JustPaste.it

Od serca.. A może jemu na przekor..

Po drugiej stronie rzeki Odry..

Po drugiej stronie rzeki Odry..

 

 

Bylam dzisiaj na miescie, tak innym niz zawsze, tonącym w przedświątecznej gorączce i oparach Glühwein.. To moje drugie swięta w Hamburgu. Odkąd opuściłam świąteczny jarmark bożonarodzeniowy krakowskiego rynku z dziesiątkami straganów polskiej cepelii i grzańca galicyjskiego wiele sie zmieniło. I chyba ja, przede wszytkim. Czy to kwestia postępującego, niestety nieubłagalnie czasu czy mojego nowego miejsca na ziemi? Nie wiem.

Dziś już chyba powiedzenie że jest się „na emigracji” wydaję się trochę nie na miesjscu..w końcu to był mój, świadomy, mniej lub bardziej przemyślany wybór..Jestem więc„za granicą”. Po drugiej stronie rzeki Odry.

Pamiętam, te gorsze dni spędzone tutaj, kiedy siedząc nad Elbą (niemiecka nazwa rzeki Łaby) i patrząc z zamyśleniem na przepływające, co chwilę mniejsze i większe kontenerowce rozmyśłałam nad trasą jaką mają przed sobą. Patrząc na badnery pod jakimi płynęly widać było dokąd zmierzają.. W różnych kierunkach ..do Chin, Skandynawii.. do Polski. Kanał na Elbie prowadzący z portu w Hamburgu do Bałtyku jest dość długi, ponad osiemdziesięcio kilometrowy..ale dalej już drogą morską można dopłynąć wszędzie..choćby i Wisłą do Krakowa. Bywały momenty że miałam ochotę..rzucić się wpław :) Tęskonta za bliskimi, znajomymi, wydeptanymi przez lata ścieżkami i zwykłością chwil..tutaj „za granicą” staje się szczególną lekcją życia.

Mineły pierwsze tygodnie, miesiące, lata spędzone tutaj i...dzisiaj będąc w Polsce„za długo” mam ochotę wracać „do domu”, do Hamburga. Nie wiem czy tu zostanę, nie wiem czy wróce...prawodopodobnie pójde niedługo dalej, taka jestem. „Pamiętajmy o ogrodach..w końcu stamtąd przyszliśmy..” (jak pisał Janusz Kofta) Czy to popijając Grzaniec Galicyjski czy Glühwein..byle do przodu, do siego roku..Spełnienia! Planów, marzeń, Siebie! Czy tu czy tam..miejsce chyba nie ma tak naprawdę znaczenia, tak myślę dzisiaj..