JustPaste.it

1994

 

- Tomek!- jego lekki, niespokojny sen przerwało ciche, ale wyraźne wołanie.

Potrzebował chwili, żeby skojarzyć, skąd ono mogło dochodzić. Kiedy już uświadomił sobie, że głos należał do matki, wyskoczył spod kołdry, ubrał spodnie i potykając się w ciemności zbiegł do kuchni. Kobieta siedziała przy stoliku tyłem do wejścia, a wzrok jej dużych, szarych oczu utkwiony był w oknie po drugiej stronie pomieszczenia. Usłyszawszy kroki syna, potrząsnęła siwiejącą głową, odwróciła się w jego kierunku i uśmiechnęła słabo.

- Jesteś głodny?- zapytała cicho, wyciągając do niego pomarszczone dłonie.

- Tak, ale niech mama siedzi, sam sobie coś przygotuję.

Kobieta bez słowa patrzyła, jak Tomek krząta się przy zlewie. Wkrótce po kuchni

zaczął roznosić się smakowity zapach.

- Zjesz też?- zapytał, nie odwracając się.

- Nie, już jadłam.

- Mamo, nie kłam, ty nic nie jesz.

- Jem, jem. Nie widzisz wszystkiego, co ja robię. Poza tym to ty masz jeść, żebyś prawidłowo się rozwijał, żebyś był silnym chłopcem i dobrze się uczył.

- Taty nie ma?- chłopak niespodziewanie zmienił temat.

- Wyszedł rano- na długich, czarnych rzęsach błysnęła łza.

- Mamo… czy coś się stało? Gdzie on jest?- Tomek usiadł przy stole i przyglądał się matce zaniepokojonym wzrokiem.

- Nie wiem- jęknęła kobieta, poczym ukryła pomarszczoną twarz w zniszczonych dłoniach.

Chłopak bezradnie patrzył na jej wychudzone, drżące ciało. Nie wiedział co powiedzieć, jak pomóc tej biednej, załamanej osobie, która skrywała zarówno przed nim, jak i przed całym światem tyle tajemnic.

- Nie płacz- odezwał się cicho i niepewnie.- on jeszcze wróci.

Kobieta podniosła wzrok. Jej jeszcze młode, błyszczące oczy zdawały się być puste i jakby nie widzące

- Wróci- przytaknęła- ale już nie ten sam. Ja wiem, gdzie on poszedł. On znowu to zrobił, znowu tego chce, to cały czas w nim jest. Ale ja nie mogę…

- Mamo, co się dzieje?

- Ty nic nie wiesz Tomek, może i przeczytałeś mój pamiętnik, ale nic nie wiesz.

- Nic nie czytałem!- chłopak próbował się bronić, w głębi siebie wiedział jednak, że matka i tak zna prawdę.

- On był bokserem- kobieta zaczęła swoją opowieść cichym głosem- nie chodziłeś nigdy do szkoły, więc nie wiesz jak dzieli się tam społeczeństwo uczniów, nie jest to istotne, oprócz faktu, że zawsze istnieją tam trzęsący wszystkimi, silni, dominujący faceci, jak twój ojciec, i podlegające im słabe ofiary, do których należałam ja. Nie wiem jakim sposobem i co nas połączyło, ale podczas tych kilku nocy zauważyłam, że nie jest jak reszta jego kolegów. Tak, był brutalny, uwielbiał rywalizacje, wplątywał się w każdą bójkę, ale bywał też ciepły, kochający, delikatny i czuły. Kiedy dowiedział się, że będziemy mieli dziecko, przestraszył się i uciekł, wrócił po jakimś czasie, kiedy ochłonął. Od tego czasu spierają się w nim te dwie osobowości, z jednej strony chce dalej być złym, twardym bokserem, z drugiej ma swoje zasady, wie że nie może nas zostawić samych, musi się opiekować mną i tobą, wie, że mój stan jest spowodowany jego obecnością w moim życiu, czuje się chyba winny. Naprawdę bardzo to w nim cenie. Raz po raz budzi się w nim jednak duch walki, wyjeżdża na kilka dni na ring, tuła się po miastach, potem wraca poobijany, zrezygnowany i ledwo żywy. Wiem, że tym razem też robi coś takiego i nie wiem dlaczego, ale coś mi mówi, że to już jego ostatni wyjazd.

- Nie mów tak- Tomek przerwał jej, widząc, że kobiecie znów zbiera się na płacz.

