JustPaste.it

Julian Tuwim, Bal w operze

I

Dzisiaj wielki bal w Operze.

Sam Potężny Archikrator

 

Dał najwyższy protektorat,

 

Wszelka dziwka majtki pierze

I na kredyt kiecki bierze,

Na ulicach ścisk i zator,

 

Ustawili się żołnierze,

 

Blyszczą kaski kirasjerskie,

 

Błyszczą buty oficerskie,

Konie pienią się i rżą,

 

Ryczą auta, tłumy prą,

 

W kordegardzie wojska mrowie,

Wszędzie ostre pogotowie,

 

Niecierpliwe wina wrą,

 

U fryzjerów ludzie mdleją,

 

Czekający za koleją,

 

Dziwkom łydki słodko drżą.

 

 

Na afiszu - Archikrator,

Więc na schodach marmurowych

Leży chodnik purpurowy,

 

Ustawiono oleandry,

Ochrypł szef-organizator,

 

Wyfraczony krępy mandryl,

 

Klamki, zamki lśnią na glanc,

 

W blasku las ułańskich lanc,

 

Szef policji pierś wysadza

 

I spod marsa sypiąc skry,

 

Prężnym krokiem się przechadza...

Co za gracja! Co za władza!

 

Co za pompa! Jezu Chry...!

Zajeżdżają futra, fraki,

 

Lśniące laki, szapoklaki,

 

Uwijają się tajniaki

 

W paltocikach Burberry.

 

Szofer szofra macią ruga,

 

Na tajniaka tajniak mruga...

No jadź, jadź! bedziesz tu stać?

Caf się, frrruwa twoja mać!

Zajeżdżają gronostaje

 

 

I brajtszwance,

Barbarossy, oyenstierny

I braganze,

Zajeżdżają Buicki, Royce'y

 

I Hispany,

Wielkie wstęgi, śnieżne gorsy,

 

Szambelany,

I buldogi pełnomocne

 

I terriery

I burbony i szynszyle

I ordery

I sobole i gr and-diuki

I goeringi,

Akselbanty i lampasy

I wikingi,

Admirały, generały,

 

Bojarowie,

Bambirały, grubasowie,

 

Am!

Ba!

Sado!

Rowie !

Raz !

Dwa !

Hurra, panowie!

Hurra, panowie!

Hurra, panowie!

W szatni tłok,

 

W lustrach - setki,

Potrzaskują

 

Damskie torebki,

Każda poprawia, każda zerka -

 

I boty! numerek! bez numerka!

I jeszcze pudrem

I jeszcze usta

I lustra lustrem

I znów do lustra

I już - do loży - która? druga...

 

Na tajniaka tajniak mruga,

Na lewo, na prawo, na le, na pra,

A w środku już orkiestra gra,

 

Orkiestra gra! Orkiestra gra!

 

Ostro gra orkiestra-kiestra,

Z czterech rogów, czterech estrad

Pryska extra bluzgi grzmiące,

 

Miedzią pluska i mosiądzem

 

I bac! w blask, w oklaski, brawo,

W- drgawki metalową lawą

 

I jazz w blask grzmiąc furioso -

 

I nagle duszną tuberozą

 

W krew, w nozdrza placadiutanta

(Tempo: szampan, szatan, szantan)

I już - wziąć, i już - udami

 

I już - da mi! da mi! da mi!

 

I chuć - w skok, i wzrok - kastetem

I pod żyrandol piruetem -

 

solo! solo! małpa! nie po...!

buch magnezja foto ślepo

 

uda uda da mi da mi

gene orde dzwoni rami

zęby śmiechem do maestra

 

i gra orkiestra, gra orkiestra!...

 

II

Ze swych wież astronomowie,

 

Zapatrzeni w gwiezdne mrowie,

W teleskopach cud ujrzeli:

Małpy biegły przez firmament !

 

W zodiakalnej karuzeli

Apokaliptyczny zamęt.

 

Na przystankach dawnych zwierząt

 

Siadło szpetnych małp dwanaście

 

I zaczęły małpi nierząd

 

W planetarne siać przepaście.

 

Obręcz niebios w pęd szalony

 

Złe puściły małpiszony,

 

Skaczą, kręcą się, iskają,

 

Jak za kratą swojej klatki,

 

I czerwone pulchne zadki

Ziemi, krążąc, wystawiają.

 

Nie ma już niebieskich znaków!

 

Małpa toczy się w zodiaku!

