszym tysiącleciu bóg chciał, żeby w drugim wybuchła Rewolucja Październikowa, w drugim już by wybuchła, a w trzecim nie chciałby, żeby w drugim wybuchła, w czwartym chciałby, a w piątym nie? Ogólnie, czy bóg jest w stanie zmieniać całą przeszłość? W przypadku niemocy dokonywania tego, nie jest wszechmocny. Jeżeli jest w stanie zmieniać wszystkie przeszłe wydarzenia, to również te, które sam spowodował. Zdolność spowodowania koniecznego istnienia tych zdarzeń powinna zablokować mu przyszłą możliwość zmiany tychże faktów. Ale wtedy nie byłby w stanie ich zmienić, zatem nie byłby wszechmogący. Natomiast możliwość zmiany tych zdarzeń wyklucza jego wcześniejszą zdolności do ich spowodowania (bo mimo że próbował ich dokonać, ostatecznie do nich nie doszło). Więc Bóg sam uniemożliwia bądź wydarzenia, które miał możliwość zrobić i zrobił, bądź zdarzenia, które są zmianami tych zdarzeń (każde uniemożliwia niechybnością zajścia nadanego tym drugim).

           Czyż złe myślenie? Na tym przecież polega wszechmoc…

           To bardzo sensowne, ale jak na to wpaść, skoro ateistyczne artykuły na ten temat ukazują się bardzo rzadko? Nie trzeba czekać na nasze rozważania. Wystarczy natknąć się na chrześcijańską „filozofię”. To sami chrześcijanie tuż po forsowaniu istnienia boga, broniąc się przed zapożyczeniem dopiero co spreparowanych argumentów na rzecz jego egzystencji przez optujący za tą samą (choć powieloną)1 tezą politeizm, stwierdzają, że boskość nie może występować w wielości, bo równa się ona doskonałości i wszechmocy, a w wypadku mnogości bogów jeden musiałby mieć kontrolę nad drugim i resztą świata, co tego drugiego pozbawiałoby tej wszechmocy i doskonałości. Otóż w wypadku jednostkowości Boga też ma nad nim kontrolę… on sam, ogranicza go (siebie) i pozbawia wszechmocy oraz doskonałości. Więc boskość nie może występować także w jednostkowości.

           Jako że we wszechmocy jest również wszechwiedza, to odpowiedzmy sobie na pytanie: czy Bóg wie co sam zrobi? Jeżeli wie, to jest czemuś poddany. Nie oddziałuje sam na siebie, tylko jakaś nieopisana bliżej siła „zaprogramowała” go do zrobienia tego, co zrobi. Jeśli nie wie – to również nie jest wszechmocny, bo jednak czegoś nie wie. Tak czy inaczej wszechmoc wyklucza samą siebie.

           Oprócz paradoksu omnipotencji również poszczególne wszechprzymioty Boga są ze sobą sprzeczne. Znany jest od dawien dawna nie zgryziony orzech teodycei retorycznie pytający: skoro Bóg może wszystko, a jest nieskończenie dobry, to czemu dopuszcza do zła na świecie? Nasze pytanie brzmi: (nawet jeżeli na świecie istnieje tylko dobro a jedynie nasza kulawa moralność nie potrafi w produkcji mydła z Hebrajczyków dostrzec pozytywów, to) skoro bóg jest nieskończenie dobry, to nie może być zły. Niniejsze ograniczenie pozbawia go wszechmocy.

           Przejdźmy teraz do sprzeczności słabszych. Sprzeczności między bogiem a oczywistymi, dostrzegalnymi – zwłaszcza przez wierzących - faktami. Jedna z takich sprzeczności, bolączka teodycei zaprezentowana została powyżej. Inną jest dowód Mahawiry, który prezentował jeden z nas w artykule pod tytułem „Otwartość umysłu”. Ten mędrzec Indyjski dowodził, że o ile świat nie jest wieczny, to bóg nie istnieje. Rozumował on następująco:

           „Gdyby wszechświat nie był wieczny, miałby swój początek. Gdyby wszechświat miał swój początek, musiałby być stworzony. Gdyby był wykreowany, to absolut byłby innego zdania w momencie stwarzania świata i po nim a innego przed tą chwilą, co jest niemożliwe, bo jako wspaniały (w Europie powiedziałoby się doskonały) jest on statyczny, więc gdyby zmienił zdanie, nie byłby absolutem”.

           Natomiast o ile uniwersum jest wieczne, nie ma jego stwórcy, czyli Boga.

           Podsumowując, wszechprzymioty są problemem złożonym. Same w sobie prowadzą do paradoksów, a ich konfrontacja z rzeczywistością daje tak dalekie minięcie się z faktami, jak te prostowane stwierdzeniem „nigdy nie mów nigdy” (także ironizującym niniejsze paradoksy). Natrudzili się kościelni by tyle bajek ludziom nawciskać, a za każdą z nich kryje się tylko budowa religijnej potęgi i władzy – sprawowanej w imię Boga „wszechmogącego” rzecz jasna.

Adam Hajduk
Łukasz Remisiewicz


Przypisy:



1. Co można by wyrazić, parafrazując znany ateistyczny aforyzm, stwierdzeniem: „Czemu dziwicie się, że jesteśmy politeistami? Przecież my tylko nie negujemy istnienia kilku bogów więcej niż wy”. Oczywiście! Przecież politeiści jedynie wierzą w większą liczbę bogów niż monoteiści.

 

 

źródło: Ateista.pl

 

Autor: Adam Hajduk, Łukasz Remisiewicz