JustPaste.it

Szpieg szpiega…

9c7865df27377b258d1f04c120a83acd.gifTematem zajmującym ostatnio polskie media w największym stopniu jest oskarżenie premiera Oleksego przez Ministra Spraw Wewnętrznych, Milczanowskiego, o szpiegostwo na rzecz Rosji. Głos zabierają prawie wszyscy, oprócz dziennikarzy także politycy, a nawet i same strony w tej sprawie. Najczęściej jest stawiane pytanie, czy Oleksy był szpiegiem, czy też nim nie był. Pytania te stawiają politycy, mieniący się być prawicowymi, którzy zarzucają wyborcom głosującym na komunistów niepamiętanie o trudnościach życiowych w czasach komunizmu, o braku zaopatrzenia w towary i usługi, o symbolicznym occie, jako jedynym towarze na sklepowych półkach, o poniżaniu ludzkiej godności i o strachu przed represjami.

PRL nie był państwem niepodległym, fakt ten uznali nawet tak zarówno członkowie byłej PZPR, jak i SLD. 

Na czym polega brak niepodległości? Na tym, że funkcjonariusze kraju zależnego wykonują polecenia z metropolii. Aby zaborcy mogli wydawać polecenia sensowne, muszą być dobrze zorientowani w sytuacji kraju podbitego. Nie wszystkie wiadomości zdobywają sami, większą ich część dostarczają zarządcy kolonii. Wśród informacji przekazywanych przez władców PRL-u do Rosji znajdowały się, a właściwie stanowiły ich większość te, które były objęte tajemnicą państwową. Brak niepodległości państwa jest tożsamy z uprawianiem przez członków elit władzy tego państwa od pewnego szczebla wzwyż szpiegostwa na rzecz hegemona. Ale nie wszystkie polecenia Rosjan były sensownie oparte na rzetelnej wiedzy o Polsce. Czy, jeżeli Rosjanin wydawał członkowi PZPR polecenia durne, oznacza, że nie mieliśmy do czynienia ze szpiegostwem? Niekoniecznie, rozważmy wyabstrahowany dialog:

Rosjanin: — Wyślecie dziesięć tysięcy AKM do Hawany. W ramach pomocy internacjonalistycznej… Oczywiście.

Członek PZPR: — Chętnie wysłalibyśmy, ale tylu nie mamy. Mamy tylko pięć tysięcy AKM.

Z powyższej scenki wynika, że nawet podczas odmowy wykonania polecenia zaborcy można było dopuścić się aktu szpiegostwa.

W rzeczywistości mieliśmy do czynienia z bardziej konkretnymi sytuacjami. Liczne przedsiębiorstwa w PRL-u zajmowały się realizowaniem inwestycji w Krajach Demokracji Ludowej. Było powszechnie znaną tajemnicą, że większość z tych kontraktów była deficytowa, o ile w socjalizmie ktokolwiek może cokolwiek sensownie policzyć, i przynosiła straty polskiej gospodarce. Dlaczego zatem były one zawierane? Tłumaczono to głupotą pracowników państwowych przedsiębiorstw negocjujących warunki zawierania kontraktów, ich nieuctwem, pochodzeniem z awansu społecznego, karierowiczostwem, niskim poziomem inteligencji tak wrodzonej, jak i nabytej. Ale istnieje również i inne wyjaśnienie. Transfer dóbr materialnych z Polski do innych demoludów leżał w interesie przywódcy obozu państw socjalistycznych — Rosji.

Polska zawsze była postrzegana przez Rosję, jako kraj najmniej nadający się do realizacji jej imperialnych celów. Sam Stalin zauważył, że socjalizm pasuje do Polski: jak siodło do krowy. Rosja rękami swoich agentów w Polsce wzmacniała kosztem Polski te kraje, z których mogła liczyć na większy niż z Polski pożytek. Ujawnianie Rosji warunków kontraktów państwowych przedsiębiorstw było aktami szpiegostwa dokonywanymi przez członków PZPR stojących w jej hierarchii poniżej sekretarza POP, a więc znacznie niżej niż Oleksy, który był sekretarzem KW.

Władysław Gomułka w książce, w której wspomina trzynaście lat sprawowania przez siebie funkcji I sekretarza KC PZPR, opisał, jak to pewnego razu zadzwonił do niego telefon z Moskwy. Dzwoniący nie przedstawił się, a sam Gomułka ani nie rozpoznał go po głosie, ani nie miał śmiałości zapytać go o tożsamość. Rozmówca z Moskwy wydał Gomułce polecenie dotyczące spraw ogólnopaństwowych i się rozłączył. Jak napisał dalej Gomułka wykonał to polecenie, pomimo że nie wiedział, czyje. Wystarczyło mu, że zatelefonowano do niego z Moskwyd4cce8830ea4ba4929a86d151ed5fad0.jpg. Wkrótce po wynalezieniu przez Edisona fonografu, w jednej z pierwszych reklam wykorzystana jest rycina psa patrzącego z uwagą na tubę. Podpis pod rysunkiem brzmi: — His master’s voice. — Według krążącej pogłoski ze wszystkich I sekretarzy KC PZPR Gomułka miał być najbardziej niezależnym od Rosji. Tylko Gomułki Breżniew miał nie bić po twarzy. Czy Oleksy będąc sekretarzem KW PZPR w Białej Podlaskiej nie otrzymywał podobnych telefonów?