 

I wisząca ciężką zmorą

 

Nad tą groźną nocą gwiezdną,

 

Każe tańczyć gwiazdozbiorom,

Gdy małpiarzy diabli biorą,

 

Diabli biorą, diabli wezmą!

 

III

 

A na scenie Satanella

Chwyta gwiazdy w tamburino,

Tarantella, tarantella

Meteorów serpentyną,

 

Satanella - młynek rtęci,

 

Satanellę niebo kręci

 

Mgławicową pienną plamą,

 

Satanella - blasku smuga

I oblana srebrną lamą

 

Bystrych bioder centryfuga!

...Z satyrycznym erotyzmem

Na tajniaka tajniak mruga.

Satanellę księżyc porwał,

 

Wzniósł ze sceny w niebo sine

 

I nad placem teatralnym

Znowu zawisł tamburinem.

 

A tu dalej wrą w zabawie,

 

I na scenie, rosnąc w blaski,

 

Wybuchają białe pawie

Ogniomiotem zórz bengalskich,

Rozigraną wbiega sforą

 

Tłum różowych świń z maciorą

 

I kaczuczą i macziczą

 

I jak zarzynane kwiczą

 

Aż tancerzy diabli biorą

 

diabli biorą

 

diabli biorą!

 

Potem księżyc nad Taiti

 

I gitary na Haiti,

Potem śpiewa Włoch Tęsknotti

Zakochane totti-frotti,

Potem duo Pitt and Kitty,

Klowny się po pyskach piorą

 

I śpiewają:

 

I am Pitty I am Pitt

I love you Kitty,

Aż tancerzy diabli biorą

 

diabli biorą

 

diabli biorą!

 

"Patrz go, jak wariata struga",

Na tajniaka tajniak mruga.

Brzuchem do czarnego gacha

Babilońska trzęsie swacha,

 

Chrzęszcząc w drgawkach, z małpim krzykiem,

 

Bananowym nabiodrnikiem,3b909b57d83edeb1a73e1d1946345b6f.jpg

Centaur wlazł na Centaurzycę,

 

Dęba stanął koń w muzyce

 

I oderżał arię końską,

 

Mierząc w swachę babilońską,

 

A w basenie pełnym syren

Kozłonogi pływa Sylen.

 

Brawo ! brawo ! brawo! brawo!

Jazz - zamiecią, dym - kurzawą,

 

Sześć tysięcy w jedno ciało

 

Zrosło się i oszalało!

 

Hucznie, tłusto, płciowo, krwawo,

 

Brawo! brawo! brawo! brawo!

Płciowo, hucznie, tłusto, biało,

 

Mało! mało! mało! mało!

 

I po piętrach, i przez schody

 

Opętanym korowodem,

 

Piekłem, żarem, pląsem, tanem,

 

Gąsienicą - Lewiatanem,

 

Pterofiksem, Kikimorą,

 

Archimałpą, Zadozmorą,

 

Szampankanem, Pankankanem

Grzmocą w tempie obłąkanem,

 

Tak że wszystkich diabli biorą

 

diabli biorą

 

diabli biorą!

 

IV

 

Przy bufecie - żłopanim,

 

Parskanim, mlaskanim,

Burbon z młodym Rastakowskim

 

Serpentynę flaków wcina,

 

Na talerzu Donny Diany

Ryczy wół zamordowany,

 

Dżawachadze, prync gruziński,

 

Rwie zębami tyłek świński,

 

Szach Kaukazu, po butelce

Rumu cum spiritu wini,

Przez pomyłkę tknął widelcem

 

W cyc grafini Macabrini,

Rozdzierane kaczki wrzeszczą,

 

Tłuszczem ciekną, w zębach trzeszczą,

 

A najgorzej przy kawiorze:

Tam - na zabój, tam - na noże,

 

A jak złapią - szczerzą zęby

 

I smarują głodne gęby

 

Czarną mazią jesiotrową,

 

A bieługi białe kłęby

Żrą od razu na surowo,

 

Bo to dobrze, bo to zdrowo!

("Bycza, bracie, rzecz - bieługa!"

 

Na tajniaka tajniak mruga.)

 

Ćwierciomirski z Podhajdańca

 

Sarni udziec wziął do tańca,

 

Esterhazy, w sztok zalany,

Zrobił z wędlin przekładańca

 

I na wszystkie strony pchany

Klaps go w talerz Donny Diany,

W ostry sos - więc ryk pijany,

Śmiech prezesów i Burbonów - -

 

A nad wszystkim - pułk garsonów

 

Fruwa zmotoryzowany.

