JustPaste.it

Kultura, biznes i pieniądze!

Kultura, biznes i pieniądze!

 

Czy można zarabiać na kulturze?

 

Po pierwsze to zestawienie przy pierwszym zderzeniu, wydaje się niemożliwe. Jednak nie trzeba udowadniać tezy, że na kulturze i sztuce można zarabiać pieniądze i to duże. Rzeczywistość usłana jest przykładami, od pop-kultury (ba, sprzedaje się nawet najgorszy „chłam”), po kulturę wysoką. Impresariaty artystyczne zarabiają krocie. I w tym miejscu pada mit, który mówi, że żeby zrobić karierę artystyczną i zarabiać pieniądze można być nawet przeciętnym (chociaż świat artystyczny zapamięta jedynie wybitnych). Trzeba mieć dobry sprzęt, mikser, komputer, kawałek studia. Wiele płyt powstawało w domowych studiach. A jak ktoś nie ma głosu, to się podciągnie…na komputerze. No a jeśli kogoś Niebiosa obdarzą talentami, to tylko zakasać rękawy i pracować, pracować, pracować. Świat jest usłany przykładami, że utalentowani artyści, prędzej czy później, odnajdywali swoje miejsce i przy umiejętnym pokierowaniem swoimi talentami, robili zawrotne kariery. Bynajmniej, w tym miejscu nie będziemy zajmować się kulturą niskich lotów, choć i ona stanowi pewne tło i pokazuje, że człowiecza twórczość nie zna granic. Jednak trudniej zabłysnąć tworząc za życia dzieło nieprzeciętne i dzięki niemu zbierać laury i mieć poczucie wykonywania dobrej roboty. A ile to się trzeba narobić i jeszcze to ryzyko. No, nie ma lekko, jeśli chcesz przeżyć swoje życie pełna gębą i do tego zrealizować się artystycznie i uwieńczyć je sukcesem, również finansowym. Myślę, że dzisiaj kultura może być biznesem a biznes JEST! związany z kulturą. Tak jak kulturę, należy umiejętnie go opakować i…sprzedać. W Radzyniu zaś musi znaleźć się mecenat, bo tego wymaga sytuacja. Nie równajmy do dołu. Spoglądajmy na to, jak to się robi w tzw. wielkim świecie. Inną kwestią jest wyrobienie wśród środowiska biznesowego nawyków kulturalnych i pokazanie, że inwestując w kulturę i dobrze zapowiadających się artystów zwykle się zyskuje. Często zaglądam za kotarę naszego kina, gdzie młodzi ludzie „próbują się”. Nie można też wykluczyć, że może choć w jednym umyśle czy młodym sercu tli się artystyczny geniusz. Kocham i nie znoszę jednocześnie tego miasta. Jednak, tętni w nim jakiś niezrozumiały twórczy gejzer i co chwilą eksploduje sukcesami radzyńskich twórców. Warto się temu przyjrzeć i zastanowić, czy aby może kiedyś (oby!!!) ci młodzi gniewni twórcy nie przyniosą splendoru Radzyniowi jak Lipiński i wielu innych. Natomiast dzisiaj trzeba ciągle zadawać pytanie: w jaki sposób sami dbamy o nasze lokalne talenty.

 

 

Mariusz Bober