JustPaste.it

1993

 

Przez okno, głośno bzycząc, wleciała wielka, czarna mucha. Krążyła chwilę pod sufitem, po czym leniwie wylądowała na leżącej na biurku białej kartce.

- Wylatuj stąd!- szepnął ze zdenerwowaniem Tomek, wymachując rękoma- nikt cię tu nie może zobaczyć!

Przymknął okno, chwycił ołówek i spojrzał za szybę. Ludzie mijali zalaną słońcem ulicę powoli i jakby bez życia, upał sprawiał, że wszyscy czuli się ociężali. Chłopak skierował wzrok z powrotem na biurko i ze wściekłością zauważył owada, psującego swoim kolorem rażącą biel papieru. Zamachnął się, żeby go strącić, ale jego dłoń z głośnym hukiem natrafiła na drewniany blat ciężkiego, starego biurka. Usłyszał gruchot łamanych kości, jednak zanim do jego mózgu dotarł impuls informujący o piekącym bólu, drzwi pokoju otworzyły się gwałtownie. Na progu stał ojciec.

- Co to za hałasy?!- krzyknął, jednak zanim dokończył, coś innego przykuło jego uwagę.

- Już zasłaniam…- jęknął przerażony Tomek, widząc wściekły wzrok mężczyzny, utkwiony w uchylonym oknie.

- Wiesz, że nie możesz tego robić!- ryknął ojciec, ruszając do przodu, gotowy uderzyć syna.

- Przestań!- pisnęła matka, niespodziewanie pojawiwszy się w pokoju.

Mężczyzna obrócił się, a wyraz wściekłości na jego surowej twarzy przerodził się w zdziwienie.

- Zostaw go…- wyminęła męża i wątłym ciałem zasłoniła kulącego się przy biurku chłopca.

Ten gest wywołał w ojcu jeszcze większe wzburzenie. Ścisnął ramiona kobiety, odepchnął ją w kąt sypialni, poczym wyprostowany stanął przed synem. Patrzył na niego przez chwilę, na przemian dysząc ciężko i sapiąc bliżej nieokreślone obelgi w kierunku obojga. Chłopak, nie przerywając kontaktu wzrokowego z górującym nad nim ojcem, osunął się na drewnianą, zakurzoną podłogę, drżącym szeptem prosząc o litość. Mężczyzna cofnął się, potrząsnął łysą głową i wybiegł z pokoju. Matka, osłaniając białymi dłońmi twarz zalaną łzami, podążyła za nim.

- Nigdy nie otwieraj okna- jęczał cicho Tomek, podnosząc się z twardych desek.

Wtedy jego wzrok padł na kąt, w którym jeszcze przed chwilą kuliła się jego matka. Na podłodze leżał gruby, pożółkły zeszyt, z którym kobieta najprawdopodobniej weszła do pokoju. Tak, dokładnie pamięta, jak upuściła go chwilę przed upadkiem. Chłopak z wahaniem schylił się i podniósł notatnik. Drżącymi dłońmi zaczął przerzucać kartki zapisane równym, czytelnym pismem matki. Wielostronicowy zeszyt wyglądał na dziennik, datowany od około dwudziestu lat! Tomek zdecydował przeczytać tylko pierwszą stronę, jednak kiedy już to zrobił, z jego głowy zdecydowanie ulotniła się myśl o zwróceniu pamiętnika właścicielce.

Usiadł na materacu, podłożył poduszkę pod głowę i zagłębił się w lekturze, z nadzieją, że znajdzie w niej odpowiedzi na wiele nurtujących go pytań, dotyczących przeszłości swoich rodziców, która była dla niego wielką zagadką.

 

*

 

Dopiero kiedy łzy spływające ze zmęczonych, piekących oczu rozmazały mu widok, do Tomka dotarło, że od dłuższego czasu głowa boli go ze zmęczenia, więc postanowił zrobić sobie krótką przerwę.

- To wkrótce skończy się wycieczką do okulisty- mruknął, uśmiechając się sam do siebie, poczym wyciągnął się na materacu.

