JustPaste.it

O sekciarskich metodach działania religii

Religia jest sektą, a ludzie wierzący są wykorzystywani przez cwanych hierarchów żerujących na ludzkich pragnieniach.

Religia jest sektą, a ludzie wierzący są wykorzystywani przez cwanych hierarchów żerujących na ludzkich pragnieniach.

 

O sekciarskich metodach działania religii,
na podstawie działań Kościoła Rzymskokatolickiego

Wpadła mi w ręce pewna niewinna książka o wymownej nazwie "Sakrament Bierzmowania" autorstwa bp. Zygmunta Pawłowicza, przeznaczona dla katechetów. Z braku zajęć postanowiłem przeczytać tę książkę by zapoznać się z metodami działania oraz indoktrynowania młodych pokoleń.
Religia jest sektą, a ludzie wierzący są wykorzystywani przez cwanych hierarchów żerujących na ludzkich pragnieniach - to dla jednych nie ulega wątpliwości. A dla innych... dla innych jest ten artykuł.

Pamiętajcie o Kościele!
Kościół rzymskokatolicki - bo na tym przykładzie chcę pokazać sekciarskie metody działania - od najmłodszych lat stara się zwerbować ludzi do siebie.
Wymaga, podpierając się (a jakże!) Bogiem, by wierni przyłączali poprzez chrzest do tejże wspólnoty swoje dzieci i koniecznie wychowywali je w tradycji katolickiej. A że różnie z tym bywa, to trzeba się przypomnieć…
Temu służy Pierwsza Komunia Święta - w wieku 8 lat, gdy dzieci stają się dość duże i przechodzą swoistą "rewolucję szkolną" czyli coraz więcej obowiązków szkolnych, ale i kolegów, koleżanek - które często wywierają spory wpływ na psychikę dzieci. Kościół więc, niejako "przypomina o sobie" i daje kolejny "sakrament wtajemniczenia", nie zapominając rzecz jasna udzielić przy tym stosownych nauk i napomknąć o swojej nieomylności.
Dalej mamy bierzmowanie. Rzymski katolicyzm nazywa to "ostatnim sakramentem wtajemniczenia chrześcijańskiego", jednak pod tym zwrotem kryje się coś w rodzaju "kolejna przypominajka". Kościół doskonale wie bowiem, że młodzież w wieku 15 lat przeżywa okres adolescencji, który jest swoistym "odcięciem pępowiny" i coraz większym uniezależnieniem od rodziców - również na tle duchowym. Ludzie w tym wieku zatem, obierają własną drogę, a ich bunt, zradza nowe poglądy - często stojące w ostrej sprzeczności z poglądami KrK. Dobrym sposobem zdaniem hierarchów jest właśnie bierzmowanie, a raczej przygotowanie do niego - czyli cała bomba katechez i rozmów "moralizatorskich". Wydaje mi się że główna uroczystość jest tutaj tylko dodatkiem, chodź również całkiem niezłym - bo robionym z pompą, mówiącym niemo uczestnikom: "tu dzieje się coś ważnego".

Rozmowa ze zbuntowaną młodzieżą, dla katechetów z pewnością nie jest miła, łatwa i przyjemna. Przychodzi tu z pomocą, wspomniany już przeze mnie bp Zygmunt Pawłowicz ze swoim zestawem podręczników:
"Sakrament Bierzmowania" - katechezy i nabożeństwa dla katechetów
"Sakrament Bierzmowania" - materiały katechetyczno-wychowawcze dla rodziców
"Sakrament Bierzmowania" - zeszyt ucznia.
Owe podręczniki to prawdziwa lawina chwytów erystycznych i sztuczek niczym z reklamy proszku do prania.
Wszystkie książki poświęcone bierzmowaniu, autorstwa biskupa skupiają się na 21 tematach poświęconych wierze. Oprócz tego jednak, każdy ma coś dla siebie. Katecheta ma w swojej książce wskazówki na temat postępowania z młodzieżą, rodzic kilka katechez na temat chrześcijańskiego wychowania dzieci, a młodzież… a młodzież ma zadania, które sprawdza katecheta.
Wszystko to składa się w jedną spójną całość - Kościół wybitnie chce indoktrynować od najmłodszych lat, robi to w sposób szczególnie niebezpieczny bo absolutnie niejawnie.

