JustPaste.it

Rzeczpospolita Obojga Kaczorów

Kolejno 25 września i 23 października bracia Kaczyńscy przejmowali władzę w III Rzeczpospolitej dochodząc do niej zgodnie z prawem w demokratycznych wyborach. „Przejmujemy pełną odpowiedzialność” – wołał Michał Kamiński w pamiętny październikowy wieczór, kiedy czar zaczął pryskać – uwaga na odpryski, trafienie grozi śmiercią lub trwałym kalectwem. Naród wybrał, bo naród nie wiedział. Ale skąd miał wiedzieć, skoro i Urban nie wiedział, dolewał oliwy do ognia topiącego rządy lewicy. Nadzieja spoczywała jeszcze w tych, którzy wybrali AIDS-Tuska. Ale wieść dotarła też pod strzechy i wieś wybrała… raka zamiast AIDS, bo jakże tu wybrać tę podłą, zgniłą chorobę rozprzestrzeniającą się dzięki wirusowi, który żeruje na bezeceństwach wyprawianych przez bezbożników po nocach.

           Dość biadolenia, czas na ciężką pracę. Naszym zadaniem jest rozpoznać chorobę i wynaleźć lekarstwo. Wiemy już, że atak nastąpił, a pierwsze symptomy to bessa na giełdzie i komentarze prasy światowej niezmiernie wkurzające dwóch takich, co ukradli księżyc. Zacznijmy od klasyfikacji i grożących nam niebezpieczeństw. Z danych zebranych przez niezależne ośrodki badawcze w postaci prasy europejskiej wiemy, że mamy do czynienia ze skrajnie populistyczno-demagogiczno-narodowo-katolicko-konserwatywnie-skostniałym tworem typu PiS zmutowanym z innym równie groźnym ZetChaEnem z klasy Opus Dei. Twór ten przejmuje kontrolę nad całym organizmem państwowym paraliżując jego układ centralny poprzez jednoczesne zastąpienie najważniejszych osobistości i jednostek im podległych, nowymi rzekomo lepszymi, co w języku potocznym zwane jest czystką, lub obsadzeniem korytka. Pod nóż poszedł już urząd pełnomocnika ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, czego efektem jest zmniejszenie liczby takich urzędów w państwach UE do 24. Na szczęście nie obowiązuje tu prawo przepalonej lampki choinkowej w obwodzie szeregowym.

           Tak wygląda nasza sytuacji przedstawiając ją lekko humorystycznie, jednak w celach leczniczych muszę zmienić ton, albowiem jedynym ratunkiem jest terapia szokowa, choć i tak pewnie moje wysiłki można będzie o kant d… rozbić, bo do większości Polaków i tak to nie dotrze – bo, jeśli motłoch w IV ErPe bez dowodów uwierzył, jakże byśmy mogli ją dowodami obalić. Spróbować jednak zawsze można, dlatego postanowiłem odbyć podróż w czasie czytając projekt konstytucji Prawa i (nie)Sprawiedliwości.

           IV Rzeczypospolita Obojga Kaczorów ma w końcu ukrócić korupcję, przejaśnić rządy i przełamać kryzys władzy w Pomrocznej. Wg PiSuaru Polska potrzebuje jasnej idei państwa narodowego (narodowo-katolickiego?) odwołującego się do tradycji i całkowicie odrzucającego komunizm, jasnej koncepcji kontroli państwowej, która obejmuje wszystkie dziedziny życia publicznego nie pozostawiając sfer niczyich. Czym to się ma wyrażać, o tym już w samej treści projektu i mojej analizie.

9ab7824fec2563d23b4cdff629483605.jpg



Preambuła

           Już pierwsza strona daje do myślenia, preambuła została mocno okrojona i zmieniona. Właściwie to zostało tylko odwołanie do Boga. Wygląda więc na to, że mamy do czynienia z kolejnym tekstem natchnionym przez sam Absolut, któremu autorzy składają podzięki za Polskę i ponad tysiącletnie tradycje chrześcijańskie. Polaków traktuje się tu ewidentnie jako podzielających wiarę w jednego Boga – czyżby od czasów preambuły z roku 1997 wymarli wszyscy innowiercy, o których ta wspominała? Sama konstytucja została jeszcze bardziej skrojona i rozdrobniona, bo składa się ze 170 artykułów, do których dodano ekstra rozdział. Dodajmy, że obecna konstytucja ma 243 artykuły w XIII rozdziałach. Po zapoznaniu się z oboma dokumentami dochodzimy do wniosku, że większa ilość to większa jakość. Widać, że w czwartej RP nie tylko średnia wzrostu maleje.

