JustPaste.it

KATYŃ ballada o honorze i godności Polaków

Czy można rozstrzelać myśli i marzenia , które podziela cały naród , o godnym życiu w wolności wierze ojców i Miłości

Czy można rozstrzelać myśli i marzenia , które podziela cały naród , o godnym życiu w wolności wierze ojców i Miłości

 

 

Odwieczny Wiatr na placu wiał 

z Ewangelii wyszeleścił

ważne słowa które znał

kiedy z nimi do nas gnał

gdy Karol chciał

Rozwiał dawno dym z koklawe

wiał na gości miał obawę

czy ta trumna jak koszula

która skromnie go otula

nie zawstydza świata kwiat

co tu wpadł

chyba na to gwizdał Wiatr

Gdy Karol żył

przy oknie stał

gdy w głos się śmiał

to czulej wiał

brawo bili mu rodacy

zapędzając wiatr do pracy

tysiącami flag,

a w oknie Papież 

często żartował

że swym Rodakom

na Wiatr rzuca słowa

które mało kto zachowa

tak jakby nas znał

gdy tak mówił a Wiatr wiał

słowa z duszy i ust brał

nic nie zgubił

bo go lubił 

więc rozważniej wiał 

i jak jego Karol chciał

do Ojczyzny miłej gnał..

zrywał czapki mroził uszy

wrzucał ludziom wprost do duszy

Watykański Wiatr  

gdy Karol  korzystał z nieba

zawsze wiał mu tak jak trzeba 

z pilotów się śmiał

Bo Wiatrem chciał być                                                                                               

Duch 

I Karolowi wiał

Bo tak chciał

wiecznie  wiał

tak jak kiedyś w latach

moralnego chaosu 

gdy zabłądził Wiatr

może  Boskim zrządzeniem losu 

w brzozowy smutny las

ograbiony z ptaków głosu

który zastąpił broni szczęk

rozkazy krzyki ich pogłosy

W każdym wzbudziło by to  lęk

bo las tu łkał kroplami rosy 

Odgłos silników.. 

Ciszej wiał 

Coś niedobrego się tu działo 

podleciał cicho do stosu ciał  

CZEKA swajo zdies diełało  

Szybko za strzałem padał strzał

Echo fałszywym hukiem brzmiało...

Strzały te Karol w sercu słyszał

Wielu Polaków zapamiętało

umrzeć musiała leśna cisza

inteligencja kwiat kultury

Ot  harda bywa Polska dusza

Podły ten rozkaz przyszedł z góry

Pomnił Stalin atak na Polszę

Sromotę swych pobratymców

Krasnej Armiji porażkę

Niedolę rosyjskich jeńców...

 

Z Politbiura z ukazu jego

Polaków  w obozach kusili

Emisariusze do złego

By Wiarę,  Polskę, zdradzili

Ojczyznę i kolegów...

 

Czy winni temu byli Rosjanie

Słowianie bracia w wierze

Skazanej na prześladowanie

Obłudnie i nieszczerze

Ruska ziemia chłonęła krew

Swych czystek i pogromów

Wystarczy że Stalin unióśł brew

Głód dręczył miliony wrogów...

Mołodcy pijani spirem strachu 

Grożby tetetki politruka

Do zapomnienia trafili piachu

Ginąc za tego co ich oszukał... 

Czekista każdy wie do dziś 

Że mądry Polak grożny zbyt 

Putin to dobrze zna 

Więc nie dał zgody

By Wiatr w Rasiji wiał 

A Karol swoją miłość siał

Bo czy by trwał

Do dziś 

A dobry Polak to martwy..

Tam leżą najlepsi z nas

Czy żywy Polak jest mniej warty

W ironii ton Wiatr wpadł

Lecz nie mógł zwiać

Jak i tu wiać

Patrzył jak dusze

Uchodziły z ciał

i cicho wiał....

Dusze tysięcy tułaczy

W galowych nowych mundurach

Dziarsko bez łez i rozpaczy

W eleganckich garniturach

W rytmie okrutnego werbla

Na pistoletów wystrzały

Co bezlitośnie  bębnił 

dla śmierci 

bez bitewnej chwały

Tobruku Monte Casino

Bo walczyć Polak potrafił

Tu żołnierzy poniżono

na zły czas każdy z nich trafił....

W pejzażu brzozowych liści

Dusze .. Miło zaskoczone

Bez złości i nienawiści

Zawstydzone i zdumione

Oglądały swoje ciała 

Kaleczone poniżone

Wśród drzew gdzie zbrodnia się działa

W dołach na stos porzucone...

Jak długo to wszystko trwało...

Pamięta niewinne Echo

Cisza kojąca jak rano

Je także..

Zimno nieludzko..

Nadaremnie zabijano..

Niezgodę kłuto bagnetami

Rozpaczą Godność deptano

Musieli klękać grupkami

Modlili się jak co rano

Po raz pierwszy nad dołami..

Utul Ich Ruska Ziemio 

Poraniona wykopami

Wszystkich bito popychano

Uderzano kolbami..

Ręce do tyłu wiązano.. 

