JustPaste.it

Widmo komunizmy nadal krąży

„Nie można robić rewolucji, jeśli nie robi się jej dla siebie; nie ma czegoś takiego jak dobrotliwa dyktatura” – tymi słowy Dwight Macdonald spuentował w swoim liście do George’a Orwella jego „Folwark zwierzęcy”. Czy współcześni komuniści wyciągnęli wnioski z lekcji, jaką dała im historia? Czy nauczą lud pracujący odróżniać stalinizm od idei Marksa i Engelsa i ponownie przekonają do siebie rzesze? Z Marcinem Adamem, przewodniczącym KKW Komunistycznej Partii Polski rozmawiał Przemysław Piela.

68d38bb097f0e9ca480552076ab40f20.jpg




Przemysław Piela: Czym jest według Pana współczesny komunizm? Czym powinien charakteryzować się komunista XXI wieku, doby nowoczesnych technologii i maszyn zastępujących robotników w coraz większym stopniu?

Marcin Adam: Komunizm jest teorią naukową. Teorią niezwykłą, z impetem wdzierającą się do wszystkich dziedzin wiedzy o człowieku. Tam, dokąd wkracza, swoją krytyką burzy zastane poglądy, wywraca je dosłownie do góry nogami! Materializm dialektyczny odkrywa świat w ruchu, rzeczy w związku, zjawiska we wzajemnym oddziaływaniu. Pozwala dostrzec drugą stronę każdego procesu, która dotąd, w świecie unieruchamianym na potrzeby badań, pozostawała ukryta.

Komunizm naukowy dostarcza nie tylko potężnych narzędzi krytyki, ale wykracza poza zamknięty świat naukowych prognoz i analiz, w ten sposób, że odkrywa przed człowiekiem wpływ na rzeczywistość. Na rzeczywistość, która dla starej nauki była głównie przedmiotem oględzin. Komunizm jest nauką zaangażowaną, żywą, w pełnym tego słowa znaczeniu, która nie jest już tylko odbiciem martwego otoczenia, ale narzędziem jego kształtowania przez człowieka dla siebie. Nauką, która wyzwala człowieka.
Człowiek ciągle oswaja się rzeczywistością, choć współcześnie przychodzi mu to z coraz większym trudem. Komunista musi zaś robić użytek z teorii, rzeczywistość ujarzmiać, czynić ją wokół siebie bardziej ludzką.

Maszyny nie zastępują wcale robotników. To robotnicy budują maszyny, za pomocą rąk, narzędzi, innych maszyn. Praca, czyli działalność celowa, zorganizowana w grupie, to proces, który uczłowieczył małpę. Ten proces w społeczeństwie nigdy nie zaniknie. Przeciwnie, wyzwoli się, uwalniając twórczą moc człowieka . Robotnicy to potęga, która zmiecie kapitał, silny tylko tym jeszcze, że zniewala ich pracę.


PP: Jeśli mowa o nauce to gdzie dowody? Empiria jest przecież podstawą nauki.

MA: Komunizm dokonał przewrotu w niejednej nauce. Choćby w ekonomii, naukach społecznych. Wdarł się nawet głęboko do nauk technicznych, bowiem technika staje sie dziś narzędziem inżynierii społecznej i coraz bardziej nie chce być nauką ślepą. Dowód można przytoczyć tylko na jakieś konkretne twierdzenie, na całą naukę nie ma jednego dowodu. Można, dla porównania, znaleźć dowód na okrągłość ziemi, ale na całą astronomię jeden dowód? Miernikiem więc będzie skuteczność metody badawczej, która spaja tę gałąź nauki w jedno. Nie wystarczy pokazać, że dowód na okradanie pracy przez kapitał znajduje się w bankach. Trzeba stosując komunistyczną metodę prognozować, wyjaśniać zjawiska społeczne. Takie prognozy są jak dotąd nadzwyczaj celne. Co więcej, komunizm prowadząc ciągle walkę o rzeczywistość już nie raz pokazał potężny na nią wpływ i jeszcze go na pewno pokaże.


