JustPaste.it

Pogoda dla radykałów

a3c1c01cf0af7cf576b9b14429a5c39b.jpg

Na polityczne salony wprowadziła Obamę entuzjastka Związku Sowieckiego. Kandydat Partii Demokratycznej rozpoczął polityczną karierę w mieszkaniu dwójki radykałów, dumnych ze swej terrorystycznej działalności na przełomie lat 60. i 70.

On, 64-letni wykładowca uniwersytetu Stanowego Illinois w Chicago, uczy studentów zasad sprawiedliwości społecznej. Przybliża im literaturę, która uczyni ich lepszymi. Pochyla się nad losem młodzieży, która weszła w konflikt z prawem. Zastanawia się nad lepszym systemem edukacyjnym. Ona, profesor prawa w Northwestern University, przewodnicząca Children and Family Justice Center. Całkowicie pochłonięta sprawami potrzebujących, zwłaszcza tych najmłodszych. 

 

Wychowali trójkę dzieci, dwoje własnych i jedno adoptowane. Para zaangażowanych amerykańskich humanistów. Taki ciepły obraz małżeństwa Williama Ayersa i Bernardine Dohrn wyłania się często z mediów. Ich radykalna przeszłość dodaje im blasku romantycznej przygody młodych buntowników. Oboje gorąco popierają kandydaturę Barracka Obamy, z którym znają się od wielu lat. Dla lewicowych dziennikarzy i studentów są niczym Bonnie i Clyde, którzy w imię sprawiedliwości stawili czoła skorumpowanemu systemowi. W rzeczywistości byli członkami jednej z groźniejszych organizacji terrorystycznych wspieranych przez Związek Sowiecki. Ich towarzysze broni dopuścili się kilku zabójstw a ich celem było sabotowanie od wewnątrz amerykańskiej polityki.

Od hippisizmu do terroryzmu

 
Legenda Ayersa i Dohrn wiąże się z historią organizacji Weatherman, wykwitu hippisowskiej subkultury, wyrosłego na buncie przeciwko interwencji USA w Wietnamie. Dzieci-kwiaty były głównym symbolem buntu przeciw mieszczaństwu i polityce USA, które zamiast harmonijnie współegzystować z konkurencyjnym systemem sowieckim, próbowały narzucić światu swoje wartości. Wolność obyczajowa i polityczna, odrzucenie militaryzmu i logiki wojny – to polityczna ideologia końca lat 60., która wyłoniła polityczny establishment końca XX wieku na Zachodzie.

Oficjalna historia grupy, to legenda o błędnych rycerzach, którzy chcieli zmienić świat na lepsze, ale im nie wyszło. Organizacja Ayersa i Dohrn wyłoniła się z campusowej organizacji Studenci na Rzecz Demokratycznego Społeczeństwa (w skrócie SDS). W ramach SDS funkcjonowała frakcja Ruch Rewolucyjny Młodych (Revolutionary Youth Movement), z której wyłoniła się grupa o nazwie Weatherman.

 

Przedstawiciele tej grupy nie chcieli tracić czasu na formowanie partyjnych kadr, zdolnych uczestniczyć w życiu politycznym. Oczekiwali natychmiastowego połączenia sił z Ruchem Wyzwolenia Czarnych i realizacji leninowskiej taktyki „przekształcenia imperialistycznej wojny w wojnę domową”. „Imperialistyczną wojną” była interwencja przeciw postępowi komunizmu w Wietnamie. 

 

Członkowie Weathermana postrzegali siebie jako bolszewicką awangardę w USA. Wojna w Wietnamie była dla nich kontynuacją komunistycznej rewolucji, która na skutek działań „faszystowskiego” rządu USA stała się zagrożona.Chcieli oni, aby front wietnamski stał się dla USA tym, czym Stalingrad dla Hitlera. Dlatego 8 października 1969 roku zorganizowali demonstrację na ulicach Chicago, której dano nazwę Dni Gniewu (Days of Rage). Liczyli na kilkadziesiąt tysięcy osób, zjawiło się zaledwie czterysta, z czego połowę stanowili członkowie Weathermana. To wystarczyło jednak, by zdemolować wiele budynków, wybijając szyby i niszcząc samochody.

Po tym chrzcie bojowym, organizacja przeszłą do bardziej zdecydowanych działań. Rozpoczęła się era zamachów bombowych, na razie na opustoszałe po godzinach urzędowania biura państwowych instytucji, posterunki policji, więzienia – wszystko, co kojarzyło się lewackim aktywistom z opresją systemu. Pierwsze śmiertelne ofiary pojawiły się już w marcu 1970 roku i była to trójka członków organizacji. W jednym z domów w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village przygotowywano bombę przeznaczoną do użycia na potańcówce żołnierzy marines. Według opinii ekspertów i późniejszych zeznań członków Weathermana, zakładano, że będą ofiary śmiertelne. Bomba wybuchła zanim zdążono jej użyć. Zginęło dwóch mężczyzn i młoda kobieta.