 

W okolicznych hotelikach

Całą noc robota dzika,

Seksualny kontredansik:

Na momencik, na kwadransik,

Na portiera tajniak mruga:

Portier - owszem, portier - sługa,

 

Ta w woalu, tamta w szalu,

Na kwadransik, prosto z balu,

Na momencik, ot przelotem,

Szybko - i na bal z powrotem:

Rotmistrz Rzewski z miss Lenorą,

 

Oxenstierna z panią Fiorą,

 

Borys Silber z księżną Korą

 

Na kwadransik, szofer! wio!

Potem znów ich diabli biorą

 

diabli biorą

 

diabli biorą,

 

W wir tej nocy diabli biorą,

 

Roztańczeni diabli bio - - -!

 

Rąbią w ziemię Buicki, Royce'y,

 

Akselbanty, śnieżne gorsy

 

I buldogi i terriery

I szynszyle i ordery,

Generały i wikingi,

 

Admirały i goeringi,

 

Bambirały, bojarowie,

 

Deterdingi -

Am!

Ba!

Sado!

Rowie!

Raz ! ,

Dwa !

Hurra, panowie!

Brawo, panowie!

Mało, panowie !

 

...Raz... Dwa... Druga, panowie...

 

V

Na ratuszu bije druga,

Na tajniaka tajniak mruga,

Na widowni i w sznurowni

I pod dachem i w kotłowni

 

I pod sceną i w bufecie,

 

Na galerii i w klozecie,

W kancelarii i w malarni,

W garderobach i w palarni

I w dyżurce u strażaka

 

Mruga tajniak na tajniaka...

 

Poziewując, siedzą w szatni

 

Czterej z gliny, dwaj prywatni,

Poziewują, pogadują,

 

Przechadzają się, pogwizdują,

 

Pogwizdują, przechadzają się,

 

Swym kamaszkom przyglądają się.

 

Słowikowski z trzeciej śledczej

 

Mówi, że mu w żółtych letczej,

 

Czarne palą jak cholery,

 

A najgorzej - to lakiery.

Macukiewicz z jedenastki

Patrzy w szpice, widzi gwiazdki:

Dobra pasta, połysk śliczny,

 

Całkowicie elekstryczny.

 

Szulc z ósemki ma giemzowe:

"Powiedz, Czesiek, nie jak nowe?

Drugi rok na codzień noszę

 

A raz fleki dałem - proszę!",

 

Wańczak z piątki, zwany Blindzia,

 

Chwali pastę marki "India",

 

Popatruje, pogwizduje:

Udibidibindia, udibindia.

Kruman (karniak) nosi nowe

Stebnowane, orzechowe.

Ziewa - "daj płaskiego, Blindzia..."

 

Udibidibindia udibindia.

 

VI

Już z ratusza bije trzecia,

 

Senne pola dreszcz obleciał,

 

Dzień się rodzi.

 

Brzask przez szarość się przeciera,

 

Owoc słońca krwi nabiera,

 

Zaszeptały wiewem brzozy,

 

W zagajniku ptaszek gwizdnął

 

Do stolicy jadą wozy

 

Z zielenizną.

Jadą wozy, poskrzypują,

 

Ludzie drzemią, poziewują,

 

Brzozy błyszczą białą korą,

 

Wiatr przez owies przeszeleścił,

 

Jadą wozy wczesną porą

 

Do przedmieści.

 

 

Trąbi auto ciężarowe,

 

Wozy mija

I na długo kurz różowy

 

Z szosy wzbija.

 

Chłopki suche i dostojne

Idą szosą.

 

Idą boso i na sprzedaj

 

Masło niosą.

 

 

Zapiał kogut, za nim drugi,

 

Potem trzeci,

Na pastwiska bydło gnają

 

Małe dzieci.

 

Przetrąbiło drugie auto

 

Ciężarowe,

 

Chłop prowadzi kulejącą

 

Krowę.

 

 

Skrzypią wozy, przewalają się

 

Z boku na bok,

Ludzie w chatach przewracają się

 

Z boku na bok.

 

Chrapie w rowie, twarzą w trawę,

 

Ktoś pijany,

 

Na pastwisku podryguje

Koń spętany.

 

 

Na kościele niebijące

 

Wiszą dzwony.

 

Suche pęki ziół pod krzyżem

 

Ogrodzonym.

 

Jakiś duży wyszedł w gaciach

 

Przed zagrodę,

 

Mruży oczy i tarmosi

Ostrą brodę.