PP: Komunistyczna Partia Polski powstała w lipcu 2002 roku, czy uważacie się za kontynuację przedwojennej KPP?

MA: Nasi najstarsi członkowie należeli do tej przedwojennej. Stanisław Tatar, który wciąż aktywnie pracuje we wrocławskiej organizacji, przed wojną za komunizm spędził 2 lata w więzieniach. W czasie okupacji zaś za tę działalność trafił do Auschwitz. Wciąż nosi wytatuowany numer na ramieniu. Dla człowieka takiego jak on ciągłość jest oczywista. Nowe zaś pokolenia traktują to dziedzictwo jako ogromne wyzwanie. Nie jest łatwo takim ludziom dorównać.


PP: Czy założenia współczesnej KPP różnią się od tych wyznawanych przez KPP okresu międzywojennego i jeśli tak, to jak bardzo?

MA: Współcześnie mamy odmienną sytuację polityczną. Zmieniła się skala i jakość wielu zjawisk. Wymaga to ciągłego rozwijania myśli politycznej. Żeby stać się kalką poprzedników historycznych musielibyśmy świat cofnąć, zatrzymać w bezruchu. Tym samym nie bylibyśmy godni miana komunistów. Dziś walka propagandowa przybiera inne formy, inna ideologia maskuje mechanizm wyzysku. Lecz wyzysk jest wszechobecny. Kapitalizm wrócił, niosąc ze sobą najgorsze przejawy. Człowiek znów zaczął być postrzeganym jako towar, tyle, że w nowej odsłonie wokół tego uprzedmiotowienia propaganda wytwarza „powszechny entuzjazm”. Rzecz jasna jako pozór, lecz pozór skuteczny, o tyle, że człowiek zagubiony jest sam. Tym trudniej mu się zmierzyć z siłą oddziaływania na niego.

Myśl przewodnia KPP jednak jest bez zmian. Tak jak przed wojną, tak jak w XIX wieku również historyczna partia „Proletariat” i Ludwik Waryński, podnosimy to samo zdanie: „Co ma proletariat do stracenia z wyjątkiem swoich kajdan? Do wygrania ma świat”.


PP: Czy uważa Pan, że „widmo komunizmu” nadal krąży po Europie?

MA: A nie widać tego? Jak okiem sięgnąć komunizm jest na ustach wszystkich publicystów, polityków. Wróg publiczny elit biznesu i władzy. Dokładnie jak w czasach Manifestu komunistycznego. Komunizm ciągle widoczny na falach eteru. Niczym statek widmo bez własnej załogi, bo przecież samych komunistów ci ludzie panicznie się boją dopuścić do głosu. Ten głos mógłby wstrząsnąć iluzją!


PP: Skoro już przy tym jesteśmy, jak ustosunkowałby się Pan do pomysłu ujawnienia teczek z archiwów IPN oraz do lustracji jako takiej?

MA: Afery teczkowe stały się instrumentem walki politycznej. Teczkami walczy reprezentacja średniej burżuazji ze starym aparatem państwowym, administracyjnym. Walka ta ma oczywiście też wymiar propagandowy, pozwala bowiem czas Polski Ludowej przedstawiać jako czas złowrogich agentur. Główni adwersarze tej walki przyjęli zaś fundament ideologii panującej, wiec tej jej części nie mogą zakwestionować. Mogą tylko stosować uniki, wykręty, co czyni ten instrument niezwykle skutecznym.

Straszenie opinii byłymi agentami staje się tym bardziej żałosne im bardziej niejasna jest rola obecnych agentur. Wiadomo przecież, że takie agentury działają dziś w Polsce. Zarówno niemal jawne, jak różne fundacje, które się zajmują modelowaniem naszego życia politycznego pod odpowiednim kątem, jak i te owiane mgłą tajemnicy, ponad oficjalnym prawem. Kto dzisiaj publicznie postawi pytanie jaka jest rola dzisiejszych agentur? Skoro Polska znalazła się w tak głębokim uzależnieniu gospodarczym i politycznym, w dodatku od potęg większych niż te z ubiegłego wieku.


