JustPaste.it

Marnotrawstwo funduszy unijnych (cz.1)

Czy szkolenie z umiejętności posługiwania się kilkoma programami musi kosztować 14 tys. złotych?!

Czy szkolenie z umiejętności posługiwania się kilkoma programami musi kosztować 14 tys. złotych?!

 

bd82a1e8d52cabc8896409983b759a96.jpgWSTĘP

    Marnotrawstwo unijne nie zna granic. Od kiedy Polska zaczęła korzystać z tego „strumienia pieniędzy na rozwój” dotyczy to również nas wszystkich Polaków. W kampanii prounijnej dotacje zawsze były przedstawiane jako jeden z głównych powodów, dla których Polska miała „jednoczyć się” z Europą. Ogromne fundusze przeznaczone dla naszego kraju (60 mld Euro zapisane w budżecie unijnym na lata 2007-2013 w ramach funduszy strukturalnych, a do tego dochodzi jeszcze blisko 30 mld Euro pozostałych dotacji, np. dla rolników, czy na zalesianie) mają z założenia zmniejszyć dystans pomiędzy Polską a krajami starej piętnastki. Od razu jednak trzeba zaznaczyć, że Polska jako członek Unii, która przecież nie ma swoich pieniędzy, musi liczyć się z kosztami składki członkowskiej, która na lata 2007-2013 wyniesie ok. 21-24 mld Euro (wysokość składki jest uzależniona od Produktu Krajowego Brutto państwa członkowskiego). Także mogłoby się wydawać, że Polska bardzo dużo skorzysta finansowo na wejściu do Unii.

    Stare powiedzenie mówi, że gorsze od braku inwestycji są tylko inwestycje nietrafione. Dotacje państwowe mają to do siebie, że z definicji są nieefektywnie wydawane. Dzieje się tak, dlatego że urzędnik nie jest rozliczany z trafności decyzji, z merytorycznej oceny samej potrzeby inwestycji – on obecnie jest oceniany tylko z tego, czy uda mu się wykorzystać wszystkie pieniądze. Może to prowadzić do tego, że urzędnicy idąc na łatwiznę, by się wykazać, będą przymykać oko na zawyżone koszty projektów (proszę zwrócić uwagę, że jeżeli już w ogólnopolskiej prasie, telewizji czy radiu pojawi się jakaś informacja związana z dotacjami unijnymi w Polsce, to tylko w kontekście jak największego wykorzystania tych pieniędzy). Ocena każdego prezydenta, burmistrza, starosty, czy marszałka województwa odbywa się pod presją – czy udało mu się wykorzystać pieniądze unijne. Dlatego też każdy decydent będzie wywierał presję na swoich pracowników celem wykorzystania jak największych środków, bez wnikania w szczegóły, czy te środki są dobrze wydawane. Wystarczy wczuć się w rolę takiej osoby by wyciągnąć wniosek, że Polska tych pieniędzy nie wyda racjonalnie. Już raz w latach 70. Polacy odczuli skutki boomu inwestycyjnego. Wtedy to były pożyczki, ale można zadać pytanie, czy były dobrze wykorzystane i co oprócz ogromnego długu (przede wszystkim wobec dzisiejszych emerytów, gdyż Sekretarz Gierek postanowił zawiesić odprowadzanie składek, bo przecież wtedy pracujący, a dzisiejsi emeryci mieli odnieść korzyść, dzięki jego inwestycjom) i wielu nieefektywnych miejsc pracy nam zostało. Niestety obecny drugi boom inwestycyjny, który przeżyją polskie urzędy skończy się nie lepiej.

    Co możemy zrobić? Przede wszystkim nie ulegajmy złudzeniom, że dotacje cokolwiek nam pomogą, wprowadzą Polskę na szybsze drogi rozwoju, czy przyczynią się do powstania miejsc pracy. Bo nawet jeżeli te miejsca pracy powstaną dzięki dotacjom, to będą musiały się później utrzymać w realiach rynkowych. Dla kogoś, kto będzie przyzwyczajony do ciepłych dotacji, zderzenie z rzeczywistością, gdy ich zabraknie, może być bardzo bolesne. Z drugiej strony, by nie być gołosłownym, zachęcam do odwiedzenia strony internetowej, którą uruchomiło Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, odpowiedzialne za wydawanie pieniędzy przeznaczonych na fundusze strukturalne w Polsce. Na stronie tej można znaleźć przykładowe projekty, które zostały w Polsce wdrożone. W przeciągu kilku miesięcy postaram się prześwietlić i opisać kilka inwestycji w naszym regionie, tak by można zobaczyć cały schemat myślenia tych ludzi, którzy próbują nam wmówić, że dotacje te niosą ze sobą tyle dobra, że powinniśmy jak najszybciej i bez referendum oddać moc decyzyjną w najważniejszych kwestiach (polityka zagraniczna, ustalanie stawek podatkowych) Komisji Europejskiej – ciału nie wybieranemu w żadnych wyborach powszechnych.

