JustPaste.it

Ułani kontra reszta świata

Jest coś takiego w naszym narodzie i jego kulturze, co każe nam apologizować nas i naszą historię, traktować tą apologię priorytetowo, zobowiązywać do niej cały świat i wreszcie chcieć mu ją narzucić. Pierwsza właściwość jest wrodzona wszystkim ludziom, każdy człowiek ma naturalną skłonność wyżej oceniać to, co dotyczy jego. Kolejne jednak są typowe dla kultury Polaków. Drugą określiłbym jako martyrologizm i butność. Trzecią jako absolutyzm moralno-poznawczy, bo po pierwsze uznający konkretny obiektywnie istniejący i wszystkich obowiązujący świat wartości, a po drugie przekonany o tym, że z tego i dokładnie tego świata wartości wszyscy sobie zdają sprawę, a jedynie nie chcą go zaakceptować, lub uznając go, postępują wbrew niemu. Czwartą można by nazwać zadziornością; myślę jednak, że czwarta właściwość nie stanowi żadnej cechy a jedynie wynika z innych cech naszego narodu: zakompleksienia oraz wymienionej już wyżej butności. Butność jest przejawiana w duchu, wewnętrznie, a zakompleksienie jest okazywane wobec innych, zewnętrznie. W takiej sytuacji występuje potrzeba racjonalizacji1, której nie można przeprowadzić przy pomocy istniejących argumentów i trzeba dopiero zdobyć jakąś rację do jej realizacji. Uzasadnieniem takim może być społeczny dowód słuszności2 polegający na uznaniu polskiej apologetyki przez inne społeczeństwa.
Nosicielem tych cech jest całe społeczeństwo a nie jakiegokolwiek typu jego element składowy, dlatego przejawiają się one w działaniach rządu, mediów, kościoła i obywateli.
Cechy te sprawiają, że nasz kraj walczy o wszystkie sprawy niezależnie od tego, czy są one słuszne, jak niepodległość Czeczenii, czy niesłuszne, jak przewrót na Ukrainie; niezależnie od tego, czy dotyczą one naszego państwa, jak śledztwo katyńskie, czy nie są z nim związane, jak wojna w Iraku.
Takich spraw jest wiele i są one na porządku dziennym, na przykład skonfliktowanie się z Europą o zadekretowanie przez nią naszych wartości, dokonane w celu jej zjednoczenia wokół wartości wspólnych. Ja chciałbym poruszyć tylko dwie kwestie ważne z moralno-poznawczego punktu widzenia, gdyż media i politycy podawali przy nich (a obywatele przyswoili sobie) fałszywe fakty. Poruszam te sprawy również dlatego, że mimo iż byłem sceptyczny wobec "ciemiężenia nas przez cały świat", to dałem się nabrać na te informacje. I już miałem się stać gorącym obrońcą martyrologii "Królestwa Matki Boskiej" i zamieszkującego go "Chrystusa narodów"3, czego zapewne pragnęliby głosiciele tych informacji, jednak spostrzegłem ich fałszywość i stałem się jeszcze większym przeciwnikiem tejże martyrologii, czego ci głosiciele na pewno by sobie nie życzyli.

