JustPaste.it

7 cnot człowieka

Przed nami poważny temat – człowieczeństwo. Artykuł zawiera cech charakteru potrzebnych do tego aby być nie tylko dobrym traderem, ale i człowiekiem.

Przed nami poważny temat – człowieczeństwo. Artykuł zawiera cech charakteru potrzebnych do tego aby być nie tylko dobrym traderem, ale i człowiekiem.

 

2fe3e4ca03ce785998798deff762dee8.jpgPrzed nami poważny temat – człowieczeństwo. Oczywiście nie da się tego tak po prostu opisać, dlatego artykuł zawiera cech charakteru potrzebnych do tego aby być nie tylko dobrym traderem, ale i człowiekiem. Powiem jak ja to widzę, oraz dlaczego powinniśmy postępować właśnie tak - poparte przykładami z życia.

1. Odpowiedzialność

Generalnie hasła odpowiedzialność nie trzeba tłumaczyć. Każdy dorosły człowiek potrafi podejmować decyzje i ponosić ich konsekwencje - to jest właśnie odpowiedzialność. Jeśli jesteśmy w stanie stawić czoło skutkom naszych błędnych decyzji, które jak najbardziej mamy prawo popełniać, to można nas nazwać ludźmi odpowiedzialnymi. Niestety w dzisiejszych czasach coraz bardziej widzimy ucieczkę od odpowiedzialności. Dlaczego? Ze względów wygody. Lepiej żeby ktoś inny ponosił nieprzyjemne konsekwencje pewnych działań, bo po co my mamy sobie zawracać głowę. Czemu ja mam odpowiadać? Ale jeśli te działanie zostanie pochwalone to oczywiście ja zbiorę laury. To nie tylko egoistyczne, to jest po prostu chamstwo. Dlatego jeśli pracujemy w grupach to często szukamy winowajcy klęski jak najdalej od siebie. To naturalne ludzkie zachowanie, ale kurczę, tak ciężko się przyznać do błędu?

Sytuacja typowa dla szkoły - nauczyciel myśli, że to nie on jest winny tego że uczniowie nie nauczyli się do matury, bo załóżmy nie przeczytali lektur. Uczniowie mają pretensję do nauczyciela, że nie podał im tych danych na tacy. I tak wszyscy chcą się zrzec odpowiedzialności. To nie jest tylko groteska… to jest żałosne… Inna sytuacja - praca w grupach - lidera wybiera się po to aby w razie niepowodzenia był “tym odpowiedzialnym” za pracę całej grupy. Gdy grupa odnosi sukces wszyscy mówią jak bardzo się starali aby go odnieść. Jeszcze inaczej - mamy sobie dwoje ludzi - mężczyzna i kobieta. Poznają się, za dużo wypiją, uprawiają sex i kobieta zachodzi w ciążę. Większym przejawem nieodpowiedzialności byłaby tylko aborcja. Mocny kaliber? Jak często występuje.

Teraz chciałbym poświęcić chwilę rozważaniu odpowiedzialności w kontekście ryzyka. Jeśli je podejmujemy to musimy się liczyć z niekorzystnym dla nas obrotem spraw. I wtedy będziemy musieli posprzątać. I musimy to zrobić, bo inaczej udowadniamy tylko, że jesteśmy nikim, że tak nam wygodniej. Dlatego musimy podejmować ryzyko odpowiedzialnie. Powierzamy samochód znajomemu, który lubi brawurę. Obiecuje, że odstawi go np. do innego miasta (założenie jest takie że chce nam pomóc). I to, ze rozbije nam ten samochód to jest tylko ryzyko - znamy go, wiemy co może zrobić, decydujemy się na to. Ale jeśli rozbijając ten samochód zabije 2 (załóżmy, że siebie i pasażera) osoby to już jest ryzyko nieodpowiedzialne. OK, ale powiecie skąd mamy wiedzieć, czy kogoś zabije czy nie? Musimy przeanalizować wszystkie aspekty sprawy. I jeśli pojawi się jakiekolwiek zagrożenie (np. podatność znajomego na alkohol) to powinniśmy nie podejmować ryzyka. Dlaczego? Bo ryzyko to ryzyko, a głupota bywa zabójcza.