 



    Unijne dotacje, na całe szczęście, są w dużej mierze wykorzystywane przez prywatne przedsiębiorstwa. Szkoda tylko, że dla niektórych firm jest to doskonały sposób na istnienie w unijnej rzeczywistości. Dla firm konsultingowych i szkoleniowych praktycznie jest to kura znosząca złote jajka (niestety nie tylko w przenośni, ale dosłownie) jajka. Poniżej, w ramach cyklu Unijne marnotrawstwo, przyjrzyjmy się jak wydatkuje się ok. 1 miliona złotych „z Unii”.

    Na stronie www.mapa.funduszestrukturalne.gov.pl znajduje się wyszukiwarka dotacji. Gdy będą chcieli Państwo obejrzeć przykładowe (na stronie znajdują się tylko te niby najlepiej wykorzystane dotacje, którymi można się chwalić opinii publicznej) dotacje z naszego województwa wystarczy tylko w zakładce „województwo” wybrać Warmińsko-Mazurskie i wcisnąć „szukaj”.

    Mnie w pierwszej kolejności zaciekawił projekt: „St@ndardy europejskie w informatyce – edycja 2”. Mniejsza o firmę, która dany projekt wdrażała, jest to nieistotne, ponieważ każda firma dąży do maksymalizacji zysku, dlaczego ta miałaby działać inaczej? Warto jednak się przyjrzeć, co to jest za projekt, co osiągnięto i ile kosztował. Może warto sobie odpowiedzieć najpierw na te ostatnie pytanie. Otóż wartość całego projektu wyniosła 1 357 448,28 PLN. 25% tej sumy stanowił wkład własny, a więc Unia przekazała na cały projekt z pieniędzy swoich podatników (w tym polskich) 1 018 086,21 PLN. Sumy te wydają się abstrakcyjne, jeżeli nie będziemy wiedzieć, ile osób „skorzystało” z tego projektu: „W projekcie „St@ndardy europejskie w informatyce - edycja 2" uczestniczyło w sumie 98 pracowników firm prywatnych i instytucji publicznych z terenu województwa warmińsko-mazurskiego. Byli wśród nich nauczyciele, urzędnicy samorządowi na różnych stanowiskach - kierownicy i szeregowi urzędnicy, pracownicy banków, firm prywatnych - przedstawiciele różnych zawodów - sprzedawcy, księgowi, strażacy, a nawet DJ. Projekt realizowano przez 14 miesięcy od sierpnia 2005 r. do września 2006 r. w sześciu powiatach województwa warmińsko-mazurskiego w ośmiu grupach szkoleniowych.” Zatem wystarczy podzielić koszt projektu przez liczbę uczestników by otrzymać wartość 13 851,51 PLN na jednego uczestnika, z czego Unia „ufundowała” z pieniędzy swoich podatników 10 388,63 PLN na każdego „szkolącego się”.

    Skoro już znamy koszty, to czego dotyczył projekt i co osiągnięto: „Dzięki projektowi uczestnicy mieli możliwość przystąpienia do wszystkich 7 egzaminów ECDL przed akredytowanymi egzaminatorami Polskiego Towarzystwa Informatycznego. Zgodnie z zasadami europejskiego programu ECDL, wszystkie egzaminy powinny być przeprowadzone w ciągu trzech lat. Uczestnicy projektu dokonali tego w ciągu 9 miesięcy. Certyfikat ECDL to obiektywny miernik umiejętności IT. Do jego uzyskania jest wymagany zakres wiadomości zgodny ze standardami istniejącymi we wszystkich krajach europejskich. W naszym kraju wydawany jest w języku polskim i angielskim i zachowuje swoją ważność bezterminowo.
    Przez cały okres realizacji szkoleń uczestników projektu wspierał zespół doradców zawodowych i psychologów. Po zakończeniu każdego z kolejnych siedmiu modułów, uczestnicy wypełniali kwestionariusz ankietowy, który umożliwiał ocenę materiałów szkoleniowych, wykładowcy, przydatności i cenności zdobytej wiedzy oraz organizację szkolenia. Średnia ocen wszystkich zrealizowanych szkoleń wyniosła 4,64 na 5.
    Podsumowaniem działań projektowych było uroczyste wręczenie certyfikatów ECDL we wrześniu na uroczystej konferencji z udziałem władz, lokalnych pracodawców i ogólnopolskiego koordynatora ECDL. Wszyscy absolwenci otrzymali podręczniki informatyczne, które ułatwią dalsze samokształcenie w zakresie obsługi komputera.”