PP: Jak wygląda obecnie współpraca międzynarodowa partii komunistycznych na świecie?

MA: Partie komunistyczne na całym świecie utrzymują ze sobą łączność i współpracę. W wielu krajach, pomimo powszechnej antykomunistycznej nagonki, stanowią one liczącą się siłę polityczną. Nie trzeba nawet szukać daleko. W Czechach Partia Komunistyczna jest najliczniej reprezentowaną siłą w Parlamencie. Słowaccy komuniści również mają swoją reprezentację. W Rosji, na Ukrainie, w Grecji, we Włoszech czy sąsiednich Niemczech komuniści są silnie obecni w życiu politycznym, w związkach zawodowych. Komuniści stanowią często najbardziej bojowy trzon tych związków. Robotnicy w wielu krajach z takim przewodnictwem potrafią skutecznie uderzyć. Strajkiem sparaliżować transport, wielki przemysł, wywołać wśród zadufanych w swą władzę i bezkarność elit szok a nawet popłoch. Tak władza absolutna już niemal wymknęła się parę razy z rąk oligarchii biznesu, magnatów prasowych, kliki politykierów.
Ale wciąż sytuacja w tym regionie świata jest dość odległa od rewolucyjnej. Oznacza to, że każda z partii ma w swoim kraju największe zadania. Dlatego jakieś ponadnarodowe kierownictwo nie jest nam dzisiaj zupełnie potrzebne. Ważna jest jedność idei, teorii. Dlatego dziś główną formą współpracy jest wymiana doświadczeń. Ważne jest oczywiście, żeby pewne działania koordynować, zwłaszcza, że zmusza do tego system zależności gospodarczych krajów. Komuniści w Niemczech muszą dziś walczyć o wolność Polaków, skoro niemiecki kapitał tu zaczął prowadzić drapieżną ekspansję. Komuniści polscy muszą upomnieć się o pokój, brutalnie pogwałcony przez polskie władze w Iraku. To jest nasza solidarność międzynarodowa. Solidarność uciskanych przeciwko złączonym aparatom ucisku.


PP: Jak każda partia, dążycie do przejęcia władzy. Oczywiście jedyną legalną formą objęcia władzy jest zwycięstwo w demokratycznych wyborach, więc chciałem zapytać co z rewolucją?

MA: Tylko gdzie są te „demokratyczne wybory”? Kapitalizm zagarnia przecież sferę polityki. Ta formalna demokracja, zwana republiką, nie jest przecież ustrojowo neutralna. Jest tak skonstruowana żeby przypadek wykluczyć. Kontakt wyborcy z wybieranym jest zdalny, może się odbywać wyłącznie przez media. Kapitalizm likwiduje niemal całą publiczną przestrzeń komunikacyjną. Ustawia wokół nas słupy, tablice, które są w dyspozycji grup bardzo nielicznych. Wywieszki przypominają o karze grzywny, która grozi za umieszczenie wszelkich innych treści. Ktoś zawłaszcza sobie prawo do naszego wzroku, i tym prawem za chwilę bezwstydnie handluje. Nikt nawet nie kryje się z tym, że w tej polityce główną rolę odgrywa przemysł reklamowy. Tu handluje się ludzkim zaufaniem, uzyskanym podstępnie przez speców od sterowania zachowaniem, wizerunkami polityków, bombarduje się nas starannie wyreżyserowanymi spektaklami. Posłowie, ministrowie, całe partie polityczne jeszcze przez wiele lat będą po takiej kampanii dłużnikami bankierów, sponsorów, finansistów. Minuta „wolności słowa” na antenie kosztuje ok. 40 tys. zł. Robotnik za jedną minutę swojej wypowiedzi musiałby oddać 3-4 lata pracy. Wolność i demokracja to towar dostępny tylko dla nielicznych. W ten sposób oligarchia finansowa zyskuje wyłączność na przekaz informacji. Przyzwolenie na stosowanie manipulacji na ogromną skalę. Proceder manipulacji jest zabezpieczany prawem.