 

 

A tam dalej stoi szkoła

 

Murowana,

W szkole mapa, bardzo pięknie

 

Malowana.

 

Na ćwiczenia idą żołnierze

 

Z karabinami...

"...że na tobie giną, że na tobie giną

 

chłopcy malowani"...

 

 

Skrzypią wozy, przewalają się,

 

Pozgrzytują...

 

"...W mieście tera rymbarbarum

 

Duża kupujom".

 

 

Skubią trawę białe kozy

 

Wymioniaste.

W sinym dymie, w złotym pyle

 

Dzień nad miastem.

 

 

Owoc pękł - i mokrym świtem

 

Oróżowił miejską ziemię,

 

Zawieszony pod sufitem

W żyrandolu tajniak drzemie.

 

VII

 

Przez ul. Zdobywców,

Przez Annasza, Kaifasza;

Przez Siwą, przez św. Tekli

 

I Proroka Ezdrasza.

 

Przez Krymską, Kociołebśką,

 

Przez Gnomów i przez Dziewic,

Przez Mysią, Addis-Abebską

 

I Łukasza z Błażewic,

 

 

Przez Czterdziestego Kwietnia,

Przez Bulwary Misyjne -

Jadą za miasto wozy

 

Asenizacyjne.

 

Z facjatki budy drewnianej

Tłusta panna wygląda:

Która godzina, g....arzu? -

Piąta, k...o, piąta...

 

 

I przez puste ulice

Jadą dalej i dalej,

 

Panna przed siebie patrzy

I papierosa pali.

 

Widzi dom czerwony,

Nowo zbudowany,

Ludzie już mieszkają

 

W nieotynkowanym.

 

W jednym oknie gąsiory

 

Z wiśniakiem i jagodnikiem,

 

Za oknem wietrzyk igra

Różowym balonikiem.

 

 

Na żelaznym balkonie

Łbem na dół wisi zając,

Łąkę przewróconą

 

Jeszcze oglądając.

 

 

Pan w spodniach, ale boso,

Na drugi balkon wyszedł,

 

Ziewa, patrzy na niebo,

Szelki mu z tyłu wiszą.

 

 

Chaplin, z dykty wycięty,

 

Krzywo stoi przed kinem.

Przejechał na rowerze

 

Policjant z karabinem.

 

Na potłuczonej szybie

 

Sklepu z konfekcją "Lolo"

 

Widać kawałek gazety:

Litery IDEOLO...

 

Widać blachę z napisem:

 

Golenie 20 gr.

Strzyżenie 40 gr.

 

Manikir 60 gr.

 

Przeleciała taksówka,

 

Podskakując w pędzie,

 

Jedzie gruby z wędką,

 

Ryby łowić będzie.

 

 

Z piwnicy wędliniarza

 

Gorąca para wali,

 

Panna patrzy przed siebie

I papierosa pali.

 

VIII

Nocą - tylko w kasach kolejowych

 

Beznamiętnie

 

Ciurkające,

 

Zaspane,

A w szulerniach gejzerem gorączkowym,

 

A w burdelach - nieodżałowane,

 

Na dancingach - syczące szampanem,

 

Wytrysnęły z brzaskiem dnia - kipiące,

 

Zapienione, robaczywe pieniądze.

 

Z portmonetek, szuflad, kieszeni

Do kieszeni, szuflad, portmonetek,

Za chleb, za tramwaj, za gazetę,

 

Za lekarstwo, za szpinak, za siennik,

Do kas i z kas,

Za wóz i przewóz,

Do miasteczka z miasteczka,

Do województw z województw,

Za mleko, za gaz,

Za zwierzęta, za las,

 

Do banków, straganów, sklepików i kas

I z kas, i z banków, straganów, sklepików,

Do kelnerów, lekarzy, oficerów, rzeźników

 

I znów do lekarzy, rzeźników, kelnerów,

 

Od zdunów, monterów, do stolarzy, szoferów,

Za kurs, za stół za golenie, za drut,

 

Za sól, za ząb, za cegłę, za but,

 

Od ślusarza do księdza, od księdza do szklarza,

 

Od szklarza do szewca i znów do ślusarza

 

I znów

I znów

I jeszcze raz.

