JustPaste.it

Co tak naprawdę jest w środku Ziemi cz2 Kiedy powstało życie

 

 

 

 

Następnym krokiem będzie sprawdzenie mojego założenia o różnej prędkości kątowej warstw wewnętrznych Ziemi, czy nie uda się wyjaśnić jeszcze jakiegoś zjawiska np. czasu obrotu Ziemi.Myślę, że każdy zdaje sobie sprawę z tego, że Ziemia obraca się wokół własnej osi w ciągu ok. 24 godzin, ale warto przypomnieć że czas tego obrotu powoli wydłuża się, wprawdzie o ułamki sekund rocznie, ale w zamian za to dzieje się to stale.Z czego może to wynikać?

Istnieje hipoteza, że to Księżyc oddalając się od Ziemi powoduje zwolnienie ruchu obrotowego Ziemi, ale bajkami nie zajmuję się, mnie interesują tylko fakty.Skoro już zrobiłem założenie, że wewnętrzne warstwy Ziemi mają coraz to mniejszą prędkość kątową w miarę schodzenia w głąb Ziemi, a powierzchnia Ziemi ma największą prędkość kątową(więc i obrotową), to warto sprawdzić co stanie się z prędkością obrotową skorupy Ziemi, jeśli przyłączy się do niej na stałe część warstwy tuż pod powierzchnią skorupy(ale ta warstwa ma już mniejszą prędkość i kątową i liniową). Przypomnijmy sobie z fizyki, co stanie się z ciałem lecącym swobodnie o jakiejś masie i prędkości(czyli pędzie), jeżeli do tego ciała przykleimy inne ciało też o jakiejś masie ale prędkości mniejszej.Otóż po sklejeniu razem obydwa ciała lecą sobie dalej razem jako jedno, ale już z prędkością zawsze mniejszą od prędkości pierwszego ciała(czyli najwyższej w tym układzie).Dokładnie jest to wynik zasady zachowania pędu.Aby obliczyć prędkość końcową takiego układu, najpierw trzeba pomnożyć masę razy prędkość(to pęd) każdego z tych ciał oddzielnie, potem obydwa wyniki dodać do siebie a na końcu podzielić wynik(to pęd sumaryczny) przez sumkę obydwu mas.Wyjdzie prędkość.Dokładnie w ten sposób można sobie policzyć, że jeżeli do masy skorupy ziemskiej dołączy się jakakolwiek masa(ale o dużo mniejszej prędkości kątowej i liniowej) to automatycznie powierzchnia Ziemi będzie zwalniać.W ten właśnie sposób czas obrotu Ziemi wydłuża się. Niestety, nie podałem jeszcze przyczyny tego przylepiania się warstw wewnętrznych do skorupy Ziemi, a bez tego całe rozwiązanie byłoby tylko kolejną hipotezką.W przypadku roztopionych skał może być tylko jedna przyczyna przylepiania się-zwiększanie lepkości spowodowane zmniejszaniem temperatury tych skał.Każde ciało roztopione zwiększa lepkość przy zmniejszaniu temperatury i skały robią dokładnie to samo.A czemu temperatura spada?Po prostu Ziemia powoli, bardzo powoli ochładza się.Dawno temu jeden naukowiec(lord kelvin) obliczył, próbując zresztą w ten sposób zmierzyć wiek Ziemi, że ciało o masie i objętości Ziemi rozgrzane do czerwoności po ok. stu mln lat powinno wystygnąć całkowicie(przy założeniu, że Ziemia nie jest podgrzewana w żaden sposób).W tym momencie mógłbym skończyć, ale to nie wszystko.Trzeba trochę zastanowić się nad żródłami ciepła wnętrza Ziemi.Przyjmuje się dzisiaj, że jest to kilka czynników, w tym promieniotwórczość naturalnych pierwiastków.Skupię się na tym, bo inne przyczyny są po prostu zbyt wymyślne i tak naprawdę zbędne.Zródłem tych pierwiastków musi być obłok, z którego powstała Ziemia, inne planety i Słońce, czyli w każdej planecie na kilogram masy musi przypadać w przybliżeniu taka sama ilość tych pierwiastków.Sprawdżmy; skoro w tym momencie Ziemia ma ok. 300 Kelwinów na powierzchni, to każde ciało o identycznym stosunku masy do powierzchni(M/P) musi mieć dokładnie tę samą temperaturę. Jeżeli kilogram masy daje np. dżul energii(w sekundę) na jednostkę powierzchni, to np. 5 kilogramów musi mieć powierzchnię 5 razy większą, aby mieć taką samą temperaturę, jeżeli miałoby te 5 kg powierzchnię np. tylko 2 razy większą to temperatura tych kilogramów będzie 5/2 razy większa.Sprawdzamy-Wenus ma prawie tę samą masę i powierzchnię co Ziemia, więc temperatura kilka metrów pod powierzchnią(znika wpływ atmosferycznego ciepła) Wenus będzie identyczna jak Ziemi, jądro i całą resztę też musi mieć płynne.Mars-masa 10krotnie mniejsza niż Ziemia, powierzchnia 4 razy mniejsza czyli temperatura ok. 120Kelwinów. Następnie Jowisz-masa ponad 300 razy większa, ale powierzchnia tylko ok.100 razy większa, więc temperatura powierzchni to ok. 900 Kelwinów.Saturn wyłamuje mi się z tej zależności co wskazuje na inną budowę lub żródła ciepła.Wartości podaję w bardzo dużym przybliżeniu i nie trzeba się nimi sugerować, chodzi tylko o przedstawienie ogólnej zasady promieniowania cieplnego planet i ogólne obliczenia. Jako żródło energii przyjmuje się różne pierwiastki, w tym uran i tor ale ja jednak myślę, że będą to wyłącznie te pierwiastki, bo inne mają dużo krótszy okres półtrwania i bardzo szybko wykończyłyby się jako żródło ciepła.Izotopy uranu i toru mają czas życia liczony w miliardach lat.Okres półtrwania oznacza po prostu, że np.jeśli uran ma okres półtrwania 4,5mld lat, to po tym czasie z kilograma uranu zostanie połowa kg, po kolejnych 4,5mld lat zostaje z tej połowy połowa czyli łącznie jedna czwarta kg itd.Oczywiście dzisiejsza nauka przyjmuje założenie że uczestniczą w produkcji ciepła także inne pierwiastki, bo uranu i toru jednak jest za mało-ale to mało oznacza wyłącznie to, że nie bierze się pod uwagę ilości uranu i toru zawartych wewnątrz Ziemi. Zbadano w końcu tylko zawartość pierwiastków w skorupie .Te ilości są nieznane i przyjmuje się że po prostu nie istnieją, niewiem, może zbyt trudno skojarzyć sobie to, że sole uranu, toru, ołowiu i paru innych pierwiastków mają dużo większą gęstość niż sole metali wchodzących w skład skorupy ziemskiej i muszą iść na dno(w tym wypadku w głąb Ziemi) po skrystalizowaniu w okolicach powierzchni Ziemi. W każdym razie przyjmując sobie jako żródło ciepła rozpad pierwiastków promieniotwórczych w głębi Ziemi trzeba zrozumieć to że z każdym kolejnym rokiem istnienia każdego pierwiastka promieniotwórczego jest mniej i oddaje do otoczenia mniej ciepła, co oznacza ochłodzenie o ułamek stopnia rocznie całego wnętrza Ziemi i w konsekwencji zwiększanie lepkości stopionych skał.Gdybym przyjął, że jest to pierwiastek o czasie rozpadu np. miliona lat, wtedy oznaczałoby to że ilość pierwiastka milion lat temu była dwa razy większa, wydzielałoby się dwa razy więcej energii i powierzchnia Ziemi już milion lat temu miałaby temperaturę dwa razy większą niż dziś czyli 600 Kelwinów(a w temperaturze 600K czyli ok.300 stopni Celsjusza żadno życie by nie istniało).Właśnie dlatego zakładam, że żródłem ciepła są najbardziej długowieczne izotopy uranu(częściowo toru), co pozwala przyjąć mi to że temperatura Ziemi ok. 5mld lat temu wynosiła na powierzchni ok. 600 Kelwinów.W ten sposób rozwijając to mogę sobie obliczyć, że ok. miliard lat temu temperatura powierzchni wynosiłaby ok. 400 Kelwinów czyli 100 stopni Celsjusza a ok. 400 mln lat temu temperatura spadła do 40 stopni Celsjusza. Konsekwencje to; miliard lat temu temperatura 100 stopni oznacza całkowity brak oceanów na Ziemi, bo woda nie może się skroplić, więc cała woda jest w atmosferze jako para.Stąd wiek powstania oceanów musi zawierać się w przedziale mniejszym niż miliard lat wstecz-a nasi geolodzy zauważyli dawno temu że oceany mają wg ich badań co najwyżej 200 mln lat w porównaniu do ok. 5 mld lat płyt kontynentalnych i wymyślali różne cudactwa, aby to jakoś wytłumaczyć.Następną konsekwencją przyjęcia uranu jako żródła ciepła jest to, że oceany i powierzchnia dopiero ok. 400 mln lat temu osiągnęły temperaturę ok. 40 stopni Celsjusza-czyli dopiero wtedy życie dowolne mogło pojawić się i rozwijać w wodzie bez obawy ugotowania na twardo.Myślę że już każdy skojarzył sobie nagłą i niewytłumaczalną dotychczas tzw.ewolucję życia w kambrze te kilkaset mln lat temu i bezowocne, bardzo frustrujące ewolucjonistów poszukiwania śladów życia we wcześniejszych czasach, co tam sobie tłumaczyli np. brakiem twardych szkieletów i innymi wymysłami.