Ty, ja, my oni - ale przede wszystkim Kościół!
Warto zwrócić uwagę, że spośród 21 tematów, aż 4 (!) dotyczą samego Kościoła. Kościoła szkalowanego, zastraszanego i opluwanego - jak zdawać by się mogło po lekturze kilku rozdziałów. Ksiądz biskup Pawłowicz zwraca się bezpośrednio do każdego bierzmowanego: "Zawsze broń go [Kościoła] przed tymi którzy z nim walczą i go osłabiają" (str. 23). Z podobnym apelem występuje też do rodziców: "Obowiązkiem rodziców katolickich jest coraz lepsze poznawanie praw wiary i przekazywanie ich dzieciom jak i obrona wiary osobistej i rodzinnej przed antykatolickimi wpływami" (str. 15). A zatem zero dopuszczenia własnych refleksji. Dzieci, młodzież nie mogą wysłuchać drugiej strony i wyrobić sobie własnego zdania. To zdanie Kościoła jest jedynym słusznym.
Biskup pisze również: "Każdy bierzmowany ma obowiązek szerzyć wiarę i bronić jej słowem i czynem (..). Ten obowiązek powinieneś skutecznie wypełniać" (str. 32)". Czyżby zapachniało tutaj lekko Świętą Inkwizycją? Przemocą? Nie czuję się na siłach by jednoznacznie zinterpretować ten fragment - pozostawiam go więc bez jednoznacznego komentarza.

Młodzież jest jak plastelina. Można ją uformować tak jak się chce - zdaje się myśleć Kościół.
"Katecheta powinien uwzględniać w ramach katechezy aktualne wydarzenia w kraju, zwłaszcza w relacji Kościół-państwo i naświetlać je z katolickiego punktu widzenia. Dotyczy to również artykułów, programów radiowych czy telewizyjnych krytycznych wobec Kościoła." (str. 21) - mówi do katechetów Pawłowicz. To co biskup nazywa "naświetlaniem" ja nazwałbym po prostu ogłupianiem i indoktrynowaniem na własną stronę. Bardzo częste jest, iż na lekcjach religii nie dopuszcza się polemiki z nauczycielem - dogmatyka tylko bowiem może uratować doktrynę Kościoła przed trudnymi pytaniami na które znaleźć odpowiedź jest nie lada sztuką.

Dalej mamy napisane: "Należy uczyć właściwego wartościowania, zajmowania katolickiego stanowiska, odważnych wypowiedzi w tym zakresie na terenie szkoły czy w swoim środowisku" (str. 21). To bardzo ciekawy fragment. Zatrzymajmy się nad nim dłużej.
Biskup Pawłowicz w pierwszej części swego zdania - jak widać - nie dopuszcza, w swej pysze, nawet do siebie ani na minutę że może się mylić w swych osądach. To JEGO wartościowanie jest najwłaściwsze i jedyne prawdziwe. Ksiądz zachowuje się jakby pojadł wszystkie rozumy - chodź tylko Bóg jest w doktrynie katolickiej wszechwiedzący.
W drugiej części jego zdania mamy wyjątkowo jasny przykład na chęć indoktrynacji młodych ludzi. Oto bowiem poprzez usta tych którzy zaufali Kościołowi, ta instytucja chce plątać młodym w głowie i zaszczepiać swą zacofaną etykę. Wie bowiem, że w czasach lustracji, afer pedofilskich i krytyki katolickiego Radia Maryja młodzież na księży patrzy z nieufnością. Chce zatem kaznodziei zrobić z młodych wyznawców. Ich zdanie jest bardziej wiarygodne niż puszystego księdza wdzięczącego się na ekranie telewizora czy w sali katechetycznej.

