JustPaste.it

Prolog.

Chciałabym opowiedzieć Wam pewną historię i mam wielką nadzieję, że spodoba się ona.

Chciałabym opowiedzieć Wam pewną historię i mam wielką nadzieję, że spodoba się ona.

 

Prolog

 

- Bądź grzeczną dziewczynką, Martynko- kobieta pochyliła się nad dzieckiem i położyła dłoń o długich, smukłych palcach na jej szczupłym ramieniu- ciocia Ala się tobą zajmie, kiedy mnie tu nie będzie. To tylko trzy dni, nawet nie zauważysz, jak wrócę.

- Zosiu, idź już, samolot nie będzie na ciebie czekać, taksówkarz również- odezwała się do tej pory milcząca w ciemnym kącie sieni Alicja.

- Na pewno nie zrobi ci to problemu?- Zofia wyprostowała się i spojrzała siostrze w oczy.

- Nie no, co ty. Jedź, odpocznij, nami się nie przejmuj.

Kobieta uśmiechnęła się ostatni raz do córki, wzięła biało-czerwoną, sportową torbę i wyszła z domu.

- To co, zrobimy sobie coś do jedzenia?- Ala zwróciła się do siostrzenicy, kiedy zamknęły się już drzwi.

Marta pokiwała tylko głową i podreptała za ciotką do kuchni. Tam usiadła na wysokim, wyściełanym niebieskim materiałem krześle i bez słowa przyglądała się każdemu ruchowi Alicji. Wbijając wzrok w jej szerokie plecy, zastanawiała się, co kobieta tak ostrożnie obiera, kroi i wrzuca na rozgrzaną patelnie.

- To jeszcze chwilkę potrwa- odezwała się nagle Alicja, jakby domyślając się myśli Martyny- może pójdź się pobaw do ogrodu.

Dziewczynka zeskoczyła na ziemię i powoli ruszyła w stronę dużych, oszklonych drzwi. Pokonawszy kilka kroków zatrzymała się jednak.

- Gdzie jest mój miś?- Zapytała po chwili namysłu.

- Miś? Który?

- Mam tylko jednego. Duży, z czerwoną kokardą.

- Niestety, kochanie, nie potrafię ci nic na ten temat powiedzieć. Może jak zjemy obiad, pójdziemy do miasta i kupię ci jakiegoś nowego. Na razie pobaw się kucykiem, leżał na kanapie w salonie.

- Nie chcę kucyka- mruknęła Martyna- ani drugiego misia.

Mimo to odwróciła się i poszła do salonu. Wzięła z kanapy różowego kucyka, którego dostała na ostatnie urodziny, poczym mijając kuchnie wyszła na dwór. Alicja nawet na nią nie spojrzała.

Dziewczynka zmrużyła swoje duże, błękitne oczy, żeby przyzwyczaić wzrok do jasnego światła, którym poranne, lipcowe słońce oświetlało ogród. Stanęła na soczyście zielonej, mokrej jeszcze od rosy trawie, zastanawiając się, co robić. Nie chciała bawić się bez ulubionego misia, który towarzyszył jej zawsze i wszędzie odkąd się urodziła, a różowy konik zdecydowanie nie był wymarzonym toważyszem zabaw ośmiolatki. W końcu, nie mogąc wymyśleć żadnej gry, która mogłaby umilić jej czas spędzony z wymuszonym przyjacielem, zdecydowała się pójść na huśtawkę. Ciągnąc po ziemi trzymanego za kudłaty, fioletowy ogon kucyka przemierzyła trawnik i usiadła na rozgrzanej, drewnianej kładce. Wolnymi ruchami zaczęła odpychać się nogami od ziemi. Małe stopy zanurzały się w czarnym piasku, żeby po chwili gwałtownym ruchem zostać wyciągnięte, obsypując ziemią wszystko dookoła, łącznie z niebieską sukienką dziewczynki. Nagle pluszowe zwierzątko wypadło jej z rąk. Różowy pyszczek zabrudził się piaskiem, obsypanym z kolan Martyny, kiedy ta gwałtownie zahamowała, zapierając się stopami. Drżącą dłonią odgarnęła kosmyk białych włosów z twarzy. Po drugiej stronie niskiego murku, otaczającego ogród, stał średniego wzrostu chłopak. Ubrany w dżinsy i granatową koszule w kratę nie wyróżniał się niczym spośród wielu innych, których dziewczynka mijała na ulicach czy w sklepach, nigdy nie zwracając na nich uwagi. On stał, z rękami w kieszeniach i patrzył na nią już od dłuższej chwili.

Kiedy kwadrans później Alicja wyszła na dwór, żeby zawołać siostrzenicę na obiad, znalazła na trawniku tylko oblepionego grudkami mokrej ziemi kucyka, dużymi, szeroko otwartymi plastikowymi oczami spoglądającego w stronę murku.