JustPaste.it

Nietzsche. Biografia myśli

Czy Nietzsche jest wciąż jeszcze aktualny? Wydaje mi się, że chęć odpowiedzi na to pytanie była jednym z motywów, które skłoniły Ruedigera Safranskiego do napisania recenzowanej przeze mnie pracy – oczywiście pomijając chęć odczytania filozofii autora Ludzkiego, arcyludzkiego w zupełnie nowej perspektywie, o czym będzie jeszcze mowa. Już sam fakt, iż po 117 latach od intelektualnego zejścia Nietzschego wciąż czyta się jego pisma i przygotowuje naukowe rozprawy na temat jego dzieł, wymownie świadczy o tym, że wszedł on na dobre do kanonu klasyków filozofii Zachodu.

           Książka Safranskiego w swej treści jest zdecydowanie odmienna od typowej biografii wielkiego filozofa. W dziele tym to droga myślowa Nietzschego, historia jego wysiłków twórczych i idei, z których czerpał natchnienie jest wątkiem głównym, do którego osobiste życie filozofa jest jedynie dodatkiem, którego użycza nam Safranski tam tylko, gdzie jest to niezbędne. Jest to niecodzienne ujęcie, zwłaszcza, że w przypadku tego filozofa, historia jego myśli nierozłącznie związana jest z prywatnymi losami. Wyraźnie brakowało mi w pracy Safranskiego ciekawostek biograficznych, które w innych dziełach poświęconych Nietzschemu jest aż nadto, żeby wspomnieć książkę R. J. Hollingdale.1 Nie znajdujemy u Safranskiego takich ciekawostek jak chęć spalenia bezbożnych pism Nietzschego przez jego matkę gdy popadł już w obłęd czy o szczególnie miłym dla polskiego czytelnika przyznawaniu się filozofa do rzekomego polskiego pochodzenia. Są to oczywiście detale, niemniej zostałem niejako przytłoczony ilością informacji o intelektualnych poszukiwaniach Nietzschego i brakowało mi fragmentów, podczas czytania których mógłbym oddać się, choć na chwilę, intelektualnemu lenistwu.

           Interpretacja myśli Nietzschego obraca się wokół jednego, kluczowego pojęcia: Ogromu (das Ungeheure). Ów Ogrom jest dla Nietzschego światem, którym nie kieruje żadna wyższa siła, wszelkie stawanie się jest dziełem przypadku; w obiektywnie istniejącej rzeczywistości nie istnieje żaden moralny ład. Świadomość tego jest dla naszego filozofa przerażająca, skazuje bowiem jego jak i całą ludzkość na bezsensowne odgrywanie sztuki, której nie ogląda żaden widz, na upiornej i niezgłębionej scenie. Cała praca myślowa Nietzschego jest tedy skierowana na wynalezienie jakiejś formuły, która objaśniłaby człowiekowi sens jego egzystencji, pomagając mu w ten sposób przetrwać. Niestety, Nietzsche nie może odwoływać się do jakiejkolwiek transcendencji i pokusić się o próbę znalezienia zbawienia w zaświatach; z definicji Ogromu wynika wszak, że poza Nim nie ma nic.

           Stało się tak dlatego, iż Bóg umarł2. Do takiego przekonania dojedzie Nietzsche wiele lat później, jednak to, jak pokazuje Safranski, jawi mu się intuicyjnie, gdy w latach swojej młodości szuka metafizycznego pocieszenia w sztuce. W tym okresie, gdy Nietzsche zafascynowany jest muzyką Ryszarda Wagnera, rodzi się koncepcja Apollińsko-Dionizyjskiej dwójjedni. W antycznej Grecji ludzie znali tragiczną prawdę o naturze ludzkiego istnienia: najlepszą rzeczą dla człowieka jest nie rodzić się, nie istnieć lub umrzeć jak najszybciej. Tragedia była więc dla nich lekarstwem na rozpacz wywołaną poznaniem, pozwalała na radosną akceptację jednostkowego życia w jego przemijaniu. Stąd też nieuchronność zjednoczenia Apollina i Dionizosa w dziele sztuki (...). Dionizosowi przyznał autor „Woli mocy” prymat nad pierwiastkiem apollińskim, zarówno ze względów metafizycznych jak i estetycznych. Żywioł dionizyjski dominuje tak w oddziaływaniu tragedii na widza, jak i w świecie, ponieważ stanowi on istotę bytu i decyduje o nieuchronności ludzkiego losu. Dionizos symbolizuje też najwyższą, radosną afirmację życia wraz z jego przemijalnością, okrucieństwem i cierpieniem.3 Koncepcję tę wyraził w swojej pierwszej, poważnej książce pt. Narodziny tragedii. Bardzo poruszyło to Wagnera, co bardziej zbliżyło do siebie obu panów, wcześniej już wspólnie czerpiących inspirację z filozofii Artura Schopenhauera. Z tego okresu pochodzą listy Nietzschego przepełnione oddaniem i uwielbieniem dla sławnego już wtedy kompozytora. Safranski pisze m. in., iż w Tribschen (miejscu zamieszkania Wagnera) odbywały się wspólne spacery nad jeziorem, Cosima Wagner pod rękę z Nietzschem; towarzyskie wieczory w kręgu zaufanych przyjaciół. Mistrz, [tj. Wagner] po wspólnej lekturze E. T. A. Hoffmanna „Złoty garnek” mianuje Cosimę Cudowną Żmiją Serpentyną, siebie demonicznym archiwariuszem Lindhorstem, a Fryderyka Nietzschego rozmarzonym i niezdarnym studentem Anzelmem. Opisywano gorliwość Nietzschego, gdy kupuje dla Cosimy w Bazylei na Boże Narodzenie kieliszki do wina, wstążki z tiulu ze złotymi gwiazdkami i kropkami, rzeźbę dzieciątka Jezus i inne bibeloty. (...) Nietzsche czuje się jak zaczarowany.4