Poznali się w liceum. Ona z dobrego domu, ułożona i on, bokser, chodzący do szkoły tylko żeby terroryzować innych. Wpadli na siebie przypadkiem, w centrum miasta, na początku wakacji przed klasą maturalną. Byli razem cztery dni, z wielkim entuzjazmem opisane wtedy na pożółkłych kartkach pamiętnika. Zaszła w ciąże podczas ostatniej wspólnej nocy. Wtedy też cały jej idealny świat legł w gruzach. Bała się powiedzieć o tym rodzicom, bała się poprosić go o pomoc. Rozmazany atrament na kolejnych kartkach świadczył o wielu łzach, które wylała podczas tamtych nocy. Na rozpoczęcie roku poszła w luźnej koszuli, chcąc zakryć lekko zaokrąglony już brzuch. Nie zdała matury, nie zdążyła. Kilka godzin przed ciężkim porodem rodzice wyprowadzili się bez słowa, zostawiając ją w pustym, jednopokojowym mieszkaniu. Wtedy też w jej życiu ponownie zjawił się on. Mimo że ona nigdy nic dla niego nie znaczyła, a nawet przeszkadzała w dalszym życiu wiecznie młodego, kochającego zabawę imprezowicza, wrócił, pomóc samotnej dziewczynie z małym, słabym noworodkiem. Ale jej psychika była już nie do naprawienia. W wieku trzydziestu lat wyglądała na pięćdziesiąt, czarne włosy szybko posiwiały, gładka niegdyś twarz zestarzała się nie do poznania. Bała się wychodzić z domu, nie chcąc, żeby ktokolwiek ją zobaczył, wstydziła się dziecka, czuła lęk nawet przed światłem panującym na dworze. Zaszyli się w wielkim, starym domu, którzy jego rodzice kupili im za grosze. On był przy niej, mimo że surowy, agresywny, łatwo tracący cierpliwość, pomagał w trudnych chwilach, znosił wszystkie jej dziwactwa. I tak jest do dzisiaj. Żyje w ciągłym strachu, żeby tylko nikt z zewnątrz nie skrzywdził jej syna. Zabrania mu wychodzić, sama też tego nie robi.

Wyobraźnia chłopca tworzyła jego głowie ciemne obrazy z życia matki. Nagle poczuł niesamowity smutek i współczucie dla tej dziwnej kobiety, która od dwunastu lat stara się być jego matką, mimo że urodziła, sama będąc jeszcze dzieckiem. Dlaczego jej nie zna? Dlaczego ona go od siebie odsuwa… No i pozostaje ta niewytłumaczalna agresja ojca…

Powoli podniósł się i stanął na zdrętwiałych stopach. Przez wciąż nie zasłonięte okno błyszczały wiszące na granatowym, prawie czarnym niebie gwiazdy. Tomek po raz ostatni wziął do ręki zeszyt, rezygnując z dalszego czytania. Zsunął z nóg stare, podarte trampki, nabrał w płuca powietrza, poczym najciszej jak potrafił zszedł na palcach do sypialni matki. Kobieta spała na łóżku, żylaste ramiona spoczywały bezwładnie na śnieżnobiałej kołdrze. Chłopak minął ją i położył pamiętnik na szafce nocnej.

- Dobranoc- szepnął, patrząc na matkę z czułością.

Kobieta mruknęła coś przez sen. Tomek zamarł. Wiedział, jak słabe miała serce, teraz nawet wiedział, że sam był tego przyczyną. Ze strachem wpatrywał się w chude, blade ciało, oczekując na dalszą reakcje. Na szczęście matka tylko obróciła się na drugi bok, nawet nie otworzywszy oczu. Tomek odetchnął z ulgą. Zrobił krok w stronę jej łóżka i musnął wargami pomarszczony policzek. W ciemności wydawało mu się, że dostrzegł uśmiech na zawsze zmartwionej twarzy kobiety. Uśmiechnął się sam do siebie, a kiedy poczuł łzy ponownie napływające powoli do jego oczu, postanowił wrócić do swojego pokoju.

Kilkoma susami pokonał schody, lekkimi krokami minął korytarz i dotarł do swojej sypialni. Tam cicho zamknął drzwi, poczym ruszył w stronę łóżka. Nagle przystanął. Jego wzrok zatrzymał się na zapalonym świetle w pokoju na piętrze domu obok.

Niespodziewanie myśli chłopaka powędrowały w stronę Ani. Pierwsze spotkanie z dziewczyną dwa lata temu było jedynym. Od tamtego dnia wychodził na dwór coraz częściej, nigdy jej już jednak nie widział. Położył się na niebieskiej kołdrze, patrząc w sufit, myśląc dokładnie jak dwa lata temu o dużych, brązowych oczach i burzy ciemnych loków. Nie wiedział nawet, czy wciąż mieszka w tym domu.

Dlaczego nie mógł urodzić się w normalnej rodzinie?- powróciło pytanie, które zadawał sobie co wieczór. Tym razem doszło jeszcze jedno- dlaczego oni nie mogli zaczekać? Może gdyby spotkali się w inne wakacjekilka lat później wszystko skończyło by inaczej… co prawda byłby teraz trochę młodszy, ale przynajmniej żyłby w szczęśliwej, kochającej się zdrową miłością rodziną. Chodziłby do szkoły, miałby przyjaciół, jego młoda, ładna matka zapraszałaby co piątek przyjaciółki na herbatę, ojciec brałby go na spacery…

- Dlaczego jest tak, jak być nie powinno?- mruknął sennie, wtulił twarz w poduszkę i zasnął.