Biskup niemalże rozkazuje katechetom: "Ma ona [młodzież - przyp. autora] uznawać wspólnotę Kościoła za swoją (…) i konieczną w swym rozwoju" (str.22). Innymi słowy Kościół chce uzależnić od siebie młodzież. Zrobić to, co robią wszystkie inne sekty. "Bez nas - bez Kościoła Ty nie możesz żyć" - to myślenie chce zaszczepiać i czerpać później z tego zyski.
Właśnie dlatego, że to myślenie się zaszczepiało w młodości, dziś w większości wierzą ludzie starsi. A że nie było mediów i innych zdań na temat etyki czy wiary to rosła młodzież bezmyślna. A co w końcu to Kościół obchodziło? Ważne że mieli wyznawców. Miernych ale wiernych!

Biskup informuje młodzież: "Wszelkie rozłamy w wierze są sprzeczne z wolą Bożą i rzeczywistością. Są zgorszeniem i grzechem" (str. 77). Znów nasz ksiądz popisuje się pychą i "wszechwiedzą". On bowiem nie wierzy, ale WIE że to jest sprzeczne z rzeczywistością. Wspaniale, więc po cóż Jan Paweł II próbował mediacji z innymi religiami? Po cóż te wysiłki, jeśli ich sens podważyć może jeden biskup?

Widzimy więc, choć jeszcze "jak przez mgłę" metody działania Kościoła. Zarówno młodzież, jak i rodzice mają być poddani stałej kontroli psychiki, by nie wyszli poza ramy myślenia swej religii.

Według jakiej definicji Kościół jest sektą?
Według definicji z raportu MSWiA za sektę destrukcyjną można uznać każdą grupę, która posiadając silnie rozwiniętą strukturę władzy, która jednocześnie charakteryzuje się znaczną rozbieżnością celów deklarowanych i realizowanych oraz ukrywaniem norm w sposób istotny regulujących życie członków; która narusza podstawowe prawa człowieka i zasady współżycia społecznego, a jej wpływ na członków, sympatyków, rodziny i społeczeństwo ma charakter destrukcyjny.
Nie jest trudno dopasować poszczególne cechy definicjonalne do Kościoła. Struktura władzy kościoła rzymskiego jest rozwinięta bardzo. Religia ta, ma dla siebie właściwie całe państwo - Watykan, a i tak zaczepia o strukturę władzy innych państw. Oto bowiem przywódca Watykanu przyjeżdża do Polski, a premier, prezydent i ministrowie niczym poddani klęcząc przed nim, całują mu pierścień, zniżając nie tylko siebie, ale państwo które reprezentują na arenie międzynarodowej, do niemalże niewolnika.
Rozbieżność celów z praktyką też nietrudno dostrzec. Benedykt XVI, siedząc na złotym tronie, w pozłacanych szatach twierdzi iż nie wolno się bogacić a zakonnik Tadeusz Rydzyk który złożył ślub ubóstwa, kupił helikopter. Takie przykłady można mnożyć w nieskończoność.
Kościół bardzo chce regulować życie wyznawców. Za grzech bowiem rzymski katolicyzm uznaje nieuczestniczenie w niedzielnej mszy, seks dla przyjemności, nie mówiąc już o rzeczach do indywidualnego rozpatrzenia etycznego jak aborcja czy eutanazja.