Rozdział I – Zasady naczelnej dyskryminacji

           Przechodzimy do soczystej treści. Już na dzień dobry wita nas poszanowanie „przyrodzonej” godności człowieka, czymkolwiek by ta miała być. Ujawnia się też słabość PiSowców do liter „p”, „i”, oraz „s”. „Rządy prawa i solidarności stanowią podstawy ładu państwowego”. Może to błąd drukarski, albo też Kaczory szykują zmianę nazwy partii – może to ja jestem przewrażliwiony, ale to chyba naturalne skojarzenie jak człowiek widzi „prawo i” i jakiś wyraz na „s”. Artykuł 4. mówi o dbałości o przyszłość narodu poprzez opiekę nad małżeństwem jako związkiem kobiety i mężczyzny. To akurat nie powinno nas dziwić, jeśli obserwowaliśmy poczynania prezydenta Warszawy. Ten sam artykuł w ustępie 1, pkt. 7 informuje nas o zapewnieniu dostępu obywateli do oświaty publicznej na zasadzie równości szans edukacyjnych bez względu na stan majątkowy, pochodzenie społeczne i miejsce zamieszkania. Nie ma już tu nic o kolorze skóry, orientacji seksualnej, wyznaniu czy poglądach, ba w całym dokumencie nie pojawiają się takie słowa jak skóra, rasa, czy orientacja (sic!).

           W artykule 9 mowa o zakazie działania partii i innych organizacji opartych na ideologii i tradycji oraz metodach komunistycznych, faszystowskich lub nazistowskich. A co to w praktyce oznacza? Całkowita delegalizacja chociażby KPP. Obecna konstytucja zakazuje tylko metod i praktyk, a nie ideologii jako takiej.

Rozdział II – Ochrona moralności jedynej i wolności obywatelskie.

           Prócz hasełek z rozdziału pierwszego w miarę czytania pojawiają się kolejne nowości-perełki, jak np. ustawowe ograniczenie wolności dla obrony czegoś tak kuriozalnego jak moralność publiczna. Domyślam się, że chodzi tutaj o chrześcijański imperatyw moralny wyznawany przez ogół Kowalskich na terenie Pomrocznej, mogę się jednak mylić.

           W IV ErPe Kaczory będą mogły odebrać mandat niewygodnym posłom i senatorom tylko na podstawie orzeczenia przez sąd nieprawomocnego wyroku, o czym stwierdza art. 25 ust. 3. Co jednak jest zaskakujące, obywatele mają zyskać prawo do publicznych zgromadzeń bez potrzeby pozyskiwania zezwolenia. Jedyny mankament to to, że organizator ponosi współodpowiedzialność za szkody wyrządzone przez uczestników łamiących prawo. Teraz wystarczy podstawić do parady równości paru ostrych chłopców z MW i już organizatorom obrywa się po uszach – chytrze!

           W IV ErPe będziemy mogli zostać wywłaszczeni, jeśli będzie służyło to ważnemu celowi publicznemu (budowie Świątyni Opatrzności Bożej?) i pod warunkiem, że dostaniemy „słuszne” odszkodowanie (pachnie relatywizmem).

sPiSek z podPiSami, czyli wara od prezydenta

           W nowej ustawie zasadniczej Kaczory chcą wprowadzić również dodatkowy wymóg dla kandydata na prezydenta. Z propozycji PiSu wynika, że oprócz 100 tys. podpisów kandydat na prezydenta RP będzie musiał przedstawić podpisy 300 popierających go osób publicznych z wyboru. Uzyskanie takiego poparcia w kraju zdominowanym już niebawem przez polityków PiSuaru może się okazać dla polityka spoza układu znacznie trudniejsze. Tym sposobem obecny rząd forsując taką konstytucję dąży do oligarchizacji władzy i utrudnienia drogi do najwyższego urzędu swoim przeciwnikom politycznym. Zastęp radnych, posłów i senatorów PiSu, LPR i Samoobrony podpisujących się na liście poparcia dla kandydata np. SLD wydaje mi się fantazją z gatunku irrealistycznego political-fiction. 300 to może być nieduża liczba, ale sami autorzy ustawy uświadamiają nam jak wiele dla nich znaczy – otóż możliwym jest nie przedłożenie listy poparcia przez 300 polityków, jednak w takim wariancie potrzebne jest 300 tys. podpisów obywateli mających prawo wybierania. Istnie szatański spPiSek, bo z prostych obliczeń wynika, że jeden podPiS osoby pełniącej funkcje publiczne jest wart tyle samo co 6661 podpisów zwykłych obywateli. Ku przestrodze dla ludzi wierzących w Szatana, Antychrysta i inne temu podobne bestie.

