JustPaste.it

Racjonalna o autorytetach rozprawa

Autorytety w społeczeństwie

           Człowiek jako istota społeczna wychowywana w danym środowisku od narodzin do śmierci korzysta ze wskazówek, które dają mu inni. Na początku są to rodzice oraz pozostali członkowie rodziny. Pokazują oni jak należy się zachowywać, odgrywają wielką rolę w kształtowaniu charakteru i światopoglądu każdej jednostki. Proces dorastania polega na nieustannym naśladowaniu osób znajdujących się wokoło. Ci inni stają się motorem dalszego sukcesu, to od nich w dużej mierze zależy przyszłość oraz droga, jaką obierze młody człowiek.

           Czym w takim razie są autorytety? Nazywamy nimi rodziców, naukowców, lekarzy, księży, instytucje, ludzi mediów lub ogólnie ludzi sukcesu, którym udało się osiągnąć coś, co zmusza nas byśmy ich podziwiali. Są to ludzie znani, mądrzy lub bogaci, często pokazywani w mediach i wypowiadający się w sprawach im znanym lub dotyczących ogółu. Ktoś może być dla nas autorytetem (ekspertem), gdy przyjmujemy podawane przez niego informacje dotyczące dziedziny, którą ten się zajmuje. Analogicznie możemy wyróżnić autorytet przełożonego, postrzeganego przez nas jako osobę od nas mądrzejszą i lepiej doświadczoną w kwestii naszej pracy. Często autorytet bywa bliskoznaczny idolowi. W filozofii poznanie poprzez autorytet jest poznaniem bardzo ułomnym, jednak bez niego niemożliwe jest harmonijne życie społeczne.1

           Uogólniając, w powszechnym rozumowaniu możemy wyróżnić dwie główne definicje autorytetu. Autorytetu niekwestionowanego będącego wyrocznią w sprawach moralnych, światopoglądowych itp. Występowanie tego rodzaju autorytetu jest powszechne w społecznościach jednolitych, jak np. wśród wyznawców jakiejś religii czy doktryny. Niestety, często bywa on uniwersalizowany i narzucany przez większość mniejszości, głównie za pomocą mediów. Przykładem takiego zachowania może być Jan Paweł II, wielka postać Kościoła rzymskokatolickiego, jednak nie ujmując jej zasług, nadto idealizowana przez swoich zwolenników, dolepiono jej łatkę nieomylnego, co wywodzi się w dużej mierze z dogmatu o nieomylności papieża. Należy tutaj zaznaczyć, iż nie istnieje coś takiego jak autorytet niekwestionowany i ponad podziały, albowiem z definicji, autorytetem może być dla nas tylko ktoś, z czyimi poglądami się zgadzamy. Trudno tutaj mówić o Janie Pawle II jako o autorytecie dla ateistów, deistów, agnostyków czy buddystów oraz wyznawców892c61e94139db6ec696b419db58b137.jpg wielu innych religii. Medialny przesyt, jaki jest głównym czynnikiem kształtującym autorytet niekwestionowany bywa irytujący dla ludzi neutralnych i przeciwnych faworyzowanej doktrynie czy też idei. Przekłada się również negatywnie na relacje zwolenników i przeciwników autorytetu, gdyż ci pierwsi poddają się medialnemu wizerunkowi zamykając tym samym drogę wszelkim argumentom przeciw. Powoduje to również zagłuszanie opozycji, w efekcie czego wielu przeciętnych zwolenników autorytetu nie zdaje sobie nawet sprawy z jej istnienia. Natomiast nastroje przeciwników pogarszają się, dominują zamiennie uczucia strachu i beznadziei.