Michael Langone z International Cultic Studies Association twierdzi że sekty mają skłonności do
1. dyktowania - czasem bardzo szczegółowego - jak ich członkowie mają myśleć, działać, i odczuwać
2. głoszenia, że grupa i przywódca mają specjalny status,
3. i intensyfikacji swojej opozycji do społeczeństwa i alienacji z niego.
Punkt numer jeden można dopasować idealnie. Jakże częste na forach katolickich pojawiają się pytania "czy katolik może..." i zaczyna się wyliczanie "…wierzyć w magie, wierzyć w OBE, uprawiać petting". Jeśli zaś odpowiedź będzie negatywna ("Nie! Nie może!!!") następują najczęściej dwie drogi:
a) Dogmatyczne odrzucenie swoich domysłów, przemyśleń na temat omawianego zagadnienia i na ogół jeszcze bardziej żarliwa wiara.
b) Nie przejmowanie się tym o czym mówią ludzie, "cicha" wiara w to w co chce się wierzyć, jednak oficjalne bycie katolikiem bądź to z niewiedzy o doktrynie kościoła, sprzecznej z poglądami, bądź to z powodu obawy przed ostracyzmem społecznym lecz w pełnej świadomości o kościelnych zasadach.
Punkt numer dwa również się zgadza. Według Kościoła rzymskiego, ten jako jedyny może dać pełnię zbawienia1 a papież - zwierzchnik Kościoła jest nieomylny2.
Punkt numer trzy się nie zgadza - Kościół jest bowiem powszechny i chce swoje wpływy mieć jak najszersze. Zatem zagrywka z alienacją byłaby po prostu nie opłacalna. Zresztą jak Kościół miałby być w opozycji do reszty społeczeństwa, jeśli należy do niego prawie cała Polska?

Dr. Dariusz Kuncewicz, wybitny polski psycholog zajmujący się tematem sekt pisze iż "członkowie grup psychomanipulacyjnych przekonują się, że indywidualizm w myśleniu nie prowadzi do właściwego celu. Samodzielne, racjonalne myślenie zostaje trwale skojarzone z 'czczą spekulacją', 'materialnym myśleniem', 'brakiem wiary', 'starymi schematami myślenia', itp." Ma to również potwierdzenie w katolicyzmie. Kościół z papieżem na czele mają monopol na prawdę, a wnioski sprzeczne z jego poglądami nie mają prawa bytu. Kuncewicz pisze dalej że "W ramach takich reinterpretacji znaczeń nigdy nie znajdzie się wystarczająco uzasadniony powód dla krytyki grupy". Bardzo trafnie powiedziane! Kościół nie dopuszcza do krytyki własnej instytucji ponieważ mieni się jako nieomylny.

Margaret Singer, kolejny naukowiec (chodź w erze "psycholożek" i "inżynierek" powinienem napisać "naukowczyni") którego chcę tu przytoczyć, opracowała system chwytów stosowanych przez sekty. Są to:
1. pozyskanie kooperacji: zaoferować coś, czego dana osoba chce - większość chce być w raju, chce mieć na kim się oprzeć, mieć za sobą zwartą grupę i mieć twarde zasady - a nie wymyślać własne.
2. relacja między grupą a tą osobą uzależniona od przynależności - nie, ze względu na "miłościwą" indoktrynację.
3. uwiedzenie: rozwijanie relacji i zachęcanie by wierzyć, że to dobre - Rozwijanie relacji czyli sakramenty, oraz przyjmowanie swej wiary jako jedynej właściwej drogi
4. rozwinięcie zależności - ludzie w grupie okazują zainteresowanie tym, by dać to, co jest najlepsze dla sterowanej osoby - Przede wszystkim duchowni są tym zainteresowani, choć starają się jak mogą uzależnić od katolickiej drogi swoich wyznawców. Nie bez powodu przecież zobowiązują rodziców chrzestnych do pomocy w katolickim wychowaniu dzieci oraz namawiają do tego samego rodziców, dziadków i wszystkich innych.
5. przesunięcie przywiązań na "modelowych " członków grupy, eliminacja przywiązań poza grupą - Katolicyzm tego nie robi ze względu na własną doktrynę, bo w istocie źle by na tym wyszedł.
6. zmiany różnych spraw życiowych - zagrożenie poczucia identyfikacji, gdyby dana osoba spróbowała odejść z grupy - Owszem. Ksiądz Pawłowicz pisze "młodzież musi uznawać Kościół za konieczny w swym rozwoju".
7. standardy grupy stają się JEDYNYMI dostępnymi dla jej rozwoju - w gruncie rzeczy za komentarz może posłużyć ten sam cytat, co z punktu 6.