O tym, że ostatnie wybory prawie każdy postrzegał jako plebiscyt między PO a PiSem, zdecydowały już na rok przed wyborami czołówki serwisów informacyjnych. Przy tak potężnej władzy nad przepływem informacji nawet najdalsi i najbardziej sceptycznie nastawieni „wyborcy” muszą wybierać mniejsze zło ze strachu przed tym większym, a macherzy od reklamy podkarmiają złudzenia. I już nie ma żadnego wyboru! Kapłani starożytnych despotii mogliby tylko marzyć o tak potężnych środkach perswazji.

Do tego działa stały aparat propagandowy, zrośnięty z systemem edukacji, z reklamą konsumpcyjną, kształtujący nawet język, nie tylko myślenie świadome. A wszystko działa nadzwyczaj sprawnie wobec zniszczenia przez kapitalizm wszelkich niekomercyjnych więzi społecznych, takich jak zakładowe, rodzinne, sąsiedzkie; głębokiej alienacji wynikającej z podporządkowania życia człowieka stosunkom produkcji. Ten system społeczny upośledza zdolność człowieka do wchodzenia w głębsze relacje międzyludzkie. Człowiek z założenia nieufny, zdezorientowany, pozbawiony wszelkich innych punktów odniesienia, staje się podatny jedynie na przekaz podawany z wielką siłą sugestii.

Ten krzyżyk postawiony przy kimś, kogo się oglądało wyłącznie w telewizorze, stawiany raz na cztery lata pod potężną presją, to ma być uosobienie władzy ludu? To przecież kpina.
Taki sposób cedowania praw na „przedstawicieli” trzeba wyrzucić na śmietnik historii.

A czym jest rewolucja? To po prostu przemiana gruntowna i szybka. Zmiana stosunków własnościowych, ustroju politycznego i gospodarczego. Taka zmiana się dokona, gdyż system manipulacji się w końcu zachwieje. Tylko manipulatorzy głoszą, że jest on perfekcyjny. Życie społeczne nawet tak wielkiej kontroli w końcu się wymknie. Błędne koło kapitalizmu politycznego, kiedyś pęknie pod tym obciążeniem. I oto cała tajemnica rewolucji, czyli zmian przy pomocy środków politycznych, burzących obecny układ stosunków klasowych.


PP: Było o rewolucji, to może teraz o dyktaturze proletariatu, jak ustosunkuje się Pan do tego założenia pierwszych komunistów?

MA: Pierwszych może nie, bo pierwsi komuniści zwykle głosili utopię. Odwoływali się do dobrej woli panujących, liczyli na opatrzność boską, ale komunizm naukowy tę prawdę odkrył, upowszechnił. I ta prawda dotyczy stosunków obecnych. Wszystkie społeczeństwa klasowe realizują w stosunkach faktycznych dyktaturę klasy. Ta dyktatura ma oczywiście swoją racjonalizację w postaci panującej ideologii. Jest przedstawiana przez nią jako „naturalna”, „racjonalna”,„jedynie możliwa” lub najbardziej podstępnie, po prostu skrywana. Dyktat ten zabezpiecza przymusem państwowym zawłaszczenie zasobów, przestrzeni, środków produkcji i wynikającego z takiego zawłaszczenia stosunki poddaństwa. Im więcej macherzy od reklamy politycznej pieją o wspaniałości demokracji formalnej, tym większa dyktatura w stosunkach faktycznych. Im bardziej się upajają formalną równością, tym większe nierówności społeczne próbują ukryć.