Wyciągnął rękę i pogłaskał ją po chudym ramieniu. Przez chwilę milczał, zastanawiając się nad faktem, że tak właściwie to była najdłuższa wypowiedź matki, jaką w życiu udało mu się usłyszeć. Z niewytłumaczalnym rozbawieniem przypomniał sobie, jak przez krótki okres kilka lat temu był nawet przekonany, że kobieta wogóle nie umie mówić.

- Wszystko będzie dobrze, on wróci cały i zdrowy, zobaczysz.- powiedział w końcu.

Pocieszenia jednak nie pomagały. Łzy szybko pokonywały drogę przez pomarszczone, suche policzki i z cichym plaskiem spadały na blat stołu.

- Może pójdziesz się jeszcze położyć?- zaproponował chłopak, patrząc z zakłopotaniem na matkę.

Kobieta osuszyła powieki palcem wskazującym lewej ręki, poczym uśmiechnęła się słabo.

- Może masz rację, synku- szepnęła, dotykając jego dłoni- a ty się czymś zajmij, wyjdź na dwór, korzystaj ze swojego lata, może coś sobiepoczytaj…

- Zostanę przy tobie, będzie ci raźniej.

- Idź kochanie, dam sobie radę sama- zakończyła rozmowę, powoli wstając i wycofując się z ciemnej kuchni.

Tomek siedział tam jeszcze przez chwilę, rozmyślając nad tym, co właśnie usłyszał. Od kilku lat związek jego rodziców wywoływał w nim zdziwienie, był jedną wielką zagadką i tajemnicą, którą chciał rozwiązać, jednak z czasem kiedy pozornie wszystko się wyjaśniało, w rzeczywistości fakty stawały się jeszcze bardziej zawiłe.

Na kilka chwil otrząsnął się z zamyślenia, machinalnymi ruchami zmył naczynia, poczym, zachęcony złotymi smugami światła przeciskającymi się przez ciężkie zasłony, postanowił wyjść na dwór. Tam usiadł na popękanych, kamiennych schodkach i ukrył zmęczoną twarz w dłoniach. Powoli czuł wzrastający w jego drobnym ciele gniew na ojca. Wstał, i gwałtownym ruchem otworzył drzwi wejściowe. Ciemność panująca w domu pogłębiła jego zdenerwowanie. Zaciskając mocno pięści, dotarł do sypialni matki. Chciał coś krzyknąć, zacząć robić wyrzuty, kiedy zauważył, że kobieta spała, skulona na ciemnozielonej kołdrze. Na jej spokojnej twarzy widniał słaby uśmiech.

- Mamo- szepnął chłopak, zbliżając się do wielkiego łóżka- ja jemu nie pozwolę cię skrzywdzić, nie dam mu. Może i jestem dwa razy do niego mniejszy, ale ja mu nie pozwolę.

Kobieta powoli podniosła powieki i sennym wzrokiem spojrzała na syna. Chłopak speszył się. Nie chciał, żeby matka to usłyszała. Po kilku sekundach siwiejąca głowa opadła jednak powrotem na puchowe poduszki i Tomek odetchnął z ulgą, słysząc równy, spokojny oddech, świadczący o tym, że wbrew pozorom kobieta nie przerwała swojego snu. Syn podszedł bliżej i okrył jej wątłe ciało leżącym obok, złożonym w kostkę czerwonym kocem, uśmiechnął się sam do siebie i wyszedł. Stojąc w zalanym mrokiem, wąskim korytarzu, zastanawiał się chwilę, dokąd pójść, żeby w końcu stwierdzić, że dobrym pomysłem byłoby przygotowanie obiadu dla siebie i matki. Krojenie warzyw na surówkę, smażenie kotletów i obieranie ziemniaków, na kilka chwil pozwoliło mu wyrwać się myślom o chorej miłości dwojga najbliższych mu ludzi. Wkrótce po kuchni zaczął roznosić się zapach obiadu. Tomek spojrzał na zegarek- zbliżała się trzecia, idealny czas na posiłek. W sąsiednim pokoju dało się też słyszeć drobne, lekkie kroki matki ścielącej łóżko. Nagle w głowie chłopaka pojawiła się myśl, jak zupełnie inaczej układałoby się życie, gdyby ojciec już nie wrócił. Szybko jednak się jej wyzbył, gdy przybyła kolejna- jak bardzo cierpiała by wtedy matka, mimo tych wielu ran, które ten straszny człowiek jej zdążył zdać, w ciągu ich wspólnego życia.

- Zrobiłeś obiad kochanie- Tomek podskoczył, kiedy ciszę przerwał przypominający szelest suchych, jesiennych liści głos matki.

- Usiądź, zaraz przygotuję dla ciebie też- uśmiechnął się, a ona pierwszy raz spojrzała na niego z miłością.