Pierwszą sprawą jest uchwała Parlamentu Europejskiego przyjęta z okazji sześćdziesiątej rocznicy wyzwolenia obozu zagłady w Oświęcimiu. Dotyczyła ona potępienia takich zbrodni, jak ta mająca miejsce w czasie drugiej wojny światowej w tamtym obozie. Polskie media podały z oburzeniem a zawtórowali im politycy i obywatele, że posłowie chcieli przegłosować uchwałę zawierającą zwrot "polskie nazistowskie obozy koncentracyjne", w którym po pierwsze stwierdza się, że obozy zagłady były polskie, a po drugie pomija się, że były niemieckie.
Tymczasem nikt nie chciał głosować nad uchwałą zawierającą zwrot "polskie nazistowskie obozy koncentracyjne" tylko "nazistowskie obozy koncentracyjne w Polsce". Nie rozumiem, jakie znaczenie w uchwale o charakterze moralnym może mieć nazwa geograficzna, trzeba jednak przyznać, że jest to tylko nazwa geograficzna a nie jakiś obiekt, do którego odnosi się potępienie.
A w zwrotach tych znajduje się przymiotnik "niemieckie". Zawiera go przymiotnik "nazistowskie" oznaczający NSDAP-owskie, czyli Niemieckiej Narodowo-Socjalistycznej Partii Pracy. Ostateczne dwukrotne umieszczenie w uchwale przymiotnika "niemieckie" wśród tych, którzy znają znaczenie słowa nazistowskie, zbanalizowało ją; a tych, którzy go nie znają, przekonało o tym, że nazistowskie nie musi być niemieckie, więc może być również na przykład polskie.
Europejski klasyczny kanon zasad tworzenia norm moralnych zawiera w sobie regułę uniwersalności. W Europie formował ją w nim na przykład Kant, w Polsce na przykład Ajdukiewicz. Opowiadał się za nim również Jan Paweł II. Tymczasem Polacy tak powołujący się na chrześcijańską tradycję europejską domagali się potępienia dokonywania pewnych czynów nie przez jakikolwiek, lecz przez określony naród. Zaperzano się przy tym na nie wyciąganie wniosków z historii. Tymczasem ich wyciąganie polega na ekstrapolowaniu z jednych wydarzeń wypadków innych, zazwyczaj przez wyabstrahowanie z tych wydarzeń pewnego ogólnego prawa a z niego wydedukowanie tych innych wypadków. Tutaj z tego, że niemiecki nacjonalizm doprowadził do ogromnych krzywd, wyabstrahowanie tego, że nacjonalizm prowadzi do ogromnych krzywd, a z tego wydedukowanie, że jakiś konkretny nacjonalizm do takich krzywd prowadzi. Na przykład nacjonalizm rosyjski. Albo nacjonalizm polski wzmocniony tymi kłótniami w Parlamencie Europejskim. Ale Polaków nie martwi łamanie prawa do zgromadzeń, swobody wyrażania przekonań i konstytucji ani próba wprowadzenia IV RP; a od - łączonego z imperialnym aspektem ogromnej nostalgii za Związkiem Radzieckim - nacjonalizmu i kilkunastoprocentowego poparcia dla skrajnej prawicy Żylinowskiego wyrażanych przez obywateli państwa posiadającego dziesięć tysięcy głowic atomowych bardziej ich martwi kilkuprocentowe poparcie dla nacjonalistów niemieckich w niektórych ze zdegradowanych wschodnich landów. Jednak również ta sprawa ucichła, kiedy najwyższą władzę w Polsce objął niemiecki nacjonalista Joseph Ratzinger. Mimo że za jego sprawą konserwatyzm i ksenofobia, w których wychowano go w Hitlerjugend, znane mu w formach stosowanych przez Wehrmacht w czasach, kiedy do niego należał, mogą stać się rzeczywiście groźne, oddziałując na kilkaset milionów katolików na całym świecie; problem ten jest przemilczany.
A to wszystko w kraju, który w przeciwieństwie do wielu państw Europy nie kolaborował z Trzecią Rzeszą - bo nie istniał - i w którym kara śmierci za pomoc Żydowi obowiązywała jako "jedynym" - którym to wyrazem polskie media i politycy określają pierwszy na wschód, czyli jeden z wielu.