Za bilet, za nóż, za wodę, za gaz,

 

Za armatę, musztardę, podkowę, protekcję,

 

Za ślub, za grób, za schab, za lekcję,

 

Za klej, za klamkę, za klops, za kliszę,

 

Za papier, na którym te wiersze piszę,

 

Za pióro, atrament, za czcionki, za druk,

Za bombę, za śledzia, za radio, za bruk,

 

I poecie - za dar, za nazwisko, za czas,

I wszystkim za wszystko, z kieszeni do kas

I z kas do kieszeni, na wszystkie strony,

Rozdrobnione na grosze, spęczniałe w miliony,

 

Labiryntem i mrowiem, kołowrotem splątanym,

 

Chaosem kierunków i linii pijanych,

Buchające i schnące, znikające, rosnące

 

Zakrążyły diabelsko robaczywe pieniądze.

 

 

Adiutanci poczynań i działań, i dziejów,

 

Atakują Verdun, atakują Pociejów,

 

Płyną na Celebes transatlantykiem

 

I płyną rynsztokiem ulicy Dzikiej.

 

Bułka - grosz,

 

Wojna - miliard:

Cyk !

Buch!

Zgierz:

Asyria.

"Silni jednością,

 

Silni wolą

 

Czuj Duch":

IDE

OLO.

Wije się złoty Lewiatan zły,

 

W srebrne szczury, wijąc się, zmienia,

 

Drobnieje w bilon pcheł i wszy,

 

I znowu w szczury zrastają się pchły,

 

Grosze i wszy srebrzeją w kieszeniach

 

I znów wypełzają szczurami szaremi,

Za nami, przed nami, biegają po ziemi,

 

I jak papier wyschnięty, szeleszczą, szurają

 

I znów się w złotego potwora zlewają,

 

Co płodzi się, ciekąc przez sioła i miasta,

 

Rozłazi się w pędzie, rozpada i zrasta,

 

I krąży, miliardząc, od biesa do czorta,

 

Od czorta do diabła, rozpłodem łapczywym,

 

I ciągnie, i wre trędowata eskorta,

 

Skacze i plącze się konwój parszywy.

 

IX

 

Jadą ze wsi wozy

 

Aprowizacyjne,

Jadą na wieś wozy Asenizacyjne.

 

Przy rogatce się minęły

 

Pod szlabanem,

Jak kareta ślubna z karawanem.

 

Przyjechała na targ zielenizna,

 

Przyjechał nawóz na pole,

 

I zaczęła nowy dzień ojczyzna,

Żeby pełnić posłannictwo dziejowe

 

I odegrać historyczną

 

Rolę.

 

X

 

Rozmyślając głęboko nad rolą

 

Dziennikarze szybko pisali:

ideolo - ideolo - ideolo -

A tancerzy w hucznej sali

Jeszcze ciągle diabli brali

 

 

diabli brali

diabli brali.

A już ludzie pracy wstali:

 

W rzeźniach bydło zabijali,

 

Karabiny nabijali,

Interesy ubijali,

Wrogom zęby wybijali,

 

Wrogom czaszki rozbijali

I do krzyża przybijali,

 

Na stalowy pal wbijali

I do grosza grosz zbijali

I banknoty odbijali:

Odbijali, odbijali:

Precz z niedolą! Precz z niewolą!

 

Nad poziomy! w lot i w polot!

Czas uderzyć w czynów stal!

Ideolo - ideolo -

Udał się ten piękny bal!

 

Ideolo - ideolo -

Czynem! duchem! wiarą! wolą!

 

Hej do walki! zniszczyć nędzę!

 

Kupą, kupą ku potędze!

 

Czynu! czynu! nic po słowie!

 

Ducha! ducha! więc po głowie

 

I kolbami, i salwami

Ka

Ra

Bino

Wymi !

Raz!

Dwa!

Hurra, panowie!

Ducha, panowie !

Czynu, panowie!

Raz! Dwa! Solo! Solo!

Z panną Tiutką graf Ramolo!

 

Hop! siup! W dziejowej skali,

- ali, - ali, - ali, - ali,

i zecerzy w całym państwie

 

Czcionki gigant układali:

 

IDEOLO, IDEOLO

Ideolo ideali

Lari fari lafirindia

Udibidibindia, udibindia!

Da mi! da mi! z Olą Tolo

 

Barszczyk piją, wódę golą,

 

A maszyna wali, wali:

IDEOLO, IDEOLO

Malo malo solo solo

malo solo malo brawo!

Kawa z rumem, koniak z kawą,

 

Piękny Dusio z panią Violą

 

Pod schodami się certolą

 

I wesoło na bulwarze

 

Pokrzykują gazeciarze:

 

"Wielki bal z dziejową rolą!

 

"Dzisiaj strrraszne ideolo!