Na zakończenie należy tylko powiedzieć, że niezależnie od decyzji, którą podejmujemy, czy to jest inwestycja na rynku, wybór mieszkania, ratowanie życia, czy planowanie rodziny powinniśmy brać pod uwagę trzy “wskaźniki”: stopień ryzyka (inaczej prawdopodobieństwo niekorzystnego obrotu spraw), prawdopodobne konsekwencje i znaczenie tych konsekwencji. Bo wszędzie, naprawdę wszędzie, odpowiedzialne zachowanie uratuje nam skórę a głupota albo nas ośmieszy, ale będziemy mieli szczęście albo nas pogrąży. Bo jak inaczej nazwać brak odpowiedzialności? Dlatego zachęcam do bycia odpowiedzialnym z wyboru nie z przymusu. A nic tak nie uczy odpowiedzialności jak życie i rynek I wtedy zrobimy kolejny krok do pełnego kierowania swoim życiem. Pamiętajmy, że być człowiekiem to właśnie być odpowiedzialnym (Antoine de Saint-Exupéry).

2. Uczynność

Dla odmiany teraz zajmiemy się problemem znieczulicy społecznej oraz braku ogólnej chęci do pomagania bliźniemu, co jest bardzo powszechne w Polsce (brak chęci).

Długo zastanawiałem się jak najlepiej podjąć ten temat aby pokazać, że warto pomagać innym bezinteresownie. I im dłużej myślałem, tym bardziej nie wiedziałem jak. Dlatego przedstawię kilka hipotetycznych sytuacji po których skomentuję jak w. mnie powinniśmy postąpić. Bo jeśli już pomagamy to pamiętajmy, że nie na siłę!

Idziemy ulicą i widzimy, gdy grupa powiedzmy panów z karkami, znęca się fizycznie nad jakimś człowiekiem. Zwykle przechodzi się obojętnie obok takiego zdarzenia, jednak zawsze możemy pomóc wzywając odpowiednie służby. Nieraz można uratować życie takiemu człowiekowi. Aż dziwi mnie dlaczego ludzie nie chcą pomagać - przecież nie muszą się od razu bić. Wystarczy, że odejdą dalej, gdzie nikt nie widzi i zadzwonią na policję. Czy to naprawdę jest trudne?

Po raz kolejny idziemy ulicą, jakaś starsza kobieta mdleje. Zwykle znajdzie się ktoś, kto zaopiekuje się poszkodowanym, ale czy ta osoba wie co robi? Czasami rzeczywiście trafi się osoba z wykształceniem dotyczącym pierwszej pomocy. W tym przykładzie chodzi oto żeby pomóc, ale i wiedzieć jak pomoc. Bo jeśli nie wiemy co powinniśmy zrobić to taka pomoc może pogorszyć sytuację niż pomoże. Dlatego wszyscy powinni być przeszkoleni jak pomagać innym w sytuacjach anormalnych. Niestety nie każdy chce, nie każdy ma czas ukończyć kurs, nie każdy czuje się odpowiedzialny.

Teraz zmieniamy środowisko. Załóżmy, że nasza dość bliska znajoma (może być też znajomy) zaczęła się odchudzać, gdyż ma bardzo niską samoocenę. Na początku rzeczywiście ma do tego zdrowe podejście, ale po roku nie je już mięsa, przestawiła się na np. otręby, jeden posiłek dziennie, brak śniadań, etc. Z tego powodu mdleje kilkukrotnie w krótkim przedziale czasu, jest niedożywiona. I oczywiście dalej nic się nie dzieje, wszystko jest w porządku. Co powinniśmy zrobić? Otóż, to kwestia już tylko naszego sumienia. Na taką sytuację nie ma dobrej recepty. Możemy nic nie robić i pozwalać na wpędzanie się dalej tej osoby w chorobę, możemy też zrobić wiele rzeczy jakie w takiej sytuacji się robi, np. zaciągnąć osobę do psychologa ryzykując znienawidzenie z jej strony. To jest dobry przykład sytuacji, w której należy pomagać z głową i kalkulować.