Drugą sprawą jest uznanie przez prokuraturę rosyjską niewystarczalności dowodów na to, że mord katyński był ludobójstwem. Cała Polska miała nieodparte odczucie, że mord ten był ludobójstwem. A media dodatkowo wykazywały, że kiedy Moskwa przypisywała ten mord trzeciej Rzeszy, uznawała go za ludobójstwo. Tymczasem ludobójstwem4 są tylko "czyny dokonane w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych"5. Z ideologii oraz działań Związku Radzieckiego wynika, iż nie zmierzał on do wytrzebienia żadnego narodu lecz do podporządkowania go sobie, i wszelkie mordy były środkiem nawet nie do tego celu prowadzącym lecz jedynie powstrzymującym sprzeciw wobec tego celu; a zdanie Moskwy jest zróżnicowane ze względu na to, komu przypisywana jest zbrodnia katyńska, ponieważ Trzecia Rzesza zdążała do wymordowania pewnych narodów, natomiast Związek Radziecki nigdy tak nie postępował. Oskarżać ZSRR o ludobójstwo na podstawie tego, że gdyby zbrodnia katyńska została dokonana przez Trzecią Rzeszę, byłby ludobójstwem, to tak, jakby oskarżać korporacje zbrojeniowe o bratobójstwo na tej podstawie, że gdyby John-a Kennedy-ego zabił Robert Kennedy, to byłoby to bratobójstwo. A nawet gdyby Związek Radziecki czynił podobnie, jak Trzecia Rzesza, to nie sposób znaleźć dowodów na to. A jeśli by nawet były jakieś dowody znajdujące się w rękach prokuratury rosyjskiej, to chyba tylko za sprawą nawiedzenia przez ducha świętego polscy politycy by o tym wiedzieli. Jest więc ze wszech miar niewłaściwe czynienie zarzutu rosyjskiej prokuraturze z powodu stwierdzenia przez nią, że nie ma wystarczających dowodów, aby uznać zbrodnię katyńską za ludobójstwo. Pewien głos opamiętania przyszedł ze strony ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza, ale brzmiał bałamutnie. Minister stwierdził, że aby nie prowadzić prawnych dyskusji, będzie zabiegał o uznanie zbrodni katyńskiej za mającą charakter ludobójstwa. Tymczasem posiadać charakter czegoś to posiadać cechy tego czegoś, a więc być tym czymś. Nie dość więc, że broniono niesłusznego stanowiska, to czyniono to w pokrętny sposób.
A broniono zaciekle. Polscy posłowie Parlamentu Europejskiego, nie czekając nawet na kwietniowo -majową rocznicę mordu katyńskiego, zaproponowali przewodniczącemu tego parlamentu uczczenie jej minutą ciszy, czego on odmówił. Jak stwierdziły polskie media, przewodniczący uczynił tak, gdyż nie zrozumiał, co znaczy ten mord dla polaków i ich historii. Jego zdaniem mord katyński był tragicznym wydarzeniem ale wydarzeń takich w historii kilkudziesięciu narodów Europy i Unii Europejskiej jest mnóstwo i gdyby miano je wszystkie czcić, każdego dnia musiano by upamiętniać kilka z nich. I kto tu kogo nie rozumie!
Epilogiem drugiej z powyższych spraw były obchody Dnia Zwycięstwa w sześćdziesiątą rocznicę pokonania faszyzmu, kiedy to zostaliśmy "znieważeni" i "obrażeni" przez prezydenta Putina słowami, których jednakże nikt nie jest w stanie zacytować. Głównym powodem dąsów było wymienienie przez prezydenta wśród zwycięskich państw U.S.A., Wielkiej Brytanii i Francji a nie wymienienie Polski, podczas gdy armia i partyzantka polskie stanowiły czwarte liczebnie wojska drugiej wojny światowej6. Nie zapominajmy jednak, że sednem zwycięstwa nie jest liczebność armii lecz jej siła i skuteczność mierzone takimi dokonaniami, jak kampania wrześniowa czy powstanie warszawskie, oraz siła państwa i narodu mierzone takimi dokonaniami technologicznymi i gospodarczymi, jak zdolność wystawienia przeciwko niemieckim czołgom jedynie konnicy, szarży ułańskiej, i takimi dokonaniami politycznymi, jak rozbiór Czechosłowacji ręka w rękę z nazistami. Nie zapominajmy również, iż jesteśmy wrogami terrorystów atakujących Warszawskie restauracje "tylko dla Niemców" i w zasadzkach wysadzających niemieckie pociągi. Nie gniewajmy się też na prezydenta Putina za wymienienie włoskich i niemieckich antyfaszystów; najwyraźniej mieszkańcy kraju nigdy nie odwiedzonego przez Jana Pawła II wiedzą lepiej od mieszkańców państwa, z którego Karol Wojtyła pochodził, że nacjonalizm jest groźny i zły a antynacjonalizm pożyteczny i dobry zawsze, wszędzie i u każdego, oraz że szczególnie należy docenić przykładne wyjątki przezwyciężające ten pierwszy i przejawiające ten drugi.
Polskiej na szczęście już tylko prawicy prezydent Putin "splunął w twarz" jeszcze tym, iż uhonorował nasz kraj zaszczytnym uwzględnieniem członka naszego narodu, jednego ze zdobywców Berlina, członka Armii Ludowej - w przeciwieństwie do akowców biorącej udział w zajęciu stolicy Rzeszy - generała Wojciecha Jaruzelskiego w specjalnym zaproszeniu dla sześciu weteranów WWII. Kolejny raz okazuje się, że prawica nie jest nawet solidarna wobec jedynie własnego narodu i patriotyczna lecz stanowi tylko towarzystwo wzajemnej adoracji.

