JustPaste.it

Piąte piwo u wozu

Brak alternatywy. Ateista nie odpowiada. Nikt nie ma racji. I tak już od dwóch dni. alternatywa.com, ateista.pl, racja.org. Symbolicznie powiązane. Jedna awaria wyłącza wszystko. Sprawy się .com.plikują.

Bywa i tak.

***

Ktoś mi opowiedział ciekawą rzecz, ciekawy pomysł. To nic, że już nie pamiętam jaki. Istotne, że było to we śnie. A pomysł naprawdę mnie zadziwił. Czy był to mój pomysł? Czy może słyszałem go gdzieś i zapomniałem, a potem mi się przyśnił? Oczywiście łatwiej "wytłumaczyć" to sobie telepatią lub kontaktem z duchami. Idziesz na łatwiznę?

***

Kwantyfikatory. Gdyby więcej ludzi ich używało, byłoby mniej nieporozumień. "Polacy to złodzieje". "Polacy to wspaniali ludzie". Czy wiadomo, które z tych zdań jest prawdziwe? Nie? No to spróbuj teraz: "Niektórzy Polacy to złodzieje". "Wszyscy Polacy to wspaniali ludzie". Teraz fałsz i prawdę widać jak na dłoni. Prosto i jasno, logika i elegancja.

Kwantyfikatory. Niektórzy ich używają. Wszyscy powinni ich używać.

***

Wtórność, wtórność... Jestem wtórny. Nawet w tej chwili. Wtórna jest nazwa tego zbioru rozrzuconych myśli (choć nie do końca). Pan Oramus mi wybaczy, jeśli jakimś cudem to przeczyta. Jestem wtórny, kiedy gram na gitarze cudze utwory. Przyznaję się zresztą bez wahania do twórczej bezradności i podziwiam każdego, kto potrafi stworzyć coś oryginalnego i wartościowego. A może moja interpretacja cudzej twórczości jest jej antytezą? Może powstaje dzięki temu nowa jakość? Teza, antyteza, synteza - dialektyka! Nawet to ostatnie zdanie jest tylko cytatem. Z "Hydrozagadki".

Wreszcie, wtórna jest forma i kompozycja niniejszego tekstu. Zagadka - pod czyim jestem wpływem? Dla ułatwienia zakończę ten akapit słowami: "i tak dalej".

I tak dalej.

***

Byłem w Kinepolis. Z reguły unikam multipleksów, ale miałem darmowe bilety. Na terenie kina kupiłem hot-doga i chciałem z nim wejść za bramkę. Nie zostałem wpuszczony, bo mógłbym poplamić siedzenie. Zaskoczyło mnie samo podejrzenie o chęć wejścia z hot-dogiem na salę kinową, ale mniejsza o to - wcisnąłem hot-doga przed bramką.

Za bramką sklepik Kinepolis sprzedaje popcorn, colę i nachos. Do nachos oczywiście ketchup. Okazuje się, że ketchup kupiony w sklepiku firmowym Kinepolis nie plami.

O wszystkim zapomniałem na filmie - dzięki kunsztowi Linklatera. Na szczęście w pobliżu nie było słychać chrupania popcornu. Film gorąco polecam. Sami domyślicie się tytułu.

***

Kto wymyślił sprzedawanie popcornu w kinie? Przynajmniej na niektóre filmy powinno się zabronić wnoszenia paszy.

***

"Eternal sunshine of the spotless mind" - "Zakochany bez pamięci". Znajdź dziesięć szczegółów różniących te dwa tytuły. Za takie tłumaczenia powinni jakoś karać. Nie mówię o karze śmierci, ale powinna być surowa. "Wieczne lśnienie nieskalanego umysłu" to widocznie zbyt trudny tytuł dla polskiego widza; poza tym nie ściągnąłby on do kina mas przekonanych, że idą na kolejną komedię romantyczną. Oszczędziłoby to jednak wielu zawodów: parka siedząca obok nas w kinie w pewnym momencie opuściła je ostentacyjnie, porzucając nawet niedojedzony chlewik z popcornem. Rejterada poprzedzona była żałosnym jękiem ładniejszej połowy owej parki: "Ja nie wiem o co chooodziii...".

Cóż - mogło być gorzej. Ponoć tłumacz Polsatu z "no hard feelings" zrobił kiedyś: "nie ma twardych uczuć".

A film oczywiście gorąco polecam.