Ostatnim przykładem jest pocieszanie - jest to pomoc „duchowa”, ale bardzo trudna i niebezpieczna w skutkach. Wszystko zależy do tego co zrobimy. Ale do rzeczy. Tym razem z punktu widzenia kobiety - naszego dobrego przyjaciela rzuciła narzeczona. Staramy się mu pomóc wyjść z doła. Mówimy, jaka to ona suka była, etc. I w pewnym momencie może dojść do zbytniego zbliżenia. Czy w ten sposób mu pomagamy? Jeśli potem zostajemy małżeństwem i żyjemy długo i szczęśliwe to tak. Jeśli przyjaźń przeradza się w przyjaźń z seksem to tracimy kontakt. Kolejny życiowy problem z trudnym rozwiązaniem.

Podsumowując, należy wysnuć tezę, że w przypadkach anormalnych należy podjąć niezwłoczną pomoc - wypadek, bójka, etc. W innych należy zawsze zapytać, czy dana osoba tej pomocy potrzebuje. I „na siłę” powinniśmy pomagać, gdy ta osoba, choć mówi, że jest dobrze, wysyła niewerbalny komunikat „pomóż mi”. Nigdy nie staramy się zrobić „lepiej”, gdy nie ma przesłanek - wtedy zaczyna się wścibstwo i uciążliwość.

3. Odwaga

Nie raz zastanawiałem się dlaczego niektórzy, choć mają przed sobą perspektywę powodzenia, nie podejmują pewnych działań. Ba, sam doświadczyłem takiej sytuacji kilka razy. Odczucia z tym związane są okropne, czujemy się niepewnie.

To właśnie skłania mnie do analizowania przyczyn zachowań, w których występuje brak odwagi i eliminowania ich. Najważniejsze w tej kwestii jest zadanie sobie pytania: „Co skłania mnie do zaprzestania racjonalnego zachowania w tej sytuacji?” albo po prostu: „Czego się boję?”. Oczywiście ilu ludzi na świecie i ile różnorakich sytuacji tyle odpowiedzi. I tak oto problemy znajdują odzwierciedlenia w naszej psychice i tych sytuacjach, które już przeżyliśmy. Tym oczywiście zajmują się psycholodzy i osoby bardziej wykwalifikowane do tego celu niż ja. W tej notce natomiast zajmę się wpływem odwagi i instynktu samozachowawczego na problemy może nie tyle społeczne co inwestycyjne każdego człowieka.

Rozpatrzmy pierwszą sytuację. Człowiek zastanawia się co będzie jego przyszłym zawodem. Analizuje za i przeciw, stawia sobie wymagania co do zarobków, sprawdza lokalny rynek pracy i wybiera odpowiedni dla niego dział gospodarki w którym się odnajduje, np. będzie prawnikiem. I tak dokonuje wyboru studiów (załóżmy, że pora na takie wybory przychodzi w szkole średniej), odpowiednie kursy, sprawdza wymagana uprawnienia, nastawia się psychicznie. Jednak gdy przychodzi czas wyboru posady to zaproponowanie pracy gorszej niż wymarzona jest akceptowalne ze względu na czynniki rynku pracy, dojrzałość społeczną oraz wzmaga motywację do pracy - osoba liczy na awans. Jednak zaproponowanie pracy lepszej niż oczekiwana jest ciekawszym przypadkiem studiów. Człowiek albo reaguje zadowoleniem, czuje się pewny siebie i uważa się za najlepszego - co prowadzi go do zguby i może sobie nie radzić z lepszą pracą, albo wie że nie podoła wymaganiom i rezygnuje. I właśnie w drugim przypadku, człowieka dojrzałego i pokornego, potrzeba jest odwaga. Musi spróbować podjąć tę pracę i dostosować swoje kwalifikacje do niej. Ma on tą przewagę nad pierwszym przypadkiem, że nie ma poczucia wyższości, ale też brakuje mu odwagi.

A teraz coś bardziej praktycznego - wybór partnera/partnerki lub jego/jej braku. Ludzie boją się samotności lub też ograniczeń, jednak nie myślą przesadnie o planowaniu życia. I dobrze, bo popadlibyśmy w paranoję. Jednak co do wyboru partnera także ograniczamy się czasem do tego co niekoniecznie jest dobre dla nas, np. wstępujemy w związek z osobą, która nas kocha, ale my jej nie, bo uważamy, że ta którą kochamy jest nieosiągalna. W ten sposób niszczymy życie naszemu partnerowi i sobie. Właśnie przez brak odwagi. Odwagi w podejmowaniu ważnych dla siebie decyzji. Oczywiście nadmierna odwaga bywa nazywana głupotą, ale my ciągle obracamy się w sferze odwagi racjonalnej.

