JustPaste.it

Bóg powrócił

Artykuł z dawnego serwisu Ateista.prv.pl

Bóg powrócił


           Jest piątek 10 sierpnia 2003 roku. Polskie media podnoszą alarm – „Papież głównym faworytem na zdobywcę tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla. Od kilku dni cała Polska żyje jednym wydarzeniem, które może zmienić bieg historii – czy ta historia nie kończy się na granicach Polski? Chwila oczekiwania i wszystko jasne, uwielbienie głowy Kościoła Rzymskokatolickiego kończy się na granicy Polski, zaczynając od środka kraju.

           Jan Paweł II jako papież Polak jest uwielbiany w kraju, ma się jednak wrażenie, iż przebija on swoją popularnością towarzysza Stalina patrząc na nazwy ulic, szkół, szpitali i innych miejsc oraz instytucji. Jak dotąd nikt w naszej historii nie dorobił się tylu pomników wzniesionych w trakcie życia. Czy pomnik „Papieża Wszechczasów” na placu Ojca Świętego, pośrodku ronda, gdzie spotykają się trzy ulice – Jana Pawła II, Ojca Świętego i Karola Wojtyły stanie się Polską rzeczywistością? Niestety nie, kochani rodacy! A zawdzięczamy to nie sobie, lecz wspaniałym Norwegom, którzy zrobili nam na złość i nie dostrzegli polskiego Boga. Jest to dowodem, iż w Norwegii żyje żydo-masoneria i komuchy, współdziałające z odpowiednikiem w Polsce.

           Jadąc samochodem słuchałem radia i wiernych głoszących słowo papieskie: „Jestem niemile zaskoczona” „Jestem zbulwersowany”. Po powrocie do domu włączyłem komputer i przeglądałem Słowo Pańskie, zapisane w postaci kilku bajtów na serwerze Onetu, najpierw to oficjalne na pierwszej stronie: „Laureatka nagrody pełna uznania dla papieża”. Następnie postanowiłem poczytać więcej, zagłębiając się w komentarze internetowych wyznawców JP II. W międzyczasie doszło mych uszu nawoływanie prezentera z telewizji: „Wiadomość dnia: Papież nie otrzymał Nagrody Nobla”. Po przekształceniu wyrazu mojej twarzy w coś przypominającego czterotygodniowe jabłko leżące na dywanie, zabrałem się do czytania komentarzy. „Skandal!!!”, „Już nie mogę patrzeć na te czerwone psy, co ujadają z radości” – „Zamknij się czarny buldogu” – ktoś odpowiedział, na mojej twarzy pojawił się uśmiech – czy tutaj panuje jakaś choroba? Wszyscy myślą, że zmienili się w czworonogów. Pomyślałem, że to zły sen i położyłem się spać.

           Mój letarg połączony z bezpośrednią obserwacją świata dokoła trwał całe pięć dni. Kontynuując swoją typowo ateistyczną egzystencję na tym ziemskim padole spoglądałem z podziwem na piękne zdjęcia naszego Najwyższego Pana, które gigabajtami zalegały w sieci. Zauważyłem, iż wciąż panuje jakiś dziwny nastrój – tak się złożyło, że tuż po wręczeniu Nagród Nobla trafił się dzień papieski – ale co to w ogóle jest? Postanowiłem to sprawdzić w poszukiwaniu jakichś informacji na temat tego jakże niezwykłego zjawiska, niestety wielu konkretnych rzeczy nie udało mi się wyłapać moimi receptorami odbierającymi bodźce zewnętrzne. Pozostały mi czyste spekulacje, czyżby to jakieś katolickie święto odnoszące się do jakiegoś cudu dokonanego przez Najwyższego.

           Dzień papieski minął i nadszedł kolejny niezwykły moment w życiu każdego przykładnego Polaka, obchody 25 rocznicy pontyfikatu Jana Pawła II. Bardzo śliczne święto, a jakie rodzinne. Właśnie kliknąłem energicznie na ikonę mojej przeglądarki internetowej i błyskawicznie wczytał się Onet.pl. O, jak miło – pomyślałem – album rodzinny, jak ja uwielbiam przeglądać stare zdjęcia, bez namysłu kliknąłem – zaraz, ale gdzie jest moja rodzinka? Zawiodłem się, niestety nie było tam nikogo z członków mej familii. Popatrzyłem na codzienne informacje (w dniu dzisiejszym, zarówno wcześniej), jak już zdążyłem się przyzwyczaić przeważnie jest dziesięć głównych tematów. Oczywiście 3 pierwsze odnosiły się do wiadomego tematu – jak to powiada amerykańska telewizja – „breaking news”. Czytając dalej zgodnie z kierunkiem góra dół, zasmuciłem się całkiem – trzydziestu niewinnych ludzi spłonęło żywcem w szpitalu psychiatrycznym. No cóż, 5 dni minęło – ponownie zapadam w letarg, aby poznać nieodgadnioną przyszłość.

           Obchody rocznicy były w miarę spokojne, aczkolwiek huczne. Nasza wspaniała telewizja nie pokazywała nic innego, a Rzym był najważniejszym miejscem świata. Wierni licznie przybyli do Wiecznego Miasta, by spotkać się z Bogiem w pięćdziesiąt tysięcy oczu. Wszędzie roiło się od wspaniałych wspomnień; nie wiem czemu, ale pod wpływem ogólnej radości jaka emanowała z małego ekranu postanowiłem iść na zakupy… a dokładniej po kremówki. Tak się złożyło, iż wracając ze sklepu przechodziłem przed urzędem miasta, było świeżo po deszczu, a ja chłonąłem wspaniałe lekkie i chłodne powietrze, kiedy to coś mokrego przejechało mi po twarzy. Natychmiast spojrzałem za siebie, by przekonać się, co to było. Otóż powodem mojego zdziwienia był żółto-biały materiał zwisający z dachu cztero piętrowego budynku – o dziwo kończył się na płytkach chodnikowych. Z lekkim chłodem na twarzy zakończyłem swoją przygodę w Papalandzie popijając herbatkę i dzieląc się swoimi refleksjami z innymi mieszkańcami kraju wybranego (tego w Europie Środkowej, nie mylić z Bliskim Wschodem). Czy Polska rzeczywistość będzie już zawsze wyglądać jednakowo?

Przemysław Piela

 

źródło: ateista.pl 

 

Autor: Przemysław Piela