Dyktatura proletariatu to po prostu odwrócenie obecnej sytuacji. Poddanie klas posiadających i ich samowoli pewnym, również zabezpieczanym przymusem państwowym, ograniczeniom. Tak, aby w okresie przekształceń ustrojowych nie mogły wykorzystywać swojej uprzywilejowanej pozycji ekonomicznej do ich odwrócenia, czyli przywrócenia własnej dyktatury.

Ta dyktatura ludu to w istocie pierwsza forma demokracji powszechnej, masowej. Tyle, że komuniści nie są obłudni i nawet w dyktaturze ludu widzą dyktaturę. Nazywają rzeczy po imieniu, podczas gdy dzisiejsza oligarchia maskuje swój dyktat frazesem.

Ale nikt nie jest członkiem tej, czy innej klasy ani z urodzenia, ani tym bardziej do śmierci. To wytwór stosunków społecznych, które się zmieniają. Podział klasowy wraz z dawnym typem ustrojem zaniknie. Członkowie dawnych klas panujących przestaną nimi być. Wraz z podziałem klasowym zaniknie dyktatura. Nawet ta dyktatura ludu.


PP: Nie wróżąc nadto z fusów, czy sądzi Pan, że komuniści mogą jeszcze kiedykolwiek przejąć władzę w Polsce i kiedy mniej więcej mogłoby to nastąpić?

MA: Zniesienie stosunków klasowych nastąpi nieuchronnie. Jest to dziejową misja współczesnego proletariatu. Kapitalizm, wraz ze swym barbarzyństwem wojen, zniszczeń, marnotrawstwem produkcji i trwonieniem pracy, ze stosunkami poddaństwa, z eksploatacją krajów i narodów słabych przez kraje silniejsze, kiedyś się skończy. Podobnie jak feudalizm oraz niewolnictwo. Człowiek podporządkowany dziś ściśle reżimowi produkcji, zamieniony w narzędzie i towar, podporządkuje w końcu sobie tę wielką machinę, którą wytwarzał przez wieki. Nastąpi eksplozja nowego typu więzi międzyludzkich, których dziś prawie wszyscy czują powszechny deficyt. Odtworzy się w relacjach międzyludzkich zwykłe zaufanie, otwartość, poczucie bezpieczeństwa, wspólność interesów. Będą to takie stosunki, do jakich człowiek jest zdolny jako istota społeczna i które powstaną, gdy tylko pozwolić im się rozwijać. I nie jest to wizja tylko utopijna. Człowiek staje się człowiekowi wilkiem tylko, kiedy jego rozwój jest obciążony poczuciem ciągłego zagrożenia, jak dzisiaj. A zagrożenie zniknie.

Kiedy to nastąpi w naszej części świata, kiedy w Polsce - tego przewidzieć się nie da. Kapitalizm jest dość żywotny i być może nie wyczerpał jeszcze wszystkich swoich możliwości trwania. Być może dojdzie jeszcze do tragedii, ludobójstwa, wojny, nim to uzbrojone w najnowszą technologię barbarzyństwo odejdzie w odmęty historii. Oby jednak przemiany społeczne wyprzedziły takie wydarzenia.


PP: Komunista, komunizm – te słowa mają dziś zabarwienie pejoratywne, czy KPP podejmuje jakieś działania by zdjąć z siebie brzemię poprzedniego ustroju?

To nie jest wcale „brzemię poprzedniego ustroju”. Takie zabarwienie przecież się komunizmowi nadaje od początku jego istnienia. Wystarczy przeczytać choć pierwszy akapit Manifestu Komunistycznego. Jeżeli przeciwnik odnosi się do nas z taką nienawiścią, to dobrze. To świadczy o tym, że już o nas wie i że się nas boi. Po cóż by sobie języki strzępiono, tworzono propagandę tak perfidną, gdyby to nie miało żadnego znaczenia? Ktoś kto poświęca tak ogromne środki, podnosi antykomunizm do rangi ideologii państwowej, dobrze wie, że w komuniźmie tkwi wielki potencjał. Rola wroga publicznego dla tak aroganckich i obłudnych elit to miejsce zaszczytne. My wobec stosunków społecznych z czasów realnego socjalizmu nie jesteśmy wcale bezkrytyczni. Im się solidna krytyka należy, zwłaszcza za ostatni okres, w którym elity państwowe oderwały się od ludu bardzo. Ale przecież to te elity właśnie uczyniły wyłom w kierunku transformacji, która jest dziś czczona jako „wielki tryumf”. To pogłębianie się nierówności zrodziło opór klasy robotniczej, która wcale nie miała kapitalizmu na swoich sztandarach.