Innym powszechnie znanym w okresie PRL-u faktem było uzależnienie zrobienia kariery w PZPR od odbycia studiów w Moskwie. Do języka potocznego wszedł zwrot, którym tłumaczono czyjąś błyskawiczną karierę: — On był w Moskwie. — I bynajmniej nie chodziło tu ani o pobyt turystyczny, ani handlowy. W tzw. sprawie Oleksego zabrało głos dwóch wysokich oficerów KGB. Jeden z nich powiedział, że KGB miał w Polsce swoją siatkę szpiegowską, a drugi, że KGB przestrzegał zakazu werbowania szpiegów w tzw. krajach zaprzyjaźnionych, obejmujących również Polskę. Powszechnie uważa się, że są to wypowiedzi sprzeczne i że co najmniej jeden z tych oficerów musi kłamać. Niekoniecznie. Nie jest wykluczone, że obaj z nich mówią prawdę. Szpiedzy byli werbowani przez wywiad rosyjski nie w Polsce, tylko w Moskwie, a w Polsce byli desygnowani i opiniowani kandydaci nie przez funkcjonariuszy KGB, tylko przez szpiegów uprzednio zwerbowanych. Politycy mający pretensje do nazywania się prawicowymi, którzy zadają publicznie pytanie, czy Oleksy był szpiegiem, czy nie był szpiegiem, za niecałe dwa lata w parlamentarnej kampanii wyborczej będą wypominali wyborcom krótką pamięć. Przyganiał kocioł garnkowi… Istna paranoja.

Min. Milczanowski pomawiając Oleksego o szpiegostwo nie dał w najmniejszym stopniu do zrozumienia, że wykryto więcej niż jednego szpiega. Wykrycie w toku działań operacyjnych kontrwywiadu UOP tylko jednego rosyjskiego szpiega jest równie mało prawdopodobne jak dostrzeżenie pod podniesionym z trawy polnym kamieniem tylko jednego robaka.

W jakim celu sprawa Oleksego w ogóle zaistniała? Można wskazać na dwie przyczyny. Po pierwsze, z przeprowadzonych tuż po wyborach prezydenckich badań socjologicznych wynika, że panowie Kwaśniewski i Wałęsa mają bardzo duży wspólny elektorat, który często zmienia preferencje powodowany podrzędnymi, pozamerytorycznymi przyczynami. Jest to bardzo niebezpieczne. Gdyby pozostawiono sprawy ich własnemu biegowi, to już wkrótce panowie Kwaśniewski i Wałęsa musieliby pożegnać się z marzeniami o jakiejkolwiek działalności politycznej, gdyż nie zostaliby wybrani nawet do komitetu blokowego. Postanowili więc, że będą, jak to był uprzejmy nazwać Pan Profesor Bronisław Geremek, pięknie się różnić, z tym, że gdyby to ktoś od p. Kwaśniewskiego oskarżył o szpiegostwo na rzecz Rosji kogoś od p. Wałęsy, to w oczach przynajmniej niektórych wyborców wyglądałoby to trochę mniej prawdopodobnie. A tak dzięki sprawie Oleksego wyborcy nienawidzący Wałęsy nie przestaną głosować na Kwaśniewskiego i vice versa.

Po drugie, jak się czegoś nie zrobi własnoręcznie, to na pewno to się popsuje. Przekonali się o tym boleśnie na własnej skórze donosiciele z bezpieki. Najpierw naiwnie łudzili się, że sprawa nie ruszona sama nie wypłynie, a potem byli zmuszeni pracować w takim pośpiechu i w takiej nerwówce, że nawet nie zauważyli kamery telewizyjnej pracującej przed ich nosami. Sprawa Oleksego mieści się w obszerniejszym wzorcu pragmatyki. Co robi Kaszub (Kociewiak?), żeby mu dziecko nie utopiło się? Na środku jeziora wyrzuca je za burtę. Co robi doświadczony traper, aby nie spalić się w pożarze stepu? Sam go podpala możliwie blisko siebie. Co robi złodziej goniony przez policję? Krzyczy z całych sił: — Łapaj złodzieja! Co robią donosiciele bezpieki, aby ich nie ujawniono? Opracowują kilkanaście projektów ustawy lustracyjnej. Co robi siatka szpiegowska? Wyłapuje się nawzajem. Po PRL-bisNATO-bisRWPG-bis mamy teraz lustrację-bis. Do najbliższych wyborów parlamentarnych wyborcy zobojętnieją na problem łapania szpiegów tak, jak już zdążyli zobojętnieć na problem ujawniania donosicieli bezpieki.

Warszawa, 15 stycznia AD 1996.

Artykuł został opublikowany po raz pierwszy w tygodniku Najwyższy Czas!, nr 4 [303], 27 stycznia AD 1996, ss. 1 i 4 (niewielkie zmiany redakcji).

Zobacz też

Licencja: Creative Commons - użycie niekomercyjne