Po tym wydarzeniu organizacja zeszła do podziemia i przybrała nazwę Weather Underground Organisation. Wkrótce została zakwalifikowana jako organizacja terrorystyczna. Nie bez powodu, choć liczni obrońcy tej organizacji wskazują na brak ofiar śmiertelnych działalności WUO. Chętnie przypomina się historię odbicia z więzienia narkotykowego guru Nowej Lewicy Timothy’ego Leary we wrześniu 1970 roku – nikt nie zginął podczas tej akcji. 19 maja 1972 roku, w dniu urodzin prezydenta komunistycznego Wietnamu Ho-Chi-Mina, eksplodował ładunek podłożony w damskiej toalecie w budynku Pentagonu. Zamachy nie były tak skuteczne, jak ten z 11 września 2001 roku, jednak motywacja jego przeprowadzenia była identyczna. Stany Zjednoczone miały zaniechać wszelkiego zaangażowania militarnego w świecie. Sabotaż w kraju miał pomóc rewolucjom w Trzecim Świecie.

Od terroru do mainstreamu

 
Organizacja Weatherman wzięła swą nazwę  ze słów z jednej z piosenek  Boba Dylana: „You don’t need a weatherman to know which way the wind blows”. Dla organizacji Ayersa i Dohrn wiatr wiał ze wschodu. Już w 1967 roku w Bratysławie odbyło się spotkanie młodych aktywistów na rzecz sprawiedliwości społecznej. Wychowankowie zachodnich klas średnich szukali w krajach bloku wschodniego inspiracji dla swej drogi życiowej. Wielu z młodych przeszło treningi na Kubie -  w ojczyźnie ikony komunistycznej rewolucji – Fidela Castro. Obozy szkoleniowe prowadził tam pułkownik KGB Wadim Koczergin. Fakty te zostały ujawnione przez FBI w 1976 roku, kiedy Weather Underground traciła na znaczeniu. Dziś jednak próżno szukać tej wiedzy w mainstreamowych mediach.

Bernardine Dohrn, ciesząca się dziś wizerunkiem osoby zaangażowanej w sprawy młodzieży, wprost wychwalała zbrodnię Charlesa Mansona, który 9 sierpnia 1969 roku zamordował 5 osób, w tym Sharon Tate, żonę Romana Polańskiego będącą w 8 miesiącu ciąży. Dohrn wypierała się później swych słów, twierdząc, że tylko żartowała. Nic takiego nie wynika jednak z taśm z wywiadami z uczestnikami „Rady wojennej” z 1969 roku we Flint w stanie Michigan, które przeprowadził w latach 80. David Horowitz, dziś wpływowy neokonserwatywny publicysta. Wszystkie osoby uczestniczące w ówczesnym spotkaniu nie miały wątpliwości, że żona Williama Ayersa mówiła poważnie. Horowitz przypomniał te zdarzenia przed dwoma laty w internetowym Front Page Magazine. Zbrodnia Mansona była w oczach Dohrn zaczynem chaosu „w brzuchu bestii”,  jego ofiary - „świniami”, a sam Manson – wzorem bojowca przeciw Ameryce.

Pacyfizm według Ayersów

 
Dla Bernardine Dohrn zbrodnia była polityką, ludzie - tylko instrumentami. Dla jej męża reformy społeczne to podkładanie bomb, branie narkotyków i łamanie wszelkich obyczajowych norm. Wiele o Ayersie mówi wspomnienie Donny Ron, dziś obywatelki Izraela, która poznała Ayersa jeszcze zanim rozpoczął on swa terrorystyczną działalność. Młoda, wrażliwa dziewczyna nie oparła się urokowi społecznej rewolucji. Przebywała duzo w towarzystwie Ayarsa, który rozprawiał górnolotnym językiem o ważnych społecznych problemach. Pewnego wieczoru, w jego mieszkaniu, które dzielił z żonatym Murzynem, ojcem trójki dzieci, oskarżył ją o bigoterię. Zarzucił jej, że nie prześpi się z jego żonatym, czarnoskórym kolegą z pokoju. By udowodnić Ayersowi swe oddanie społecznej sprawiedliwości dziewczyna poszła do łóżka z kolegą Ayersa, a chwilę po tym, z jego bratem. Wspomnienie to pozostało żywe jeszcze po 40 latach. Kobieta nigdy nie otrząsnęła się po tym pokazie okrucieństwa i cynizmu.