           Analizując dalej rozdział o Prezydencie Rzeczypospolitej w propozycji PiSu doświadczamy manipulacji językowej w artykule dotyczącym odwołania prezydenta. Otóż teraz o niezdolności prezydenta do pełnienia urzędu w związku ze stanem zdrowia nie miałoby decydować Zgromadzenie Narodowe, a tylko Sejm i Senat podejmując uchwałę większością dwóch trzecich głosów przy obecności przynajmniej połowy ustawowej liczby ich członków – nie ma słowa o wspólnych obradach – tym samym doświadczyliśmy cudu unicestwienia Zgromadzenia Narodowego.

           Innym bardzo rzucającym się w oczy błędem, lub zmianą - bo to trudno rozstrzygnąć, jest artykuł ustalający zastępcę prezydenta; do tej pory zgodnie ze wszystkimi zasadami był to Marszałek Sejmu, ale w kaczej ustawie mamy do czynienia w pierwszej kolejności z Marszałkiem Senatu, później Sejmu – co świadczy albo o totalnej ignorancji i infantylności posłów Jarosława Kaczyńskiego i Kazimierza Ujazdowskiego, którzy tę ustawę opracowali, albo o zamierzonym zamyśle, mającym na celu wzmocnić jeszcze władzę PiSuaru. Osobiście zaleciłbym tym panom powtórkę z wiedzy o społeczeństwie w zakresie podstawowym, ponieważ ich wiedza o ustroju RP jest śladowa. Proszę Szanownych PiSowców! Prezydent RP w sprawach szczególnej wagi zwołuje Radę Gabinetową, której to przewodniczy, a nie posiedzenie Rady Ministrów, któremu przewodniczy jak to panowie napisali w swoim „projekcie” – nazywajmy rzeczy po imieniu, czy to takie trudne?

           Oto przedsmak tego, co szykują nam Kaczory drogi Czytelniku, ale jeśli jeszcze nie straciłeś przytomności przygotuj się na gorsze. W projekcie autorzy bredzą coś o braku odpowiedzialności sądowej prezydenta za wykonywane czynności urzędowe. Można interpretować to różnorako i tu jest pies pogrzebany. Bo czy Trybunał Stanu nie jest formą sądu? Prezydenta może postawić przed Trybunałem Stanu Sejm i Senat większością 2/3 głosów, znów nie ma tu śladu Zgromadzenia Narodowego, o którym jest mowa w przypadku obecnej konstytucji. W kaczym projekcie „wcięło” też 140 członków, na których wniosek rozpatruje się postawienie głowy państwa przed TS.

Sejm i Senat – bubla część dalsza

           Kolejny arcyciekawy rozdział, z którego dowiadujemy się, że liczba posłów w Sejmie zostanie zmniejszona do 360, ciekawe czy to zamierzone działanie, czy też autorom „przycisnął” się zły klawisz – w IV RP wszystko jest możliwe. Panowie z PiSu oznajmiają nam też, że kaczy prezydent może skrócić kadencję Sejmu po zasięgnięciu opinii Marszałków Sejmu i Senatu; gdy Sejm nie uchwali ustawy budżetowej w ciągu 90 dni od daty złożenia projektu przez Radę Ministrów. Drugim wariantem jest uchwalenie przez Sejm czterokrotnie wotum nieufności Radzie Ministów. Ponadto Prezydent może skrócić kadencję Sejmu - wg własnego widzimisię - pod warunkiem, że od dnia wyboru Prezydenta RP nie minęło 6 miesięcy, a od rozpoczęcia kadencji Sejmu upłynął co najmniej rok. Nie ma za to mowy o skróceniu kadencji Senatu w wyniku skrócenia kadencji Sejmu, albowiem wybory do Senatu mają się odbywać równolegle do wyborów do samorządów terytorialnych. Witamy w Kaczystanie! Warto jeszcze dodać, że Senat zostanie zmniejszony do 30 członków; jeszcze większa szansa, że obsadzi go jedna partia, bo nie ma tutaj przecież mowy o wyborach proporcjonalnych. Kadencja Senatu nie może być skrócona.

           Czytając dalej o trybie ustawodawczym obserwujemy kolejną zmianę; otóż inicjatywa ustawodawcza ma przysługiwać co najmniej 36 posłom, a nie jak obecnie 15. W takiej sytuacji małe partie mogą się podetrzeć własną inicjatywą.