Właśnie ten wpływ na człowieka różnego stopnia odwagi a mówiąc ekonomicznie jego awersji do ryzyka chcę zaprezentować. Nieumiejętność radzenia sobie z trudnymi decyzjami życiowymi wpływa na sferę naszych inwestycji. Dlatego mamy problem z wyborem OFE lub formy oszczędzania i inwestowania naszego kapitału. Jeśli nie potrafimy odważnie podjąć decyzji to spóźnimy się z momentem otwarcia inwestycji i będziemy odwlekać moment wyjścia z niej, przez co najprawdopodobniej poniesiemy stratę. Dlatego nasze niepowodzenia na rynkach finansowych powinniśmy tłumaczyć swoimi błędami w procesie decyzyjnym a nie złodziejstwem rządów lub wyzyskiem kapitalistów. To my powinniśmy nauczyć się podejmować szybko i odważnie decyzje. I nie bać się działać, bo skutki często są mniej negatywne niż przewidujemy. A dzięki podjętym przez siebie trafnym decyzjom zyskamy większy szacunek do siebie, a w konsekwencji będziemy bardziej szczęśliwi. I nawet jeśli uważamy, że jesteśmy odważni to zawsze może być lepiej pod warunkiem, że nie mylimy odwagi z brawurą.

4. Asertywność

W tej części moich luźnych przemyśleń o dobrych cechach człowieka chcę przedstawić realne uwarunkowanie asertywności. Niestety wykorzystanie jej w praktyce nie zawsze jest łatwe, szczególnie, gdy ktoś zadręcza cie do znudzenia. Chciałem nazwać ten podrozdział „stanowczość”, ale myślę, że powinienem się ograniczyć do asertywności.

Im dłużej żyję na tym świecie tym bardziej przestaję go rozumieć pod jednym względem a coraz lepiej pod innym. Ostatnio pisałem streszczenie książki „Inwestycje”. profesora Jajugi i można powiedzieć, że dość zaawansowany świat finansów wydaje mi się prosty, logiczny, ciekawy i co najważniejsze - zrozumiały. Niestety świat relacji międzyludzkich postawił w mojej głowie kolejne znaki zapytania. Zacząłem się zastanawiać jak odmówić czegoś czego nie mam najmniejszego zamiaru robić członkowi rodziny? Jak odmówię wyjdę na tego najgorszego i rozpocznie się katorga, kazania, gadania, głupoty. Aż mdli na samą myśl jacy ludzie potrafią być niedobrzy. Z drugiej strony tracę swój (może nie aż tak cenny, ale jednak) czas. Muszę zmienić rozkład całego dnia, połowę rzeczy przełożyć na następny, wcale nie leniwy dzień. I tu asertywność zawodzi - jadę, robię jak najszybciej odpowiadając w miedzy czasie na setki pytań, które nie są nikomu potrzebne. I co najgorsze ludzie to co ja robię z niechęcią, gdyż brakuje mi na to czasu, traktują to jako oczywistość i twierdzą, że zawsze powinienem to robić. Okropne. A teraz przejdziemy do przykładów właściwych.

Asertywność zależy od stopnia samokontroli, wyznawanego systemu wartości, ogólnej stanowczości i pewności siebie. Jeśli tego nie ma, nie ma też asertywności. Jednak do rzeczy. Sytuacja jest taka, ze mamy grupę nastolatków, wiadomo papierosy, alkohol, inne używki. Ktoś jest wytrwały i do tej pory „nie używał”. Dostaje propozycję (dziwne, czemu ja takiej sytuacji nie miałem, a nie piłem i nie paliłem) bądź można to nazwać poczęstunkiem. Pytaniem jest co powinien zrobić? Z jednej strony jeśli odmówi wiadomo co się stanie. Nie jest to przyjemne być wyizolowanym od grupy, z którą trzeba się spotykać przez kilka lat. Potem to jest już wszystko jedno. Jeśli zaś się poczęstuje to złamie swoje zasady. Nie jakąś tam przysięgę czy obietnicę, ale swoje zasady. I każdy kto ma zasady, wie jak jest ciężko jak się je złamie. Kolejna sytuacja w życiu, która wymaga mądrości wielkiego filozofa. A nie każdy tak umiej. Ja nie umiem, niestety.