Obie wyżej wymienione sprawy łączy opór stawiany przez Polaków wobec "relatywizacji historii". Abstrahując od tego, że ugodowy relatywizm jest lepszy od twardogłowego absolutyzmu; nie zdarzyło się, aby Europejczycy albo Rosjanie twierdzili, iż te same wydarzenia dla poszczególnych narodów ustanowiły różne historie. Wręcz przeciwnie twierdzili, że historia jest dla wszystkich taka sama, absolutna; taka, jaką oni głoszą. Dlaczego więc Polacy bronili "absolutyzmu przed relatywizacją"? Bo łatwiej jest bronić wyrazistości prawdy przed zatarciem jej i fałszu, dzięki temu mogąc bez sprzeciwu sugerować, że prawda przysługuje treściom naszych poglądów, niż polemizując w sporze swego stanowiska ze stanowiskiem opozycyjnym, argumentować przeciw argumentom.
Przy wszystkich takich sprawach nikt nawet nie zwrócił uwagi, że siły należy mierzyć na zamiary. A ograniczać się do posiadanych możliwości należy również w sprawach, w których jest się stroną lub ma się słuszność. Więc postępowanie Polaków jest ze wszech miar niewłaściwe. I spotka ich za to kara zasłużona. Zatem namawiam wszystkich mieszkańców polskiego Zaściankowa do jak najszybszej ewakuacji!

Adam Hajduk

Przypisy:



1) RACJONALIZACJA [łac.] psychol. Jeden z nieświadomych mechanizmów obronnych osobowości polegający na uzasadnianiu, usprawiedliwianiu argumentami racjonalnymi lub motywami społecznie aprobowanymi własnych czynów i postaw, mających swe rzeczywiste źródło w uczuciach i motywach, do których człowiek nie chce się przyznać przed samym sobą; dobieranie do niewygodnych, trudnych do zaakceptowania faktów takich przesłanek, które pozwalają ujrzeć te fakty w innym, bardziej dla jednostki korzystnym świetle. Racjonalizacja posiada też swoją odmianę socjologicznie, w teorii ideologii będącą procesem dokonującym się w skali całych klas i grup społecznych. Patrz Nowa encyklopedia powszechna, red. Barbara Petrozolin-Skowrońska, PWN, Warszawa 1996, Tom V, str. 427 lub http://encyklopedia.pwn.pl/61655_1.html .
2) Robert Cialdini, Wywieranie wpływu na ludzi, Gdańskie wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1993, str. 112-153.
3) Przez obcokrajowców nie czytujących dzieł tubylczego wieszcza Mickiewicza ani nie znających zawierzeń prymasa Glempa skromniej zwanych Polską i Polakami.
4) Angielskie i międzynarodowe genocide od genos (greckiego rodzina, plenię, szczep, naród) i -cide (occidere łacińskie zabijać, mordować). Patrz http://en.wikipedia.org/wiki/Genocide . Niemieckie Völkermord.
5) Aby się tego dowiedzieć lub pohamować przed rozgłaszaniem bzdur każdemu wystarczyło zajrzeć do encyklopedii. Patrz Nowa encyklopedia powszechna, red. Barbara Petrozolin-Skowrońska, PWN, Warszawa 1996, Tom III, str. 816 lub http://encyklopedia.pwn.pl/szukaj.php?co=ludob%F3jstwo .
6) Oczywiście czwarte wśród aliantów, ponieważ zarówno Niemcy jak i Japonia oraz Włochy posiadały większe zaciągi, i czwarte w Europie ponieważ Chiny posiadały większą armię.

 

 

źródło: ateista.pl 

 

Autor: Adam Hajduk