Musimy się odciąć wyraźnie od tej propagandy, która realny socjalizm zamienia w demona. To nie jest głos ludu, lecz panika elit, które nie mogą sobie poradzić z ludzkim doświadczeniem. Wiedzą, że porównanie z dzisiejszą Polską dla wielu milionów ludzi wygląda inaczej. Stąd przeciw „resentymentom” wszelkim prowadzą krucjatę. Atakują najbardziej zajadle właśnie to, co uderzało w wielkie przywileje: własność społeczną, planową gospodarkę i reformę rolną.

Ludzie, którzy odpowiadają za skalę wypaczeń z tamtych czasów, dziś wywijają sztandarem nowego ustroju. Czy to my za nich się mamy tłumaczyć? Albo przed nimi jeszcze?
Nasz stosunek do Polski Ludowej jest całkiem odmienny. Mamy szacunek do tego, co było w niej dobre. Nie uznajemy fałszywego etosu elit transformacji. W tej sprawie również nie możemy się z nimi w jednym bagnie taplać ani przez moment.


PP: Kogo poparła KPP w ostatnich wyborach prezydenckich po tragicznej śmierci Daniela Podrzyckiego?

MA: Nikogo. Żaden z kandydatów na to nie zasłużył. Nawet wyszukiwanie na siłę najbliższego z odległych nie miałoby sensu. Efekt pierwszej tury był już przesądzony od dawna i tego nie uczynili wyborcy przy urnach.


PP: Czyli to samo tyczy się kandydatów z II tury wyborów prezydenckich?

MA: Tak. To jest kompletny brak wyboru i lepiej nie przyzwyczajać, nie namawiać ludzi, do postrzegania takich aktów w kategoriach jakichkolwiek alternatyw.


PP: Skoro jesteśmy już przy bieżącej polityce, jak skomentowałby Pan działalności rządów za IV kadencji Sejmu i co sądzi Pan o rządzie Kazimierza Marcinkiewicza – szczególnie ciekawi mnie Pana zdanie na temat programu PiS oraz PO?

MA: Rządy Sejmu IV kadencji nie różniły się szczególnie od swych poprzedników. Co więcej, jako ich kontynuacja musiały iść w tę stronę dalej. Umacnianie stosunków kapitalistycznych, także kapitalizmu jako panującej ideologii, odbywało się nie tylko przy przyzwoleniu tej władzy, ale czynnym jej wsparciu. Do jakichś innowacyjnych pomysłów można zaliczyć chyba tylko wplątanie Polski w wojnę.