Inny przykład to, gdy ktoś wykorzystuje naszą uczynność. Pomożemy raz, dajmy na to wykonamy jakieś trudne zadanie, potem mamy satysfakcję i z niesienia pomocy i z wykonania trudnego zadania. I tu wpadamy w pułapkę. Gdy osoba, której pomogliśmy dostanie kolejne trudne zadanie zacznie prosić nas o pomoc a nam ciężko będzie odmówić. I tak trzeci, czwarty raz, zacznie do nas mówić tak jakbyśmy to musieli robić za każdym razem. A to wszystko przez naszą uczynność. Ale czy mamy przestać być uczynni? Nie!

Przypadki można by mnożyć, lecz mi wystarczy jedno ważne stwierdzenie - jeśli człowiek jest asertywny jest dojrzały, odpowiedzialny i „dorósł” do bycia człowiekiem. Niestety tak wielu ludzi nie dojrzało i prawdopodobnie nie dojrzeje…

5. Trzeźwość myślenia

Teraz poruszę aspekt życia, który zdarza się dość często każdemu. Mianowicie zdolności skoncentrowani uwagi nad tym, and czym pracujemy, ale także myślenie realistycznego o własnej przyszłości. Bo człowiek, który jest świadomy tego czego chce, prędzej czy później to osiągnie.

Ostatnio zauważyłem u siebie ogromne zdyscyplinowanie, tak duże, aż byłem zaskoczony. Wstaję dokładnie o określonej godzinie mimo, ż z dnia na dzień kładę się spać coraz później. Obecnie pora spoczynku wskazuje na godzinę 24. A mimo to regularnie wstaję po 6,5 godzinach. I do tego warto dodać, ze mam wakacje, „powinienem” spać po 10 godzin. W czasie dnia bardzo skrupulatnie wykonuje plan na cały dzień, czasami nawet za bardzo. Owszem są poślizgi, ale i tak wszystko udaje się skończyć przed terminem. A to wszystko za sprawą celu, który sobie postawiłem. Jest on tak silnie motywujący, że po prostu robię co musze i nie zastanawiam się nad tym. I tu dochodzimy częściowo do tematu - świadomości własnych możliwości i postawionych przed sobą celów. Gdy mamy cel dążymy do jak najszybszej jego realizacji, tak moim zdaniem większość ludzi ma, gdyż chce się pozbyć ciążących na nich obowiązków. I dlatego jeśli ktoś ma jasno określony cel i konsekwentnie go realizuje, nigdy nie będzie miał problemu ze zrobieniem jakieś rzeczy. Nie będzie leniwy, nie spędzi połowy życia przed telewizorem czy komputerem, a je wykorzysta jak najlepiej. Osiągnie swoje cele, odniesie sukces. Dlatego denerwują mnie słowa moich rówieśników typu: „jeszcze mam czas”. Tak, masz czas, ale potem pójdziesz na studia „z łapanki”, tj. wieczorowe na jednej z gorszych uczelni, gdzie płacisz de facto za dyplom a nie umiejętności. Warto wybrać jakąś drogę i powoli, acz konsekwentnie ją realizować.

Drugim aspektem dzisiejszych rozważań jest chwilowy brak koncentracji, przez który często mówimy rzeczy tak głupie, że nie wierzymy, że my to powiedzieliśmy, albo np. w zadaniu pominiemy szczegół i całe się posypie - a to durny błąd. Ostatnio spotyka mnie to coraz częściej, gdyż praca po 16 godz. na dobę robi swoje. Podczas pracy wieczorem ciężko o skupienie, nawet po kawie czy napoju energetycznym. Wydaje mi się, że znalazłem na to sposób. Oprócz oczywistych - mniej pracować, więcej „środków dopingujących” - samokontrola. Im bardziej jesteśmy w stanie siebie kontrolować tym mniejsza szansa na brak skupienia. Wewnątrz uruchamia się taki alarm - sprawdź 2 razy, a na pewno uwzględniłeś to? Zobacz w innym podejściu. Dzięki temu udało mi się zmniejszyć liczbę błędów wynikających np. z niedoczytania albo pominięcia znaku w równaniu. Choć musze przyznać, ze to nie zastąpi snu.