Kościelne przewinienia
Kościół rzymskokatolicki jest tworem który w nieludzki sposób pozbawia (lub przynajmniej każe się pozbawiać) najbardziej podstawowych instynktów. Jest to dość ciekawa zagrywka, albowiem łączy ona jego wyznawców, oddzielając ich niejako od innowierców i zespala grupę w hermetyczną całość uzależniając samą od siebie.

Pomimo postępu seksuologii Kościół nadal twierdzi iż masturbacja jest grzechem - narażając młodzież na brak niezbędnego i instynktownego bodźca jakim jest trening seksualny, przed prawdziwym i dojrzałym seksem. Większość młodzieży i tak nie przestrzega owego zakazu - widać więc jak bardzo względem np. jedzenia ulubionych potraw (post który jest przestrzegany raczej bezproblemowo) jest to duża potrzeba.
Zdarzają się przypadki szczególnie podatne na indoktrynacje, acz o dość słabej woli. Tacy ludzie spełniają swą fizjologiczną potrzebę, ale obwiniają się za to, a nawet czasem nienawidzą. Doprowadza to do destrukcji własnej psychiki, a Kościół (świadomie bądź nie) spokojnie na to patrzy.

Kościół toleruje w swych kręgach pedofilię a nie dość tego, każe ją ściśle ukrywać. W instrukcji DE MODO PROCEDENDI IN CAUSIS SOLLICITATIONIS, pióra Jana XXIII mamy napisane: "(…) wszyscy i każdy z osobna przed trybunałem w jakimkolwiek charakterze stojący lub gdyby kto z racji swego urzędu o sprawie tej [pedofilii] uzyskał wiedzę zobowiązany jest do zachowania najściślejszej tajemnicy, która jest traktowana jako tajemnica Świętego Urzędu, wszędzie i wobec każdego, pod groźbą ekskomuniki latae sententiae3 (...)".

Kościół to nie sekta! - Argumenty wierzących
Są ludzie, którzy na stwierdzenie "Kościół jest jedną z wielu sekt" dostają pewnego dreszczyku emocji, czasem zażenowania, stresu czy też oburzenia. Dalej następuje zaś albo lakoniczne "co za głupoty", bądź też merytoryka - chodź niestety często bardzo prymitywna.
Zajmiemy się oczywiście tym drugim, bo pierwsze zdradza nie tylko bezradność i bezsilność ale przede wszystkim paniczny lęk przed zmianą poglądów. Tak jak bowiem nie przesadza się starych drzew, tak nie warto próbować zmieniać im poglądów.

  1. Spójrz ilu znanych ludzi chodzi do Kościoła! Myślisz że oni należeliby do sekty?
    Jeden z najczęściej i najchętniej przytaczanych argumentów.
    Ukryte jest tu niewypowiedziane stwierdzenie "Znany = mądry". Oczywiście jest to wierutna bzdura. Dziś w erze popularnych celebrities, czyli gwiazdek pojawiających się na chwilę, pokroju Dody nie warto przyjmować stereotypu że człowiek przemawiający ze szklanego ekranu, musiał się jakoś specjalnie narobić głową, by swój sukces osiągnąć. Nie muszę chyba dodawać, że są to często ludzie naiwni i po prostu głupi.
    Oczywiście zdarzają się wyjątki. Do Kościoła należą też ludzie wykształceni, inteligentni i oczytani. Jednakże nie oznacza to że Kościół nie jest sektą. Oznacza to tylko tyle, że zostali wychowani w duchu katolickim i nie umieją się wyrwać choć na chwilę od tego myślenia. Nie potrafią przezwyciężyć swoich instynktów, pomimo inteligencji i wykształcenia. Czasem nie tylko nie potrafią - ale i po prostu nie chcą. Wolą nie zastanawiać się nad - dla nich - oczywistymi sprawami.
    Swoją drogą widać po tym jak bardzo Kościół umie wkradać się w umysły wiernych. Jak bardzo chce ich pozyskiwać i zatrzymywać. Jak bardzo mu się to udaje…