Na rządy ostatniej kadencji Sejmu trzeba dodatkowo spojrzeć jeszcze od tej strony, że zwycięskie ugrupowania powoływały się na swoją lewicowość. I oto ta lewica miała w rękach władzę, zarówno parlamentarną jak i prezydencką. Władzę, którą dostała deklarując odmienność od swoich poprzedników, jakąś „wrażliwość społeczną”, kokietując socjalną nazwą, nawet rodowodem. To jest poważny problem dla nas, że z powodu tych nazw doszło do zmieszania pojęć. Codziennie musimy tłumaczyć, że od tego kierunku polityki oddziela nas przepaść.
Ocena programu PiS, czy PO - jest taki? -, jeśli ma być rzetelna, to sprawa na oddzielny, poważny artykuł. Ocenie tych ugrupowań i ich poprzedników poświęciliśmy już kilka tekstów, które są dostępne na naszej stronie internetowej. W tej chwili mogę jedynie skomentować hasła przedwyborcze.
Zwycięska partia obwieściła Czwartą Rzeczpospolitą. Jest jasne, że głównym tłem tego pomysłu było powszechne niezadowolenie z Trzeciej. Trzecia Rzeczpospolita to dziecko transformacji, Okrągłego Stołu. Czy po tej „Czwartej” można się spodziewać czegoś odmiennego? Będzie to raczej pogłębienie tego, co bolało w Trzeciej. W dziedzinach polityki gospodarczej, wewnętrznej, zagranicznej. Chyba żaden z tych polityków nie zostawia złudzeń, że będzie się trzymał tych samych pryncypiów. Chcą trzymać się mocniej jeszcze. I wepchną naiwnych z deszczu wprost pod rynnę.

Obydwie partie chcą wprowadzić podatek liniowy. PiS w formie bardziej ukrytej, niby z drugim progiem, ale tylko dla wykazujących dochód powyżej 100 000 zł. Przedstawiają ten pomysł jako dobrodziejstwo ulżenia przez państwo swym obywatelom. Kiedy się uwagę tak wielką przykuwa do tego jak urząd skarbowy uszczupla dochody, zwłaszcza z kapitału, zupełnie umyka jak ten dochód powstaje. A przecież chodzi o te parę dodatkowych groszy dla państwa ze złotówki, którą wcześniej kapitał przywłaszczył sobie z pracy. Skoro obie partie chcą ograniczyć redystrybucję przywłaszczonych dochodów, to jasne, że ktoś na tym straci, a stracą dużo szersze grupy społeczne niż na tym zyskają. Lokalne rynki się skurczą, zwłaszcza dóbr podstawowych. Ta gospodarka, która jest dzisiaj oparta na prawach produkcji masowej, czyli najefektywniej działa dla najliczniejszych odbiorców, wcale od takich reform z kopyta nie ruszy.

PiS obiecuje, że w takich warunkach rozszerzy bardzo skąpe w Polsce świadczenia socjalne. Przy pustym budżecie państwa, przy braku rezerw, w sytuacji, gdy poprzednicy wyprzedaż majątku państwowego prawie zakończyli. Będzie musiał zatem sięgnąć do tych mniej zamożnych kieszeni, skoro bogatym już ślubował ulżyć. I wtedy będą wymyślać jakieś nowe podatki, np. katastralny. Bo czemu emeryt ma mieszkać w dzielnicy willowej, do której się wprowadził po wojnie. Niech nie blokuje takich miejsc ludziom bardziej godnym i niech przy okazji pomoże zapełnić pusty budżet. Niech okradani przez kapitał płacą jeszcze na ten socjal, skoro go chcieli. A Platforma będzie wtedy zacierać ręce i krzyczeć „widzicie, ile was ta solidarność społeczna kosztuje!”. Co jeszcze można wymyślić? Może jakąś wyprawę wojenną, np. pod hasłem szerzenia swojej ideologii za wschodnią granicą.

Patrząc jednak realnie na najnowsze fakty, mam silne wrażenie, że szykuje się coś ciekawszego, czego nawet żadne z ugrupowań sejmowych mogło nie mieć w swej intencji. Oto bowiem linie polityczne różnych ugrupowań zaczynają się nieoczekiwanie przecinać. We wzajemnych zalotach widać, że ugrupowania tzw. „socjalne” uśmiechają się do liberałów spod znaku „3x15”, bo od socjalnych nazw jest ważniejsza troska o starą administrację. Samoobrona, którą Lepper na łamach Trybuny określał „lewicą” wyciąga rękę do PiSu i to wspólnie z Ligą Polskich Rodzin. Metafizyka podziałów upada pod naporem podziałów poza gmachem Sejmu. Ujawnia się dialektyka podziałów klasowych obwieszczając złowieszczo liderom partyjnym polityczny karambol.


