JustPaste.it

Po co mi dusza?

Doktryna chrześcijańska zakłada, że człowiek składa się z dwóch pierwiastków: materialnego ciała i niematerialnej, nieśmiertelnej duszy, danej od Boga. W świecie dogmatu i doktryniarstwa kwestionować, czy choćby analizować tego nie można, a nawet chyba nie wolno, bo to grzech. Ale nam sceptykom wolno a nawet trzeba.

Przy pierwszej próbie zastanowienia się nad sprawą rodzi się pytanie czym jest owa nieśmiertelna dusza, czy i w jaki sposób jesteśmy ją w stanie odczuć. Jaki w ogóle istnieje nasz z nią związek. Załóżmy więc, że dusza to nasza osobowość, to nasze "JA". Nie ulega wątpliwości, że moja osobowość jest w 100 procentach związana z moją fizyczną egzystencją. Jeśli dusza to właśnie moja osobowość, to pobyt w niebie musi być w takim razie horrorem, ponieważ moja kontynuacja jako niematerialny byt, uniemożliwi mi realizowanie wszystkich moich ludzkich marzeń i pragnień. Takich jak na przykład dobry wystawny obiad, kufel zimnego Żywca, sex i całą ogromną gamę przyjemnych doczesnych doznań. Jeśli natomiast, bożek obedrze mnie po śmierci z elementów związanych z moją doczesnością, niewiele albo nic po mnie pozostanie. Coś bez moich doczesnych odczuć, marzeń, obaw, chuci i pragnień nie będzie już oczywiście mną. Jeśli to nie będę "JA" to co mnie to może obchodzić, że "Coś" sprawiające wrażenie silnego wpływu gazu rozweselającego na poziomie ciężkiego zatrucia, śpiewające głupawe piosenki i wyposażone w skrzydełka, ma wytatuowany na czole i plecach napis: "Roman Zaroff - skazany na wieczność". Tyle, zakładając, że dusza ma jakiś związek z moją osobowością.

Nasza świadomość, poczucie własnego "JA" są skutkiem procesów czysto materialnych, choć wielce skomplikowanych i nie do końca jeszcze poznanych przez naukę. Nie wchodząc w szczegóły, procesy myślowe są reakcjami chemiczno-elektrycznymi. To znaczy informacje są przesyłane za udziałem sygnałów elektrycznych oraz przy pomocy chemicznych molekuł pomiędzy synapsami. Zarówno skomplikowane molekuły jak i prąd są zjawiskami fizycznymi, a nie nadprzyrodzonymi. Dotyczy to wszystkich procesów zachodzących w naszym organizmie, łącznie z mózgiem. Poszczególne stany psychiczne można dziś wywołać stosując współczesną farmakologię. Metody takie stosowane są w leczeniu przeróżnych zaburzeń umysłowych. Istnieje też możliwość farmakologicznego wywołania innych stanów psychicznych, jak agresja, depresja i instynkt samobójczy lub też uczucie emocjonalnej euforii, na przykład stanu zakochania. Wynika z tego, że niematerialna dusza nie może mieć nic wspólnego z naszą egzystencją, ani z naszą świadomością i własnym "JA". Nawet gdyby istniała, na co nie przedstawiono nigdy naukowych dowodów, jest ona totalnie nieistotna z prostego powodu, że nie istnieje między nią a nami jakikolwiek związek. Większy jest chyba związek owsików z człowiekiem, bo ich obecność manifestuje się przynajmniej przez swędzenie odbytu.

Jeśli więc nie ma nie tylko bezpośredniej ale żadnej korelacji między moją fizyczną egzystencją (wliczając w to moją osobowość jako zjawisko fizyczne) to w jaki sposób niematerialna dusza może być karana za moje dokonania jako jednostki fizycznej. Jest to nie tylko absurdalne, ale również niesprawiedliwe. Niesprawiedliwy jak zresztą cały koncept wiecznej kary za przewinienia na Ziemi (także nagrody po kupieniu stosownych odpustów lub praniu sumienia na spowiedzi). Nawet najgorsza zbrodnia, lub życie będące serią zbrodni, z logicznego punktu widzenia, nie zasługuje na wieczne potępienie. Możemy przyjąć, że ktoś taki niewątpliwie zasługuje na karę, ale w proporcji do przewinień. Jeśli podzielimy największą wyobrażalną (ale skończoną w sensie matematycznym) liczbę zbrodni przez nieskończoność, to dąży ona do zera, a w teoretycznym punkcie nieskończoności osiąga wartość zerową. W efekcie, z matematycznego punktu widzenia skończona liczba nawet najstraszniejszych zbrodni, w stosunku do nieskończenie długotrwałej kary jest rzeczą niesprawiedliwą. Wynika więc z tego, że bożek jest niesprawiedliwy albo zapomniał matematyki, bo stworzył ją dawno.

W tym kontekście, biorąc pod uwagę nielogiczność, absurdalność i naiwność konceptu duszy z ulgą stwierdzam, że to bardzo dobrze, że jej nie posiadamy.

Roman Zaroff,
Brisbane, wrzesień 1998,
"Horyzont" nr 3(5)/1998

 

źródło: ateista.pl 

 

Autor: Roman Zaroff