***

"Wtedy byłem jeszcze młody i głupi". A jaki jestem teraz? Mówiąc takie słowa sugeruję, iż teraz jestem już mądry. Ale "wtedy" również uważałem, że mam rację. Kto mi zaręczy, że o dzisiejszym sobie nie powiem za dwa lata: "młody i głupi"? Patrzę więc w lustro i myślę. Zapytuję sam siebie: a może to właśnie teraz jestem młody i głupi? Czy to jest chwila, w której człowiek staje się dorosły? Niestety, do końca życia będę trwał w niepewności. Nigdy nie powiem, że jestem mądry. Najwyżej mądrzejszy, niż byłem kiedyś.

Kiedyś bym pewnie powiedział. Ale wtedy byłem młody i głupi.

***

Z inteligencją jest inaczej. Można ją w przybliżeniu zmierzyć. Czemu jednak jest to sprawa tak wstydliwa? Człowiek przyzna, że jest marnej budowy fizycznej, że jest brzydki, że jest wredny, łakomy - a bardzo ciężko jest mu przyznać, że jest mało inteligentny. A przecież na tą cechę mamy równie mały wpływ, jak na wcześniej wymienione.

Rozum jest najsprawiedliwiej rozdzieloną rzeczą na świecie - każdy jest przekonany, że otrzymał dostateczną porcję...

Ja już wiem. Nie jestem tak inteligentny, jak bym sobie życzył. Do sprawdzenia tego posłużyłem się panem Nietzsche. Kupiłem "Zmierzch bożyszcz" i utknąłem przed połową książki. Następnie kupiłem "cegłę" na temat filozofii w ogóle i przeczytałem ją całą, z wyjątkiem rozdziału poświęconego metafizyce. Ponownie zabrałem się za Friedricha - różnica była taka, że rozumiałem znaczenie wszystkich słów i jaśniejsze stały się dla mnie odwołania do innych filozofów, ale na tym koniec. Po zarzuceniu lektury miałem chęć wmówić sobie, że po prostu mnie nie zainteresowała. Prawda jest jednak chyba taka, iż mój aparat poznania i analizy okazał się za słaby na przetworzenie tych danych. I nie ma tu się czego wstydzić.

W każdym razie, Nietzschego nie żałuję.

***

"Zwierzęta są moimi przyjaciółmi, a ja nie jadam swoich przyjaciół", mawiają niektórzy wegetarianie (weganie, frutarianie itd.). Ciekaw jestem, na jakich zwierzętach kończy się taka przyjaźń. Czy komary także są przyjaciółmi? A pasożyty? A co z tymi istotami, co do których trudno stwierdzić, czy są zwierzętami, czy roślinami? Bo rośliny nie są przyjaciółmi. Idąc tym tokiem rozumowania musielibyśmy jeść tylko to, co znajdziemy. Chociaż i wtedy zabijamy rozmaite bakterie i tym podobne małe przyjacielskie stworzonka. Ponadto odbieramy pokarm innym zwierzętom - np. znajdując jabłuszko głodzimy jeża, który sam mógby je znaleźć i spożyć. Jeśli założymy własną uprawę, aby uniknąć rozboju, jest jeszcze gorzej - nie dość, że zabieramy zwierzętom przestrzeń życiową, to jeszcze musimy dla ocalenia plonów tępić konkurencję w postaci stonki, tudzież wołka zbożowego.

Prawda - możemy się umówić, że tylko większe zwierzęta są naszymi przyjaciółmi - takie, które okazują ból w widoczny dla nas sposób i wzbudzają emocje z powodu podobieństwa ich cierpienia do cierpienia ludzkiego (przemyśl to!). Tylko że wtedy musimy zmienić hasło. Proponuję: "Niektóre zwierzęta są moimi przyjaciółmi...", lub: "... a ja nie jadam niektórych swoich przyjaciół".

A nie mówiłem? Kwantyfikatory!

***

Pytają mnie o sens życia. Ja pytam o sens tego pytania. Sens życia to nasz wymysł. Życie jest jedno i staram się je przeżyć jak najlepiej - to wszystko. A jak nie wystarczy - oto sens życia według Monty Pythona: "Bądź miły. Unikaj tłustych potraw. Przeczytaj czasem dobrą książkę. Dużo spaceruj. Żyj w pokoju i harmonii z ludźmi wszystkich wyznań i narodowości".

I tak dalej.