PP: Czy zechciałby Pan powiedzieć coś od siebie czytelnikom wortalu Ateista.pl?

MA:
Ateizm jest aktem odwagi. Dla człowieka, który wcześniej wierzył w Boga i pokładał w nim nadzieje, taka zmiana jest niezwykle trudna. Bo oto najpierw musi pokonać strach przed grzechem niewiary, a potem stanąć twarzą w twarz ze światem, który nie zostawia złudzeń. Nie ma już w świecie ateisty życia po śmierci, nagród za dobre sprawowanie. Nie ma dobrego Boga, który kocha ludzi, wynagradza cierpienia, pociesza skrzywdzonych. Nie ma już tej siły, co w nasz rozum wniknie i przyzna nam rację lub usprawiedliwi, jeśli błądzimy.

Kiedy ateista z takim problemem jakoś sobie poradzi, bo przecież świat mamy jeden, jedno życie i trzeba żyć właśnie tu i teraz, spada kolejny cios. Rozum uwolnił nas z celi, lecz odkrył więzienie. Skoro nie ma Boga, w którego wiara ukształtowała nas bezpośrednio lub przez otoczenie, to jak żyć, kim jesteśmy i jacy być mamy? Nie ma dobra i zła? A może jesteśmy krwawymi bestiami, które tylko ten Bóg i wiara w niego, uczłowieczał? Niewolnikami genów i popędów w pułapce Darwina? Bezsilną zabawką wielkich sił przyrody, skazaną na życie w wewnętrznym konflikcie? W rozdarciu między niezaspokojoną żądzą instynktów a zewnętrznym przymusem?

I przerażenie potrafi hamować w rozwoju. Czy wnikać w ogóle w świat, który może boleć? Czy szukać ratunku u filozofów, czy raczej psychiatrów? Wszak rozum w takich warunkach wpada w paranoję. Ruszyliśmy jeden głaz i wali się wszystko. Już nie ma pewników, wśród których nasz przyjaciel-rozsądek mógłby się czuć pewnie. A gdzie jest nauka? Czy umywa ręce? Posortowała wiedzę w pojęcia, schowała do katalogów. Stroi się w tytuły i stawia sobie pomniki. Czy jest w końcu ktoś, kto ogarnął to wszystko? Kto podejdzie i powie „nie martw się, jest dobrze”.
Nie, na te pytania już nam nie odpowie nasz zdrowy rozsądek. Tego nie ogarnie samotna jednostka, nauczona zbierać i sortować dane. Nie znajdzie równowagi, której ciągle szuka. Nie wplecie ruchomego świata w pojęcia języka, a gdyby go wplótł nawet, w następnej sekundzie świat będzie już inny. Do poruszania się w tym świecie służy dialektyka. To materializm dialektyczny otwiera więzienie, burzy mury i uczy latać nad drutami. Łączyć w sieć mózgi ludzkie, włączać je do ruchu, poruszać nieznanym. Dokąd rozum nie miał wstępu, tam sięga dopiero praktyka, materia odsłania prawdy dopiero pod ciosem ludzkiej ręki.

Czym jest życie, jeśli nie jest potężnym procesem materii? Zmagającym się ciągle z entropią wszechświata. W nim wytworzył się człowiek i ciągle wytwarza. Człowiek, który w procesie społecznym zyskał tak potężną moc władania światem, że zastąpił rozwój biologii procesem społecznym. W tym procesie zrzuci on wreszcie ciężki garb poddaństwa. Taki człowiek opuści swą kolebkę - Ziemię i ruszy jako wolny twórca na podbój wszechświata, urzeczywistniać swą misję władania materią.


PP: Dziękuję bardzo za rozmowę.

MA:
Ja również dziękuję.

Dowiedz się więcej:
http://www.kompol.org

 

źródło: ateista.pl 

 

Autor: Przemysław Piela