           Budując drugą definicję autorytetu możemy posłużyć się metodologią naukową oraz analizą podstawowych mechanizmów psychologicznych człowieka. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, autorytety są niezbędne do sprawnego działania społeczeństwa i są głównym źródłem poznania, lecz niestety zawodnym w myśl zasady errare humanum est. Rozumując dalej zgodnie z metodologią naukową musimy odrzucić nieomylność autorytetu wprowadzając czynnik ludzki, jest to przyczyną, dla której w nauce nie istnieje coś takiego jak autorytet naukowy, możemy mówić, co najwyżej o ekspertach i autorytecie nauki jako takiej. Uwzględniając to, co wyżej, budując własny światopogląd musimy rozszerzyć źródło naszego poznania do większej liczby ekspertów oraz jeśli to możliwe do źródeł empirycznych i własnego racjonalnego poznania. Mając ukształtowany światopogląd, głównie za sprawą rodziców rozwijamy się dalej i czerpiemy wzorce z właściwych autorytetów, czyli ludzi posiadających większa wiedzę i doświadczenie od nas z zastrzeżeniem, iż nie słuchamy tylko jednej osoby. Na tym etapie zwłaszcza w kwestii moralności osoby te pełnią funkcję wzorca i wskazówki. Będąc człowiekiem rozumnym odrzucamy poprzez racjonalne rozumowanie to, co wydaje nam się błędne lub nieprawdziwe uwzględniając naszą dotychczasową wiedzę i światopogląd ukształtowany jeszcze w okresie dziecięcym i młodzieńczym. Właściwym autorytetem staje się dla nas osoba, z którą w pełni się zgadzamy i podzielamy jej poglądy. Aczkolwiek nie jest możliwe osiągnięcie w tej kwestii doskonałości.

           W tym momencie powinniśmy się jeszcze zastanowić czym jest autorytet rodziców. Otóż w dzieciństwie, człowiek będąc najbardziej podatnym na sugestie czerpie swoje wzorce z osób mu najbliższych, czyli rodziców, przyjmując ich postawy jako te podstawowe. To właśnie teraz jest decydujący moment, kiedy dziecko konstruuje własną moralność, a z czasem bazując na poglądach rodziców ukształtuje własny światopogląd. Najprawdopodobniej wybierze wyznanie rodziców i będzie podzielać ich preferencje polityczne. Można by odważyć się na stwierdzenie, iż autorytet rodziców przypomina w praktyce autorytet niekwestionowany, a w kwestii wychowania niedopuszczalny jest pluralizm. Różnicą jest to, iż dziecko nie posiada innego źródła wiedzy i wzorca pomagającego mu ukształtować własną osobowość i poglądy. Bywa, iż z wiekiem człowiek doznaje „oświecenia”, zmienia światopogląd pod wpływem informacji z innych źródeł poddając je starannej analizie i uznając za własne. Najczęściej jednak pozostaje przy tym, co „odziedziczył” po przodkach, ponieważ będąc najbardziej podatnym na sugestie wieku dziecięcego mając do czynienia z faworyzacją tylko jednego poglądu uznał go za nieomylny i doskonały odrzucając w przyszłości argumentację ludzi odmiennych światopoglądowo.

Wildsztajnizm

094d31c96727cc8afb0b89c320cf4954.jpgBronisław Wildstein w swoim komentarzu do listy „50 największych opiniotwórców” opublikowanym w Tygodniku Wprost, nr 1176 z dnia 19 czerwca 2005 roku wyróżnia autorytety tradycyjne, czyli posiadające wiedzę, a także prestiż, historię i tradycję organizacji w imieniu których występują. Postacie te reprezentują wg autora tradycyjne hierarchie i pełnią istotne funkcje społeczne, lecz niestety „mieszają się z medialnymi produktami, które na dobrą sprawę mogłyby nawet nie istnieć”. Owymi medialnymi produktami są, jak to autor określił, substytuty autorytetów wykreowane przez media i kulturę masową. Zalicza się do nich gwiazdy kina i muzyki pop lub ogólniej ludzi wypowiadających się w sprawach, o których nie mają zielonego pojęcia.

94c361ef3acd34765db9f975c18e0ca6.jpgPrzykładem braku podziału wg powyższych kryteriów jest lista autorytetów z wspomnianego numeru Wprost. Znaleźć tam można takie postacie jak papież Benedykt XVI, Stanisław Dziwisz, Aleksander Kwaśniewski, Steven Spielberg, Britney Spears czy też plasujący się na miejscu czterdziestym sam autor Bronisław Wildstein. Właśnie to ostatnie nazwisko skłoniło mnie by podczas Debaty Kamila Durczoka w TVP1 zapytać pana Wildsteina, do której grupy on sam się zalicza. Czy jest tradycyjnym autorytetem posiadającym wiedzę i prestiż, czy raczej medialnym produktem, który ujrzał światło dzienne po słynnym wycieku pewnej listy z IPN. Niestety nie otrzymałem satysfakcjonującej mnie odpowiedzi. Dopiero po programie, w prywatnej rozmowie autor oświadczył, iż nie wiedział o swojej obecności w rankingu. W związku z powyższym odpowiedź na pytanie, do której kategorii przyporządkować Bronisława Wildsteina zostawiam czytelnikom.