Grupa trzymająca władzę

           Do zmian, które mają zajść w sferze Rady Ministrów można zaliczyć zwiększenie kompetencji premiera. Ten, jeśli tylko mu się spodoba, będzie mógł samodzielnie pokierować wybranym przez siebie ministerstwem. PiSuar chce również ograniczyć prawo prezydenta do desygnowania premiera – wg nowej propozycji to Sejm wybierze kolejnego Prezesa Rady Ministrów wraz z Radą w przypadku nie udzielenia rządowi wotum zaufania (nie mylić z konstruktywnym wotum nieufności) w ustawowym terminie. Sejm ma również stracić prawo do rozpatrzenia wotum nieufności dla rządu w okresie do 6 miesięcy od momentu powołania Rady Ministrów. W tym okresie prezydent ma mieć prawo odwołać rząd za zgodą Sejmu. Jedno z kolejnych zabezpieczeń dla PiSuaru.

           W projekcie pojawia się też inne kuriozalne uprawnienie prezydenta, którego zasadności użycia nie będzie można obiektywnie ocenić; Prezydent RP będzie mógł odmówić powołania Prezesa Rady Ministrów, jeśli uzna, że ten nie będzie przestrzegał prawa, albo przeciw powołaniu przemawiają względy bezpieczeństwa państwa – opinię na ten temat mają wydać równie kompetentni Trybunał Konstytucyjny i Marszałkowie Sejmu i Senatu. Wygląda na to, że by być dobrym prezydentem kolejnej ErPe trzeba będzie posiąść zdolność przewidywania przyszłości, którą to zapewne bracia Kaczory posiadają.

Sprawiedliwość

           Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego Kaczpospolitej muszą wykazać się doświadczeniem zawodowym i wiedzą prawniczą; byłoby wszystko w porządku, ale czym jest wymagany „nieskazitelny charakter”? Czy chodzi o łatwość nawiązywania kontaktów, oporność w przyjmowaniu kopert czy może regularne uczestnictwo w nabożeństwach, tego już Kaczyński z Ujazdowskim nie precyzują.

           Trybunał Konstytucyjny będzie organem politycznym, albowiem wcięło artykuł, który by mówił o zakazie przynależności do jakiejkolwiek partii, sędziego TK. Zakaz ten zniknął również dla sędziów innych sądów. Nastąpi również upolitycznienie Krajowej Rady Sądownictwa, albowiem jej szeregowi członkowie będą teraz wybierani dowolnie przez Prezydenta i Ministra Sprawiedliwości


Marność nad marnościami

           Pragnąc oszczędzić czytelnikowi dalszej drogi przez mękę, analizę pozostałych rozdziałów projektu konstytucji PiSuaru, czyli: „Skarb Państwa i finanse publiczne”, „Najwyższa Izba Kontroli”, „Inne urzędy i instytucje publiczne”, „Obronność i stany nadzwyczajne w państwie”, „Zmiana konstytucji”, a także „Przepisy przejściowe i końcowe” pozostawiam każdemu jako zadanie na wolną chwilę. Przyznam się, dalej nie byłem w stanie czytać tych farmazonów, ponieważ uważam je za tak żałosne, że i tak nie mają szans na wejście w życie; chociaż w IV RP wszystko jest możliwe. Mam jednak nadzieję, że ludzie aż tak nie zgłupieli, chociaż i tak dali się omamić skrajnym populistom, którzy pojęcia o prawie nie mają, o czym może orzec zwykły laik, a do sprawiedliwości im bardzo daleko. Uważam, że spełniłem swój obywatelski obowiązek i przedstawiłem czytelnikom ofertę PiSuaru w znacznie przystępniejszej formie niż chaotyczny spis wewnętrznie sprzecznych artykułów i punktów, które należałoby w ustępie spuścić. Prawnicy, którzy są w "i" (bo tak należy zwać tę partię, gdyż z prawem oraz sprawiedliwością wiele wspólnego nie ma - a co pozostanie gdyby wyciąć te słowa?) powinni wiedzieć, że przedstawiają Polakom prawny bubel i chcą na jego podstawie budować naszą (swoją?) świetlaną przyszłość. Może o tym wiedzą, ale wtedy drodzy Państwo, nie świadczyłoby to o głupocie, lecz o draństwie. Panie Kaczyński, "nic mnie nie obchodzi, że masz elektorat mocny - olewam cię pissem prostym"; jak brzmi refren popularnej ostatnio piosenki.

Przemysław Piela

Przypisy:



1. Właściwie 200 000 : 300 = 666,66666666666666666666666666667

 

 

źródło: ateista.pl 

 

Autor: Przemysław Piela