  2. Czy myślisz że Kościół istniałby tak długo gdyby był sektą?
    Jeśli ktoś ma nawyk merytorycznego odpowiadania to tutaj będzie miał problem. Tak jak ja teraz. Najlepiej zatem odpowiedzieć: no a dlaczego miałby nie istnieć będąc sektą?
    Pytanie to bowiem, wierzący stawiają niezwykle tendencyjnie, ozdabiając go niewypowiedzianym domysłem, kojarzącym słowo sekta ze stereotypową organizacją od wyłudzania pieniędzy drogami stojącymi w sprzeczności z prawem. Kościół działa dużo bardziej inteligentnie, dając ludziom to o czym marzą, w zamian biorąc to o czym sam marzy (pieniądze). Działa więc na zasadzie "i jeden wilk syty i drugi wilk syty". Tylko że pierwszy właśnie zjadł owcę, a drugi ma brzuch wypełniony lateksowym balonikiem.


Podsumowanie
Kościół katolicki i każda inna religia jest sektą. Są sektami bardzo dziwnymi, bo dającymi coś niematerialnego, niewidzialnego i niesprawdzalnego, ale przyjmującymi całkiem realne pieniądze za swoją działalność. Są sektami również sprytnie działającymi, w przeciwieństwie do sekt prymitywnych, które tylko czekają by "na raz" ograbić swoich wyznawców. Kościół i inne religie wiedzą, że takimi sposobami one dostaną pieniądze, ale nie pozyskają innych wiernych. A tak, ich wielka machina pracuje już od 2 tysięcy lat, a inne nawet i więcej i wcale nie zanosi się na to by szybko przestały. Ale nadejdzie taki dzień, w którym ludzie zrozumieją ignorancję swoich poprzedników, którzy nawet nie wiedzieli jak bardzo są wykorzystywani. Na razie, by to się stało, są jeszcze zbyt prymitywni. Ich substytut wiedzy, jakim jest wiara wywiera zbyt duży wpływ na ich postrzeganie świata. Wielki wybuch, czy ewolucja - to zbyt trudne do pojęcia teorie dla stetryczałych umysłów będących za wielkim murem dogmatów. Tak wielkim że nawet świetnym naukowcom nie udaje się ich przekonać.

Znajdą się ludzie, którzy powiedzą że krytykuję Kościół za jego pychę, a sam uważam że mam monopol na prawdę. Chcę zatem dać jasno do zrozumienia, że wiem iż mogę się mylić. Być może jedna z wielkich religii jest tą jedyną prawdziwą - owszem, przyjmuję to do wiadomości. Jednakże nie wierzę w to z prostego powodu; otóż wydaje mi się to bardzo mało prawdopodobne.
Moim celem nie jest i nie było stworzenie czegoś co będzie odbierane autorytatywnie - bo zdarzają się przecież ludzie, którzy wszystko co przeczytają biorą dogmatycznie do siebie. Najważniejsze by przemyśleć treści zawarte w tym artykule, a z moimi wnioskami można się zgodzić lub nie. Warto myśleć - i proszę tylko o to. O nic więcej.

Łukasz Remisiewicz

Przypisy:



1) Deklaracja Dominus Jesus podpisana przez prefekta Kongregacji Nauki i Wiary Josepha Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI stwierdza: "Przede wszystkim, należy stanowczo wierzyć w to, że 'pielgrzymujący Kościół' konieczny jest do zbawienia."
2) Sobór Watykański I, dokument Pastor aeternus z roku 1870
3) Latae sententiae - Kara kościelna, którą zaciąga człowiek samorzutnie po dokonaniu konkretnego przestępstwa

 

 

źródło: ateista.pl 

 

Autor: Łukasz Remisiewicz