    Warto nadmienić, że certyfikat ECDL (Europejski Certyfikat Umiejętności Komputerowych) jest de facto sprawdzianem umiejętności posługiwania się w programach Billa Gatesa, głównie Windowsa i Office'a, a w skład umiejętności potrzebnych do zdobycia ECDL wchodzą:

 

  1. Podstawy technik informatycznych,
  2. Użytkowanie komputerów – MS Windows,
  3. Przetwarzanie tekstów – MS Word,
  4. Arkusze kalkulacyjne – MS Excel,
  5. Bazy danych – MS Access,
  6. Grafika menedżerska i prezentacyjna – MS PowerPoint,
  7. Usługi w sieciach informatycznych – Internet Explorer, Outlook Express

 

    Można sobie zadać pytanie – dlaczego UE przekazuje pieniądze swoich podatników tak naprawdę na naukę programów komputerowych oferowanych przez firmę Microsoft, bo tak trzeba nazwać te szkolenie. Jest to ukryta kradzież naszych, czyli podatników pieniędzy, na rzecz Microsoftu. Gdy uczestnicy skończą takie szkolenia to jakich programów będą chcieli używać? Czy tych, o których się uczyli, czy może jednak wybiorą jakieś inne (choćby darmowe), o których nie mają pojęcia?

    Jest i drugie dno – czy szkolenie z umiejętności posługiwania się kilkoma programami musi kosztować prawie 14 tys. złotych?

    Nie robiąc nikomu reklamy, wystarczy poszperać w internecie, by nawet bez certyfikatu ECDL znaleźć:

 

  1. www.akademiawww.pl/oferty/ECDL.pdf – koszt szkolenia, egzaminów i certyfikatów - 1 400 zł
  2. http://www.wzdz.opole.pl/ecdl.htm – koszt szkolenia, egzaminów i certyfikatów – 2 110 zł

 

    Jak to jest możliwe, że koszt szkolenia finansowany przez UE jest nawet dziesięciokrotnie wyższy (sic!) od cen rynkowych? Czyżby aż tyle kosztowało przygotowanie projektu? Czy to jest rzeczywisty koszt unijnych dotacji? Czy naprawdę szkolenie 98 osób, które mogłoby kosztować 137 tysiące musi kosztować 1 milion 357 tysięcy? Co się stało z różnicą 1 miliona i 220 tysięcy – tyle wynosi przepłacenie z naszych pieniędzy za szkolenie, których głównym beneficjentem jest firma szkoleniowa (w końcu zrobiła szkolenie za dziesięiokrotnie przekraczającą stawki rynkowe cenę) oraz najbogatszy człowiek globu, do produktów którego trzeba przekonać 98 osób za cenę 1 miliona i 220 tysięcy! Oto wypowiedzi niektórych z uczestników projektu, którzy mówią m.in: „Często używam komputera. Przygotowuję np. prezentacje zdjęć z imprez w programie PowerPoint. Znajomość Excela umożliwia mi tworzenie kalkulacji kosztów organizowanych imprez”, „Udział w tym szkoleniu jest przede wszystkim inwestycją w siebie. Jedyne, co trzeba poświęcić, to czas, a można zyskać bardzo wiele: nie tylko uzupełnić swoją wiedzę, ale także poznać ciekawych ludzi”. Można zadać pytanie, czy wyceniają tą swoją wiedzę i zdobyte umiejętności (i nie zapominajmy o nowych, ciekawych znajomościach) na blisko 14 tys. PLN, które wspólnie i solidarnie wszyscy zapłaciliśmy.

Zobacz też

 

Źródło: Marek Łangalis