***

Biedactwa nasze kochane! Misiowie puszyści! Dobre duszki! Nasza arystokracja ukochana. Ze ściśniętym gardłem i zbielałymi wargami słucham relacji. Znów bal dobroczynny. Znów nasi salonowcy bawili się dla dobra biedoty! Do krwi stańcowali aksamitne stopy. Z odrazą kosztowali niezdrowych, snobistycznych potraw; stęsknieni z pewnością za swojskim schabowym. Czegóż to owi filantropi nie zrobią, aby bliźnim żywot ciężki osłodzić! Toż bawić się będą do białego rana nawet, aby jeszcze jedną zupkę kartoflankę dla nędzarzy wytańczyć.

A jacyż oni skromni! Przed mediami się chowają, zasługi przemilczą, słowem się nie poskarżą! Toć to wszystko dla biednych.

Czy komuś jeszcze chce się rzygać? Tylko po kolei proszę, nie pchajcie się.

***

Bush wygrał wybory. To straszne. Ale uświadomiłem sobie coś jeszcze strasznejszego: mam to w dupie. Tak naprawdę myślałem cieplej o Kerrym tylko z niechęci do Busha. Czy był w ogóle w tym roku jakiś wybór? Chyba z tego samego powodu zupełnie nie pasjonują mnie już od dłuższego czasu polskie wybory. Chcesz kukiełkę z prawej czy kukiełkę z lewej? Mam to w dupie.

A może to jakiś głębszy plan? Wykończyć nas przez zarażenie marazmem. Znieczulić. Ale co mam zrobić? Nie widzę dla siebie reprezentacji na polskiej scenie politycznej. Na żadnej zresztą nie widzę. Jak nie zajob prawicowy, to lewicowy. Czy trzeba być prawicowcem lub lewicowcem? Mam to w dupie. Nie można być normalnym?

Powiem wam o jednym z moich ulubionych obustronnych argumentów. Kiedy w wyborach wygra ktoś, kogo nie lubimy, należy powiedzieć: "bo naród jest głupi i wybiera byle kogo". Ale kiedy narzekamy, jak to jest źle z obecną władzą, wtedy mówimy: "naród głupi nie jest i przy wyborach pokaże tym darmozjadom, gdzie ich miejsce". Jeśli nie stosujemy obu wersji argumentu naprzemiennie zbyt często, nikt się nie zorientuje że to ściema.

Zresztą, mam to w dupie.

***

A Jef - Holender, u którego wynajmuję pokój - mówi tak: "ajamam toszysko ftupie, kurde mole". Też fajnie.

***

Ekologia. Wiecie, co to jest ekologia? To nie jest chodzenie na boso, jedzenie soi i kupowanie dziecku zabawek z drewna. To nauka o zależnościach pomiędzy organizmem a jego ekosystemem. Nic już nie zmieni powszechnego znaczenia tego terminu, ale "sozologia" pasowałaby tu dużo bardziej.

Ale mniejsza z tym. "Ekologami" mienią się ci, którzy najmniej na to zasługują. Wolą krzyczeć, niż rozmawiać. Wolą niszczyć, niż budować. Ochrona środowiska nie polega na usunięciu z niego człowieka. Polega na połączeniu faktu istnienia rozbudowanej cywilizacji z koniecznością ochrony reszty ekosystemu. Łatwiej jest jednak (i bardziej medialnie!) z hałasem blokować budowę autostrady, spalarni, czy elektrowni atomowej, niż znaleźć mądre rozwiązanie. A wystarczy pomyśleć. Niech pod autostradą będą przejścia dla leśnych zwierząt. Niech spalarnia będzie oparta o nowoczesną technologię (w końcu w centrum Wiednia też stoi spalarnia!). A w elektrowni atomowej wystarczy zachować stosowne środki bezpieczeństwa.

Takich działań jednak nie widać. Jeśli zaś nie ma rozgłosu, nie ma ekologii. I dobrze - amerykanoidalna ekologia ze swoimi trendami i fobiami może tylko szkodzić. Zamiast niej wystarczy swojska i przaśna ochrona środowiska.

***

Mam wrażenie, że słowo "radykalizm" wymyślono dlatego, iż "bezmyślne zacietrzewienie" brzmi dość głupio.

Odrzucam radykalizm. Radykalnie.

***

Zastanawiające jest, że pierwszy i najpoważniejszy z Grzechów Głównych był powodem, dla którego człowiek stworzył Boga. Na swój obraz i podobieństwo.

***

Piwo się skończyło. Z nadzieją patrzysz na kufla dno - zostało jeszcze trochę piany. Tam Afrodytę wypatrzeć chcesz, lecz wzrok twój już pijany...

Bartek Bartkowski

 

źródło: ateista.pl 

 

Autor: Bartek Bartkowski