W 1969 roku Donna Ron pracowała w budynku Yeshiva University, niedaleko miejsca, gdzie doszło do eksplozji, w której zginęło troje członków Weathermana, w tym ówczesna dziewczyna Ayersa, Diana Oughton. Ron wspominała po latach, że wysłanie swojej dziewczyny do zamachu bombowego, zamiast zajęcie się nim samodzielnie było bardzo w stylu Ayersa. Kobieta wyjechała do Izraela, gdzie przez wiele lat żyła w kibucu, założyła tam rodzinę. Kiedy odwiedziła Stany w połowie lat 90. zdumiała ją wysoka pozycja społeczna terrorystycznego małżeństwa, które nigdy nie poniosło kary za swe przestępstwa. Zawiniła nieudolność organów ścigania i nieprawidłowości przy zbieraniu dowodów. Dziś byli terroryści czerpią korzyści ze swego społecznego statusu i życia w klasie średniej.

Nigdy nie ponieśli kary

 
Ayersowi i Dohrn nie udowodniono żadnej zbrodni. Także innych aktywistów tej lewacko-terrorystycznej organizacji nie spotkał żaden zły los. Najgorsza kara, jaka mogła spotkać lewackich terrorystów, to prace społeczne. Łagodność władz przypłaciło życiem kilku policjantów, kiedy w 1981 roku grupa kilku byłych członków Weather Underground i Armii Wyzwolenia Czarnych (Black Liberation Army) napadło na  furgonetkę przewożąca pieniądze do banku w Nanuet w stanie Nowy York. W strzelaninie zginęło dwóch policjantów i strażnik. Wśród członków Weather Underground biorących udział w napadzie było dwoje małżonków: Davida Gilbert i Kathy Boudin. Po wyroku, jaki oboje dostali, dziecko z ich związku dostało się pod prawną opiekę Ayersa i Dohrn. Boudin jest córką prominentnego lewicowego adwokata, Leonarda Boudin. Bronił on między innymi Fidela Castro.

Ani Boudin, ani jej przyjaciele nie okazali skruchy z powodu swej terrorystycznej aktywności. 11 września 2001 roku, w dniu ataku na World Trade Center, w „New York Timesie” zobaczyć można było fotografię Ayersa i Dohrn oraz życzliwie wysłuchana i spisaną przez dziennikarza opowieść o drodze ich życia. Ayers zaprzeczał, by kiedykolwiek byli terrorystami. Nikogo nie zabijali, podkładali bomby jedynie pod budynki. Pozostali dumni ze swej działalności i na początku XXI wieku podczas rozmaitych akademickich spotkań ostro krytykują USA, używając barwnego języka, nazywając USA „potworem” albo „bestią”. William Ayers mówił również w wywiadach, że atak z 11 września był potwornym aktem terroryzmu, natychmiast obarczył jednak odpowiedzialnością za niego administrację Busha, którą zrównał z terrorystami. David Horowitz, który przeprowadził z nim wywiad w połowie lat 90., wspominał, że kiedy Ayers (edukujący wówczas dzieci w przedszkolu) skończył opowiadać swą terrorystyczną epopeję, rzucił na koniec: „Winny jak diabli. Wolny jak ptak. Ameryka to wspaniały kraj.” (oryg. „Guilty as hell. Free as a bird. America is a great country) 

Barack Obama, pytany przez dziennikarzy o swe relacje z Ayersem odpowiada jedynie niechętnie, że to facet, który mieszka w jego dzielnicy. Pod koniec sierpnia 2008 roku Uniwersytet stanu Illionois w Chicago ujawnił jednak dokumenty, które wskazują na to, że Obama i Ayers współpracowali ze sobą. W połowie lat 90. zasiadali np. w zarządzie charytatywnej fundacji z Chicago, Wood Funds. Obama szefował też fundacji, która zajmować się miała reformowaniem szkół w Chicago poprzez rozdzielanie grantów. Jednym z inicjatorów przedsięwzięcia był William Ayers.  W 1997 roku obaj brali udział w panelu na temat stosowania prawa karnego wobec młodocianych.

Komunistyczna senator z Chicago

 
W mieszkaniu Ayersa w Chicago zaczęła się de facto polityczna kariera Obamy. Tam właśnie został w 1995 roku przedstawiony lewicowemu środowisku Barrack Obama, dobrze zapowiadający się kandydat na przyszłego senatora stanu Illinois. Na polityczne salony wprowadziła go Alice Palmer, 56-letnia wówczas pani senator, działaczka na rzecz praw człowieka i aktywistka Amerykańskiej Rady Pokoju U.S. Peace Concil. 