Więc nie mogli się przeżegnać

 

Pomagał z Bogiem odejść Wiatr

Co za nich wiał 

Od Ojca do Syna ...

A Syn tu był

Patrzył jak wiał

Duch Wiatr..

Na amen zwykle

Padał strzał

 

Przed amen

 

Nim Ciszę z Echem rozdarł  strzał

Adrenaliną czas zamierał

Każdy się boi bólu ran

Jezus był i ból uśmierzał

 

Kolejno szli gdzie czekał Pan 

Klęczał tam równo dusz szpaler

I z Jego rąk komunię brał...

 

Odgłos strzałów tłumił Wiatr

Wtedy Echo Ciszę i mózg

Zabijał rewolwer kata

Lecz oni już nie czuli ran

Klękali w pobliżu ...

Polak  obok Polaka

Wciąż przychodzili do Niego

I Wiatr uroczyściej im wiał

Nie bał się już tego złego

Co te roboty pracowite

Zmuszał wolą do tego

By zabijały Polaków

Co nie zrobili nic złego

No cóż Polakami byli ?

Nieczułych katów Czekistów 

zatrutych ideą

kamunizma

tez otępiał  spir

Lał go politruk

Co tam był

Też pił

Jakby krew pił

Jak upiór żył

 

Kolejno jak od pierwszego

Do ostatniego naboju

Ślepo posłuszne pociski

Nie dawały im spokoju

Do wolnych myśli strzelano 

Z bliska z tyłu... 

a nie z przodu

Zawsze w głowę 

wcześnie rano

w Umysł Polskiego Narodu

Zakopywano  tchórzliwie

Polskę i Mądrość i Dumę

Tęsknotę rodzin za nimi 

i Stalina bezwstydną hańbę ..

 

W cierpliwej Ruskiej Ziemi

potem...

Zmęczeni diełom ..

Gdy oprawcy trzeżwieli..

robili przerwy...

 

Po swej ostatniej komuni

O jakiej śni , marzy wierny 

Szli uroczyści pogodni

Ustawić się jak wojsko

w równe dusz kolumny

Z ikrą fantazją fasonem

bo Bóg patrzy każdy dumny

I każdy tęskni za domem

rodzinnym bliskimi

Bóg to rozumie i pada

komenda !  Rozejść się wiara !

Pożegnać bliskich wypada

Z Wiatrem to łatwa sprawa 

Oficerowie celnicy

Duchowni,Nauczyciele

Policjanci urzędnicy

Generał z profesorem

Odwiedzają ukochanych

Niektórzy swe żony w snach

Rozbudzonych i uśpionych

Rodziny smutek czują

Dusz nie da się zobaczyć

Nadzieja by im umarła

Byłby powód do rozpaczy

Żałoba zdławiła gardła

Zginęli Polski synkowie...

 

Rosjanie udają głupich

Czy nikt się o tym nie dowie

Czy kłamstwa ich ktoś  kupi....

O zaginionych Polakach

co każdy z nich podejrzany

O Patriotyzm  Odwagę

Bez sądu na śmierć skazany

Przez Rosji i Niemiec zdradę...

 

Wracają od rodzin Polacy

Cóż krótkie życie mieli

Za mało walki i pracy

Bóg nowe życie  przydzieli

Komenda na zbiórkę pada

W dwuuszeregu zbiórkaa !

Niezła z nas niebieska armia

Hej Wiara Naaprzód marsz

Czwórkami...

Jak koledzy.

W wierszu o Westerplatte 

Równamy krok

Lewa ...lewa

Od czooła śpiew ...

Wojenko wojenko

Cóżeś ty za pani ...

I złapał oddech wieczny

Wiatr Przestał już łkać

I zaczął wiać

Choć mógłby wyć

Jak wicher wiać

Zniszczyć i winnych

Niewinny las...

Lecz On tam był

I balsam lał

Jak chciał

Na stosy ciał ...

Zaczął znów wiać

Powietrze pchać

 

Bóg zajęty był w ten czas

Syn zaś Jego kochał Was

A Wiatr dobrze rolę grał

Jakby ją znał

 

Bo Bóg wiedział że Polacy

Przyjdą kolumną do nieba

Sami go wyręczą w pracy

Wszak Boga wszędzie potrzeba

 

Coraz mocniej mocniej wiał

Nawet bardziej niż trzeba

Hej hej Ułani.. Malowane dzieci..

Niejedna panienka za wami poleci

 

Jak ta skoczna dziarska piosenka

Dodawała w marszu siły

Wiatr niósł ich jak na rękach

Obłoki oczy pieściły... 

 

Babcia umierała, jeszcze się pytała,

Czy na tamtym świecie, Ułani będziecie ?

Hej, hej, Ułani, jeszcze się pytała,

Czy na tamtym świecie, Ułani będziecie ?

 

Maszerowała wiara z fasonem

Piękne słowa dzięki poecie.....

 

Znikała armia za nieboskłonem...

 

wiersz powstał przed filmem .

Film obejrzałem i dedykuję balladę  A.Wajdzie