           W tym czasie Nietzsche formułuje koncepcję zbawienia przez sztukę; konstatuje również, jak żałosna jest kondycja duchowa ówczesnego człowieka. Okazuje się, że ludzie nie potrafią już wierzyć. Wypracowali sobie naukowy i ściśle racjonalny pogląd na świat, zarazem stając się coraz bardziej obojętnymi wobec kultury, co w efekcie powoduje obumieranie stosunków między nimi. Nietzsche podejmuje się wraz z Wagnerem próby szukania i wymyślania nowych mitów.5 Nową religią ma być sztuka; w niej ma się dokonać zbawienie człowieka.

           W kilka lat później Nietzsche doznaje rozczarowania swoim zafascynowaniem sztuką; stwierdza, że zdecydowanie przecenił jej zbawczą moc. To nieuchronnie musi doprowadzić do pogorszenia się jego stosunków z Wagnerem aż do całkowitego zerwania wszelkiego kontaktu. Stało się to za sprawą wydania Ludzkiego, arcyludzkiego, które było jakby pozytywistycznym okresem w jego myśli. Na poparcie tej tezy niech świadczy fakt, iż owe dzieło zadedykował Wolterowi, a więc najbardziej znanemu symbolowi chłodnego racjonalizmu. W tym okresie propaguje coś, co można by nazwać kultem nauki i stara się zapomnieć o istnieniu tragicznego wymiaru ludzkiej egzystencji. Tym samym, jak pisze Safranski, dla którego każda myśl Nietzschego jest w jakiś sposób powiązana z problematyką Ogromu, autor poza dobrem i złem stara się oswoić ową nieogarniętą przestrzeń.

           Nietzsche jednak równie szybko zniechęca się i do tej, zarysowanej w Ludzkim, arcyludzkim i Jutrzence, wizji świata. Przekonuje się, że myślenie o świecie pozbawionym przyrodzonego mu tragizmu, jest samooszukiwaniem się. Ogrom istnieje i nie ma szans na zastąpienie go czymkolwiek innym. Należy więc stworzyć taką interpretację świata, która przystawała by do mentalności i usposobienia współczesnego człowieka, który gardzi idealizmem i wszelkimi nienaukowymi postaciami filozofii, która jednak nie będzie pozbawiona tego czegoś, co pobudza i napędza wolę życia. Nowym sensem życia każdej jednostki ma być odtąd myśl o wiecznym powrocie; wychowanie nowego typu człowieka zdolnego unieść ciążące przed nim zadanie usprawiedliwienia swojego istnienia poprzez poczucie własnej siły i panowania nad sobą, poprzez wytrwałe, twórcze i zwycięskie znoszenie przeciwieństw.

           Wszystko to, pokazuje Safranski, było propozycją, którą Nietzsche kierował do upadłej duchowo ludzkości – propozycją ułożenia sobie jakoś egzystencji w obliczu Ogromu. Dziś już wiemy, że świat nie skorzystał z niej, co więcej, dopisał do intelektualnej biografii naszego filozofa takie potworności, jak choćby nazistowską koncepcję ludzi biologicznie lepszych i gorszych. Historii zniekształcania i ideologizowania filozofii Nietzschego przedstawił Safranski w ostatnim rozdziale swojej książki. Do owych nadinterpretatorów należy zaliczyć przede wszystkim Alfreda Baeumlera. Prócz tego mamy tam krótki opis, co wybitni intelektualiści XX wieku od Nietzschego przejęli – przede wszystkim Safranski wspomina Tomasza Manna i Michela Foucaulta.

           Na zakończenie chciałbym odpowiedzieć na pytanie, które postawiłem w pierwszym akapicie: czy Nietzsche nadal jest aktualny? Wydaje mi się, w kontekście tego, co pisał Safranski, że jeśli na to pytanie można odpowiedzieć twierdząco, to jego dzisiejszość objawia się przede wszystkim w bardzo przenikliwym zdemaskowaniu i przeanalizowaniu stanu świadomości współczesnego człowieka niż we wskazaniu środków zaradczych na zaistniały stan rzeczy. Gdziekolwiek się obecnie obejrzeć, z każdej strony dochodzą nas głosy, iż wszelka kultura przeżywa wyraźny kryzys a świat stacza się po równi pochyłej. W tym też na pewno można odnajdywać przyczynę ciągłego zwiększania się liczby wyznawców fundamentalistycznych doktryn religijnych; a jeśli komuś nie odpowiada rygoryzm moralny, to po drugiej stronie barykady znajduje tylko postmodernistyczny nihilizm, który może i jest atrakcyjny, ale tylko w takim stopniu, w jakim atrakcyjne jest samozatracenie. Nietzsche zapewne chciał być odkrywcą trzeciej drogi; jednak ponad stuletnia obecność jego idei w świecie bezsprzecznie dowodzi, że jego propozycja nie jest tym, czego oczekiwałaby ludzkość.

Mateusz Banasik

Przypisy:



1. R. J. Hollingdale, Nietzsche, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2001r.
2. F. Nietzsche, Wiedza radosna, Zielona Sowa, Kraków 2003r., s. 111
3. Z posłowia do Narodzin tragedii, autorstwa Tomasza Maciosa; wyd. Zielona Sowa, Kraków 2003
4. R. Safranski, Nietzsche. Biografia myśli, Czytelnik, Warszawa 2003r., s. 53
5. Tamże, s. 91

 

 

źródło: ateista.pl 

 

Autor: Mateusz Banasik