"Kurr Stołeczny Fioletowy!

 

"Kurr dzisiejszy; Kurr dziejowy!

"Ideolu za dziesięć groo!...

"Bal w Operze ! Katastroooo!

"Kurr Poranny z opisami!"

Kurrdesz grzmi nad kurdeszami!

 

XI

Płynie na czcionki drukarska farba:

 

IDE

OLO

"Ile rebarbar?"

Karna

Kadra

Ducha

Czynu

"Proszę za dziesięć groszy kminu"

Miecz

Krzyż

 

Duch

Dziejów

"Proszę za dziesięć groszy kleju"

Ducha

Dziejów

Karne

Kadry

"Proszę za dziesięć groszy musztardy"

Czerep rubaszny

Paw narodów

"Proszę za dziesięć groszy lodów"

Jeden

Tylko

Jeden

Cud -

- "Ober, jeszcze butelkę na lód!"

 

I bac! bac!

I plac opustoszał,

 

I do bramy wloką truposza.

 

I bac, bac ! zza rogu, z sieni,

I w bruk, w bruk tętniącemi

 

Kopytami bac po głowie

 

Ka

Wa

Le

Ryjskiemi !

Raz!

Dwa !

Hurra, panowie!

Mało, panowie!

 

Brawo, panowie!

I bac, bac!

Słońce na ziemi!

 

Człowiek na ziemi!

 

I krew na ziemi!

I bac jazz!

I gra orkiestra

Z czterech rogów

Z czterech estrad

Z czterech rogów

IDE

OLO

A tancerzy diabli biorą!

 

 

Bo patrzcie! patrzcie, jaka sensacja!

Brawo dyrekcja! Co za atrakcja!

Gąsienicą hipopotamową,

 

Glistą, na miarę przedpotopową,

 

Na salę wpełza tłusty Jaszczur,

 

Czołg złotociekły, forsiasty praszczur:

 

Szczurząc i wsząc, i pchląc wspaniale;

 

Książę Karnawał wjeżdża na salę!

 

Tajniaki z tyłu, tajniaki na przedzie,

 

Mlaskiem, człapem, wijąc się, jedzie,

 

Pełznie smoczysko - a na nim okrakiem

 

Goła, w pończochach, w cylinderku na bakier,

 

Z paznokciami purpurowymi,

Z wymionami malowanymi,

Z szmaragdowym monoklem w oku,

Z neonową reklamą w kroku,

 

Skrzecząc szlagiera:

 

"Komu dziś dać?

Komu dziś dać?

Komu dziś dać!"

Wierzga na gęstym pieniężnym potoku

 

Promieniejąca K.... Mać!

I nagle - kotłującym ściskiem

 

Rzuciła się sala z piskiem, wizgiem!

 

Pianą zieloną pryska z pyska,

 

Kopie, szarpie, krzesłami ciska,

 

Tratuje, gryzie wściekłymi kłami,

 

Nożami błyska, tłucze pałkami,

 

Na zakrwawionym śliskim parkiecie

 

Tarza się, tapla się, dusi i gniecie,

 

Mordem i smrodem pozycje zdobywa

I z cielska potwora łapami wyrywa

 

Złotą juchą ociekające

 

Wrące szczurami i wszami pieniądze

 

I żre, i chłepce wydarte kawały;

 

Aż ryczy ze śmiechu

 

Odwłok Wspaniały,

 

Kipiący bezmiarem metalu,

 

I dalej się wije i tłuszczem obrasta

 

I nonszalancko ogonem chlasta

Największa atrakcja Balu!

 

I przyśpiewuje "Komu dziś dać?

Komu dziś dać?

Komu dziś dać?''

Promieniejąca K.... - Mać

 

K.... - Mieć

K.... - Brać !

"Jak bal, to bal! Maestro, wal!

Grubasku, teraz solo!

O, IDEOL! O, IDEAL!

Takie małe, małe, słodkie IDEOLO!"

 

I gdy w strop szampitrem strzelił

 

Metaliczny tusz kąpieli,

 

Ani się nie obejrzeli,

 

Ani zdążył z żyrandziaka

 

Mrugnąć tajniak na tajniaka -

Jak błyskawicowym zdjęciem,

 

Foto-ciosem, blasku cięciem

 

Wszystkich wszyscy diabli wzięli

 

diabli wzięli

 

diabli wzięli

 

Aż ze śmiechu małpy spadły

 

Z zodiakalnej karuzeli.

 

1936

Zobacz też

 

Źródło: Julian Tuwim