4bd4b191165d200935c583c400b67b06.jpgPan Wildstein ubolewa również w swoim artykule, iż od czasów The Beatles czy The Doors kultura masowa upatruje w artystach proroków mających niemal obowiązek tłumaczyć wyznawcom, co jest dobre, a co złe. „Mają obowiązek uczyć, że buddyzm jest lepszy od chrześcijaństwa, a wegetarianizm od mięsożerstwa, że Lennon był mądrzejszy od Kanta, a Bush jest groźniejszy od bin Ladena.” Wnioskuję z tego, iż autor apriorycznie zakłada, iż „substytuty autorytetów” nie powinny wypowiadać się w sprawach światopoglądowych. Konfrontując taką tezę z założeniami autorytetu „tradycyjnego” dochodzimy do wniosku, iż tylko te drugie mają prawo orzekać w sprawach światopoglądowych, nie mając notabene żadnych większych podstaw niż „substytuty”. W narzekaniach autora dopatruję się niechęci do akceptacji poglądów odmiennych na sprawy światopoglądowe, nieweryfikowalne i subiektywne, ponieważ niemożliwym jest obiektywnie określić, która postać jest lepsza, bazując jedynie na ogólnym jej wizerunku, nie przyjmując żadnych dodatkowych kryteriów. Tym sposobem pan Wildstein krytykuje jedynie czyjąś prywatną opinię. Ponadto da się wyczuć faworyzowanie przez autora wyłącznie autorytetów tradycyjnych, które są dla niego najprawdopodobniej autorytetami niekwestionowanymi. Nadaje im prawo do posiadania racji, odrzucając dogmatycznie poglądy sprzeczne.

           Zgodzę się, że wypaczeniem autorytetu rzeczywiście jest preferowanie przez media wykreowanych przez nie same omnibusów znających się na wszystkim, gdyż jest to jakby zamianą prawdziwych ekspertów na pseudoznawców danego tematu. Dotyczy to jednak dziedzin, dla których dana wypowiedź ma wartość poznawczo weryfikowalną. Sprawy moralności, czy ogólne preferencje nie mogą być uniwersalne, tym samym nie można ich negować tylko na podstawie tego, że są inne od naszych, za wyjątek można by uznać jedynie pogląd na pewne dewiacje wpływające destruktywnie na społeczeństwo, gdyż te muszą być odrzucone w samoobronie. W takim wypadku nikt nie ma prawa mówić, że Lennon był lepszy od Kanta, czy też św. Augustyn od Nietzschego. Na całościowy obraz osoby składa się wiele czynników, jak np. wiedza, umiejętności, czy sprawność fizyczna, a dobór kryteriów pozwalających ocenić nam kogoś jest całkowicie indywidualny, dlatego nie ma uniwersalnego podziału na ludzi lepszych i gorszych, wykraczającego poza ego osoby wydającej osąd.

           Jak widać po wypowiedziach Bronisława Wildsteina, a także wnioskując z obserwacji rzeczywistości, stereotyp autorytetu, jako mitycznego mędrca nadal pokutuje w naszym społeczeństwie i wcale nie zapowiada się na poprawę. Wręcz przeciwnie. Prócz wspomnianych już przez Wildsteina substytutów autorytetów media nadal pomagają kreować niekwestionowane wyrocznie w wielu sprawach, czego dowodem może być błyskawiczne wyłonienie przez środki masowego przekazu następcy Jana Pawła II, w postaci Josepha Ratzingera – mało znanego kardynała (przynajmniej w Polsce), który teraz podjął się roli kolejnego niekwestionowanego autorytetu. Pamiętajmy o tym, że w zdrowym demokratycznym społeczeństwie dwudziestego pierwszego wieku nie ma miejsca dla wyroczni delfickich – autorytetów, których zdanie zagłusza całkowicie krytykę i zdrowy rozsądek. Bo krytyka, zwłaszcza konstruktywna pozwala umocnić pozycję autorytetu, bądź dopasować jego wizerunek do potrzeb ludzi. Zagłuszanie opozycji prowadzi do załamywania się poparcia od wewnątrz.

Przemysław Piela

Przypisy:



1. Za: Słownik filozofii, pod red. Jana Hartmana, wyd. Zielona Sowa, Kraków 2004

 

 

źródło: ateista.pl 

 

Autor: Przemysław Piela