 

Alice Palmer chciała ubiegać się o stanowisko w Kongresie, konieczne było polityczne namaszczenie swego następcy  w Senacie. Postawiła na Obamę. W wyścigu do fotela w Izie Reprezentantów przegrała jednak i chciała  odzyskać miejsce w Senacie. Poprosiła Obame, by ustąpił. Ten odmówił. Kiedy Alice Palmer przedstawiła odpowiednią ilość podpisów pod swoją kandydaturą, Obama zakwestionował ich autentyczność. Okazało się, że miał rację, Palmer odpadła z wyborczego wyścigu. Nigdy nie wybaczyła swemu protegowanemu, w kampanii wewnątrz Partii Demokratycznej poparła Hillary Clinton. Czy Palmer fałszowała podpisy? jej zwolennicy twierdzą, że przedstawiła starą listę, na której były nazwiska osób, które zdążyły się wyprowadzić z okręgu albo zmarły. nie miała natomiast czasu, by zebrać więcej podpisów. Obama zaś wykorzystał podobną sytuację jeszcze w dwóch przypadkach. Niezależnie od tego czy oszukiwał Obama czy Palmer, to ten pierwszy zwyciężył to starcie. Nie zmienia to jednak faktu, ze czarnoskóra senator uznała wcześniej młodego polityka za swego godnego następcę, nie za oponenta.

Raj według Palmer

 
Jeśli Alice Palmer uznała, że polityczne poglądy Obamy odzwierciedlają jej własne, warto przyjrzeć się bliżej politycznym ideałom pani senator. Alice Palmer była w latach 80. dziennikarką i nastawioną prokomunistycznie aktywistką. Działała m. in. w Amerykańskiej Radzie Pokoju, organizacji ściśle powiązanej ze Światowym Kongresem Pokoju. Była to międzynarodowa organizacja, zrzeszająca intelektualistów, powstała w 1949 roku. Kongres od początku finansowany był przez Związek Sowiecki i był jedynie instrumentem oddziaływania propagandowego na opinię publiczną Zachodu. Hasła głoszone przez Kongres prowadzić miały do jednostronnego rozbrojenia krajów zachodnich i rezygnacji z broni atomowej. Rezultatem tej działalności miało być osłabienie zdolności obronnych Zachodu i wzmocnienie Związku Sowieckiego. Amerykańska Rada Pokoju, w której działała Palmer, zorganizowana została przez Komunistyczna Partię USA, także finansowaną i kierowaną z Moskwy.

Alice Palmer nigdy nie ukrywała sympatii do komunizmu. W 1983 uczestniczyła w praskim zjeździe Światowego Kongresu Pokoju. Jego celem było wzmocnienie jedności bloku wschodniego przeciw „agresywnej”” postawie NATO. Zamrożenie zbrojeń nuklearnych było głównym hasłem dnia. Jako przedstawicielka Black Press Institute, Palmer odwiedziła też Związek Sowiecki. W 1986 roku w People’s Daily World ukazał się jej artykuł pełen entuzjazmu  dla osiągnięć sowieckiego komunizmu. Według Palmer, media amerykańskie zakłamywały sowiecką rzeczywistość. Jej zdaniem, sowiecki system już wypracował dobrobyt na poziomie zapewniającym zaspokojenie podstawowych potrzeb a wkrótce miał prześcignąć Zachód. Palmer zachwalała komunistyczną solidarność z czarnymi w walce o ich prawa i zaangażowanie sowietów walkę z apartheidem. Politykę społeczną i narodowościową w ZSRR określała jako politykę niwelowania klasowych i narodowych nierówności odziedziczonych po caracie i kapitalizmie.

Lewicowa dziennikarka nie mogła się także nachwalić tamtejszego systemu edukacji. Jak pisała, w Związku Sowieckim, studenci nie przechodzili żadnego prania mózgu, zdobywali wiedzę i wykształcenie w warunkach całkowitej wolności. Moskiewski uniwersytet im. Lumumby był dla niej wzorcem wyższej uczelni. Komunistyczne sympatie nie zniknęły po upadku Związku Sowieckiego. W swej karierze politycznej Palmer często podpierała się aktywem Komunistycznej Partii USA i rozlicznych organizacji o nastawieniu radykalnie lewicowym. Dziś te same organizacje – w tym partia komunistyczna - aktywnie wsparły kandydaturę Obamy na prezydenta USA.

Po latach Obama dobrze wspominał znajomość z Alice Palmer, a w jego wypowiedziach pobrzmiewa nutka żalu, że rozstali się konfliktowo.

Zobacz też

 

Źródło: Radosław Różycki