Panie i Panowie ewolucjoniści, życia wtedy nie było, bo wszystko się gotowało.Jest jeszcze mały problem dla geologów i ewolucjonistów.Powierzchnia Ziemi musiała, powtarzam, musiała erodować błyskawicznie z powodu wysokiej temperatury i wilgotności w przeszłości-radzę zwrócić się do chemików z pytaniem, czy podwyższenie temperatury o kilkadziesiąt stopni zwiększy szybkość erozji.I dla ewolucjonistów- mamy bardzo mało pierwiastków promieniotwórczych szybko rozpadających się, ale idąc w przeszłość ilość tych pierwiastków musi gwałtownie rosnąć, więc wzrośnie też natężenie promieniowania na powierzchni.W takim razie dowolne życie, jakie pojawiło się na Ziemi było poddane działaniu silnego promieniowania mutagennego.Kojarzycie zmiany genetyczne?W takich warunkach tylko np.komórki, które potrafiły błyskawicznie naprawiać wszelkie zmiany genetyczne mogły przetrwać(a tak sobie kojarzę, że nasze komórki naprawdę świetnie naprawiają wszelkie zmiany).Z drugiej strony jednak taka komórka tak odporna na zmiany genetyczne nie będzie mutować, więc nie będzie ewolucji przez mutacje.I tak żle i tak niedobrze.Pozostaje jedno wyjście, powstanie naraz olbrzymiej liczby bardzo podobnych, ale odrobinkę różnych komórek podstawowych(odpornych na zmiany), ale mogących dowolnie się łączyć.Ale to już nie moja działka więc kończę temacik.