Podsumowując człowiek, który trzeźwo myśli a przez to kontroluje siebie nie wpada w panikę, jest zdyscyplinowany i dzięki temu wyróżnia się na tle innych. Wykonuje powierzone mu zadania o wiele lepiej niż inni. Staje się wzorem, ale też obiektem zawiści. Bo zazdrości nie wyeliminujemy.

6. Empatia

Jakże ważny w życiu człowieka jest drugi człowiek. Tak bardzo ważny, że bardzo często z tej ważności nie zwracamy na niego uwagi. Jest to bardzo przykre. Jednak czasem uda nam się pomyśleć o bliźnim. Cóż, to tylko połowa sukcesu - ważne jest jak myślimy. Najczęściej padają takie sformułowania jak: „czemu on ma dobrze a ja nie”, „żal mi go”, „to dopiero tragedia - współczuję mu”, „Ty sam jesteś Żydem” (przepraszam wszystkich, ale musiałem użyć tego zwrotu). Niestety, takie myślenie, nie ukrywajmy - nie jest myśleniem o drugim człowieku. Jest myśleniem o jego sytuacji, ale nie o nim samym. Aby naprawdę myśleć o bliźnim musimy współodczuwać. Tak, nie współczuć, a współodczuwać. Niestety niewielu ludzi tak potrafi, a szkoda, bo świat byłby lepszy.

Człowiek cnotliwy zdecydowanie powinien umieć współodczuwać - zarówno szczęście jak i tragedie. Tylko dzięki temu będzie w stanie pomóc drugiej osobie wystarczająco skutecznie. Pomoże nie tylko pozbierać się materialnie (cokolwiek to by oznaczało), ale także będzie lekarzem dla duszy, moim zdaniem lepszym niż psycholog. Bliska osoba zawsze szybciej pomoże się pozbierać niż obcy, który dodatkowo robi to za pieniądze. A przede wszystkim nie zaszkodzi - jak niektórzy „prawdziwi” przyjaciele, którzy nie znając prawdziwych cech „człowieka przygnębionego”, próbują mówić, że wszystko będzie dobrze, itp. I to ma być pomoc?

Czynnikiem, który skłonił mnie do głębszych przemyśleń, oprócz tego, że zaplanowałem, iż napiszę coś o tej cnocie, jest konflikt w Gruzji. Większość z nas słysząc tą medialną papkę, zastanawia się, kto zaczął, ilu ludzi zginęło, co się stanie potem. Niewielu myśli o tym jak realnie pomóc tym ludziom, którzy przeżyli, ale stracili bliskich, dach nad głową, zdrowie. Pojawiają się akcje, że trzeba wysłać sms o treści jakiejś tam to pomożesz ofiarom wojny. Ile z kosztu tego sms-a trafia do potrzebujących wiedzieć nie chcę, by nie śmiać się z tego. A ludzie wysyłają kilka i robią z siebie wielkich bohaterów - przecież jak aktywnie pomagam. Ale żeby przekazać większą kwotę albo pojechać tam w ramach wolontariatu czy pomóc w zbiórkach żywności lub potrzebnych środków w kraju, to już nie tacy chętni. Cnotliwy człowiek na pewno pomoże w sposób inny niż sms - jak będzie tylko najlepiej potrafił. Jeżeli jest np. dobry w logistyce to pokieruje transportami z darami, a jeśli lepiej sprawdza się jako dawca krwi to tą krew odda.

Podsumowując empatia to umiejętność pomocy bliźnim, przez postawienie się w ich sytuacji i przekonaniu siebie, że trzeba oraz znalezieniu sposobu jak pomóc. I to wszystkim bliźnim, bez wyjątku, czy to piękna kobieta/mężczyzna, przyjaciółka/przyjaciel, starsza pani mieszkająca obok, ofiary wojny czy zakrwawiony menel pod mostem.

7. Miłość

Na koniec chcę poruszyć chyba najważniejszą cnotę, która działa jako dopełnienie wszystkich pozostałych. Co prawda składa się na nią przyjaźń, sympatia i miłość, to zdecydowałem się to wszystko opisać pod znamieniem szeroko pojętej miłości. Ostrzegam, nie będzie to melodramat.

Tak naprawdę jest to jedna z fundamentalnych wartości, która tkwi w każdym pokoleniu. Przyjaźń jest czymś ważnym w życiu każdego człowieka - jeśli nie ma się „prawdziwego przyjaciela” to w życiu jest bardzo ciężko. Nie można z nikim porozmawiać o swoich troskach, poradzić się, oczekiwać pomocy i wsparcia. Kolega/koleżanka to nie przyjaciel. Nie zrozumieją. Psycholog? To rozwiązanie dobre na krótką metę, bo to tylko człowiek, który wykonuje swoje obowiązki, rozmawia z nami, stara się nam pomóc bo mu płacimy i pewnie lubi to robić - ale czy to jest to samo co przyjaciel? Nie. Czy zwierzę może zastąpić przyjaciela-człowieka? Nie. Czy chat może nam go dać? Nie. To w końcu możemy zdać sobie pytanie czy warto go szukać? Zdecydowanie tak.

Niestety w obecnych czasach ciężko o prawdziwego przyjaciela. Bo czy przyjaciółmi można nazwać kumpli/kumpele do imprezy - jak często się mówi - „idę do klubu z przyjaciółmi”? Nie rozumiem, czemu dzisiejsza młodzież (której w końcu jestem niejako przedstawicielem) nie dostrzega tych wartości? A może ludzie w moim wieku są za młodzi, aby zrozumieć te fundamentalne wartości? Jak widać nie wszyscy, a musiałbym też ująć niektórych 30-latków, którzy także tego nie rozumieją. Ale chyba już tak musi być… niemniej zawsze warto znaleźć kogoś takiego, nawet jeśli wydaje się nam niepotrzebny. Można się zdziwić jak to wiele zmienia.

Przejdę teraz do miłości do bliźniego. Zdecydowanie ta jest szeroko promowana, lecz nieporównanie rzadziej stosowana. Paradoksalnie Ci, którzy najwięcej o niej mówią - na słowach poprzestają. Czy ja też? Myślę, że pewien tak jest, ze więcej o tym piszę niż robię, lecz miłością do bliźniego nie chwali się na pokaz. Po prostu to się robi. Być może nie zawsze spotkamy się z wdzięcznością, ale ja uważam, że sama satysfakcja z niesienia pomocy i życia w „dobrym” społeczeństwie jest tego warta. Bo gdyby wszyscy ludzie byli tylko życzliwi to świat rozwijałby się szybciej, nie byłoby rzeczy nie pojętych takich jak głód w Afryce, skoro tak naprawdę świat jest w stanie wspólnie znieść ten problem i to nie tylko doraźnie. Ach, żeby wszystko było takie proste… ale zawsze można wprowadzać tę ideę w najbliższym otoczeniu - to nie jest bardzo wymagające.

A teraz miłość jako miłość do drugiej osoby. Czyż nie jest wspaniale mieszkać z osobą, którą się rozumie, która nas rozumie, szanować się wzajemnie, czerpać radość z życia, razem radzić sobie z problemami, odczuwać także (a może przede wszystkim) radość fizyczną liczyć na tego kogoś, po prostu być. To jest tak jak przyjaźń tylko bardziej zaawansowane. Coś wspaniałego, ale powyższa sytuacja jest tak wyidealizowane, że jej wystąpienie jest prawie niemożliwe. I za to „prawie” powinniśmy być „naturze” wdzięczni. Dzięki temu można doskonalić związek, charaktery i życie. Warunkiem jest jednak trafienie na taką miłość, na taka osobę. Każdy, kto trafi może powiedzieć, że jest spełniony, jego życie jest dopełnione. Niestety w dzisiejszych czasach ludzie bardziej chcą zrobić karierę, myślą tylko przyjemnościach a nie zobowiązaniach. A to przecież nie jest najważniejsze. Każdemu życzę wspaniałej miłości, choć sam jej nie mam.

Na samym końcu chcę wyjaśnić, skąd pomysł powstania właśnie takiego cyklu. Chciałem przedstawić model człowieka, który mógłby sprawić, że świat stanie się lepszy (oczywiście nie sam jeden), który sprawi, że rozpoczęty wiek, nie będzie wiekiem wojen, zła, materializmu. Chciałem to także ująć w odniesieniu do tradera, lecz związek jest dość luźny. Jest to też mój manifest przeciw zupełnym braku zainteresowania kształceniem młodzieży w duchu dobrych wartości. A szkoda.

 

Źródło: http://blog.viixpublish.info/2008/05/17/7-cnot-czlowieka-odpowiedzialnosc/